fbpx

Dlaczego NBA nie gra w Wigilię, wytypuj zwycięzcę Christmas Games

37

Odpowiedź na to pytanie jest dosyć prosta i nie trzeba być Einsteinem, żeby to pojąć. Wszak “Jest taki dzień…” tylko raz do roku. Nie było spotkań wczoraj, nie było w poprzednim roku kalendarzowym, ani prawie (no właśnie) żadnego 24. grudnia, począwszy od zarania w 1946 roku, jeszcze jako BAA.

Tak, zdaniem magazynu SLAM, nosiłby się pastor James Naismith, gdyby koszykówkę wymyślono dzisiaj. Świątecznego jerseyu może nie ma, ale i tak jest obwieszony jak choinka:

Dzień Bożego Narodzenia to już inna para kaloszy. Teatr na parkietach od wybrzeża do wybrzeża. W 2012 roku wprowadzono świąteczne jerseye. Pamiętacie ich historię? W 2012 full color, rok później pamiętne rękawki, w 2014 mieliśmy imiona zamiast nazwisk, a dwa lata temu i ostatnio -> świąteczną czcionkę.

Nie zawsze jednak było tak, że w tzw. pierwsze święto oglądaliśmy koszykarzy wypoczętych i wyluzowanych jak JR Smith, który oznajmił niedawno:

Nasze bożonarodzeniowe spotkanie z Warriors nie ma żadnego ciężaru gatunkowego.

#Historia dwóch meczów

Zdarzyło się dwukrotnie na przestrzeni dziejów, że tradycja wolnej wigilii została w NBA złamana. Oto historia tych dwóch spotkań. Od 1967 roku nie gra się w Wigilię. To wtedy po raz ostatni na parkiecie stanęły naprzeciw siebie dwa zespoły gotowe rozegrać ligową kolejkę. Precedens dla tego spotkania został stworzony 7 lat wcześniej. ABA również “stała” 24 XII.

Pierwszy mecz

Celtics na przełomie lat 50/60 byli już prawdziwą potęgą. Wszak zdobyli wszystkie tytuły w latach 1959-1966. Osiem tytułów z rzędu, jedenaście w 13 sezonach. Między 1957 a 1969 oddali tron tylko w 1958 i 1967.

W Wigilię 1960 Celtowie byli drużyną Billa Russella, od pięciu lat grającego zawodowo, mającego do pomocy takich tuzów jak Cousy, KC Jones czy Sam Jones. W ekipie znajdował się także Gene Conley, ewenement mający na koncie tytuł NBA i World Series w Baseballu.

Spotkanie z Pistons miało przebieg dosyć jednostronny. Wszak Celtom udało się ściągnąć z tablic aż 109 piłek, o czym wspominałem Wam w NPAW. Mecz zakończył się wynikiem 150-109, Russell Capnął 29 zbiórek i 15 pkt, a Cousy 25 pkt i 7 asyst. Wyróżnił się też Sam Jones, linijką 21/16/7.

Drugi mecz

W 1967 mistrzostwo udało się wygrać 76ers, którzy wykorzystali przerwę w pochodzie Celtów i w finale pokonali Warriors. Kilka miesięcy później, drużyna Nate Thurmonda podejmowała ligowego beniaminka, Supersonics.

Spotkanie rozstrzygnęło się wynikiem 127-113 dla Warriors. Drugim strzelcem Seattle, po Walcie Hazzard (20 pkt.), był rookie Rod Thorn (8/18, 16 pkt.), ten sam, który w 1984 wybrał w drafcie dla Chicago Michaela Jordana. Więcej możecie o tej historii, z perspektywy ówczesnego numeru 1, możecie przeczytać tutaj:

/who-the-f-is-sam-bowie/

Po stronie Warriors wyróżnili się Nate Thurmond (18 punktów, 29 zbiórek, 6 asyst) i Jeff Mullins (31 punktów, wigilijny rekord NBA).

Jeśli jest jakaś klamra spinająca te dwa spotkania, oprócz historycznej daty oczywiście, to fakt, że w sezonach, w których się te mecze odbyły, w lidze triumfowali Celtics. A kto obronną ręką wyjdzie z ligowych szlagierów dzisiaj? Przekonamy się już za parę godzin. W programie:

18:00 Philadelphia 76ers @ New York Knicks

21:00 Cleveland Cavaliers @ Golden State Warriors

23:30 Washington Wizards @ Boston Celtics

2:00 Houston Rockets @ Oklahoma City Thunder

4:30 Minnesota Timberwolves @ Los Angeles Lakers

Jak typujecie?

Podpowiedzi

Na pewno nie zagrają: Stephen Curry, Lonzo Ball, Tim Hardaway Jr, Isaiah Thomas, Gordon Hayward

Raczej nie zagrają: Clint Capela, Chris Paul, JJ Redick

Pod znakiem zapytania stoją: Zaza Pachulia, Shaun Livingston, Joel Embiid, Draymond Green, Brandon Igram, Marcus Morris

[BLC]

37 comments

  1. Array ( )
    Naczelnik hejterów 25 grudnia, 2017 at 11:52
    Odpowiedz

    No to proste kto wygra. New york, bo się założyłem, że jak philadelphia nie wejdzie do playoffs, kolega goli się na łyso i na odwrót. Cavs ogra GSW, bo nie lubię goldenów! A truskawką na torcie będzie wygrana Houston, bo dostałem ich bluzę na święta, a zapomniałbym Boston będzie kopany, bo Gortat zrobi triple double. A ten ostatni mecz, to Lakers wygrają, bo Balla nie będzie.

    (59)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    To dzisiaj przy stole do wódeczki zamiast kolęd Nba ? ? ? a co do meczy typowal bym: Phila, cavs bo goldeny osłabione. Boston, Houston, startersi minnesoty po 40 min 😀 Wesołych!

    (0)
    • Array ( )

      Nie ma. Ale nie wymagajmy od Nike za dużo – może chociaż żaden się nie podrze? 😉

      (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Niewolnicy. Kupieni za duza kase zagrali by i w wigilie. Niestety w kraju wolności i demokracji jakim jest USA za kase mozna kupic kazdego.

    O to nie walczy Lebron? Zeby mieli wolne swieta dla rodziny? Zeby nie byli niewolnikami. Nie, on chce tylko wiecej kasy dla niewolników. 200 baniek dla 30 letniego gracza.

    Czarni w usa sa jak małpy w drogim cyrku. Krzycza krzycza ale zrobia wszystko za kase bialych bogaczy.

    Tak jak cale to #metoo. Biedne gwiazdki po 20 latach i zrobionej dupa karierze nagle krzycza.

    Usa. Wirus ktory zaraza swiat.

    Takie tam rozkminy w swieta.

    (-9)
    • Array ( )

      Tak było jest i niestety bedzie.Kasa promowanie gwiazdek na siłę,robienie ludzią z głowy mętlik.Prasują mózg od małego.Już nikt nie chce być sobą-każdy kimś.Teraz Lebron,Messi,i aktorzyny nie prawdziwi aktorzy,raperzyny typu sb mafija diskopolowcy itp..Czemu np.Duncan nie ma tylu fanów?Bo nie grał widowiskowo nie walił super dunków.To nie tylko w USA ale sportowcy na całym świecie patrzą na hajs.A ludzie łykają gówno ładnie zapakowane.

      (4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    @Pln

    może nie tyle USA, co po prostu showbiznes, który jets taki sam w całym zachodnim świecie, a i w innych rejonach świata wcale nie mniej drapieżny.

    inna rzecz, ze niewolnik za swoja pracę nie dostaje pieniędzy, więc gracze NBA nie są niewolnikami. paralele do politycznej poprawności jaka panuje w Ameryce i paranoii rasizmu, o jaką posądzani są czarnoskórzy, wg mnie jest nietrafiona.

    naprawdę, nie można się dzisiaj dziwić, ze wahadło wychyla się w przeciwną stronę i po całych stuleciach dyskryminacji pokrzywdzone i zdominowane grupy społeczne zaczynają zabierac głos i momentami trochę przesadzają.

    czarni byli w Ameryce mordowani za spojrzenie na białą dziewczynę, w autobusach sadzani osobno, na restauracjach wisiały tabliczki “Psom i czarnym wstęp wzbroniony”. TO się działo w majestacie prawa i powszechnie było akceptowane. mnie postawa czarnych dzisiaj w ogóe nie dziwi. To biali nauczyli czarnych rasizmu. dzisiaj zbierają plon.

    podobnie jest z feminizmem, którego wykwitem jest akcja #metoo.

    wystarczy sprawdzić, kiedy w wielu krajach rzekomo cywilizowanych kobiety w ogole zyskały prawo głosu w wyboracch,prawo studiowania na uczelni, prawo noszenia spodni !, prawo zabierania głosu w męskim gronie itd. Kobiety tępiono i obniżano ich status, poddawano terrorowi męskiej częśći populacji. to mężczyźni nauczyli kobiety feminizmu i to tego radykalnego, z #metoo na czele. dzisiaj zbierają plon.

    podobnie jest z homoseksualistami, których ostentacje również mają licznych przeciwników. Ale przypomnijmy sobie : naqwet w Wielkiej Brytanii prześladowano homoseksualistów jeszcze w latach 60-tych XX wieku, a w wielu pozornie rozwiniętych krajach próbowano ich “leczyć” prądem, zamykano w więzieniach, poddawano torturom. heteroseksualna większośc, zwykle męska, zbiera plon dzisiejszej “propagandy” homoseksualnej.

    nie ma się czemu dziwić.

    NBA.

    Cavs-Dubs

    na pewno będzie ciekawie ale bez Stephena Curry’ego na boisku nie da się ocenić tego meczu pod kątem możliwego matchupu w NBA Finals.

    szkoda.

    Dubs grają u siebie, mieli fatalny występ 2 dni temu vs Nuggets, są mistrzami.
    Cavs chcą rewanżu za 1-4 z czerwca, w ostatnich 6 pięć razy rzucali ponad 50 % z gry.
    ambicji obu teamom nie zabraknie.

    w boksie jak walczy dwóch równie dobrych zawodników, to wygrywa ten większy.
    w NBA jak grają dwa równie silne zespoły, to kluczem jest zwykle przewaga parkietu.
    to by wskazywało na Warriors, zwłaszcza na głodzie wygranej po klęsce w ostatnim meczu.
    nawet bez Curry’go.

    tyle że brak Curry’ego jednocześnie odbiera temu meczowi prestiż “przedsmaku” możliwych 2018 NBA Finals.

    Rockets-Thunder

    znów to samo : bez Chrisa Paula na boisku nie dowiemy się wszystkiego jak chodzi o matchup tych teamów w Playoffs.

    wg mnie, Thunder mają 3 klucze vs Rockets na best of 7 :
    a] intensywność
    b] defensywę
    c] star power

    na dystansie 4-7 meczów co 48 godzin cięzko będzie Rockets zniwelować te atuty swoją kanonadą strzelecką.
    przy zwolnionym pace, większej ilości setów i doskonalszej koncentracji w obronie oraz detalach rotacji – ich ofensywna dynamika lekko zwolni, a Thunder wiele nie trzeba by wyhgrywać mecze.

    oni nawet nie muszą mieć nadzwyczajnej skuteczności rzutowej. starczy 44-45 %, średnia ligowa, zeby przy swoim atletyzmie i rotacji obronnej zdobywać coraz większą przewagę w serii.

    skoro Thunder grają u siebie, a Rockets na dodatek bez Paula, to Thunder są oczywistymi faworytami.

    cała trójka gwiazd Thunder gra tym bardziej agresywnie, ostro i ambitnie, im większe personalne wyzwanie jest przed nimi. INtensywnością gry przykrywają braki w systemie.

    problemem Thunder było to, ze gubili mecze ze średniakami, w których nie umieli wejśc na ten diapazon i w efekcie męczyli się na niższej motywacji.

    stąd świetne mecze z Dubs, Spurs czy Wolves, a słabe z drużynami loteryjnymi.

    Rockets to dla nich wyzwanie, motywacja, inspiracja.
    jesli Rox nie dorównają im agresją, to zostaną zdeklasowani.

    w kontekście Playoffowego matchupu nie da się powiedzieć zbyt wiele. Jednak obecnośc Chris Paula na dystansie serii, to jest róznica. na obu końcach parkietu.

    nawet jesli uważam, ze z Paulem czy bez, Rockets mają zły matchup z Thunder, z powodów taktycznych i filozofii head coacha Rox, to jednak jakość – samego w sobie – basketu Rox bezdyskusyjnie spada gdy znakomitego CP3 nie ma na boisku.

    wyrazem nietaktu i b rak respektu byłoby nie docenianie znaczenia obecności lub nieobecności tego gracza na parkiecie.

    oby wrócił jak najszybciej, tak na marginesie. I na Playoffs był w życiowej formie.

    reszta, to są mecze w sumie niezbyt istotne wkontekście walki o mistrzostwo. Boston u siebie powinien wygrać, Wolves wygrali 3 ostatnie wyjazdy, ale rywale nie byli z najwyższej półki, Lakersi 4 ostatnie mecze u siebie przegrali, ale mieli mocnych rywali. w regular season niekoniecznie jednak ranga rywala zawsze ma kluczowe znaczenie, przy tej monotonii i rutynie łatwo przegrać ze słabszym od siebei, a zaraz potem mieć górkę i trafić na dołel silniejszego i z nim wygrać.

    dlatego sens większy ma ocena sekwencji sezonu w wykonaniu zespołu, aniżeli pojedynczych spotkań.

    bez Lonzo balla Lakers nie będą lepsi, ale Wolves leżą im bardziej stylem niż wszyscy ostatni rywale plus na własnym boisku lepiej bronią [ostatnio Nuggets, Dubs i Blazers atakowali mocno poniżej swoich średnich FG % w sezonie]. generalnie : wcale bym nie zdziwił się, gdyby Lakersi ten mecz wygrali i to właśnie w defensywie, chociaż : czy bez Balla wciąz bronią tak samo dobrze ? tu jest pytanie dnia, a raczej – nocy, bo jak dotąd nie wiemy, na co stać Lakersów bez swojego intrygującego debiutanta.

    Phila-Knicks.

    mecz bez żadnego znaczenia, zagrać i zapomniec,
    u siebie Knicks wygrali 6 z 8 ostatnich i 5 ostatnich w komplecie,w tym z Thunder i Celtics.

    Phila na wyjeździe przegrała 5 z ostatnich 6. poza tym, ma wyraźny kryzys, związany z tym m.in że Ben Simmons
    zaczyna czuć przesilenie. w Montverde i LSU grał po 30 razy w sezonie, w NBA 30 meczów to nawet nie połowa sezonu. to klasyczny moment, w którym rookies mają kryzys. Nie związany z formą fizyczną, ale ze zmęczeniem podróżami, rutyną, monotonią, hotelami, odprawami, całą tą codziennością NBA, która z bliska wygląda koszmarnie nieatrakcyjnie, na co młody gracz nie jest gotów i dopiero z czasem wyrabia w sobie mechanizmy znoszenia tej sytuacji. No i przecież, jeśli w szkole 30 razy musisz się spiąć i skoncentrować na boisku, zazwyczaj raz na tydzień albo 4-5 dni, na dystansie 4-5 miesięcy, a w NBA musisz to robić 30 razy w ciągu 7-8 tygodni, to zmęćzenie psychiczne jest dużego kalibryu. Simmons musi okrzepnąć, jak złapie drugi oddech, złapią g też Sixers.

    postawiłbym na Knicksów :]
    wszystko na to wsskazuje.

    a jak będzie, cóż, to regular saeason, tutaj nic nie ma sensu ;] kryzys rodzi się nagle i równie nagle znika, seria wygranych przeradza się w serie klęsk i na odwrót – w jednym momencie, jedna kwartya może decydować o
    zmianie “klimatu” w poczynaniach danego zespołu.

    a pojedynczych meczów “na opak” jest niezliczona ilośc.

    zawsze jednak warto iśc za głosem rozumu, podstawowch danych, statystyk, wyliczeń. 100 się nie ustrzeli, ale zawsze dużo więcxej przewidzi niż bazujac na emocjach,sympatiach/antypatiach i chwilowych wrazeniach.

    NBA to nie ścisła matematyka, ale na szczęście także nie Totolotek :]

    (10)
    • Array ( )

      Nie zawsze się zgadzam z Twoimi analizami co do NBA, ale co do pierwszej części Twojego dzisiejszego komentarza – chapeau bas, bardzo mądrze napisane.

      (4)
    • Array ( )

      Wielmożny usilnie probujesz przekonać ze Oklahoma osiagnie coś wielkiego w tym sezonie, az chce mi sie poszukac co pisałeś w tamtym roku przed rywalizacja w PO z Houston, kiedy później ODPADLI W 1 RUNDZIE jakbys zapomnial

      (0)
    • Array ( )

      @WPP
      Z założenia nie komentuję, ale dziś (święta!) zrobię wyjątek. Pamiętam Twoje posty na Gazecie pod tekstami Rutkowskiego i Wujca (Fruwając pod koszem/Supergigant). Chyba wtedy jeszcze były sygnowane po prostu jako “Przecinek”. Tamtejsze polemiki z gościem o nicku “The Truth” bywały na miarę finałów konferencji (często takich jednostronnych 4-0, ale zawsze…).
      analiza mechanizmów rządzących showbiznesem (i polityką, bo obecnie te kwestie są bardzo blisko siebie) jest świetna. Zgadzam się w pełni. A tym, którzy (na stronie poświęconej koszykówce) piszą o “czarnych niewolnikach skaczących za kasę białych panów” i “czarnym rasizmie” polecam “Kolej podziemną” C. Whiteheada. Może coś zrozumieją…

      Pisz dalej, bo pewnie nie jestem jedyny który scrolluje nie po to, aby ominąć Twoje komentarze, ale aby je znaleźć!

      (3)
    • Array ( )

      @Fen

      miło mi. pozdrawiam :]

      @Anonim

      mowię o tym, co mnie wychodzi z oglądu sytuacji, a nie “przekonuję”, zwłaszcza “usilnie”/

      “co mówiłeś w tamtym roku”

      1] co ma wspólnego “tamten rok” z obecnym ? porownaj tamten zespół Thunder z Thunder obecnymi, to zauważysz, że są to dwie rózne opowieści.

      2] przed Rockets-Thunder w 2017 Playoffs pisałem, ze Thunder mieliby szans ich ograć, jesli Westbrook nie chciałby wygrać serii własnymi akcjami, zamiast czynić kolegów lepszymi i uruchamiać ich potencjał.

      niestety, Westbrook nie czynił ich lepszymi i dlatego Thunder przegrali.

      @bece

      dzięki za dobre słowo :]

      stare czasy. “przecinek” wziął się z tego, ze nie używałem nicka, a pierwszym znakiem za wolnym polem był właśnie ten znak interpunkcyjny.

      cóż, dyskusji było tam mnóstwo, potem sprawy wymknęły się spod kontroli, ale sądzę ze i tak – nawet wśród ciężkich walk w końcowym okresie – było tam dużo merytorycznej treści.

      zdecydowanie, “Czarna kolej” jest świetną lekturą.
      niestety, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, co światlejsi Amerykanie to rozumieją.

      no i konsternuje mnie zawsze porównywanie czarnego rasizmu do białego.

      biały rasizm polegał i polega na poczuciu wyższości i przyznawaniu sobie prawa do zamykania czarnych w klatkach
      i niewolenia ich, z powodu… KOLORU SKÓRY ! samego koloru skóry, bo rzekomo Bóg w Biblii wywyższył białych.

      czarny rasizm polega na nienawiści do białych ZA TO WŁASNIE, że upodlają czarnych z powodu takiej rzeczy jak kolor skóry.

      to są dwie tak rózne rzeczy, jak niebo i ziemia, niestety większość tej róznicy nadal nie rozpoznaje. I nie rozumie, ze czarny rasizm jest reakcją na rasizm białych, a nie postawą samoistną.

      np Miles Davis nienawidził białych, ale nie sam z siebie, lecz dlatego, ze najpierw wiele razy doświoadczył zła z ich strony.

      dzięki, pozdrawiam :]

      (1)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzisiaj pierwszy prawdziwy sprawdzian mocy Cavs …. nie sam wynik będzie istotny ale styl i gra Cleveland po zejściu Lbj …. jeszcze 29 minut

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Akurat winienie zawodników za to, że grają w święta jest nie na miejscu. Wątpię, że Lebron woli grać mecz niż spędzać święta z rodziną. Nie zawodnicy układają terminarz, to jest po prostu ich praca. Na stacjach benzynowych czy kopalniach też ludzie pracują bo taki mają zawód.

    (3)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu