fbpx

Eddie Griffin, historia prawdziwa

19

eg

Było jakoś wpół do drugiej w nocy. Na bezdrożach wokół Houston ciszę przerywał tylko miarowy odgłos świerszczy. Światła miasta tliły się gdzieś w oddali i nikt z ludzi w metropolii nie był świadom rozgrywających się tu wydarzeń. Sierpień był wyjątkowo duszny tego roku, nawet jak na teksańskie warunki. Ogromny pociąg towarowy sunął wytyczonym torami szlakiem niczym tłusta anakonda po rozlewiskach Orinoko. Terenowy Nissan Armada, choć na szosie był królem, w obliczu stalowego giganta tracił wiele ze swego animuszu. Nawet potężna V8 warczała jakby łagodniej w obliczu kolosa spod znaku Union Pacific Railroad.  Siedzący za kierownicą SUV’a młody mężczyzna oczy utkwione miał gdzieś w oddali. Myślami był jakby gdzie indziej i tylko prawa stopa, dociskająca pedał gazu w jego samochodzie, przypominała o toczącym się właśnie wyścigu. Nie bacząc na sygnalizator ustawiony przy przejeździe, kierowca zdecydował się przeciąć trasę giganta. To była ostatnia decyzja w jego życiu.

Eddie Griffin od zawsze lubił grać w kosza ze swymi braćmi. Średni, Jacques, wciąż krzyczał, by podawali mu piłkę. Od niepamiętnych czasów rodzinną grą dyrygował Marvin, przyrodni brat pozostałej dwójki. On i jego siostra, Mariam, byli już koło dwudziestki, kiedy Eddie i Jacques wraz z mamą zawitali w domu ich ojca. Pani Bowen pracowała jako pielęgniarka na nocną zmianę, byleby tylko móc podać synom śniadanie rano i położyć ich do łóżek wieczorem. Cała czwórka rodzeństwa świata za sobą nie widziała. Dość powiedzieć, że Eddie stawiał pierwsze kroki trzymając za rękę starszą siostrę, a w tym samym czasie drugą jej dłoń ściskał rok starszy Jacques.

Marvin Powell, związawszy się w Portorykanką Evelyn, opuścił dom rodzinny. Zmienił też wysłużoną Hondę Accord na Plymoutha Voyagera, ku uciesze dwójki gagatków Eddiego i Jacquesa, którzy towarzyszyli mu niemal w każdej podróży. Choć zamienił styl koszykarza Uniwerku Hatford (lata 84-88) na posadę grafika komputerowego, dalej był bohaterem rodzeństwa. Jego auto zwali “Marvmobile” i na cotygodniową wyprawę do kina i centrum handlowego czekali prawie jak na Gwiazdkę.

To Marvin, jeszcze w czasach uczelnianych, wpoił Eddiemu podstawy koszykówki. Zawsze zabierał go ze sobą na mecze i treningi. Wpoił mu, że aby grać gdziekolwiek trzeba wyrobić sobie imię. A raz zdobyty szacunek należy utrzymać. Za każdym razem, kiedy oberwał łokciem w podkoszowych przepychankach wstawał bez cienia grymasu i szukał zemsty na rywalu. Wszystko tak, aby sędzia nie gwizdał, ale bracia widzieli.

Z czasem to Eddie zajął miejsce na boisku. Brat dostrzegł w nim potencjał i wraz z kolegami obwoził po wszystkich turniejach w okolicy. Mieszkali wtedy w Philadelphii. Stamtąd wyszedł Wilt Chamberlain, Kobe Bryant, Rasheed Wallace… Eddie, oddając niezliczone rzuty do przenośnego  kosza za domem, marzył by być taki jak oni.

W Roman Catholic High School poznał Rasuala Butlera. Wtedy Eddie był już kimś. Powoli mówiło się o nim jako o największym talencie z Philly od czasów Wilta. Warunki fizyczne centra (208 cm i 109 kg) w połączeniu z dynamiką godną rasowych SF czyniły z niego maszynę do zbiórek i bloków. Nawet najwięksi sceptycy kiwali z uznaniem głowami nad jego mechaniką rzutu. Wtedy było jasne, że NBA to dla niego jedyny scenariusz…

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3 4

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Po pierwszych paru zdaniach od razu wiedziałem że to będzie artykuł BLC.
    Szanuję niesamowicie, uwielbiam twoje artykuły

    (17)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    @ ciekawy: w nocy to pisałem:) oczywiście błąd, źle spojrzałem w historię transferów, wzięli go 27 czerwca 2001, wymienili 28 czerwca… ale 6 lat później:) takie tam, drobne niedomówienie XD

    (33)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    “Piątka przypadła Warriors, którzy capnęli Jasona Richardsona, ale tylko po to, by dzień później posłać go do Bobcats za Brandana Wrighta”- coś chyba autor poplątał- Richardson grał dla GSW tak jak go wydraftowali, nigdzie go nie transferowali aż do 2007 r., gdy został odesłany do Bobcats właśnie za Wrighta. Swoją droga Bobcats w 2001 r. jeszcze nie było.

    (2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Po tym co napisaliście to podejrzewam, że on specjalnie wjechał pod ten pociąg. Tragedia. Gdy brakuje bliskich to cała kasa w ch%j. Gdy nie ma kasy a są wspierający Cię bliscy to możesz wpie%rzać suchy chleb ale czuć się dobrze.

    (8)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    “Niestety dla niego, trener Casey, który zmienił McHale’a, nie pałał do niego zbytnim zaufaniem.”

    i tak oto trener powinien nie spać nocami. Zniszczył zawodnika, wiedząc jakie ma on problemy.

    (7)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Dajuan Wagner – licealna gwiazda, 6. pick draftu 2002 – zaledwie 4 lata później, w 2006 podpisuje kontrakt z Prokomem Trefl Sopot…

    (7)

Skomentuj rampage Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu