fbpx

NBA: Stephen Curry i spółka ośmieszyli Twin Towers | Ivica Zubac niczym Wilt Chamberlain

18

WTMW, czyli witajcie w moim świecie i dzięki, że wpadliście.

Blazers 97 Nets 111

Abstrahując od doskonałej dyspozycji Setha Curry’ego (29 punktów 7/10 zza łuku) czyli rasowego snajpera trzypunktowego grającego przeciwko obronie strefowej. Pomijając “niepowtrzymywalność” Kevina Duranta (31 punktów 12/20 z gry) oraz zimną krew wycofanego, ale wciąż efektywnego strzelecko Kyrie Irvinga (22 punkty 6 asyst) – Portland grali świetnie, hehe.

Wielu chwalić będzie dominującego fizycznie Jusufa Nurkica (17 punktów 14 zbiórek 4 asysty) ale szczerze mówiąc Nurk równie wiele zespołowi daje, co odbiera. Goście chcieli rozwiązać temat siłowo, pchali piłki do Bośniaka bądź Jerami Granta by wpędzić Brooklyn w przewinienia i ustawić się w pozycji agresora. Nets jednak “ustali na nogach”. Przewaga na tablicach była niezauważalna, mniejszą liczbę rzutów wolnych nadrobili lepszą skutecznością.

Wracając jednak do postaci Nurkica. Kiedy ostatnim razem ten facet był pierwszoplanową postacią zwycięskiego zespołu?

  • podania ze środka: albo super fancy albo wcale, strat równie wiele co asyst
  • czarna dziura: nie podda piłki z low post, prędzej wbije się w 2-3 ludzi
  • Blazers stanęli próbując uczynić środkowego centralną osią ataku pozycyjnego
  • defensywnie zaś Nurk to bezpośrednia przyczyna spóźnień i otwartych pozycji Nets

Co więcej, moim zdaniem Chauncey Billups popełnia błąd namaszczając Justise’a Winslowa playmakerem. Nie mogę uwierzyć, że kolejny szkoleniowiec się na to nabiera. Podobnych eksperymentów próbowano już w Miami i króciutko w Memphis. Winslow to jest “tertiary ball-handler” potrafi podać, ale to nie jest rozgrywający! Nie trzyma tempa, nie rzuca zza łuku, a co za tym idzie nie zagra pick and rolla. Wczoraj goście wsadzili mu piłkę w potężne dłonie przez co jeszcze bardziej rytm poszarpali. Rozumiem brak Damiana Lillarda, ale aż się prosiło o większą ekspozycję Anfernee Simonsa z piłką. Problem w zespole stanowi brak hierarchii, sami gracze zadaniowi plus młode koty pokroju Sharpe’a czy Watforda “wyrywające” sobie piłkę. Najlepszym strzelcem Grant (29 punktów przy 5/10 zza łuku).

Warriors 137 Wolves 114

Na mięso przerobili gospodarzy panowie obrońcy tytułu. Wykorzystali braki mobilności, organizacyjne, przewagę doświadczenia. Już w pierwszej kwarcie na koncie Warriors znalazło się 47 punktów. Trafili 6/10 rzutów trzypunktowych i narzucili takie tempo zawodów, że Karlowi Townsowi oczy wybałuszyło. To jest rzadka kombinacja umiejętności i gabarytu, ale motoryka i charakter konsekwentnie nie pozwalają mu przejść do kolejnego poziomu, poziomu zarezerwowanego dla mistrzów NBA.

Draymond próbuje zablokować rzut KAT-a po czym biegnie sprintem na atakowaną połowę. Kiedy wsadza piłkę do kosza, Towns jest na połowie, trupta sobie. Następny wsad Green zalicza po tym jak dwaj człapiący środkowi z butami w rozmiarze dziecięcego kajaka, następują sobie na nogę i Gobert leci tyłkiem poza boisko. Kolejne punkty Draya także padają po prędkim przejściu z obrony do ataku, Towns jest cztery długości za swoim zawodnikiem, Gobert także nie nadąża.

Klay is ok

Co się działo na obwodzie przy ruchliwości Stepha to już szkoda opowiadać, bo pastwić się nad ludźmi nie wypada. Curry 25 punktów 11 zbiórek 8 asyst. Wiggins 17 punktów przy 7/12 z gry. Green 19 punktów (!) 11 asyst. Thompson 21 punktów przy 5/8 zza łuku. Od czasu gdy dwa tygodnie napisałem, że “Klay forsuje brzydko, ale Steve Kerr i tak nic nie zmieni, bo ta tym patencie zdobyli kolejne pierścienie, że Steph/Klay/Dray wygrywają i upadają razem” drugi Splash Brother zaliczył w kolejnych meczach:

  • 20 punktów przy 4/10 zza łuku (W)
  • 41 punktów przy 10/13 zza łuku (W)
  • 18 punktów przy 3/7 zza łuku (W)
  • 20 punktów przy 6/12 zza łuku (W)
  • 21 punktów przy 5/8 zza łuku (W)

W tym czasie podciągnął skuteczność dystansową o dziewięć punktów procentowych i znów jest na poziomie 40%! Jego średnia kariery z dystansu to 41.6%. Dziś było to samo, kiedy Wolves podnosili łeb i próbowali prowadzenie mistrzów z dwucyfrowego przerobić na jednocyfrowe – dwie odważne trójki Thompsona ułożyły ich do snu. Dobranoc słodcy królewicze. Handlować Townsem i D’Angelo póki czas panowie! Sprzedaliście przyszłość, będzie płacz w Minnesocie.

Pacers 100 Clippers 114

Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałby na żywo Wilt Chamberlain albo Lew Alcindor? Jak to było gdy obaj panowie dominowali w swoich erach – dziś/wczoraj dostaliśmy namiastkę. Ivica Zubac: 31 punktów 29 zbiórek 3 bloki. Gdyby nie szósty faul bylibyśmy świadkami historycznego 30/30! Dlaczego? Co się stało?

Środek chodzącej do wysokich zasłon Indiany bezpański. Średni czas akcji zespołu 5-7 sekund. Gra “low post” bez pomocy, nawet gdy obniżają skład. Problem z utrzymaniem penetracji środkowym pasem. Obrona stanowi opcję ekstra płatną. Kibice w Staples Center, czy jak tam się obecnie nazywa hala Lakers, zdaje się wybrali opcję bez obrony. Nie pierwszy to raz gdy rasowy środkowy przetrąca Pacers łeb i zapewne nie ostatni. Jaja totalne jak łatwo Chorwat zdobywał punkty.

Ma się rozumieć, że goście przeważali na otwartej przestrzeni. Haliburton znów miał dwucyfrową liczbę asyst, z samej kontry zdobyli 26 punktów, ale na zbiórce dominowali Clippers wynikiem: 62-39! Pytania?

Heat 106 Hawks 98

Jeśli ATL myślą o poważnej koszykówce to lepiej niech udają, że ostatnie dwa mecze się nie przydarzyły. Rozumiem brak Clinta Capeli, który ma jakieś problemy stomatologiczne, ale tu jest problem strukturalny. Trae Young kompletnie niezdyscyplinowany – trener nie pociąga swej gwiazdy do odpowiedzialności. Statystyki na pozór wyglądają świetnie: 22 punkty 14 asyst 13/13 FT. W rzeczywistości oglądamy festiwal szalonych trójek oddawanych w najmniej oczekiwanych momentach, z czego do kosza trafia 4 na 16. Bez piłki ten filigranowy facet kompletnie się nie rusza, a defensywnie przemilczmy. Wspaniały talent, ale gdzie mu do Stephena Curry’ego pod względem:

  1. zrozumienia gry
  2. etyki pracy
  3. fizyczności
  4. pracy off-ball

To są Himalaje różnic. Patrzcie na Stepha dzisiaj:

Tak więc miało być dwóch harpaganów ATL grających jeden na drugiego. Jest to samo co zawsze. Wymieniają się kolejnością, a obrona Miami w dalszym ciągu wbija w nich zęby. Bam Adebayo (32 punkty 13/20 z gry!) nareszcie gra na pełnej k. Okongwu nie przepada za obijaniem się pod obręczą, traci kilka kilogramów, więc wyszło jak wyszło. Bardzo skuteczny mecz po stronie Johna Collinsa, bo po pierwsze nie stanowił priorytetu Miami, po drugie silne-skrzydło, to przynajmniej do dnia powrotu Jima Butlera – słaby punkt South Beach.

Wizards 121 Celtics 130

Jayson Tatum pauzujący, ale nie miało to znaczenia. Po drugiej stronie nie oglądaliśmy m.in. Kyle’a Kuzmy. Obaj panowie podobni fizycznie, stylowo, to tak przy okazji. Mecz kolejny raz unaocznił przebogate kompetencje ofensywne Bostonu. W roli głównej wystąpił Jaylen Brown (30 punktów 11/19 z gry) o którym kolega Marcus Smart mówił tak:

Pamiętam jak Jaylen wszedł do zespołu, czasami zdarzało mu się lecieć jeden na pięciu i odpalić jakieś gówno. Teraz gra z większą gracją i finezją. Dojrzał w sposób, który jest dla nas bardzo przydatny.

  • atletycznie przewyższa 98% ligi
  • gdy decyduje się na agresywny wjazd, obronie pozostaje liczyć na łut szczęścia

Best offense in the league

Ośmiu graczy Bostonu zaliczyło trafienie z dystansu. Siedmiu skończyło zawody z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Mało tego: trafili 26/26 rzutów wolnych prowadząc do przerwy blisko dwudziestoma. Kristaps Porzingis to jest żart jako obrońca, tak jeden na jeden co w strefie. Zagubiony w czasie i przestrzeni. Naturalna niechęć przed kontaktem fizycznym. Kiedy koledzy walczą na bronionej tablicy, instynktem Łotysza jest… stać z boku. Wizards puścili wczoraj tyle wjazdów środkiem, że powinni sobie podać ręce z Indianą. Brown potrafi wepchnąć gościa z pierwszej linii strefy pod kosz, otrzymać podanie na drugi metr i skończyć akcję!

A jeśli nie strefa to Wizards kazali wysokim chodzić do zasłon, co było równie kuriozalne, bo taki Kristaps już się pod obręcz nie cofał. Taj Gibson próbował walczyć, ale w tych warunkach on także wyglądał źle.

Cavaliers 102 Pistons 94

Detroit straciło Cade’a i Bogdanovica, któremu ostatnio rywal nastąpił na kostkę. Cunningham niech lepiej zagoi piszczel, bo odkryli mikropęknięcia i jak mu strzeli któregoś razu, to będzie jak z Paulem Georgem swego czasu. Za młody jest by ryzykować. Bogi też już sezonu nie uratuje, dostał kontrakt, szkoda wielkiej formy jaką trzymał od Eurobasketu, gdzie był absolutnym liderem Chorwatów.

Mimo wszystko doświadczeni strzelcy pokroju Josepha i Burksa trzymali gospodarzy w grze. Bagley, Bey, Hayes (tutaj może w końcu doczekamy się okrzepnięcia i choć częściowej realizacji potencjału) są młodzi i zdolni ofensywnie. Cavs wyraźnie zmęczeni, na dodatek bez podkoszowych Allena i Love’a. Oparli się na dwójce obwodowych gwiazd nadrabiających brak dyspozycji wejściami podkoszowymi i grą na faul. Mitchell i Garland zaliczyli w tym spotkaniu 23/25 rzutów wolnych. To lepiej niż cała ekipa Detroit. Zdecydowanie lepiej (14/26).

Grizzlies 127 Knicks 123

Walka do końca, tak jak lubicie. Knicks mają dwa problemy, są nimi zbiórka i rzuty trzypunktowe rywala. Tłumaczyłem już. Pierwsza linia obrony słabiutka. Nie są w stanie utrzymać penetracji w związku z czym obrona lata jak pomylona próbując pomagać jeden drugiemu. Odpuszczają łuk, tracą pozycje na tablicy.

Tak więc (pomimo heroizmów Mitchella Robinsona: 16 punktów 7 zbiórek 5 bloków) na zbiórce dostali znowu oklep – dziewiętnaście punktów Grizzlies zdobyli z ponowienia – to obrzydliwie dużo. Najwięcej punktów “drugiej szansy” tracą w lidze OKC Thunder, z racji braku fizyczności. Ich średnia to 16.3 punktów. Co za tym idzie, Memphis oddało osiem rzutów do kosza więcej. Bohaterem spotkania jak dla mnie Steven Adams, autor 16 punktów 10 zbiórek i 2 asyst. Bez jego zasłon nie ma triple-double Ja Moranta (27/10/14).

Jalen Brunson (30 punktów 9 asyst) bierze końcówki na siebie. Dwa rzuty, dwa niecelne. Z pierwszym nikt nie powinien mieć problemu, przy drugim Knicks mogli coś zakombinować, ale grali na swego najmocniejszego człowieka. Ten zespół od wejścia należy do JB. Julius Randle trudny matchup, ale czy uzasadnia dwa rzuty oddane w drugiej połowie?

Sixers 133 Magic 103

Obie strony mają obecnie potężne braki kadrowe. Nieobecni są: Harden, Maxey, Embiid, Tucker (zszedł z urazem kostki), Thybulle, Anthony, Fultz, Suggs, Ross, Okeke, Isaac, Carter Jr, Bamba (zszedł z plecami). Wśród niedobitków: Milton/Melton (40 punktów 9 asyst 15/25 z gry) złapali silny wiatr w żagle. Tobias Harris (25 punktów 10/14 z gry) w zderzeniu z Orlando pozbawionym rozgrywających i najlepszych obrońców – wygląda jak przeniesiony z wyższej klasy rozgrywkowej. Jak rasowy trzecioligowiec w amatorce ściągnięty awaryjnie.

Mavericks 115 Bucks 124

Dallas dojechane jak rzadko. Dzień po dniu na wyjeździe, czterech ostatnich rywali to Denver, Boston, Toronto, Milwaukee – przegrali wszystkie cztery mecze. Bucks prędko ustawili się w roli faworytów. Narzucili błyskawiczne tempo, w okamgnieniu pchali piłkę do przodu paląc trójki przy pierwszej, nadarzającej się okazji. Bardzo aktywny na starcie był w szczególności Jrue Holiday, a dyspozycja niedawnych mistrzów pozwoliła na wejściu zbudować dwucyfrową przewagę.

Generalnie nieczęsto się zdarza by rywal w ogóle nie oglądał się na Lukę, który nie potrafił spowolnić gry. Mimo wszystko Mavs egzekwowali swoje, wykorzystali momenty przestojowe by nieco nadrobić wynik, ale gdy gospodarzom chwilowo przestawało siedzieć, piłkę brał w ręce Giannis (30 punktów 11 zbiórek 4 asysty). Dodaj dyspozycję Graysona Allena (7/8 zza łuku) i wyczerpane baterie Mavs, a wynik nie będzie dziwił.

Dobrego dnia wszystkim. Podziękowania dla kolegi Ostr.P za wsparcie portalu i dawanie przykładu. B

18 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Ta „cieszynka” Currego miała swój konkretny cel. W akcji wcześniej J.Pool rzucił „3”-taką na pognębienie tych wyliniałych wilków, coś tam rzucił pod nosem i ci wyszkoleni w korpo NBA sędziowie gwizdneli mu „technika”. Oczywiście ten „technik” był kompletnie od czapy. Steph żeby ośmieszyć prace tych sędziów zaczął „świrować pawiana” przy lini, wiec jemu tez gwizdneli „technika”. Cała ławka GSW cisnęła potem z sędziów, a Ci nie mieli właściwie co z tym zrobić.
    Nie wiem o co chodzi z tym sędziowaniem, ale to się kompletnie nie trzyma kupy, jedni gwiżdżą tak a inni siak.

    (58)
    • Array ( )

      tego pierwszego technika dostał Green a nie Poole, też za stanięcie na linii, dlatego Curry stanął na linię, gdy akcja była po drugiej stronie boiska, zobaczyć czy to też gwizdną na 30 sekund przed końcem już i tak zamkniętego meczu.

      (12)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Nikt Ci nie zabrania adminie używać nazwy Staples Center. Nie zmienia to jednak faktu, że nazwą hali której rezydentami są Lakers, Sparks, Clippers i Kings, jest Crypto.com Arena 😉

    (7)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie, nie wierzę: “buty w rozmiarze dziecięcego kajaka” do teraz się śmieję.

    Townsa i Goberta nie da się oglądać i im kibicować. Towns przypomina mi Wielkiego Ptaka z Ulicy Sezamkowej. Wielki, pocieszny, trochę głupkowaty ale nic poza tym.
    A Gobert, sorry ale drewniane wióry wysypują mu się rękawami. Sztywny jest jakby mu kij od szczotki włożyli w ciemną jamę ciała.

    Starting five Warriors to jest najlepszy układ w lidze. Tylko ławka rezerwowa leży i kwiczy.

    Giannis jest największym harpaganem w lidze. Jego bully ball to miód na moje oczy. Koleś bawi się zabawką dinozaura, a potem skacze po łbach reszcie atletów.

    W ostatnim meczu Bucks-Cavs trzecia kwarta w wykonaniu Kozłów to był pokaz siły. Cavs nie mieli nic do powiedzenia jak Kozły wrzuciły wyższy bieg.

    (8)
    • Array ( )

      Nie da się nie zgodzić. Jestem zdania, że gdyby wszystkich koszykarzy NBA za dotknięciem magicznej różdżki zrobić równymi fizycznie, to Gobert byłby najgorszym z nich. Zero talentu, zero mobilności, zero czegokolwiek, jedynie warunki. To jest randomowy facet z ulicy, który jest wielki, ma długie łapy i mniej więcej wie o co chodzi w tym sporcie.

      (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Znakomity artykuł! Portland pięknie wypunktowane. Nic dodać, nic ująć. To samo z innymi drużynami! Tak się analizuje i tak się wyciąga wnioski. Wydaje się proste, jak się czyta, ale to nie jest proste. Trzeba lat, wprawnego oka, dużej wiedzy, umiejętności analizy, korzystanie z. różnych źródeł, żeby z taką swobodą punktować wszystko i wszystkich. A porównania miód!
    Wielkie brawa!

    (11)
  5. Array ( )
    Marian Paździoch syn Józefa 28 listopada, 2022 at 18:14
    Odpowiedz

    Gobbert jest dramatycznie drewniany a jego atak nie istnieje i zawsze bawi mnie to jego zdziwienie, że nie szanują go w NBA 🙂

    (12)
    • Array ( )

      Dokładnie, realny przeskok, mocno odczuwalny to jak gościu z 1. ligi przyjdzie do amatorki. Bo 2 ligowy typek też aż takiej różnicy nie robi.

      (0)

Skomentuj Red Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu