fbpx

Kobe Bryant: o mały włos grałby dla Celtics

21

top

To niewiarygodne, że Kobe Bryantowi pozostało w NBA jeszcze około miesiąca. Moja wielka, w sensie osobistym,  miłość do koszykówki NBA i jego wielka, w sensie globalnym, sportowa kariera rozwijały się niemal równolegle. Rola, jaką odgrywał na przestrzeni tych wszystkich lat w lidze, powodowała, że nawet nie będąc kibicem Lakers, to o Kobe Bryancie słyszało się najczęściej w medialnych doniesieniach. Te pięć mistrzowskich parad, nagrody MVP, rekordy osobiste… to wszystko wydarzyło się w czasie jego gry dla L.A i stało nieodłącznym dziedzictwem klubu Lakers. Aż trudno sobie wyobrazić, że mogło być zupełnie inaczej, a jednak…

Był rok 1996. Bez wątpienia najlepszy rok dla koszykówki w latach 90’tych. Apogeum. Po legendarnym i (wciąż jeszcze można tak pisać, hehe) do dziś niepobitym bilansie 72-10, Bulls sięgnęli po mistrzowski tytuł pokonując w finale nieodżałowanych Supersonics z Kempem i Paytonem na czele. Strzelający szampan i zwycięskie cygara były wówczas częstym atrybutem zawodników Chicago. Z klubem Boston Celtics, pogrążonym w głębokim kryzysie, Byków nie łączyło praktycznie nic. No może poza cygarem, z którym, siedząc za swym ogromnym, wiśniowym biurkiem, nie rozstawał się legendarny Arnold “Red” Auerbach. Wieść gminna niesie, że swoje ulubione kubańskie palenie trzymał on w inkrustowanym humidorze, obok zielonej lampki, dopełniającej irlandzkiego wystroju całego pomieszczenia, ale prawda jest taka, że nikt nigdy nie widział, by Red wyjmował cygaro z humidoru. Wchodzących do jego biura na czwartym piętrze 151 Merrimac Street, witał zawsze trzymając je w ustach, rozparty na skórzanym fotelu wśród kłębów gęstego dymu.

Gabinet Reda był mitycznym miejscem. Pamiątkowe tablice, stare fotografie, pożółkłe wycinki z gazet i inne memorabilia przypominały wchodzącym o 16 mistrzostwach Celtics. Pełniący wówczas funkcję dyrektora drużny Auerbach cenił sobie pracę w spokoju. Znał każdy zakamarek klubowych korytarzy i ufał ludziom na stanowiskach. Wiedział, że może liczyć na ich osąd, więc w pewnych sprawach zostawiał im wolną rękę, a oni robili wszystko, by tego zaufania nie nadużyć.

Nie było w dobrym tonie, wręcz nie wypadało, ganiać do niego z każdą drobnostką. Gościowi, który ubrawszy mistrzowski pierścień na każdy z palców u rąk musi jeszcze 6 pozostałych upychać po kieszeniach nie zawraca się głowy byle czym. Dobrze policzyliście. Auerbach zdobył 9 pierścieni jako trener, kolejnych 6 jako generalny manager i jeden jako Team President. Z nawiązką zasłużył na te wszystkie cygara.

Michael Carr, head coach Celtów, pojawił się w biurze Reda w sprawie zbliżającego się draftu. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że Draft ’96 będzie po latach wspominany wcale nie rzadziej niż ówczesne mistrzostwo Bulls. Jak wspomniałem we wstępie, to był naprawdę dobry rok dla NBA.

Celtowie dysponowali pickiem w pierwszej dziesiątce i Carr chciał skonsultować z Auerbachem prospekty, które brał pod uwagę. Był wśród nich mierzący 198 cm 17-latek, Kobe Bryant, który zrobił dobre wrażenie na Celtach podczas jednego z testowych treningów.

Nie było nic, czego ten dzieciak by nie potrafił [Rick Weizman, dyrektor scoutingu]

~

Auerbach widział nagranie. Znał opinię Weizmana. Bryant był co prawda ledwie licealistą i jego skok do NBA poprzedzała jedynie nauka w Lower Merion HS, ale Red nie przejmował się takimi szczegółami. Mówiąc wprost, miał w dupie konwenanse. To on wydraftował pierwszego czarnoskórego zawodnika w historii, jako pierwszy wystawił na parkiet pięciu czarnoskórych i zatrudnił czarnego coacha. Łamanie tabu było dla niego niczym chleb powszedni.

Auerbach przeżył śmierć swojego zawodnika na boisku (o tej historii pisałem Wam tu: /GWBA/tragedie-NBA/), zdarzyło mu się też strzelić w zęby właściciela drużyny przeciwnej, więc naprawdę niewielu rzeczy się już obawiał…

W latach 50-tych Kiel Auditorium, należąca do St.Louis Hawks, była najobrzydliwszym miejscem do gry w całej NBA. Szczególnie dla czarnych zawodników. Hawks nie bawili się w kurtuazję, całe miasto było wrogie. Czarnoskórzy zawodnicy, chcąc zjeść gdzieś posiłek, musieli zamawiać na wynos, bo nie wolno im było usiąść przy stoliku. Fani rzucali rasistowskie komentarze, a kiedy Celtowie byli tam w czasie sezonu, obrzucono ich jajkami. Przed meczem #3 Bob Cousy i Bill Sharman poinformowali Auerbacha, że kosze nie są na właściwej wysokości. Red od razu zgłosił to oficjelom.

~

Właściciel Hawks, Ben Kerner, potraktował to jako osobistą zniewagę. Był przekonany, że Red odstawia właśnie jedną ze swoich sztuczek. Wszedł na boisko i zaczął wydzierać się na Auerbacha, wykrzykując pod jego adresem różne obelgi i kwestionując uczciwość. Red odwrócił się na pięcie i czerwony ze złości zaczął iść w stronę ławki, ale Kerner nie dawał za wygraną i szedł krok za nim drąc mu się do ucha. W pewnym momencie Auerbach nie wytrzymał, odwrócił się i trzasnął go prosto w szczękę. Kerner padł jak długi, we własnej hali i na oczach swoich kibiców. Auerbach został odsunięty od spotkania za niesportowe zachowanie i obciążony grzywną 300 $.

~

Hawks wygrali to spotkanie różnicą dwóch punktów, obejmując prowadzenie 2-1, jednak reakcja Auerbacha dała Celtics dodatkowego kopa. Cała seria finałowa przeciągnęła się do siedmiu spotkań. Finałowy mecz Celtics wygrali 125-123 po dwóch dogrywkach. Prowadzenie zmieniało się w tamtym meczu 38 razy, 28 razy na tablicy widniał remis. Bill Russell zaliczył 19 pkt i 32 zbiórki, a Tom Heinsohn 27 punktów i 23 zbiórki. Tak Celtowie i Red zdobywali swój pierwszy tytuł.

~

…rozmowa zeszła na temat tego, jak dobrze Kobe potrafi rzucać. Zarówno Carr jak i Auerbach byli pod wrażeniem tego, jak dojrzała jest gra Bryanta:

Myślę, że ten dzieciak będzie świetnym zawodnikiem, ale na dwoje babka wróżyła. To dobry materiał, ale wciąż dzieciak. Musisz podjąć decyzję w oparciu o to, czego potrzebujesz dzisiaj. Ale na mój nos coś z niego będzie , wybór należy do Ciebie. [Auerbach w rozmowie z Carrem]

~

Tamten godzinny trening w hali Celtics prowadził z Bryantem Dennis Johnson, którego Bryant dobrze pamiętał z pojedynków Lakers vs. Celtics, oglądanych w dzieciństwie na taśmach, jakie do Włoch przysyłali mu dziadkowie. W hali nie było wówczas Reda Auerbacha, ale reszta członków sztabu Celtów była pod wrażeniem tego, co prezentował sobą Bryant.

Dał niezły popis strzelecki, aż pootwieraliśmy gęby. Sprawdziliśmy go w wielu sytuacjach catch & shoot, pull-up-&-shoot, rzutach z dystansu, quick release i radził sobie wyśmienicie [Carr]

~

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

21 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo dobry artykuł (jak zawsze), czytało się jak dobrą książkę, niestety jak przy kończeniu dobrej książki tak i teraz towarzyszyło uczucie niedosytu, że tak szybko się skończyło. Jeszcze raz, dobra robota BLC! 😉

    (53)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    BLC to taki Kobe wśród redaktorów. Najlepszy w swej erze hehe… byle by jak Kobe nie odchodził na Emeryturę.
    Szacunek się należy dla autora jak i postaci opisanej w tekście. Pamiętam jak dziś 2009 kiedy zmieniłem sport i trzeba było obrać jakiś cel, wzór w obecnej koszykówce. Bez kibicowania komuś i jakiejś drużynie to takie bezpłciowe. Ja nie wiem i nie rozumiem ja to się dzieje? Najczęściej drużyny ze szczytu ale ilu przy nich zostaje? Nie wiem czy to one wybierają nas i oni (gracze. drużyny) działając jakoś podświadomie. Padło na Lakers i to przez tego człowieka. Żałuję, że tak późno. Fajnie by było cieszyć się nie tylko z Finałów kontra Magic czy przeciw Bostonowi ale też tych Shaqiem. Szkoda słów. Takie rzeczy czyta się po kilka razy i wraca się do nich!

    Dzięki BLC najlepszy polski redaktor/kronikarz cudotwórca koszykarski. Whateva Najlepszy

    Dzięki Kobe choć mamy jeszcze miesiąc oglądania Cię w akcji. Najlepszy w swej erze.

    (45)
  3. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    ile by o tym nie gadac, jak by tego nie ukrywac, wczyscy czuli i wiedzieli, ze to jest gracz skupiony na sobie i na swoich osiagnieciach. Dlatego nikt go nie chcial z wysokim wyborem w drafcie. Gdyby nie Shaq to mialby 2 mistrzostwa, 1 MVP i tyle. po prostu jeden z 20 najlepszych graczy w historii ligi.

    (-37)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie wiem dlaczego, ale jak patrzę na zdjęcia Kobe w Celtyckiej zieleni, to aż mnie oczy bolą, nie pasuje mi ten widok. I jeszcze to, że Kobe wygląda jakby się nie starzał, tak jak wygląda na tychstarych fotkach, to prawie tak samo wygląda na aktualnych. Nigdy nie byłem Twoim wielkim fanem, ale… DZIĘKUJĘ KOBE.

    (6)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Kobe <3 od małego szkraba w sercu ps. poziom wiedzy na temat koszykówki w polskich mediach jest żenujący Steven Curry no serio…

    (1)
  6. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    @BLC
    rzuć robotę!
    zrób kurs komentatora sportowego
    widzę cię w Canal+ zamiast Złotoustego Michałowicza 🙂

    (13)
  7. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Przydało by się, cokolwiek co zdejmie Michałowicza z anteny. W końcu byłby jakiś argument, żeby oglądać mecze w polskiej tv

    (8)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny artykuł, genialny zawodnik, czego chcieć więcej? 😉
    A propos San Antonio i The Big Fundamental, może też była jakaś ciekawa historia związana z jego wyborem i wiernością dla klubu?

    (4)
  9. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Szacun za ten artykul pokazałeś że Koby to nie tylko obecnie gwiazda żegnaja sie z ligą ale Człowiek którego pasja i determinacja zaciagnęła na sam szczyt NBA !
    Kobas jesteś wielki nie ważne co inni mówia !!!

    (3)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Witam. Czytam dzis dopiero 1 raz ten artykul o Kobe i tak jedna rzecz mi nie pasuje. W 2010 r. 2 ostatnie mecze byly LA a nie w Bostonie;)

    (0)

Skomentuj Flightman Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu