fbpx

Gordon Hayward: jestem gotów być graczem, jakiego chciano tu sprowadzić

17

Czułem cholerną gorycz oglądając Haywarda wracającego do koszykówki po kontuzji. Patrząc na niego w szatni Celtów poprzedniej zimy, miałem wrażenie, że facet nie umie dostosować się do tego, co obecnie proponuje mu jego ciało i nadwyrężona psychika. Wracając do hostelu, przez mroźne ulice Bostonu, słuchając Nowin Paktofoniki, zastanawiałem się czy jeszcze nadejdzie dla Gordona chwila, gdy udowodni pomyłkę wszystkim, którzy w niego zwątpili. Po trzech rozegranych w tym sezonie spotkaniach jego statystyki wynoszą 16.3 punktów 46% z gry 67% za trzy 6.3 zbiórki i 2.3 asysty, czyli jakbyśmy cofnęli się do roku 2013. Znane koszykarskie przysłowie mówi, że kilka pierwszych spotkań playoffów nie czyni, ale mimo to miło pomyśleć o renesansie formy skrzydłowego Celtics.

Życie przed

Linią graniczną dla kariery Haywarda jest z pewnością mecz otwarcia sezonu w barwach Bostonu i jego pamiętna kontuzja. Życie przed tym wydarzeniem świetnie opisał dla Was na łamach Gwiazd Basketu Kuba, w tekście z 2016 zatytułowanym “Wielka nadzieja białych”.

Tak właśnie było, gdy lider Utah zmieniał barwy na zieleń zapanował hurraoptymizm, piękna układanka graczy pod wodzą solidnego szkoleniowca, niektórzy sięgali nawet po porównania do legendy Larry’ego Birda. Jak to się skończyło, wiemy: Kyrie rzuca radosne 50 punktów na Brooklynie, a Hayward wciąż trwa w Bostonie. Przyjrzyjmy się dokładniej jak mu się wiedzie.

Gry komputerowe a rodzina

Hayward to w świecie NBA znany “gamer” często zamieszcza relacje na żywo ze swoich gier albo publikuje zdjęcia jak z córeczką na kolanach gra np. w League of Legends. W lutym do sieci trafiło nagranie, jak jedną z potyczek przerywa mu żona, skruszony Gordon pyta: “Czy mam czas na jeszcze jedną partię?” Robyn odpowiada – “Nie, nie masz. Patrzę jak grasz w gry komputerowe, Boże, jak żałosne jest moje życie?”

Z pozoru niewinna wymiana zdań w małżeńskiej alkowie, za pomocą internetu stała się dość głośno dyskutowaną sprawą, z której Robyn tłumaczyła się (sic!) w specjalnie przygotowanym filmiku. Prawda o rodzinie Haywardów jest jednak zupełnie inna: to kochająca się i wspierająca grupa. Wychowując już dwie córeczki urodzone jeszcze w Utah, Gordon marzył zapewne o synu, w mediach społecznościowych możemy zobaczyć film, jak cała rodzina otwiera pudło zdradzające płeć kolejnego potomka. Różowe baloniki wypadają z niego w górę, a bardzo nieprzekonywujący Gordon mówi: “Wow! Super, dziewczynka”.

Dlaczego w ogóle o tym wszystkim wspominam? Ponieważ dla wracającego po kontuzji zawodnika najważniejsza jest motywacja do dalszej pracy, prowadzenia żmudnej rehabilitacji, przełamywania dalszych barier na parkiecie. Hayward znajduje swoją w rodzinie, żonie, córkach, za które jest odpowiedzialny, ale i w rodzicach. W słynnym wywiadzie udzielonym niedługo po doznaniu kontuzji rozpłakał się tylko raz, gdy opisywał dziennikarzowi, jak trudne dla najbliższych musi być obserwowanie swojego syna, męża, ojca, upadającego na parkiet z grymasem bólu. Dziś paroletnie wciąż córeczki oglądając mecze Celtów krzyczą coś w stylu “Kibicujemy tym zielonym!” I taka wiedza całkowicie wystarczy.

Powrót na parkiet

Rozbrat z koszykówką trwał w przypadku Hawarda niemal rok. Rutyna codziennej rehabilitacji, brak widocznych efektów wysiłku, który wkłada się w ćwiczenia. Bolesny był nie tyle sam uraz, ale i oglądanie przed ekranem czy później zza ławki rezerwowych gry młodszych kolegów, dla których miał być liderem. Wielokrotnie myślał, że nie w garniturze, ale w meczowym dresie powinien być obecny w TD Garden. W całej swojej dotychczasowej karierze nie doświadczył podobnej kontuzji, pomimo zasłyszanych historii, nie wiedział jak sobie z nią poradzić. Był czas gdy zastanawiano się czy w ogóle wróci do sportu, gdy więc lekarze dali mu zielone światło, zmienił całkowicie swoje podejście do koszykówki:

Zdecydowanie odnowiłem moją pasję do gry. Rozgrzewka, sznurowanie butów, zakładanie meczowego jerseyu, nawet ćwiczenia, których wcześniej nie znosiłem, wszystko to zaczęło znaczyć dla mnie wiele więcej. Małe sprawy, które uznajesz w życiu za pewnik, bardzo szybko mogą zostać ci odebrane. Teraz to rozumiem i doceniam każdą chwilę jaką mam [Hayward]

Rozczarowanie – motywacją

Czwarte miejsce w konferencji, cztery kolejne porażki z Milwaukee Bucks w drugiej rundzie playoffs, niemoc indywidualna przeciwko młodszym, większym i szybszym rywalom -> wszystko to musiało ukłuć potężnie ego gracza z Bostonu. Haywarda dodatkowo męczyła rola na parkiecie, do której nie przywykł przez lata spędzona w Utah.

Ostatniego roku pełniłem w Bostonie inne zadania, niż te, które znałem z Jazz. To zrozumiałe. Nawet gdybym był całkowicie zdrów, to i tak zmienił się trener, środowisko, system, styl gry. Zawsze gdy zmieniasz drużynę potrzebny jest czas na dostosowanie [Hayward]

Mimo to zawodnik nie uznaje poprzedniego sezonu za stracony, pod koniec znów czuł, że gra swoją koszykówkę i tym chętniej stawił się na obóz przygotowawczy. Z każdą letnią sesją treningową zwiększała się jego pewność siebie, każdy wracający element koszykarskiej rutyny pomagał mu odbudować się mentalnie, a to było priorytetem na wakacyjną przerwę.

Będę się opierał na doświadczeniach z poprzedniego sezonu i treningach, jakie odbyłem tego lata. Spodziewam się większej odpowiedzialności na parkiecie, jestem jednym z weteranów w grupie młodych zawodników [Hayward]

Cele?

Nikt nie podpisuje kontraktu z Celtics by zostać odprawionym w drugiej rundzie -> tak pierwszy rok rozegrany po kontuzji, zawodnik podsumował dla “Players Tribune”. Z zespołu zniknęli dwaj gracze pierwszej piątki: trzymający w ryzach defensywę Al Horford oraz orkiestrator ofensywny Kyrie Irving. O ile jednak na atakowanej połowie Irvinga potrafi zastąpić Kemba Walker, to lukę powstałą po Horfordzie wypełnić będzie trudniej. Enes Kanter i pojęcie defensywy dotąd raczej nie chodziły w parze. Przed nami zupełnie nowa generacja Celtów i to ma stanowić dodatkowy bodziec dla Haywarda. Z drużyny gwiazd, których dziennikarze sportowi widzieli w Finałach wyszedł ładny klops, może czas wrócić do pozycji “underdoga”, wielkiej niewiadomej, która tak bardzo pasowała Celtom dwa lata temu i która tak bardzo zjednywała chłopakom kibiców nie tylko z rodzimego miasta.

W swoim tekście Hayward dokładnie opisuje wszelkie zalety tegorocznych Celtics, warto poczytać o tym jak postrzega wpływ Walkera, z kim gra mu się najlepiej i czemu to właśnie Marcus Smart jest kluczowy dla mistrzowskiego pierścienia. Jak wynika z wywiadów udzielanych przez Haywarda – cele na ten sezon są dwa:

  1. powrót do formy godnej gracza nazywanego liderem
  2. mistrzowski baner pod kopułą TD Garden

Oba niezwykle trudne do zrealizowania, jednocześnie możliwe do zaistnienia. Jako fan Bostonu z dumą czytam takie wypowiedzi:

Dam wam “scouting report” na temat Gordona Haywarda: jest gotów. Jestem całkowicie przygotowany. Wiele osób nie rozróżnia procesu rehabilitacji od zwyczajnych treningów. Dla mnie to znaczy wszystko. Pewność siebie. Nieustanny nacisk po obu stronach parkietu. Współpraca w drużynie i powrót do funkcji lidera [Hayward]

Podsumowując

Trzeba dużej odwagi, głupoty lub pewności swoich racji, by publicznie składać takie deklaracje, zaledwie kilka spotkań po rozpoczęciu sezonu. Nie kryję, lubiłem Haywarda przed kontuzją, bałem się o niego w rok po powrocie, teraz czekam na potwierdzenia słów czynami. Oby to był dobry sezon! It’s all about 18!

[Grzesiek]


[admin] nie jestem fanem Bostonu, ale doceniam dobrą koszykówkę i dobrych koszykarzy niezależnie od barw klubowych. Nie specjalnie imponuje mi natomiast fakt, że Hayward w słuchawkach na łbie sadza niemowlaka przed ekranem monitora samemu nie mogąc oderwać się od gry komputerowej. Nie zrozumcie mnie opacznie. Sam spędzam zbyt wiele czasu na wpół nieobecny, wgapiony w świecące ekrany, ale w moim przypadku to raczej powód do cholernych wyrzutów sumienia, a nie pomysł na insta fotkę. Samochodu natomiast zazdroszczę na maksa!

17 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Apropo dopisku admina – dzisiaj granie w gry, a co za tym często idzie streamowanie to nie tylko rozrywka, to też biznes. Często bardzo dochodowy (zob. Izak). Więc dziwnie brzmi “nie specjalnie imponuje mi fakt (…)”, tym bardziej, że w kolejnym zdaniu piszesz, że Ty również przesiadujesz przed ekranem długie godziny. Dzisiaj to nie jest powód do wstydu czy (sic!) do wyrzutów sumienia. Dzisiaj to po prostu praca oraz sposób spędzania wolnego czasu, częstokroć w towarzystwie, mimo że niektórzy mogli by to nazwać “wirtualnym” towarzystwem.

    (-31)
    • Array ( )

      Chyba nie zrozumiałeś dopisku admina – tutaj chodzi o to jak Hayward spędza czas ze swoim dzieckiem (niemowlaków!) poprzez sadzanie go przed monitorem, czego robić się nie powinno przy malym dziecku

      (40)
    • Array ( )

      a może tak piszmy to koszykówce, a nie o tym co jeden z drugim sądzi o wychowaniu dzieci na podstawie zdjęcia na insta? są sytuacje kiedy pozaboiskowa działalność koszykarzy jest ciekawym zaczątkiem do około koszykarskiej dyskusji i sytuacje takie jak ta kiedy ktoś na siłe buduje pseudopedagogiczne narracje.. felieton felietonem ale to już jest poziom felietonu na pudelku

      (1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Zgadzam sie z incredibla . Streamowanie i ogladanie zapisow live w gronie znajomych to swirtna rozrywka i niemniej dochodowy biznes. Głupkowaty komentarz admina zuoelnie nieprzemyslany

    (-26)
    • Array ( )

      W jaki sposób Haywardowi potrzebne są dodatkowe dochody, do tego kosztem wzroku dziecka? Czy Wy jesteście normalni w ogóle z tymi komentarzami? Admin zauważył słuszną rzecz. A sam Hayward powiedział kiedyś, że poświęca 3 h dziennie na gry komputerowe. Mając dwie malutkie córki i grając w NBA? Poj#%ana akcja. Sam mam syna w wieku lat 5 i bardzo lubię grać w gry. Gram kiedy mój synek śpi.

      Nie mam pojęcia po co ogląda się ludzi grających w gry. Nie lepiej samemu pograć? Albo wyjść z psem?

      Odezwała się na temat życia ta część społeczeństwa wystarczająco oderwana od rzeczywistości, aby myśleć, że graniu w gry przyświecają jakieś wyższe cele 😀

      (14)
    • Array ( )

      Grx nie rozumiem po co ogląda się ludzi grających w piłkę nożną/koszykówkę/bierki pod wodą. Nie lepiej samemu pograć? Albo wyjść z psem?

      (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Czekałem z niecierpliwością na rozpoczęcie sezonu, ale z roku na rok coraz ciężej mi się to ogląda. Miliony rzutów za 3 sędziowie którzy mam wrażenie gwiżdżą coraz więcej przewinień których nie ma. W tych meczach nawet nie widać specjalnie walki, brak obrony bo przecież teraz każde muśnięcie jest faulem w obronie. Czy tylko mi się wydaje czy poziom spada? może to tylko początek sezonu? Nie wiem sam co o tym myśleć.

    (12)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Moim zdaniem przede wszystkim co zmieniło się w grze w haywarda , to że jest agresywniejszy w wejściach pod kosz . Myślę , że wynika to z tego , że w tym sezonie jest o wiele mniejsza presja na nim . 2 lata temu omal nie weszli w okrojonym składzie do finału , więc rok temu z drużyną all starów wszyscy liczyli na dużo . Teraz łatwiej mu grać jak wszyscy nie patrzą na niego .

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Adminowi nie chodzi o to ze Hayward gra sobie w gry tylko o to jak spedza czas z dzieckiem, o tym ze sadza je na wprost dosc sporego monitora… Jak Gordon sobie chce to niech caly wolny czas spedza przy komputerze ale taki pomysl na spedzanie czasu z niemowlakiem jest dosc slaby

    (16)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Gość swoją ciężką pracą doszedł tam, gdzie nikt z nas zapewne nie dojdzie. Zarobił tyle pieniędzy, ile życzyłbym, żebyśmy zarobili wszyscy razem wzięci. A teraz admin i użytkownicy forum o koszykówce, będą pisać pouczenia na temat wychowania dzieci… Na podstawie jednego zdjęcia na IG. Sam już nie wiem… śmiać się, czy płakać?

    (3)

Skomentuj Bnonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu