fbpx

Mniej znani NBA: Rondae Hollis Jefferson

24

Od jakiegoś czasu realizuję na GWBA małą misję przybliżania czytelnikom naszego portalu sylwetek mniej znanych zawodników. Robię to chociażby dla tych, którzy w komentarzach narzekają, że “znowu LeBron” albo “ciągle tylko Warriors” albo “jak nie piszecie o LeBronie i Warriors, to piszecie tylko o Bostonie”. Dotychczas, odkąd wpadłem na pomysł tego cyklu, zdążyłem opisać już Donovana Mitchella, Franka Kaminsky’ego, Buddy Hielda, Taureana Prince’a, Roberta Covingtona i kilku innych zawodników. Dziś Rondae Hollis Jefferson, zapraszam.

***

Zaczynał tam, gdzie wielu z nas skończyło (albo skończy), czyli na outdoorowych boiskach w swojej okolicy, gdzie panowała dobrze znana zasada “wygrany zostaje”. Z frekwencją nie było problemów, przegrany team schodził po prostu na boczne boiska, gdzie toczyły się boje o ponowne zagranie na głównym. I tak przez całe dnie. Do dwunastego roku życia Rondae nie miał nawet czego szukać na głównej płycie, zamiast podania mógł tam najwyżej wyłapać kopa w d*pę, chociażby od starszego brata Rahlira, który, jak to brat, był jednym z tych co najgłośniej krzyczeli do młodego “won!”, ale jedynym, który mógł (ewentualnie) tłumaczyć mu ręcznie to i owo.

Tak oto mijały dni w Chester w Pennsylwanii, jednym z najniebezpieczniejszych miast w USA. Dla braci Hollis, tak jak i dla wielu innych chłopaków z ich środowiska, koszykówka była odskocznią od codziennych problemów.

#Rodzina słowem silna

Zjechaliście mnie ostatnio (niesłusznie!) za 3 etaty matki Hielda, więc uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy przy okazji Rondae wyskoczyło, że pani Ryllanda Hollis też leciała na trzy roboty. Żeby nie opowiadać po raz kolejny tej samej historii z innym nazwiskiem, ograniczę się tylko do zacytowania słów samej zainteresowanej:

Próbowałam zapewnić im wszystko, czego potrzebowali, żeby nie musieli szukać tego na ulicy.

Rondae urodził się trzeciego stycznia 1995. Pod wpływem brata od początku pasjonował się koszykówką i grał kiedy tylko mógł. Był ambitny, więc za punkt honoru stawiał sobie grę na głównym boisku przy Seventh Street, było to dla niego niczym jakieś mityczne przejście w dorosłość. Ponieważ za dnia go stamtąd przeganiano, próbował szczęścia po zmroku.

Gdy pewnego razu Rylanda wróciła do domu późną nocą po pracy i zajrzała do pokoju chłopaków, zamiast śpiących synów ujrzała puste łóżka. Rahlir był w innym mieście na turnieju, więc o niego się nie martwiła, ale Rondae powinien być już dawno w domu. Obdzwoniwszy znajomych (mimo później pory) i nie dowiedziawszy się niczego, wsiadła w auto i zaczęła szukać chłopaka. Domyślacie się już, gdzie go znalazła. Oczywiście na płycie głównej przy Seventh Street. Oj dostało się małemu za te nocne eskapady… Jak pisałem wyżej, Chester było raczej podłą okolicą, sam Rondae mówi, odnosząc się do tamtych czasów:

Widziałem rzeczy, których żadne dziecko nie powinno oglądać

I  nie są to tylko słowa rzucane na wiatr. W wieku 12 lat był świadkiem morderstwa. W biały dzień, na środku koszykarskiego boiska, zastrzelony z nielegalnej “dziewiątki” został jego wujek. To była egzekucja, strzał z bliska w głowę, poprawka w serducho i ucieczka z piskiem opon. Rondae stał tak blisko, że biegnąc do domu z płaczem, razem ze łzami ścierał sobie z twarzy krew. Po tym zdarzeniu już nigdy nie wyrwał się w nocy z pokoju, żeby grać w kosza.

Jako młodziak chcesz mieć poczucie stałości, bezpieczeństwa. Mi to zostało odebrane. Od tamtej pory nie umiałem już chodzić normalnie, bez strachu, po ulicach [Rondae]

#Zorganizowany basket

Jakiś czas później chłopak zamienił uliczne boiska na parkiety AAU, ale jego mentalność dalej tkwiła na głównej płycie przy Seventh Street. Wygrany zostaje. To dlatego wyróżniał się w ekipie. Inne dzieciaki, po przegranym meczu rozjeżdżały się do domów. Po wygranym, szły z trenerem i resztą teamu na pizzę albo do Maca. Rondae zawsze nalegał na jeszcze jedno spotkanie. Chciał wspólnego oglądania filmów z meczu, żeby znaleźć sposób na poprawę funkcjonowania zespołu.

W liceum Chester High, pod okiem trenera Larry’ego Yarbraya, dalej pracował nad poprawą własnej gry. Był jednym z głównych sprawców pierwszego w historii Clippers (tych z Chester, nie tych z LA) sezonu bez porażek. W ciągu trzech lat, jego szkolna drużyna odniosła 91 triumfów, przy zaledwie 5 przegranych spotkaniach. Po drodze udało się wywalczyć 2 tytuły stanowe, przegrać 1 finał i zostawić po sobie ślad, tak w statystykach, jak i w boiskowych opowieściach absolwentów i przyjaciół szkoły.

W 2013 wystąpił w McDonald’s All-American Game. Grał w drużynie Wschodu, m.in z Andrew Wigginsem i Juliusem Randle. Wygrał Zachód, 99-110, w dużej mierze dzięki 24 punktom Aarona Gordona. W owym czasie Rondae był wymieniany w gronie 5-6 najlepszych skrzydłowych rocznika i było już jasne, że upomni się o niego któryś z wielkich graczy na arenie uniwersyteckiej. Mimo otrzymania ofert z Florydy i Syracuse, Jefferson zdecydował się na grę dla Arizona Wildcats. Nie widział dla siebie innej drogi, jak tylko ta do NBA.

Wygrany zostaje

To motto miał wypalone w sercu. Pracował ciężko, mimo ledwie dwóch metrów wzrostu (201 cm oficjalnie podają), wyróżniał się dobra walką na tablicach, do tego tyrał w defensywie. W pierwszym roku gry uskładał średnie na poziomie 9.1/5.7/1.4. W rotacji coacha Seana Millera funkcjonował jako szósty gracz, o dziwo, na własne życzenie. W liceum nauczył się, że jeśli nie masz dobrego zmiennika, jesteś w (nomen omen) czarnej xxx na wypadek kontuzji kogoś z pierwszej piątki. Nie chciał, by to się stało, dlatego sam wszedł w buty rezerwowego. Na koniec sezonu włączono go do pierwszej piątki pierwszoroczniaków mocnej konferencji Pac-12.

Już wtedy miał opinię gościa, do którego trudno się zbliżyć, ale przełamując pierwsze lody, można znaleźć w nim najlepszego kompana, tak na boisku, jak i poza nim.

Gdy już pozna, że Ci na nim zależy, trudno o lepszego kumpla [coach Sean Miller]

Na drugim roku Rondae mógł pochwalić się statystykami na poziomie 11/7/2/1/1 Awansował do pierwszego składu, gdzie pełnił rolę typowego glue-guy. W raportach przed draftem skauci pisali:

Jego wkład w grę nie jest szczególnie widoczny w żadnej kategorii statystycznej, ale nie da się zaprzeczyć, że swą obecnością na boisku czyni nas lepszymi w każdym aspekcie gry. To właśnie o kimś takim mówi się “all-around”.

Arizona awansowała w owym sezonie do Elite 8, a Rondae na koniec rozgrywek zasilił szeregi All-Pac12 First Team i pierwszej piątki defensorów. Warto zaznaczyć, że jego boiskowy charakter był całkowitym przeciwieństwem graczy takich jak Sprewell, Marbury czy Beasley, o których mówi się “uncoachables”. Świadczą o tym m.in. słowa trenera Millera:

Nigdy przedtem, ani nigdy potem trenowanie żadnego zawodnika nie dostarczyło mi tyle radości, co trenowanie Jeffersona

Dwa tygodnie po tym, jak Rondae ogłosił swój udział w drafcie, USA Today przedstawiło jego sylwetkę, chwaląc takie przymioty jak gra defensywna i poziom atletyzmu. Wśród mankamentów wymieniano brak powtarzalności rzutowej, nie do końca ułożona rękę i przeciętną zdolność do kreowania dobrych sytuacji kolegom. Sam zainteresowany pracował przede wszystkim nad poprawą rzutu, ponieważ wiedział, że to najbardziej będzie rzucać się w oczy na wyższym poziomie rozgrywek.

#NBA

Z numerem 23. sięgnęli po niego Portland, ale jeszcze tego samego dnia odesłali go na Brooklyn. Gra dla dołujących Nets była dla niego jak kubeł zimnej wody:

Przez całe liceum przegrałem pięć meczów, na uniwerku też cały czas byliśmy na topie, trafiłem do Nets i ciężko było nam ugrać cokolwiek. Nie mamy nawet dziesięciu zwycięstw. To dziwne uczucie, muszę się do tego przyzwyczaić [RHJ grudzień 2015]

Niestety, Rondae, jako debiutant, rozegrał jedynie 29 spotkań, ze względu na kontuzję kostki, która mocno ograniczyła jego boiskowa aktywność (wypadł po 19 meczach i wrócił na końcówkę sezonu). W zespole o takim rodowodzie jak Nets, to wróżyło rychły transfer. W ekipach szorujących brzuchem dno tabeli nikt nie może czuć się pewnie. Niemniej, Rondae (6/5/2/1 jako debiutant) pozostał w drużynie i dziś, choć może trudno w to uwierzyć, zważywszy na jego trzyletni staż w lidze, jest zawodnikiem o najdłuższym stażu w Nets spośród graczy aktualnej rotacji coacha Atkinsona.

Czasem sam się z tego śmieję, to niemal surrealistyczne. Podczas tych wszystkich zmian, na dotychczasowych stanowiskach ostałem się tylko ja, trener, stróż i Cuomo, gościu od sprzętu.

Potem poleciał też trener i manager generalny, ale Jeffersona nic nie ruszyło. W końcu miał dawkę tej stałości, o której tak marzył jako dzieciak. Razem z bratem, zawodnikiem G-League, kupili matce dom w Chester. Rondae oświadczył też, że jest gotów pogodzić się z ojcem. Obecnie, jako gracz podstawowej rotacji, zdobywa (druga strzelba ekipy, po tym jak Lin wypadł) 14.2 ppg, 6.5 rpg i 2.3 apg. Ambitnie mówi, że marzy mu się pierścień. Na plecach, dla przypomnienia zwycięskich czasów uniwersyteckich, wytatuował sobie własną podobiznę:

Trochę mi to Steve-O przypomina, ale już nie czepiajmy się chłopaka…

Na tytuł poczekamy, ale warto zauważyć fakt, że Nets mają już tyle zwycięstw, co na koniec ubiegłego sezonu.

[BLC]

Dla mnie to najlepszy obrońca / z zarazem energizer Nets. Troszkę elektryczny i mało płynny w ruchach, ale przy 201 cm wzrostu oraz 216 centymetrowej rozpiętości ramion (!) refleks posiada piekielny. Facet zdecydowanie do oszlifowania, z potencjałem na przyszłego All-Stara. #tuByłemAdmin

24 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Czytam was drugi sezon i powiem szczerze że poziom wiedzy o NBA wzrosła u mnie chyba z 300%.. wcześniej oglądałem kilka meczów, jakieś powtórki itd ale znałem kilku zawodników, MJ , Kobe i kilku innych. Dzięki takim artukułom jak ten moja wiedza wciąż rośnie i obecnie wolę oglądać mecze koszykówki (nie tylko nba) niż mecze piłki nożnej. Dzięki. Dobra robota Panowie!

    (53)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Zawsze się zastanawiam dlaczego gracze NBA-zarabiający miliony dolarów, będąc wytatuowanymi często od stóp do głów, mają te tatuaże tak fatalnie wykonane jakby robili to u ,,janusza w piwnicy za zgrzewkę browara,,?Pomijam fakt, że ciemniejsza skóra jako płótno, ale 75% są to naskórne gówna, bo są najzwyczajniej spartolone warsztatowo. A w USA jest wielu naprawdę genialnych tatuatorów

    (13)
    • Array ( )

      Gościu.. większość tych tatuaży to “brudna przeszłość” symbol czegoś brzydkiego albo z tym związanego. Poza tym nie każdy chce mieć ładne tatuaże. Mnie osobiście się podobają oldschoolowe tatuaże, które Ty pewnie nazywasz gównem. Idź se zrób tego wilka z lasu jak 3/4 ludzi i skończ te swoje wypociny.

      (-2)
    • Array ( )

      Ntla, jesteś zwykłym ignorantem skoro dop…. się do mnie, nic o mnie nie wiedząc. Akurat tak się składa, że tatuaż jest mocno mi bliski i posiadam sporą wiedzę w temacie. Nie wkładaj mi w usta słów i zdań, których nie wypowiedziałem. Bo zdaje się, że Tobie powinno się co innego wsadzić w usta i to po same kule. Tatuaż old schoolowy doceniam i bardzo lubie, natomiast 70% tego co mają na sobie koszykarze to koło old schoolu nie leżało. Z tą ,,brudną przeszłością,, to też żeś Pan dowalił- powiedzmy Durant czy Irving, pół młodego życia w celi, drugie pół na dilerce bujając się po mieście. Tatuaż nie musi być ,,ładny,, musi za to być dobrze zaprojektowany i wykonany, technicznie i rysunkowo. Także klej wary Gościu

      (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    W zasadzie każdy gracz NBA powiedzmy do 200* cm wzrostu, czy to all star czy gracz, którego kilka razy do roku odsyłają do dleague musiał ciężką pracą zapracować na angaż do NBA. Co więcej większość takich graczy była w szkole średniej gwiazdami z 30 ppg, często też w NCAA byli gwiazdami. Trudno jest przestawić się do roli zadaniowca grającego po 3 min na mecz. Wielu graczy z Europy mimo propozycji kontraktu woli grać 30 minut w Europie niż 3 minuty w USA.

    * jak masz więcej cm to same predyspozycje są czasami wystarczające, a jeszcze do niedawna jak miałeś ponad 216cm to w zasadzie jeśli tylko chciałeś i potrafiłeś przebiec kilometr bez zawału miałeś szansę na nba 😉

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Logika czarnych:
    To zle miejsce bylo, duzo przemocy, duzo morderstw. Chcialem tylko spokoju, odebrano mi dziecinstwo.

    Czy cos robia by to zmienic?

    Nic. Wuja zabili mu pewnie ot tak. Bez powodu. Tia.

    Fajny grajek ale te ich historie to jak kalka.

    (5)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie widzialem zadnego spotkana nets w tym sezonie a tu ciagle chwalony jest lavert i hollis jefferson. Poza tym nets jako tako kleca kolejne nazwiska do druzyny jak d`angelo , dinwidde itp. Moze nie takie wymiany jak clippers za cp3 I griffina ale z dobrym wiatrem podczas loterii draftu moze szybciej nets do 8 sie zbliza od knicks

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    w zasadzie ciekawą historią ale raczej na następny sezon może być Jarrett Allen nie chwalicie go tutaj a imo warto

    (0)
    • Array ( [0] => administrator )

      ja go regularnie chwalę jako typer 😉 bardzo fajnie sobie radzi w obronie pomalowanego, gorzej jest dalej od kosza, ale ogarnie

      mega zawodnik – moim zdaniem Brooklyn prędzej zagra w playoffs niż NYK

      (1)
  7. Array ( )
    What Can i Say 5 w plecy only lbj 1 marca, 2018 at 20:53
    Odpowiedz

    Nie do wiary.Doczekałem sie wkońcu normalnego artykułu gdzie nie ma calineczki currego itp.Oby więcej takich.

    (-5)

Skomentuj pompon Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu