fbpx

Memphis Grizzlies: Grit & Grind

20

Święta to czas dobrego jedzenia, spotkań z najbliższymi, filmów z Kevinem i miłej atmosfery. To czas rozrywki i wypoczynku, a także wigilijnych opowieści. Zasiadając niedawno przed telewizorem, by obejrzeć bożonarodzeniową kolejkę NBA, wcale nie dziwiłem się doborem repertuaru, jaki zaserwowała nam NBA. Wysoko notowany rewanż za finały pomiędzy Cleveland i Warriors, znani i lubiani Knicks w potyczce z małym elfem Isaiah Thomasem, czy widowiskowe derby Los Angeles. Wszystko to spotkania idealnie wpasowujące się w świąteczny klimat. Są jednak w lidze zespoły, które w takiej narracji nie występują. Takim zespołem są Grizzlies, ekipa Grit & Grind.

Wiadomo, wszyscy jaramy się palącymi siatkę trójkami, atomowymi wsadami czy asystami, które zaginają czasoprzestrzeń, ale to wszystko jest zaledwie wycinkiem pięknej gry, jaką jest koszykówka (której właśnie stuknęło 125 lat!) Nasz ulubiony sport ma też ciemną stronę, a jej uosobieniem w dzisiejszej NBA jest właśnie ekipa z Memphis.

To nie neurochirurgia, to koszykówka [Lionel Hollins]

Dupa niżej!

Były coach Grizzlies w prostych słowach opisywał taktykę zespołu, polegającą na twardym rzemiośle i ostrej siepaninie. Choć może taktyka, to złe słowo na opisanie tego zjawiska, bo przetrwało ono coacha Hollinsa, jego następcę Joergera i jest znakiem rozpoznawczym drużyny również teraz, za kadencji trenera Fizdale’a. Grit & Grind to nie taktyka. To charakter tych chłopaków.

Zawsze wierzyłem w grę big-manów. Tak było od początku [Zach Randolph]

os

To nie ma być ładne. Tylko Mavericks zdobywają mniej punktów na mecz, z drugiej strony tylko Jazz i Spurs bronią lepiej. Memphis są w czołówce ligi w przechwytach i w ogonie jeśli idzie o skuteczność zza łuku. Zresztą nie tylko zza łuku. Pod względem skuteczności z gry są ostatni w lidze. Za to przeciwnikom gorzej rzuca się tylko w Utah i… Golden State.

mc

Nawet sami zawodnicy nie umieją odpowiedzieć na pytanie jak zaczęła się cała ta otoczka “grit and grind”. Dzieje młodej organizacji można w zasadzie podzielić na dwie braterskie ery. Erę Pau i Erę Marca (wcześniej pierwsze skrzypce grał tam niejaki Shareef Abdur-Rahim, ale historycznego pierwszego awansu do playoffs doświadczyli dopiero za Hiszpana, w Memphis). Bez wątpienia można jednak stwierdzić, że pierwszym szkoleniowcem, który zaszczepił w Memphis ideę obrony za wszelką cenę był Lionel Hollins. Według różnych relacji tym, co najczęściej słyszeli od niego zawodnicy na treningach było “niżej du*ę!”

The Grit

Ta koszykówka, będąc niejako na bakier z ogólnym trendem, w jakim szła NBA, stała się znakiem rozpoznawczym i powodem do dumy mieszkańców Memphis. W mieście Elvisa w wielu miejscach można natknąć się na graffiti przedstawiające nowych herosów strefy 901 (kod pocztowy Memphis).

il

Tak jest dzisiaj, kiedy firmowa obrona Memphis jest ich znakiem rozpoznawczym w NBA, a zespół przez ostatnich sześć lat nieprzerwanie gra w playoffs. Nie od razu wszystko było jednak takie poukładane. Zaczęło się od pewnego ryzykownego manewru. Chris Wallace, ówczesny świeżo upieczony menedżer klubu nie bał się ryzyka. Wszak przed NBA pracował w… kasynie. W lutym 2008, jeszcze za coacha Iavaroniego, Pau Gasol został oddany do Lakers.

Nie podjęliśmy żadnych drastycznych kroków podczas offseason 2007. Rozpoczęliśmy rozgrywki i widziałem, że Pau już nie jest z nami po drodze, jego blask jakby zelżał, myślami był gdzie indziej. Nie był zaangażowany, a zostało nam jeszcze kilka wspólnych lat [Chris Wallace, GM Grizzlies]

Nie bojąc się krytyki, posłano więc All-Stara Pau Gasola i pick drugiej rundy draftu 2010 do Lakers, otrzymując w zamian będącego na wylocie z ligi weterana Aarona McKie (nie zagrał dla nich), gangusa Javarisa Crittentona, Kwame Browna oraz prawa do papuśnego Marca Gasola. Kibice łapali się za głowę. Pamiętacie reakcję Stephena A. Smitha?

Cycek

Starszy z Hiszpanów, jak wiemy, odżył w Los Angeles i wespół z Kobe sięgnął po dwa tytuły (2009 i 2010). Było to jak kradzież w biały dzień, jak przekręt, machloja najwyższych lotów. Lakers za darmo otrzymali gwiazdę i z ligowego średnia momentalnie wskoczyli na szczyt. Wówczas nikt nie przypuszczał, że Marc Gasol wyrośnie na takiego kozaka. Po latach transfer nie wygląda już tak jednostronnie. No, ale trudno było przewidzieć, że z tego grubaska będzie kiedyś najlepszy obrońca strefy podkoszowej w lidze.

mg

W drafcie 2007 był taki zawodnik, który bardzo się nam podobał. Miał 22 lata i siedem stóp wzrostu, grał w Europie. Skauci pokazali mi jego zdjęcie bez koszulki, był grubiutki, miał twarz dziecka i cycuszki. Przezwaliśmy go “Cycek”. Tak zostało. Cycek to, Cycek tamto… Niewątpliwie wpłynęło to na naszą ocenę jego osoby. Cholera, gdybyśmy wiedzieli [Daryl Morey]

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Taka ciekawostka jeszcze o której nikt nie wspominał. Jared Cunningham (ten z Cavs) 2 dni temu zdobył 75 pkt w lidze chińskiej…

    Pomyślcie jakie rzeczy mogli by tam robić najlepsi

    (48)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Szczęśliwego Nowego Roku 2017 dla całej Redakcji GWBA. Masy świetnych artykułów, miliona odsłon dziennie, trafionych prognoz i typów a przede wszystkim, abyście trwali jak najdłużej przy tym, co dla nas robicie.

    Ot taka wazelina na koniec roku, ale co tam – wolni mi, nie?! 😉

    (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Chyba przy każdym opisie Marca Gasola pada określenie: “Gdy rzuca nie wyciągniesz mu gazety spod nóg” XD

    (38)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Trochę przypominają Cavs z lat 90 z Tarellem Brandonem, Tyronem Hillem na pokładzie. Drużyna nastawiona na defensywę. Bez mega wielkich nazwisk za to dobrze zgrana

    (5)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak, oglądam całkiem sporo ich meczy. W tym sezonie to chyba więcej spotkań Utah Jazz i Spursów oglądnąłem niż Miśków. Może dlatego że zacząłem oglądać NBA na początku lat 90-tych i jakoś lubię drużyny bardziej oparte na obronie.
    Warto wspomnieć że Memphis ma bilans 8-1 w meczach back-to-back co jest absolutnym top ligi. Ta jedna porażka to dopiero w tym tygodniu z Celtami, było 8-0. Mają chłopaki charakter i… pecha do kontuzji. Oby tego drugiego coraz mniej.
    Pomyślności a przede wszystkim zdrowia wszystkim w nowym roku. Pozdrum.

    (6)
    • Array ( )

      Wygrywaja back to back ponieważ przeciwnicy sa zmeczeni ofensywnie i niedzwiedzie sa mocniejsi. Ot co. Niestety normalnie maja za mało ognia czesto:(

      (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Od Grizzlies zaczęła się moja przygoda z NBA. Z młodzieży warto jeszcze dodać dwa nazwiska z tegorocznego draftu:
    Pick 17 -Wade Baldwin PG 193cm wzrostu i 211 cm wingspan
    Pick 31 -Deyonta Davis PF 208 cm wzrostu i 219 cm wingspan .
    Obaj byli zaproszeniu do Green Roomu i przewidywani w mockach na miejsca 10-20. Obaj potencjalni świetni obrońcy. Na razie jakoś nie imponują ale potencjał mają spory i cieszy patrząc na starzejący się trzon Memphis to że mają przyszłościowych zawodników w składzie.

    (3)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    wszystko fajnie ale….koszykówka to rozrywka, ludzie płacą za bilety żeby obejrzeć coś co podniesie im poziom adrenaliny a nie pozwoli zasnąć na meczu. Nie neguje Grizz ale ich gra po prostu nie jest ciekawa i widowiskowa. Lubiłem ich oglądać jam grał Abdur-Rahim i Michael Dickerson. Ktos kojarzy jeszcze tego drugiego gościa? 🙂

    (2)
    • Array ( [0] => subscriber )

      Co z tego, że nie grają ciekawie i widowiskowo? Liczą się wyniki. Fajnie, że są takie drużyny. To też jest pewien element różnorodności. Gorzej, gdyby dwadzieścia dziewięć zespołów próbowało naśladować Warriors.

      (24)
    • Array ( )

      Problem w tym ze próbują. Moda na rzucanie za 3. na szybkość. Na mniej obrony i 120 punktów w meczu. Wiekszosc ekip do tego dąży.

      Cavs czy SAS cos jeszcze bronia. Ale miski sa na skrajnej przeciwnej pozycji, bronia ale atak ssie. I to tez zle.

      NBA to widowisko.

      (2)

Skomentuj Bruniak Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu