fbpx

Heart over Height: Calvin Murphy

10

Przeczytałeś tytuł i pewnie nie masz bladego pojęcia o kogo chodzi. Wszyscy znamy mikrusów z ery Jordana i aktualnej ligi: Muggsy Bogues, Nate Robinson, Isaiah Thomas, czy atomowa mysz Kay Felder. Wielu zapomina o chłopaku z Connecticut, który prawie 40 lat temu, w erze wielkich buldożerów ucierał nosa niedowiarkom. W trzeciej odsłonie Heart over Height, przedstawię Wam sylwetkę najlepszego gracza w historii, który nie przekroczył 178 cm wzrostu. Jedyny aktualnie znajdujący się reprezentant pigmejów NBA w Hall of Fame, Calvin Murphy.

Baton Twirling

Calvin urodził się w maju 1948 roku w stanie Connecticut, godzinę drogi samochodem na północ od Nowego Jorku. Od małego miał zamiłowanie do sportów. Zanim zaczął przygodę z koszem, uprawiał dyscyplinę zwaną “baron twirling” czyli po naszemu kręcenie batona. Co to takiego? Po prostu obejrzyjcie:

Takiego złapał bakcyla i tyle talentu w sobie odkrył, że wkrótce uznawano go za jednego z czołowych “batoniarzy” w całym kraju. Sport wyssał z mlekiem matki, która grała jako rozgrywająca na uczelni Michaela Jordana (UNC) oraz amatorsko uprawiała baton twirling wraz z 6 siostrami Calvina. Na szczęście młody wkrótce opuścił to babskie grono. Ostatecznie wolał klepać piłkę. A że kuglarzem był znakomitym, będąc w ostatniej klasie podstawówki wraz z kolegami zdobył szkolne mistrzostwo USA!

Jego popisy z piłką tak zachwyciły publiczność, że proponowano mu udział w meczach pokazowych. Jeśli obejrzeliście czym jest Baton Twirling to musicie już zdawać sobie sprawę, że koordynacji ruchowej i gibkości miał aż nadto. Może nie od razu był fenomenalnym koszykarzem,  ale z miesiąca na miesiąc nabierał doświadczenia, a gra przychodziła mu z łatwością.

Jako licealista był trzykrotnie powoływany do reprezentacji stanu i dwa razy do drużyny All-American. Przez trenerów Connecticut wybrany do młodzieżowego Hall of Fame, był też laureatem nagrody dziennikarzy sportowych stanu. Do tego stopnia zapadł w pamięci mieszkańcom miasta, że ulica przy której znajduje się jego dawny ogólniak po dziś dzień nosi nazwę: Calvin Murphy Drive.

Wraz z bratem często wkradaliśmy się do pociągu, żeby dostać się do Madison Square Garden i zobaczyć jak grają profesjonaliści. Siedziałem tam i wyobrażałem sobie siebie w najsłynniejszej hali NBA.

Pewnego dnia kiedy do MSG zawitał Oscar Robertson, Calvin był tak zachwycony jego grą, że w drodze do domu przysiągł sobie, że za wszelką cenę zostanie profesjonalnym koszykarzem. Koszykówka stała się obsesją młodego.

Niagara Falls

235 ofert stypendialnych jakie dostał od władz uczelni w całym kraju to chyba rekord biorąc pod uwagę wzrost Calvina wynoszący ledwie 175 centymetrów.

Wybór padł na niezbyt obiecującą ekipę uniwersytetu Niagara pod batutą Franka Laydena, przyszłego trenera Utah Jazz. W malowniczej okolicy, przy relaksującym szumie wodnych fal, Murphy mógł skupić się wyłącznie na koszykówce. Z nieznanego zespołu w 1970 roku panowie awansowali do 2 rundy turnieju NCAA, w której ulegli faworyzowanej Villanovie.

Teraz uważajcie, bo jeśli w liceum Calvin był gwiazdą to na uczelni zmienił się w Słońce. Jego rekord punktowy w meczu wyniósł 68 oczek, a na przestrzeni 4 lat studiów zaliczył zawrotną średnią 33.1 punktów na mecz (!) Angaż do NBA był kwestią czasu.

W pierwszych latach kształtowania się instytucji draftu zespoły wybierały kandydatów aż do wyczerpania się prospektów w puli. W 1960 i 1968 rund dwadzieścia jeden (!) a do 1974 roku ustabilizowała się stała liczba 10 rund. Murphy zgłosił się w 1970. Wybrany został z pierwszym numerem drugiej rundy (czyli de facto 18. pick) przez San Diego Rockets, czyli klub, który w następnym sezonie przeniesie się do Houston i przetrwa do dziś.

Chodząca rakieta

Wkraczając na parkiety NBA był jej najniższym graczem. Nadrabiał szybkością, koordynacją i etyką pracy. W obronie był jak bulterier. Zgodnie z hasłem: heart over height pragnął udowodnić wszystkim pesymistom, że to nie wzrost odgrywa najważniejszą rolę w koszykarskim teatrze. Nigdy nie pozwolił, by centymetry stały się wymówką. Major Jones, były kolega z Rockets tak wspomina Calvina:

Był jak bokser wagi koguciej, który odważył się walczyć w wadze ciężkiej

Jego rookie season to średnie na poziomie 15.8 punktów, 3 zbiórek i 4 asyst w lidze zdominowanej przez kolosów. Od początku wyróżniał się swoją skutecznością z linii osobistych, które w ciągu kariery w 89% zamieniał na punkty. Ale to nie wszystko, nie o przynależność chodziło, on się dopiero rozkręcał. Przed jego przyjściem drużyna Rakiet legitymowała się bilansem (27-55) rok później z Murphym oraz wybranym z II pickiem Rudym Tomjanovichem dobiła do brzegu z 40 zwycięstwami.

Sezon 1976-77 to przesunięcie Calvina na pozycję SG, w związku z przyjściem do zespołu rozgrywającego Johna Lucasa. W tymże sezonie do Houston trafił także 21-letni Moses Malone, co panowie przekuli w pierwsze w historii klubu mistrzostwo dywizji.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

10 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja też o nim nie słyszałem i zastanawiam się dlaczego jest tak mało znany, skoro był taki dobry i jest w HoF

    (25)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wydaje mi się, że Calvin Murphy był wspominany nie raz na GB 😉 Jednak sądzę, że Isaiah Thomas więcej osiągnie. Jeśli Boston tak przejdzie PO jak Houston z tamtych czasów to od razu przebije Murphy’ego 😀

    (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Witam spowrotem, dawno mnie nie było 🙂 kiedyś się coś o nim przewinęło, ale też nie bardzo kojarzę … szkoda bo dobra rakieta 😉

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    To mówicie ze oglądacie mecze Houston? Wydaje mi się ze co transmisję go pokazują jak siedzi w jakichś szalonych garniturach, ponadto co jakiś czas podczas transmisji jest mowa o tym jak zdobyć jego autograf

    (10)

Skomentuj matbyd93 Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu