fbpx

Ego i kasa, czyli jak rozpadały się wielkie duety NBA

24

Zanim trójki, zarówno te wielkie jak i te rzucane zza linii 7.24, zdominowały NBA i dzisiejszy sposób gry w koszykówkę, to duety były tym, co elektryzowało kibiców na całym świecie. Kareem i Magic, Olajuwon i Sampson, Jordan i Pippen, Kevin Johnson i Charles Barkley, Kemp i Payton, Bryant i Shaq… każdy fan oldschoolowej koszykówki mógłby tę wyliczankę ciągnąć w nieskończoność, a liczba przykładów mnożyłaby się niczym asysty rozdawane Malone’owi przez Stocktona.

Te duety, pary, tandemy, czy jakkolwiek zechcecie to nazwać, a przynajmniej większość z nich, oprócz elektryzujących publiczność występów, miały ze sobą również inną cechę wspólną. Często rozpadały się w burzliwy sposób, ku rozpaczy kibiców, burząc ligowy porządek i ład.

Po wielokroć następowało to z powodów błahych, a przynajmniej takich, których można było uniknąć. Z jakich? To właśnie postanowiłem przybliżyć Wam w tym artykule, zwłaszcza, że temat wciąż pozostaje, jak widać, aktualny.

Kyrie Irving wyznał ostatnio w wywiadzie, że spotkał się z Kobe Bryantem. Celem była rozmowa na temat relacji, jaką w klubie Lakers mieli Kobe i Shaq. Irving chciał dowiedzieć się o niej czegoś więcej, by móc uniknąć podobnego napięcia między nim a LeBronem.

#Kyrie & LeBron

Trudno jest znaleźć złoty środek. Wszyscy wiedzą, że Shaq miał niewiarygodne osiągnięcia indywidualne, był dominatorem, a Kobe przez cały czas pracował nad swoją grą, nieustannie próbując innym coś udowodnić. Trzeba go za to docenić. (…) Nie chcę za jakiś czas patrzeć w przeszłość i spostrzec, że moje samolubstwo, moje ego, stanęło nam na drodze do tytułów, bo mamy w tej drużynie wielkie talenty, wspaniałych graczy, ale wiem, że nic nie jest w tej lidze dawane za darmo. Kiedy nadejdzie mój czas, by zostać liderem tej drużyny, będę przygotowany, ale póki co jestem totalnie OK z byciem po prostu dobrym zawodnikiem w świetnej drużynie [Kyrie]

Przypominamy, że James podpisał kontrakt z Cavaliers zaledwie dwa dni po tym, jak Kyrie podpisał swój 90-milionowy w lipcu 2014. Po przejściu LeBrona do Miami to Irving był numerem jeden i przyszłością Kawalerzystów, ten kontrakt był potwierdzeniem tego stanu rzeczy. Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Na początku chciałem mu się trochę pokazać, a on po prostu był sobą, LeBronem. Obecnie wciąż się docieramy, jest między nami otwarty dialog. Świetnie, że tak jest. Wiesz, kiedy jesteś z kimś przez tyle czasu, znasz jego wszystkie słabości i zalety, zaczynasz naprawdę doceniać tę osobę [Kyrie]

Zarząd Cavs jest zdania, że gra u boku LeBrona może wyjść Irvingowi tylko na dobre. Wejście w buty lidera w tak młodym wieku trochę go przerastało. Teraz, obcując z prawdziwym “samcem alfa”, ten młody lew ma szansę nauczyć się bycia boiskowym przywódcą od najlepszego mentora z możliwych. Uczyć można się na błędach, a najlepiej cudzych, dlatego poniżej kilka przykładów wielkich tandemów, które nie wytrzymały próby czasu.

#Stephon Marbury & Kevin Garnett

Ich przykład pojawił się już w niedawnym artykule o ulubionych duetach fanów. Dwie twarze młodej organizacji, przyjaciele na boisku i poza nim. Rozłożyło ich ego i pieniądze. Konkretnie ego Marbury’ego i pieniądze Garnetta. Podpisanie przez KG sześcioletniego kontraktu na kwotę 126 milionów (po uprzednim odrzuceniu oferty na 102 bańki), ograniczyło ofertę dla Marbury’ego do “marnych” 71 baniek.

Rozliczni “przyjaciele z obozu Stephona” podburzali go, mówiąc o jawnej niesprawiedliwości, a on dosyć łatwo przyjął tę narrację. Kevin McHale, odpowiadający wówczas w Timberwolves za transakcje, widząc co się dzieje, wezwał do siebie Marbury’ego, Garnetta i Toma Gugliottę. Celem była rozmowa o dzieleniu się piłką, grze dla klubu i schowaniu ego do kieszeni. KG potakiwał z empatią, ale Marbury patrzył na McHale’a spode łba. Przekaz zupełnie do niego nie trafił.

Nie było nic, absolutnie nic, co mógłby zrobić Stephon, żeby zmienić swoją pozycję w tym klubie i to mu trochę ciążyło. Mógł rzucać 25, nawet 30 punktów, a i tak nie byłby  naszym numerem 1, bo to była rola Garnetta [Tom Gugliotta]

W marcu 1999, po zaledwie dwóch sezonach z kawałkiem spędzonych w Timberwolves, Marbury, wówczas 22-letni zawodnik poprosił o transfer. Na mocy umowy między Wilkami, Nets, a Milwaukee, trafił do New Jersey.

Gadając z chłopakami nie owijam w bawełnę, mówię im jak jest. Mówię, bo to przeżyłem. Jest tylko jedna rzecz, która może popsuć relacje: ego. Tak było ze mną i Stephonem [KG]

Największym sukcesem duetu Marbury i Garnett było zakwalifikowanie się do playoffs. Zawsze odpadali w pierwszej rundzie.

#Gary Payton & Shawn Kemp

Źli, cyniczni, wrodzy, bezkompromisowi. Taki był duet Ponaddźwiękowców w latach 91-97. Jego koniec nastąpił, gdy Shawn Kemp został oddany do Cleveland. W wymianie między Sonics, Cavs i Milwaukee, Seattle otrzymało Vina Bakera. Dlaczego duet Kemp-Payton rozpadł się już w rok po wspólnej podróży do finałów, gdzie ulegli przecież nie byle komu, a 72-10 Chicago Bulls? W dodatku, dlaczego Kemp traktowany był już wówczas w drużynie jako zło konieczne i kukułcze jajo, które trzeba komuś podrzucić?

Myślę, że w wielu aspektach nasze morale zyskało po tej wymianie. Nie sądzę bym jeszcze kiedyś miał okazję trenować wielu graczy tak dobrych, jak Kemp, albo tak utalentowanych, jak on. Ale z punktu widzenia drużyny było to najlepsze, po prostu zostawić to wszystko we wstecznym lusterku i nacisnąć gaz do dechy [George Karl]

Dyplomatyczne, zwłaszcza jak na trenera Karla, słowa nie są w stanie ukryć faktu, że w owym czasie stosunek Kempa do klubu Sonics cechowała już najwyższa pogarda. Zaczęło się od obozu przygotowawczego przed sezonem 96/97. Kempa frustrowało, że podrzędny center Jim McIlvaine (w szczycie formy 3.8 ppg i 4 rpg) dostał kontrakt na 33.6 mln $, podczas gdy Kemp zarabiał wówczas 3.6 mln za sezon.

Takie były realia epoki. Dla porównania, w Bulls w 1998 Jordan zarabiał rocznie ponad 33 bańki, drugi w kolejności Harper już “tylko” 4.5, a Pippen miał dopiero szósty kontrakt w drużynie, opiewający na niespełna 2.8 mln.

Abstrahując od panujących norm, czołowym zawodnikom, takim jak Kemp, często doskwierało uczucie niesprawiedliwości. Pamiętajcie, że mówimy o czasach, gdy wspomniany wyżej Marbury za potwarz uznał ofertę na przeszło 70 baniek! Co więcej, Kemp uważał, że przedstawiciele klubu wyjawili mediom informację, jakoby lubił sobie golnąć (a kto nie lubi?). To wszystko złożyło się na jego prośbę o transfer, na którą włodarze chętnie przystali.

Wolę oglądać go 2 razy w roku niż 4, dlatego oddaję go do wschodniej konferencji [Wally Walker, generalny manager]

Drużyną, która była w stanie zaofiarować Kempowi atrakcyjny kontrakt, byli Cleveland. Niestety jego kariera w tym klubie ucierpiała. Po lockoucie zjawił się na obozie z “kilkoma” nadprogramowymi kilogramami. Dawnej formy już nigdy w pełni nie odzyskał. A szkoda.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

24 comments

    • Array ( )

      Mieć 5 baniek więcej według mnie to sporo.A jak słabszy zawodnik zarabia więcej niż ty.Nie wkurzył byś się?

      (36)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Zarobki Pippena były śmieszne nawet jak na tamte czasy, jeden z najbardziej niekorzystnych finansowo dla gracza kontraktów ever.

    (49)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Z historii najnowszej zdecydowanie Westbrook i Durant, można dorzucić jeszcze takie duety jak Carter i McGrady czy Harden i Howard. Po offseason mogą dołączyć jeszcze Paul i Griffin.

    (16)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Świetny jak zawsze artykuł BLC, ale jako fan muszę doczepić się do jednej linijki.

    “Detroit Bena Wallace’a” – bardziej było to Detroit Billupsa, albo Hamiltona czy Sheeda nawet. Dla mnie w każdym razie, była to mistrzowska ekipa bez lidera. Każdy starter tłoków w tamtych latach to wielki gracz i charakter jednocześnie. Razem tworzyli niesamowitą drużynę. Coś jak GSW z mniejszym talentem, za to bez żadnych pajaców czy mięczaków. Jedna z moich ulubionych drużyn w historii.

    Carter i Kidd to był elektryzujący duet, pozdro 🙂

    (14)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Przepraszam za double post, ale właśnie dobrze rozumiana POKORA i świadomość swojej roli w “łańcuchu pokarmowym” to cechy, których brakuje współczesnym ludziom, nie tylko sportowcom. Media i różni podejrzani “coache” wmawiają ludziom, że są pępkami świata i mogą wszystko, a my zapominamy często o skromności i spokojnej, jakościowej pracy tu i teraz. To, że Kyrie ma odwagę wydać publicznie takie oświadczenie świadczy o tym, że jest to chłop z dużymi jajami, świadomy własnej wartości, a jednocześnie wie, że to jeszcze nie czas i miejsce na gwiazdorzenie. Klasa!

    (12)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak macie pisać takie artykuły to lepiej nie piszcie. Nic z tego tekstu nie wynika. Opis kazdej pary kończy się tak naprawdę na wstępie do dłuższego tekstu, którego nie ma. Wiem, że ta strona jest robiona przez pasjonatow, a nie zawodowych dziennikarzy, ze swoimi tekstami nue macie podjazdu do wielu autorów piszących choćby o piłce nożnej. I nie mam tu na myśli tych dziennikarzy z gazet xzy portali.

    (-37)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    @Grx
    Wiesz czemu krytykuję? Bo od kilku miesięcy poziom artykułów leci na łeb na szyję. Lubię, lubiłem? czytać tę stronę bo artykuły były dobre i interesujące, ale od ok. początku sezonu teksty są pisane po łebkach. Taka jest moja opinia.

    (-8)
  7. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Pippen jest jednym z najbardziej niedoszacowanych zawodników all time. Na tym m.in polegala patologia Bulls. Wszystko na Jordana. Gdy Jordan odszedł. Nikomu nie uśmiechalo się grac dla Bulls, dlatego polegli.

    W każdym innym zespole byłby wymieniany jako wielki lider, ale przyszło mu grać z MJ, a z jego cienia jeszcze nikt nie wszedł.

    (7)
    • Array ( )

      Ale Pippen nie miał problemów z Jordanem
      Problemem był Krause który wyciskał wszystkich jak cytryny nie dając nic w zamian.
      Bulls za Jordana zdobyli 6 mistrzostw. Strach pomyśleć ile by ich mieli gdyby GM w tamtych czasach był ktoś kto potrafiłby docenić ludzi z którymi pracował. To jak traktował Jordana, Pippena czy Jacksona niech świadczy o jego niekompetencji. A mimo to tamci Bulls są uważani za jedną z najlepszych drużyn all time.

      (8)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Najbardziej mi szkoda ze duet carter mcgrady tak krotko trwal Szkoda ze tracy odszedl bo mysle ze to mogl byc piekny duet i super zespol

    (0)

Skomentuj MIdway Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu