fbpx

Julius Randle: poznaj bliżej lidera New York Knicks

37

Żartuje z nich Barack Obama, a Kevin Durant twierdzi, że już od dawna nie są cool. Benjamin Franklin już w 1789 roku napisał w liście do Jeana Baptiste’a Leroya, że w życiu pewne są tylko śmierć, podatki i fatalna gra New York Knicks.

Żarty, żartami

W książce zatytułowanej “Najlepszy zbiór dowcipów o Knicks” pada takie zdanie: Ile znajdziecie tutaj żartów o fanach NYK? Żadnego, to wszystko fakty. Nawet w kreskówce Disneya był żart z nowojorskiej ekipy koszykarzy. Duszek chwali się, że przeszkadza pewnej drużynie od dekad, w następnej sekwencji widzimy blokującego się o obręcz koszykarza NYK. Co zabawne, scenarzysta animacji jest zagorzałym fanem drużyny występującej w Madison Square Garden:

Pomimo ogromnego budżetu, ostatni raz wygrali mistrzostwo w 1973 roku. Roku moich narodzin. Myślę więc, że mam prawo do takiego żartu.

Swoje racje mieli zapewne i autorzy gagów w serialu Przyjaciele. 23 odcinek, pierwszy sezon, rok 1994 – Joey czeka w szpitalu na narodziny dziecka Rossa i ogląda na kineskopowym telewizorze mecz Kniks, krzycząc: Rzucaj, rzucaj, rzucaj! Tak, albo po prostu się przewróć… Za nim staje ciężarna kobieta, mówiąc: Fan Knicks ? Spójrz na swojego człowieka Evinga, świetny ma rzut… Nie trafiłby w wodę stojąc na łódce.

Idąc dalej tropem popkultury, dojdziemy do Family Guya i przechrzczenia nowojorczyków na Pieces of Dog Shit. Knicks wygrywają tylko w komedii Jak stracić chłopaka w dziesięć dni, co jest równie prawdopodobne jak to, że główna bohaterka bez problemu łapie taksówkę pod MSG.

Aż tu nagle nadchodzi rok 2021 i okazuje się, że niemożliwe staje się możliwe. Młodzież może studiować on line, a Knicks potrafią wygrywać!

Pracoholik znów w pracy

Wyobrażam sobie Thibsa w motelowym pokoju, gdzieś wśród bezdroży Connecticut. Czarny dres adidasa zabrudzony keczupem. Otoczony pustymi opakowaniami po pizzy, brudnymi kubkami z marną kawą, ogląda wszystkie mecze swoich poprzednich drużyn, zastanawiając się, gdzie do cholery popełnił błąd. Na jego rachunku bankowym wciąż leżą zarobione miliony, z którymi nie ma pojęcia co zrobić. Ot, smutny mężczyzna na przymusowym odwyku – tak zakończyłem tekst Pracoholik bez pracy ze stycznia 2019 roku, kiedy pogoniono Thibsa z Minnesoty.

Mamy pierwszy maja, a Knicks wygrali 38 spotkań przy 30 porażkach i zasiadają na czwartym miejscu konferencji wschodniej. W tym sezonie zdecydowanie najmocniej cieszy mnie właśnie odzyskane uznanie jakim cieszy się TT w świecie NBA. Nie stałoby się tak, gdyby nie otrzymał do szkolenia charakternych grajków, a powiedzmy… KAT-a i Wigginsa? Swojego trenera w paru słowach podsumował Julius Randle:

Thibs może być uważany za trudnego szkoleniowca tylko dla kogoś, kto w rzeczywistości nie chce być trenowany, nie chce grać, polepszać swojego warsztatu. Szczerze, to nie jest taki drań jak większości się wydaje. Facet jest naprawdę w porządku, można z nim porozmawiać. Zabije mnie, kiedy to przeczyta, ale w głębi duszy jest delikatny. To trener nastawiony na graczy.

Z kolei stroniący od pochwał Thibs tak określił swoją gwiazdę po tym, jak Randle zaaplikował Mavericks 44 punkty, dodając do nich 10 zbiórek:

To jest nasz silnik. Człowiek, który napędza grę zespołu.

Podnieśmy więc maskę tej nowojorskiej maszyny i zajrzyjmy do silnika. Sam nie jestem samochodowym specem, ale takich rzeczy w towarzystwie się nie mówi, a jak ktoś tego nie wie, niech szybko obejrzy scenę u fryzjera z filmu Gran Torino.

Mama. Nie pozwól by koszykówka cię definiowała.

Carolyn Kyles poprawiła włosy związane w luźny warkocz i przetarła okulary. Za pięć minut miała wystąpić na żywo, by z wysokości telebimu zawieszonego pod kopuła Madison Square Garden pogratulować swojemu synowi powołania do All-Star Game. Pięć minut to wystarczająco wiele czasu by powspominać.

W liceum nawet nie chciała zgłosić się do drużyny, by nie zrobić z siebie pośmiewiska. Na szczęście trenerzy nalegali, by tyczkowata dziewczyna zjawiła się na sali, i chwała im za to – wkrótce jako jedyna z drużyny otrzymała stypendium sportowe i poszła na University of Texas-Alrington. W 1985 roku, grając jako center z trzydziestym numerem na plecach, zdobywała średnio 6 punktów i zbiórek, ale od zawsze ważniejsze było dla niej wykształcenie.

Praca księgowej, którą zdobyła, nie jest może tak ciekawa jak występy w WNBA, ale pozwoliła utrzymać dwójkę dzieci bez żadnego wsparcia ze strony ich ojca. Zawsze wiedziała, że nie kocha koszykówki w ten sam sposób co Julius, który już odkąd nauczył się mówić, zawsze prosił o ten sam prezent: piłkę. Jako czterolatek śmigał po mieszkaniu, kozłując na tyle dobrze, by nie rozbijać kolejnych wazonów. Carolyn oddychała z ulgą gdy synek w końcu się zmęczył i siadał na kanapie u boku babci, by pooglądać NBA, szczególnie celując w mecze ukochanych Lakers.

Ju Ju

Pamiętała, jak obserwowała mecze “Ju Ju” z innymi przedszkolakami – zawsze o dwie głowy większy bez problemu przestawiał rywali i zdobywał punkty. Zaprotestowała wówczas u trenerów, twierdząc, że syn nie nabędzie w ten sposób żadnych nowych umiejętności. Zasugerowała przeniesienie Juliusa do grupy drugoklasistów, dyrekcja zgodziła się jedynie na pierwszaków, których młody Julek również ogrywał.

Przeciwwagę dla łatwych wygranych stanowiły mecze na przydomowym koszu. Grając w zespole z córką Nastassią, Carolyn bez litości pokonywała syna i jego rówieśnika do zera. Tak samo w gierkach jeden na jeden, a wszystko po to, by chłopak stał się silniejszy, potrafił podnieść się po niepowodzeniu i próbował walczyć dalej. Jako samotna matka starała się przygotować Juliusa tak, by poradził sobie ze wszystkimi przeciwnościami dorosłości. Ju Ju do porażek podchodził mniej filozoficznie – w złości wielokrotnie próbował przyłożyć triumfującej siostrze, a gdy i to nie wychodziło, zamykał się w pokoju o niebieskich ścianach i płakał ze złości, patrząc na zawieszone na ścianach plakaty z Kobe. Nieskazitelny rekord Carolyn Julius złamał dopiero w czwartej klasie, po zaciętym meczu. Niewiele później wszedł do salonu i zapytał:

– Mamo, mogę grać z twoim numerem?

– Bierz, ale musisz zrobić z nim coś wielkiego. W innym wypadku lepiej zostaw go w spokoju. 

Kozłujący piłkę, grający przodem do kosza power forward – duża przewaga.

Syn często wspominał ten moment w wywiadach, jednak Kyles miała nadzieję, że zapamiętał także inną rozmową, którą odbyli w dniu jego dziewiętnastych urodzin. Mówiła wówczas:

Nie pozwól, by koszykówka Cię definiowała.

Połączenie z Garden miało nastąpić za 30 sekund, Carolyn popatrzyła jeszcze na wynik, Warriors wygrywali z Knicks czterema punktami. Ściszyła telewizor i zaczęła mówić, patrząc z uśmiechem w kamerę:

Cześć Julius, niespodzianka! Chcę tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham, i jestem strasznie dumna, z tego jakim synem i zawodnikiem się stałeś. Pracuj nadal ciężko, a z pewnością przyniesie to korzyść twojej drużynie. Kocham cię.

Rozłączyła się, pomyślała, że nie po to się malowała, by teraz przez byle wzruszenie się rozpłakać. Mimo to, oczy lekko się zamgliły, gdy patrzyła na syna – wielkiego chłopa stojącego pośrodku legendarnej Madison Square Garden z jej trzydziestym numerem na plecach.

Jeff Webster. Jeśli nie lubisz przegrywać, znajdź sposób, by tego uniknąć.

Przed laty Jeff Webster sam wygrywał mecze dla University of Oklahoma, w księgach rekordów uczelni zapisał 2 258 zdobytych punktów. Pamiętał, jak ściskał pod stołem kciuki, czekając na wybór w drafcie, który nastąpił z numerem czterdziestym. Cholerni Miami Heat szybko oddali go do Washington Bullets, gdzie rozegrał jedenaście spotkań i pyk, sen o NBA się zakończył. Błąkał się jeszcze po parkietach Continental Basketball Association, ale cyferki na poziomie 4/2 nie rzuciły przyszłych pracodawców na kolana.

Prawdziwą szansę dał mu dopiero ten szaleniec z bilionem na koncie niejaki Kenny Troutt, tworząc Texas Titans i zatrudniając go w roli asystenta trenera. Facet miał dwóch synów i całkiem mądrze kombinował, że przed zepsuciem powinien uchronić ich sport i dyscyplina. Mógł więc zapisać pociechy do pierwszej lepszej drużyny w okolicy, ale przecież nie tak postępują bogacze, tfu, wizjonerzy. Troutt sfinansował pełnowymiarową halę i ośrodek treningowy. Ale co tam boisko, z własnej kieszeni wykładał co roku 3 miliony dolarów na podróże samolotami i noclegi w hotelach dla młodych Tytanów i ich rodzin. Trzeba przyznać, że część przeznaczał też na pensję Jeffa Webstera, który odkrył dla niego największą gwiazdę zespołu – będącego wówczas w piątej klasie, Juliusa Randle.

Texas Titan$

Julius przestawał być słodkim bobasem przynoszącym ze szkoły laurki na Dzień Matki i wkraczał w największy koszmar wszystkich rodziców – okres dorastania. Carolyn odetchnęła z ulgą po pojawieniu się Jeffa w życiu jej jedynego syna, bo, jak sądziła, chłopak potrzebował męskiego wzorca. Oprócz pracy nad warsztatem koszykarskim, panowie zwyczajnie się lubili – jeździli razem na ryby, pracowali w ogrodzie, Julius jadał obiady z rodziną Websterów, stając się starszym bratem dla dzieci trenera. Carolyn postanowiła przypieczętować tę więź, prosząc Jeffa o zostanie ojcem chrzestnym Juliusa.

Webster uważnie obserwował swojego chrześniaka i widział, że nie dotyczą go problemy rówieśników – był grzeczny, oszczędny, przesadnie nawet skoncentrowany na koszykówce. Mocno przeżywał wszelkie porażki – gdy jego drużyna przegrała finał ligi młodzieżowej, uciekł do szatni, płacząc i nie mogąc powstrzymać łkania. Klękając przy swoim podopiecznym, Webster objął go ramieniem i powiedział:

Jeśli tak bardzo nie lubisz przegrywać – znajdź sposób by tego uniknąć. Staraj się mocniej, pamiętając jednocześnie, że koszykówka to sport zespołowy, nie dźwigasz na ramionach odpowiedzialności za cały świat. Wychodź na boisko i rób swoje.

Priceless experience

Mimo cennych rad, Tytani mogli namieszać w głowie. Jako dzieciak grasz dla organizacji funkcjonującej tak samo, jak kluby NBA, a potwierdza to sam Avery Johnson:

Titans przed meczem czekała odprawa z trzema trenerami, statystykiem, analitykiem wideo i fizjoterapeutą. Wybiegali na parkiet i zdarzało się, że oklaskiwał ich np. Jamie Foxx albo inni celebryci wcześniej zamknięci w pudle telewizora. Skaczesz rywalom po głowach, wracasz do domu odrzutowcem i… czas odrobić lekcje z przyrody. Wszystko po to, żeby dwójka synów milionera nie gapiła się w ekrany, tylko biegała za piłką. W dodatku Tytani nieco przypominają religijną sektę, z modlitwami przed i po meczach, oraz specjalnie aranżowanymi przemówieniami najlepszych w kraju kaznodziejów. Akurat ten aspekt pasuje Juliusowi, od zawsze mocno wierzącemu.

Projekt Tytanów budził kontrowersje – wiele osób twierdziło, że otoczenie młodych graczy tak wielkim bogactwem nakłada na nich dodatkową, niezdrową presję. Inni wołali, że Troutt psuje dzieciaki i niweczy uczciwą rywalizację. Jeszcze inni podkreślali, że milioner nie uprawia filantropii, ale realizuje egoistyczny plan wychowania własnych dzieci. W końcu po tym, jak jego synowie opuścili ostatnią grupę wiekową, Titans mieli zostać zamknięci. Co na to Randle?

Nigdy nie stresowałem się grą dla Titans. Dla mnie to jedno z najlepszych doświadczeń w życiu.

Kentucky. Nieudany powrót do domu.

Po prostu wybrałem drużynę, z którą miałem największe szanse spełnić moje dziecięce marzenia, czyli zdobyć mistrzostwo NCAA – mówił Randle klasyfikowany z numerem dwa w swoim roczniku. Mógł przebierać w ofertach wszystkich renomowanych uczelni, ale ostatecznie wybór padł na Kentucky prowadzonych przez Johna Calipari.

Wszystko zmierzało w dobrym kierunku – Randle zaliczył w sezonie rekordową od 1969 roku liczbę double-doubles w barwach Wildcats (24) a jego średnie statystyki wyniosły 15 punktów i 10 zbiórek. Na drodze do finału stanęli jednak Michigan Wolverines. W meczu, na który w roli kibiców szykowali się Webster i Carolyn. Niestety, bliscy Juliusa stawiali, że spotkanie odbędzie się o wcześniejszej porze, a sam mecz zastał ich na lotnisku – pani Kyles musiała wracać ostatnim lotem, by zdążyć w poniedziałek rano do pracy. Zaledwie 12 mil dalej jej syn zaliczał kolejną podwójną zdobycz, dominując grę w drugiej połowie. Spotkanie pozostawało na styku, a Jeff i Carolyn ostatnie minuty oglądali na monitorze telewizora już po odprawie. Ciesząc się ze zwycięstwa kobieta postawiła na nogi cały terminal krzycząc:

Mój synek! Wraca na finał do domu! – finał uczelnianego turnieju miał się bowiem odbyć w jego rodzinnym stanie, Teksasie. Niestety familijne sentymenty i wszelkie powroty do domu w nosie mieli UConn Huskies, którzy pokonali Wildcats 60:54, a Randle skończył rywalizację z 10 punktami i 6 zbiórkami, ostatecznie nie realizując swojego marzenia z dzieciństwa.

Siedź prosto na drafcie, głupcze.

– Wyprostuj się, zaraz przyjdzie twoja kolej – Carolyn szepnęła do ucha zgarbionemu synowi, siedzącemu pośród innych topowych graczy z 2014 roku w hali Nets.

W tamtym momencie z numerem szóstym wybierali Celtics, a wszystkie kamery skierowały się właśnie na Juliusa… Komisarz Adam Silver z mównicy wypowiedział jednak nazwisko Marcusa Smarta. Następnie wybierali LA Lakers, czyli zespół któremu kibicował od zawsze za sprawą Kobe Bryanta. Tym razem sen miał się spełnić: gra u boku idola, świat Los Angeles – szybko okazało się, że marzenia zamienione w rzeczywistość mogą wcale nie być takie przyjemne.

Złoty Pamiętnik Dobrych Chwil z Idolem.

Październik 2014.

Drogi pamiętniczku, Kobe mówił o mnie w wywiadzie! Głupi, głupi, ESPN umieścił go na 40. miejscu listy. Możesz w to uwierzyć? Ale wracając do mnie, Bryant powiedział tak:

ESPN to idioci, ale Randle będzie jeszcze większym, jeśli uda mu się spieprzyć karierę w takich okolicznościach. Super, nie?

Listopad 2015.

Większość pierwszego sezonu przesiedziałem na ławie z kontuzją, więc nie wiem w sumie, czy spieprzyłem. Nie ma tego złego – jako drugoroczniak przyjadę w końcu do rodzinnego Dallas w roli gracza NBA! Rodzina i znajomi padną z wrażenia. Przylecieliśmy w środę, do piątkowego meczu miałem mnóstwo czasu na imprezę i spotkania. Wchodzimy do hotelu, a Kobe znienacka pyta: Julius, co zamierzasz dzisiaj porabiać? Odpowiedziałem grzecznie, że z rodziną się spotkam, z koleżkami na miasto, a on na to: Nie, idziemy na salę. Drań wiedział doskonale, że to moje rodzinne miasto. Każdemu innemu powiedziałbym, że odmawiam, ale Kobe… chciał mnie nauczyć, że aby cokolwiek osiągnąć w lidze, należy nauczyć się poświęceń.

Kwiecień 2016.

Ostatni mecz Kobe, smutek i duma jednocześnie. Facet rzucił 60 punktów Utah! Wow! W pewnym momencie Bryant wyrzucał piłkę z autu i podał, PODAŁ ją właśnie do mnie. Pomyślałem – Whoa, w końcu oddam jakiś rzut! A na to Kobe: Chcesz być wybuczany przez całe Staples? Lepiej oddawaj tę cholerną piłkę.

Luty 2020.

Dawno tu nie zaglądałem, ale takie wydarzenia, jak dziś, trzeba zapisać. Od treningu z Kobe w Dallas, zawsze szukam na miejscu hali, w której mogę potrenować tuż po przylocie na mecz. Tym razem graliśmy z Pistons, wolna była tylko old schoolowa hala w jednym z liceów Detroit. Wchodzę do szatni, wita mnie kierownik sportowy i mówi:

“Dobrze cię widzieć, gracze NBA już tak właściwie nie robią. Jakby dobrze pomyśleć, to ostatnim zawodnikiem trenującym równie późno na tej hali był Kobe.” Ciarki.

Kwiecień 2021.

Czytam po latach to, co wysmarowałem w tym pożal się Boże pamiętniczku jako dziewiętnastolatek. Kobe nie żyje, a ja myślę o nim dosłownie każdego dnia. Samolubnie chciałbym, żeby zobaczył mój sukces, udzielił rady przez telefon.

Kendra Randle. Seksklubom mówimy stanowcze NIE.

Kendra poukładała na kanapie pół swojej nowej kolekcji ubrań. Dobrze, że w Nowym Jorku stać ich na dużą kanapę. Jej mąż jeszcze nie wrócił z wyjazdowego meczu, synek w końcu zachrapał w pokoju, ma więc trochę czasu, by powspominać zanim przyjedzie Julius i pomoże jej zdecydować się w sprawie koloru i materiału żakietów. Odrobina wina nie zaszkodzi.

Za Kendrą Shaw zawsze biegali liczni absztyfikanci, cóż, nic dziwnego – to Miss Kentucky. W końcu jednak na imprezie w koledżu poznała chłopaka ujmującego i interesującego, który od początku miał poważne zamiary. Chodzili ze sobą trzy lata, by na cudownie romantycznej wyprawie, na rajskich wyspach Grecji, nastąpiły oświadczyny. Julius od zawsze powtarzał, że w swojej wybrance widzi najważniejszą osobę na ziemi, a zwlekanie ze ślubem uważał za bezcelowe. Choć jednocześnie zarzekał się, że nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia!

Ślub miał być idealny – kryształki, baldachimy, biel kwiatów, ocean w tle i przemowy TYLKO wyznaczonych wcześniej, odpowiednich osób. Uroczystość z klasą. Wśród zaproszonych gości z kieliszkiem szampana przechadzał się trener Luke Walton, Larry Nance i Ivica Zubac analizowali nad serwetką ostatnie akcje poprzedniego meczu. Wyciszony Ron Artest i tak pozostawał pod czujnym okiem ochrony. Wszystko szło świetnie, gdy nagle na środku parkietu pojawił się Jordan Clarkson z Nickiem Youngiem. Obaj w rozpiętych koszulach, z postawionymi kołnierzykami wyrwali mikrofon z potężnej dłoni Tarika Blacka.

Uwierzycie, że ten gość, nawet jako rookie – nigdy nie imprezował? Raz z JC szliśmy sobie na striptiz, mówimy mu, chodź chłopie, to nic złego. I wiecie co on na to? Nie pójdę! Dobry z niego człowiek – zakończył Swaggy P.

Kyden Randle. Nienawidzę Nets!

Kyden Randle jeszcze nigdy nie był tak zrozpaczony w swoim czteroletnim życiu. Chyba, że tydzień temu, kiedy mama nie dała mu dokładki lodów, albo wczoraj jak ojciec mówił, że nie kupi mu rekina. Ale, nie! Ten moment był zdecydowanie naj-gor-szy. Pomimo potrójnej zdobyczy taty, Kniks przegrali z Nets! A teraz korytarzem idzie z mamą, która nagrywa te swoje nudne Instastories i w dodatku pyta, czemu się złości! Malec rezolutnie wskazał na wyszczerzone na plakacie postacie Hardena i Irvinga, krzycząc: “Nienawidzę tych”.

Ogólnie to dobry chłopak, czasem tylko emocje biorą górę. Tak było też na meczu ligi dziecięcej. Kiedy podwojony kumpel z drużyny nie chciał oddać piłki, to na co miał czekać biedny Kyden? Podszedł do koleżki, złapał go w pół i wywalił na ziemię. Ogólnie jednak nie ma się co śmiać – chłopak ma już lepszy rzut z półdystansu niż Ricky Rubio.

Julius Randle. Trzeba umieć czekać.

Juliusowi należy się w tym sezonie statuetka Most Improved Player. Przede wszystkim poprawił rzut zza łuku, w ciągu sześciu lat gry dla Lakers i Pelicans podejmował 1.5 próby za trzy na mecz, uzyskując przy tym 29.5% czytaj: brak zagrożenia. W tym sezonie oddaje już 5.3 rzutów zza łuku trafiając solidne 42%. Spójrzmy dalej, średnia 5.9 asyst a przy okazji najlepszy w kaierze stosunek asyst do strat. Rok temu rozdawał niemal o połowę kluczowych podań mniej. Chłop uskładał też 38 double-doubles oraz pięć triple-doubles. Zaliczał występy z 44 oczkami na koncie. Zapewnił Knicks najdłuższą serię zwycięstw od 2013 roku. Przede wszystkim jednak panowie z Nowego Jorku awansują do playoffs z przewagą parkietu! Randle sam siebie określa jako głowę zabójczego węża, którym jest całość drużyny i rzeczywiście tak jest, dostrzegają to koledzy, rywale i sędziowie, rzadziej sięgając po gwizdki.

Na koniec oddajemy głos samemu bohaterowi tego przydługiego tekstu:

Przeszedłem w tej lidze wiele. Odkąd dołączyłem do NBA doświadczam ciągłych wzlotów i upadków. Siedemnaście wygranych w sezonie 2015-2016, złamanie nogi w meczu otwarcia, zmiany trenerów, transfery zaufanych kolegów, frustracja związana z czasem spędzanym na boisku. Jeśli chcesz tu być, musisz nauczyć się przyjmować wszystko ze spokojem.

Nie przejmuję się już drobiazgami.

Jeśli chybisz pierwsze pięć rzutów w meczu, to nic nie znaczy. Możesz oddać kolejnych pięć. Kiepskie mecze się zdarzają. Dla mnie ważne jest spędzanie czasu z synem i żoną oraz moja wiara, które nie pozwalają mi martwić się głupstwami.

I w końcu:

Nie czuję presji. Ludzie, to tylko koszykówka. Jeśli podchodzę do niej najlepiej jak potrafię, to wystarczy. Wychowanie syna – to dopiero presja. Patrzę na siebie przez pryzmat dzieciaka, którym byłem, uwielbiającego Kobe. Nie muszę być od razu wzorem do naśladowania, wystarczy, że jestem wierny sobie.

Sądzę, że wielu młodych adeptów koszykówki może sobie wydrukować te cytaty i powiesić na lodówce. Co myślicie o liderze Knicks?

Pozdrawiam, Grzesiek Szklarczuk.

37 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Obejrzałem mecz z Clippers. Jeden ze słabszych meczów Randle’a, a i tak bardzo dobrym poziomie. Gość wygląda imponująco, a dopiero zaczyna poważne granie. Jeśli się nie zatrzyma, za chwilę podbije ligę.

    (9)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Super artykuł. Dzięki wielkie. Szkoda mi było Juliusa jak pogonili z Lakers. Wzruszyłam się tym tekstem o numerze 30. Btw myślicie, że Randle, Clarkson, Russel, Ingram i Zubac to byłaby ekipa na playoffy? A i jeszcze tam był fajny paker Lance jr..

    (14)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajny gość, brawo . Mam nadzieję że ktoś sensowny dojdzie do Knicks w nast. sezonie,a i w tym coś ugrają więcej. Niespodzianka??

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Tekst rewelacja, Knicks w tym sezonie to miłe zaskoczenie. Chce im się walczyć i grają ile fabryka dała. W tym tacy sportowcy po przejściach jak najmłodszy mvp.

    (9)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeden z najlepszych artów na GWBA, szacun i dzięki!! Spoko gość z tego Randla, fajna historia w powiązaniu z Tibsem.

    (10)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Przydługawy to delikatne określenie, chociaż nie wiem czy dłużyło mi się właśnie dlatego czy dlatego,że historia tego gościa jest kompletnie nudna. W skrócie byłem grzeczny,grałem w kosza i gram w niego dalej…

    (-11)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    16maja.Jest 15 meczow Nba jednej nocy;))))Bartek ogarniesz???:))) Jakbys chcial chociaz tylko zobaczyc po jednej kwarcie z kazdego meczu. Potrzebowal bys jakies 8h z przewijaniem przerw.

    (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Fenomenalny artykuł. Fantazyjne ubarwienia, choć zmyślone, pomagają wczuć się w klimat i przyciągają uwagę do tekstu. A reszta, cóż… reszta opisana piórem lekkim i atrakcyjnym. Naprawdę, kawał dobrej roboty panie Grzegorzu!

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Komentarz mój to chyba będzie tu pierwszy. Ale po takim artykule aż się o niego prosi. Chyba najlepszy jaki tu przeczytałem a większość jest świetna. Pisz więcej Grzesiek bo masz talent do tego.

    (1)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Brakuje Knicks w Play offach. Te czasy szczególnie rok 93 i 94 gdy grali toporną ale skuteczną koszykówkę. Finał z Houston i te nie przespane noce. Coś magicznego.

    (4)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny artykuł. Bardzo fajnie się czytało. A co do Juliusa to zaskoczył mnie w tym sezonie, zresztą podobnie jak Nyk.

    (0)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny tekst!! Uwielbiam gościa. I pomyśleć, że w zeszłym sezonie tak mnie irytowało, kiedy z Morrisem klepali piłkę, raz jeden, raz drugi, a reszta stała i patrzyła, kiedy taki Wayne Ellington sam musiał sobie szukać kawałka miejsca do oddania rzutu, zamiast być obsługiwany przez partnerów. Wraz z Thibbsem zrobili z Knicks drużynę przez duże “D”.

    (3)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Dziękuję za artykuł . Julius potwierdza swoją klasę , rzadko widzę tyle prób podwajania gracza . Pamiętam jak go Kanter obśmiał ,a teraz to on jest na topie.

    (0)

Skomentuj Długi Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu