fbpx

Najlepsi strzelcy Finałów NBA w kolejnych erach koszykówki

26

Trudno zrobić zestawienie najlepszych strzelców NBA, które kogokolwiek mogłoby zaskoczyć, albo pokazać jakieś niespodziewane nazwiska. Najlepsi w historii? Wszyscy znają na pamięć tabelkę zaczynającą się od “38387” Kareema Abdula-Jabbara. Najlepsi w historii playoffs? LeBron, a potem cała reszta. To może najlepsi w aktualnym sezonie? Nuuuuda. A może… czołowi strzelcy finałów NBA z podziałem na dekady? No dobra, spróbujmy, może w ten sposób uda się przemycić jakieś nietypowe informacje.

#1950/1959

Zestawienie otwiera George Mikan, czyli legendarny olbrzym z Los Angeles Lakers. Pamiętam jak czytałem, że przeciwnicy, chcąc wyprowadzić go z równowagi, pytali “Jak tam pogoda na górze, olbrzymie?”, ale szybko zrezygnowali, bo on wówczas pluł na nich i mówił że pada. Zdarzyło mu się również zgłosić sędziemu, że jakiś kibic z trybun ładuje do niego z wiatrówki, takie to były czasy.

Mikan dołączył do NBA w 1948 roku i, pomimo rozegrania jedynie 7 sezonów w najlepszej lidze świata, w finałach zdołał zameldować się czterokrotnie, za każdym razem wygrywając pierścień dla L.A Lakers (wcześniej zdobył też mistrzostwo ligi BAA).

Jego łączny dorobek z serii finałowych wynosi 576. Najlepiej szło mu w rozgrywkach 1950, kiedy to zakończył playoffs ze średnią 32.2 w finale i zwycięstwem w sześciu meczach nad Syracuse Nationals. Największymi rywalami Mikana byli w owych czasach Bob Cousy (Celtics) i Bob Pettit z St. Louis Hawks.

#1960/1969

Lata sześćdziesiąte były na parkietach NBA dekadą Jerry’ego Westa, którego sylwetkę wszyscy kojarzymy z logo NBA (czy to aby na pewno on?)

/pogromcy-mitow-NBA-kto-naprawde-jest-na-tym-logo/

Kolejna ikona Lakers to zawodnik, który miał problemy aby niesamowite osiągnięcia indywidualne przekuć w sukcesy zespołu. W owym czasie mistrzowskie laury zbierali przede wszystkim koszykarze Celtics. West w latach sześćdziesiątych meldował się w finałach sześciokrotnie, jednak nawet w 1969 roku, kiedy to otrzymał nagrodę MVP Finałów, nie udało mu się wywalczyć pierścienia (ten nadszedł dopiero w 1972 roku). Dorobek Westa to 1264 punkty, najwięcej ze wszystkich wymienionych w tekście zawodników.

#1970/1979

Bobby Dandridge to bohater zestawienia o zdecydowanie najmniejszej rozpoznawalności, ale tym lepiej, w końcu jakieś nowe nazwisko. W latach 70-tych czterokrotnie wywalczył on ze swoimi ekipami awans do finałów. Dwa razy wyszedł z tej ostatniej potyczki zwycięsko, raz jako zawodnik Milwaukee i raz w barwach Washingtonu. Dorobek Dandridgea to “skromne” 450 punktów. Należy jednak pamiętać, że lata siedemdziesiąte nie były okresem jakiejś wielkiej dominacji któregoś zespołu, nie występowało tu zjawisko wielkiej dynastii, niczym Celtowie krzyżyk wcześniej. W latach siedemdziesiątych mieliśmy aż 11 różnych finalistów i ośmiu zwycięzców tytułu.

#1980/1989

Kareem Abdul Jabbar pierwsze mistrzostwo upolował już dużo wcześniej, bo w 1971, jako klubowy kolega Bobby’ego Dandridge’a. Do zestawienia wchodzi jednak za swoje zdobycze w barwach Showtime Lakers podczas szalonych lat osiemdziesiątych. Osiem awansów do finałów i pięć kolejnych tytułów, to jego dorobek z omawianego okresu. Łącznie w finałach zgromadził 981 punktów, czym odstawił klubowego kolegę Magica Johnsona, z wynikiem 878 i Legendę Bostońskich Celtów Larry’ego Birda, który uskładał 716 oczek w swych pięciu finałach. Warto wspomnieć, że w latach 80’tych sytuacja “na górze” NBA była o wiele bardziej stabilna niż przed dziesięcioleciem. Tym razem mieliśmy jedynie czterech różnych triumfatorów rozgrywek: Lakers, Celtics, Sixers i Pistons.

#1990/1999

Michael Jordan i wszystkie jego “tańce”, od pierwszego do ostatniego. Sześć finałów, sześć pierścieni, sześć nagród Finals MVP i 1176 punktów w finałach łącznie. Bulls byli tak dominujący w owym czasie, że kolejne miejsce w kategorii najlepszych strzelców finałów za Jordanem zajął jego klubowy kolega Scottie Pippen, a dopiero na trzecim uplasował się Clyde Drexler, który pojawiał się w tamtym czasie w finałach trzykrotnie, dwa razy jako zawodnik Blazers i raz w barwach Houston, z którymi wywalczył tytuł u boku Hakeema Olajuwona.

#2000/2009

Jeśli najmodniejszym kolorem na szczytach NBA była w latach 90-tych chicagowska czerwień, to kolejną dekadę nazwiemy epoką złota i purpury. Reprezentantem Lakers w tym zestawieniu jest mocarny Shaquille O’Neal, który awansował w tym czasie pięciokrotnie do finałów, za każdym razem, prócz porażki z Pistons w 2004, zdobywając tytuł. Jego finałowy dorobek to 752 punkty, czym wysforował się nieznacznie przed długoletniego klubowego kolegę Kobe’go Bryanta (737). Za nimi kroczy dumnie Tim Duncan, zdobywca 362 punktów na najwyższym etapie rozgrywek (punktowo liczymy tylko finały z tej dekady).

#2010/2019

Zestawienie zamyka oczywiście King James, którego nie mogło tu zabraknąć jako jednego z głównych aktorów w ośmiu finałach tego dziesięciolecia. Bilans Króla to 3 tytuły i 991 punktów. Drugi w kolejności Stephen Curry z dorobkiem 741 i D-Wade, który zapisał na swym koncie 485 punktów.

Patrząc na te nazwiska nasuwa mi się jeden wniosek. Nikt wymieniony w ostatnim akapicie nie powtórzy już swojego wyczynu w otwartym “okresie rozliczeniowym” 2020/2029. Do kogo będzie należeć ten czas? Pożyjemy, zobaczymy.

[BLC]

26 comments

    • Array ( )

      Jeśli ktoś rodzi się 1 stycznia przykładowo 2020 roku to 31 grudnia 2029 będzie jego ostatnim dniem w tejże dekadzie, wszystko się zgadza.

      (2)
    • Array ( )

      Ktoś nie ogarnia, że dekada jest liczona do 10, a nie z 10, bo zaczyna się od zera..

      (4)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Podział na ery ma na celu postawienie na końcu Lebrona. Era co trwa 10 hahahaha. Jeden jest najlepszy strzelec to MJ.

    (-19)
    • Array ( )

      Ta, jest tylko król MJ i reszta się nie liczy, a LeBron jest przereklamowany i cienki jak sik pająka, bo 3-9. Obecna NBA jest beznadziejna i to już nie jest to samo co lata 90-te, a wznowienie sezonu, to idiotyzm, bo wiadomo, ze wszyscy umrą na wirusa. Do tego jeszcze te artykuły są specjalnie tak pisane aby korzystnie przedstawiać tego cieniasa Jamesa, który z Jordanem nie miałby szans 1v1 w sudoku.

      Po co w ogóle tutaj siedzisz i cały czas narzekasz?

      (38)
    • Array ( )

      Kolego ale w artykule autor pisze o dekadach, nie erach. A to jednak pewna zasadnicza różnica. Co do tego, że MJ to najlepszy strzelec to nie do końca prawda do pokazuje powyższy artykuł. MJ nie prowadzi w klasyfikacji strzelców wszech czasów ani w punktach w play-off. Nie zdobył najwięcej punktów w finałach. No to, z której strony jest najlepszym strzelcem?

      (1)
    • Array ( )

      To nieszczęśliwy frustrat, najpewniej nie bierze zaleconych leków i swe nędzne frustracje wylewa na forum ogólnym. Wiarygodny jak TVP i nasz “prezydęt”, zresztą ich wyborca bądź troll, tego nie jestem pewien.

      (1)
    • Array ( )

      Ta, jak spędzi karierę w Dallas, to się pewnie skończy na finałach konferencji, o ile Porzingis nie skończy przedwcześnie kariery na więzieniu.

      (-3)
    • Array ( )

      Zgadzam się, jeśli nie zmienią jakoś specjalnie składu, to Luka zawita we finałach ze trzy razy przynajmniej. Oby!

      To tylko myślenie życzeniowe, bo przecież wszyscy wiemy, że światu zostały ze dwa tygodnie zanim korona nas wybije. Przetrwają tylko karaluchy i Ted.

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    proponuję dla niektórych zakupić liczydło takie jak kiedyś w szkole było używane bo nie potrafią doliczyć się 10 patyczków… z punktami też wam tak idzie liczenie?

    (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Ci co gadają o dekadach to też mogliby szerzej na to spojrzeć, a nie na zasadzie nie znam się ale się wypowiem. Otóż w Europie podział na dekady funkcjonuje taki jak opisali Panowie powyżej. W USA dekadę liczą od 0 do 9. I tak i tak wychodzi 10 lat. Był już spór o to że Carter nie zagrał w 4 dekadach to teraz jeszcze spór o to że lata są źle liczone. 10 lat jest? Jest.

    (0)

Skomentuj Red Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu