fbpx

Chicago błyszczy, Anthony Davis kontuzjowany

9

dr

bulls 107 pelicans 72

Jeżeli kiedykolwiek widzieliście crash-test jakiegokolwiek samochodu , to spokojnie możecie odpuścić sobie oglądanie wczorajszego meczu Byków z Pelikanami. Nie był to zwykły mecz. Pod koniec pierwszej kwarty awarii uległ zegar odmierzający 24 sekundy , przez co byliśmy świadkami scen rodem z „Usterki”. Zegar zadziałał dopiero w 3 kwarcie.

Ten mecz w ogóle był dziwny. Gracze z Nowego Orleanu na początku wyglądali świeżo i byli wyraźnie podbudowani zwycięstwem dzień wcześniej z Oklahomą. Jednak po tym jak kontuzji doznał Anthony Davis odbili się od ściany jaką była tego dnia defensywa Chicago.

Po tym jak ich lider w asyście lekarzy opuścił parkiet , gracze Pelicans jakby zapomnieli jak gra się w koszykówkę. Bardzo uwidoczniły się braki na poszczególnych pozycjach tego zespołu. Przede wszystkim atak był prowadzony tak wolno i schematycznie, że równie dobrze mogliby oddać piłkę rywalom i liczyć że Ci sami będą wrzucać piłkę do własnego kosza.

Obrona Chicago skutecznie zamykała strefę podkoszową. Próbowali sforsować ją szybkim wjazdami pod obręcz Tyreke Evans i Eric Gordon, jednak kiedy w rogu na rzut czyha Dante Cunnigham (0 punktów) a na boisku trzeba znaleźć jeszcze miejsce dla Omera Asika to w pomalowanym jest tak mało miejsca, że trzeba ratować się rzutami z długiego półdystansu.

Mecz praktycznie skończył się w 3 kwarcie. Ryan Anderson który był naturalnym zmiennikiem Davisa zanotował 4 punkty przy skuteczności 1/11. Swoją drużynę w grze próbował utrzymać Evans (15 punktów 7/12 z gry)  jednak brak pewnej ręki zza łuku którekolwiek z kolegów zmuszał go do forsowania akcji pod kosz , gdzie czekały już na niego wysoko wyciągnięte ręce obrońców Chicago.

Odnośnie Byków. Paul Gasol był w swoim trybie, czyli “pokażę wam młodzi przyjaciele na czym polega gra w koszykówkę” (20 punktów, 15 zbiórek, 4 asysty w 28 minut) a kiedy naprzeciw niego stawał Alexis Ajinca równie dobrze można było gasić światła i iść do domu, bo w ten sposób meczu z Chicago wygrać się nie da.

Kiedy do tego dochodzi rozważna gra Derricka Rose (20 punktów, 4 asysty, 2 straty) a 5 trójek na 6 prób dokłada z ławki Tony Snell to musisz wiedzieć że to nie jest twój dzień. Co ten mecz oznaczał dla obu ekip?

Najgorszą wiadomością dla obozu Pelikanów jest oczywiście kontuzja Anthony’ego Davisa, która przy równoczesnej absencji Jrue Holidaya stawia pod znakiem zapytania zakusy na awans do playoffs. Ta drużyna potrzebuje AD jak powietrza, bez niego nie istnieje. Wszystko co dobre w tym zespole zaczyna i kończy się na Davisie. Trener Monty Williams ma więc spory ból głowy, bo pociąg z napisem Oklahoma może niebezpiecznie zbliżyć się do pozycji zajmowanej przez jego zespół.

no

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

9 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Sposób w jaki AD doznał kontuzji nadaje się do Shaqtin’ a fool 🙂 Tak poważnie to szkoda chłopaka. Ostatnio jak oglądałem alley oopy do LBJ’a zastanawiałem się, kiedy złamie sobie rękę o tablicę. Czasami chłopaki są milimetry od kontaktu z deską. Sam Davis powinien trochę bardziej uważać, bo stanowi być albo nie być Pels.

    (-4)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Gdyby nie trójka Davisa, moglibyśmy w zasadzie mówić o wypadnięciu kolejnej ekipy z wyścigu, a w obecnej sytuacji duże znaczenie będzie miał teraz terminarz obu drużyn i humor RW, który jedne mecze wygrywa, a drugie przegrywa.

    Generalnie Evans jako rozgrywający może być geniuszem w odpowiedniej sytuacji – kiedy na boisku ma do dyspozycji przynajmniej 2 strzelców trzypunktowych i przynajmniej jeden wysoki przymierzy z półdychy. Na początku sezonu Pelicans mieli coś bliskiego temu scenariuszowi ze zdrowym Holidayem (który może dołożyć od siebie parę wjazdów), co skutkowało rewelacyjnymi wynikami ofensywnymi drużyny (Evans nie rozgrywał tyle, co teraz i siedziało mu z dystansu, stąd były odrobinę zawyżone).

    Do miana elitarnej drużyny brakuje im stoperów na obwodzie i systemu, w którym Davis i Asik razem działają, a obecność jednego z nich z Andersonem nie staje się kompletnym sitem. Innymi słowy: ofensywa się trzyma, teraz trzeba dołożyć defensywę i Davis może ich zaprowadzić wszędzie.

    (3)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Davis moze sie nauczy, że nie musi sie wieszać na obręczy jak małpa po każdym wsadzie. Czasami wystarczy po prostu wsadzić piłke do obręczy a nie robic to super efektownie.

    Głupota i nic wiecej.

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Program Szaka jest prześmiewczy i nie rozumiem jak można dostrzegać cokolwiek śmiesznego w tej przykrej sytuacji. W tym meczy widać było różnicę 2 klas pomiędzy zespołami. P.Gasol to drugi geniusz techniki podkoszowej (niestety na drugim końcu jest Taj Gibson – jego nogi 3 metry od kosza są jak klocki). Świetny mecz Snella – chłopak ma niezłą motorykę i oko jak widać. Wykonczenie drugiego długiego podania Mirotica (tego na alley up) można porównać z akcjami Kempa i logo marki Jordan – NIESAMOWITE. A co do meczu – jeden z gorszych…

    (1)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Zeb

    Różnice dwóch klas między zespołami ?

    Zapewniam Cię że gdyby Pelicans nie grali Back to back i Davis nie upadłby tak niefortunnie ograli by Chicago…
    Mecz Pelicans z OKC dał się im we znaki.Dali dużo z siebie żeby wygrać do tego jechali do Oklahomy a mecz rozstrzygnął się w ostatniej sekundzie.

    Fani Chicago jeszcze przejedziecie się na swoich aspiracjach mistrzowskich… 🙂

    (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Griffin operacja wiec pewnie Lillard na 90% zasili zachód na ASG.

    Na tak silnym zachodzie brak Griffina przez ponad 1 miesiac będzie oznaczac walke na utrzymanie sie w 8

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    @dawid – a jak nazwiesz różnicę punktową w 3 kwarcie wynoszącą 30 pkt… Dlatego właśnie nie wrócił do gry Davis bo mecz nie był do wygrania. Nigdzie nie napisałem, że Chicago jest moim fawortem do mistrzostwa w tym roku.

    (0)

Skomentuj Zeb Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu