fbpx

Łysy jedzie do Cali: kulisy transferu Shaqa do Lakers

18

Czy ktoś z Was pamięta to lato, kiedy największym (dosłownie i w przenośni) wydarzeniem w NBA było przejście Shaquille O’Neala do Los Angeles Lakers? Ja pamiętam i aż trudno mi uwierzyć, że osiemnastego lipca obchodziliśmy dwudziestolecie (!) tego transferu. Mając również na uwadze, że miał wtedy miejsce, legendarny już, Draft 1996 uśmiecham się sam do siebie i z podziwem kręcę głową. To było naprawdę świetne lato dla NBA.

Zanim jednak na powrót wybierzemy się w sentymentalną podróż do kraju naszej młodości, gdzie w nadmorskich dyskotekach królowały hity zespołów takich jak Ace of Base i La Bouche, a za wycyganione od mamy pieniądze chodziliśmy do kina na Space Jam czy Dzień Niepodległości, cofnijmy się pamięcią do ostatniej środy, czyli 24 sierpnia mianowany w LA dniem Kobe Bryanta. Shaq O’Neal napisał wówczas w mediach społecznościowych:

Happy Birthday to my Lil Bro Kobe Bryant and Congrats on your well deserved 8-24 day.

Wystarczająco serdecznie, by nie kłóciło się z jego ciepłym wizerunkiem i odpowiednio późno (dzień po faktycznych urodzinach Kobe) by nikt nie zarzucił mu zbytniej sympatii do byłego kolegi z drużyny. Dziś, z perspektywy czasu, określa się ich jednym z najlepszych i zarazem najbardziej niespełnionym duetem w historii NBA, jednak wtedy, w 1996, u progu tej historii, Kobe był ledwie obiecującym prospektem, a Shaq “franchise playerem” kalibru MVP.

Ostatnie trzy lata w Orlando pomogły mu ugruntować swoją pozycję w NBA, ale dostarczyły mu również wielu bolesnych porażek. W 1994 David Robinson niemalże cudem ukradł O’Nealowi tytuł króla strzelców, w ostatnim meczu sezonu zdobywając 71 punktów. Możecie mówić, że nagrody indywidualne nic nie znaczą, ale to Shaq zasłynął cytatem, że:

Dzień, w którym zacząłem martwić się o swoje statystyki, stał się początkiem moich triumfów.

Rok później O’Neal znów przegrał korespondencyjny pojedynek z Robinsonem, tym razem Admirał sprzątnął mu sprzed nosa statuetkę MVP (Shaq był drugi w głosowaniu). Czy Shaq czuł satysfakcję, widząc jak Olajuwon i Houston Rockets tłuką potem Admirała i San Antonio?

Być może tak, nie zmienia to jednak faktu, że później w Finałach sam poznał czym jest silna ręka człowieka charakternego, jakim bez wątpienia był Olajuwon. Houston wytarło parkiet młodymi Magikami, zamykając serię w 4 spotkaniach. Klimat tamtej batalii dał się wyczuć już w pierwszym meczu, kiedy to Nick Anderson chybił pamiętne wolne w końcówce. Gdyby trafił, Magic odjechaliby Rakietom na 5 oczek (a potem jeszcze na siedem), a tak… Kenny Anderson trafił trójkę i Rockets wyrwali mecz w Orlando po dogrywce.

Hakeem mnie wtedy zdominował. Z perspektywy czasu myślę, że za bardzo go szanowałem. Miałem do niego tyle szacunku, że zapomniałem, iż moim zadaniem jest skopać mu tyłek. Kiedy już nas rozbili do zera, kibice walili w nasz autokar kijami od szczotek. Trener Hill powiedział, żebyśmy sobie zapamiętali to uczucie (O’Neal, Shaq bez cenzury)

Kolejny sezon, ostatni w barwach Magic, Shaq rozpoczął dopiero w grudniu. Katem ekipy z Florydy stali się wówczas Chicago Bulls, krojąc ich 3-1 w sezonie i 4-0 w playoffs. Atmosfera w klubie gęstniała, zbliżało się lato i… boom! Oto Jerry West pozuje z nowym nabytkiem Jeziorowców.

lai

Nawet dziś przejście Shaqa do LAL określa się “The Original Decision”, stawiając je niejako ponad sławetnym transferem LeBrona. Nie brak wręcz głosów, że było to najdonioślejsze zakontraktowanie wolnego agenta w historii. Nie Lakers, nie NBA, tylko w ogóle, w historii sportu. Trudno uniknąć porównania z The Decision, ale wielu jest zdania, że nigdy wcześniej, ani nigdy później jeden podpis nie zniszczył w taki sposób potencjału jednej drużyny, drugą wynosząc na piedestał.

To, w jaki sposób O’Neal wymknął się włodarzom Magic, jest jedną z najciekawszych zakulisowych historii, jakie dane mi było poznać. Ciężko uwierzyć, że do tego doszło, bo początkowo wydawało się, że wszystko układa się po ich myśli. Orlando nie tylko oferowali Shaqowi perspektywę dalszej budowy dynastii z fenomenalnym Pennym Hardawayem u boku, ale byli też drużyną mogącą zaoferować mu najwyższy kontrakt. Musicie wiedzieć, że limit max salary i podatek od luksusu to wynalazki lockoutu 1998. W roku 1996 istniał tylko salary cap. Formalnie rzecz ujmując, Orlando mogli przekroczyć go bez żadnych konsekwencji, jeśli zrobiliby to by podpisać przedłużenie z jednym ze swoich graczy, a każdy inny klub NBA musiał zmieścić się w limicie, wynoszącym wówczas 24.3 mln zielonych.

Magic mogli więc “wykrwawić” każdego oferenta, zmuszając go do wybebeszenia wszystkich zasobów do poziomu, w którym niemożliwe stanie się zapięcie płacowego budżetu i spokojnie przebić ofertę. Mogli pozwolić sobie na luksus stwierdzenia “Damy Ci więcej niż inni. Kropka.” Zamiast tego sami sobie strzelili w kolano, składając O’Nealowi ofertę tak niską, że aż obraźliwą, w obliczu zainteresowania, jakie towarzyszyło jego osobie. Agent O’Neala zażądał 115 milionów dolarów. Według stawek rynkowych Shaq nie był wart mniej niż sto. Oferta Magic wynosiła 80 baniek za 4 lata gry…

Kiedy Shaq zapytał Johna Gabriela, ówczesnego menedżera Magic, dlaczego nie chcą dać mu tyle, ile jest wart, ten odparł tylko, że nie mogą dać mu więcej niż Penny’emu, bo nie chcą go denerwować. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy, był sondaż w Orlando Sentinel, w którym 91% respondentów (z grona przepytanych ponad 5000 osób) było zdania, że Shaq nie zasługuje na 100 baniek. Bardzo a propos wydaje się być w tym miejscu cytat z LA Times, który umieściłem w jednym z moich starszych arykułów, opisujących kulisy pozyskania Magica Johnsona przez Lakers (o mały włos grałby dla Bulls) Artykuł znajdziecie tu:

Tymczasem bon mot, do którego chcę się odwołać brzmi:

Jeśli oddajesz swój głos w ręce fanów, kończysz siedząc razem z nimi.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

18 comments

    • Array ( )

      Bonus : Anderson spudłował 4 kolejne osobiste, ale Magic nie mogli odjechać na 7 punktów (jak pisze autor) , bo rzuty nr 3 i 4 wykonywał jak sfaulowali go po zbiórce po niecelnym osobistym nr 2. Gdyby trafił pierwsze dwa rzuty to nie rzucałby już kolejnych dwóch. Ale tak w ogóle ok. 🙂

      (3)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Czy to przypadkiem nie Kenny Smith trafił w ostatnich sekundach trójkę na dogrywkę w Finałach Houston-Orlando? Jeśli się mylę to niech mnie ktoś poprawi 🙂

    (11)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Cytat powinien brzmieć: dzień w którym przestałem się martwić o moje statystki, stał się dniem moich triumfow.

    Nie wiem czy to było specjalnie pomieszane, ale jeżeli nie to lekki wstyd dla autora, bo to zmienia całkowicie pojęcie o koszykówce

    (20)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetnie się to czyta. LA Lakers z tamtych lat to zdecydowanie jedna z najlepszych w historii i moja ulubiona drużyna. Powinniśmy docenić, że BLC pisze w tak wybitny sposób 🙂

    (18)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    BLC nawet gdyby napisał artykuł o tym jak jego babcia grała w kosza w latach 60-tych, to wszyscy by go przeczytali od deski do deski 😉 Albo masz do tego talent albo nie.

    (29)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Dziękuję wszystkim za pozytywny feedback, jest mi bardzo miło.

    @ad552: nie. Shaq powiedział to, co napisałem. Ja rozumiem to tak, że chodzi o dążenie do samodoskonalenia, nie o sępienie na staty jak Andray Blatche na triple double;)

    (20)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    @BLC: jeśli dobrze pamietam to ulubieniec Shaqa, McGee w Wizards na siłę zrobił Triple double w przegranym meczu, jeśli mamy na myśli tą samą sytuacje a nie Andray Blatche 😉 tak pisze bo artykuł o Shaqu a to jego “ulubiony zawodnik” 😀

    (-9)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    @blc
    No właśnie shaq nie powiedział tego co napisałeś… Dokładnie brzmiało to tak:
    “The day I stopped worrying about stats is the day I started winning”. Zatem zupełnie coś odwrotnego. Bo wg Twojej wersji shaqowi właśnie chodziło o sępienie statów, a oczywiście chodziło o wygrywanie a nie statystyki. Kolega ad552 dobrze napisał a nie wiem czemu został zminusowany.

    (10)

Skomentuj Jonas Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu