fbpx

Najskoczniejszy obieżyświat NBA: Nate Robinson

11

Dzisiaj o facecie, którego NASA mogłaby wykorzystać jako rakietę nośną do wynoszenia satelitów na orbitę. Mimo niskiego wzrostu, jego królestwem wcale nie był nękany gumowymi podeszwami parkiet, jego naturalne środowisko znajdowało się tuż nad obręczą i głową Dwighta Howarda. Faworyt kibiców. 175 centymetrowy typek, który potrafił zablokować Yao Minga.

Started from the Bottom

Nate Robinson urodził się w Seattle, dorastał w w czasach gdy na topie byli legendarni Supersonics. Od małego miał smykałkę do sportu, próbował wszystkiego, już od dziecka na tle kolegów z przedszkola wyglądał na kulturystę:

A że ćwiczenia fizyczne uwielbia, do dziś jest jednym z najbardziej wyżyłowanych koszykarzy na świecie. Na poważnie basketem zajął się w liceum, ale równie mocno udzielał się w innych dyscyplinach. Piekielnie zwrotny, szybki, nieustraszony, na murawie czy parkiecie nie odpuszczał dwa razy większym od siebie.

Drużynę ogólniaka poprowadził do bilansu 28-1, w klasie maturalnej wygrali mistrzostwo stanu. Średnio osiągał 18 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst dokładając 3 przechwyty. Poszły za tym, wyróżnienie dla najlepszego gracza stanu Waszyngton oraz topowa dziesiątka rankingu licealistów w kraju.

NFL?

Po zakończeniu liceum otrzymał nie kilka, ale kilkadziesiąt ofert stypendialnych, głównie od klubów futbolowych. Oczywiście nie brakowało też koszykarskich propozycji. I co? Przygodę z akademickim sportem zdecydował się rozpocząć jako futbolista! Jajowata piłka stanęły na piedestale spychając basket na boczny tor. Na szczęście dla nas, nie na długo…

Stara miłość nie rdzewieje, były wakacje poprzedzające drugi rok na uczelni. Nate przeglądał ciuchy do wyjścia na imprezę gdy dostrzegł w szafie skrawek pomarańczowej skóry. Drugi rok swojego akademickiego życia postanowił oddać w ręce koszykówki.

To była dobra decyzja, już od pierwszego spotkania zadziwiał swoim talentem. Do tego stopnia, że został wybrany do grona 20 najlepszych pierwszoroczniaków w całej NCAA. Trzeci, ale de facto drugi rok w uczelnianych drużynach przyniósł powołanie do najlepszej drużyny konferencji i 13.2 punktów w meczu. Na ostatnim roku po korytarzach bujał się już jak flow Notorious B.I.G. poprowadził Huskies do pierwszego od dawna “Sweet Sixteen” notując 16 punktów, 4 asysty i 4 zbiórki.

Niziutki Nate, miał wiele mankamentów, ale serce jak Secretariat. Na uniwerku był kimś, a zespół w dużym stopniu polegał na jego umiejętnościach, wiedział, że po przejściu do NBA nie będzie mu już tak łatwo, ale Robinson uwielbia wyzwania.

Big Apple

Rok 2005, Madison Square Garden. Czy istnieje lepsze miejsce by grać w kosza? Robinson i jego agenci mieli spore nadzieje. Jedyną przeszkodą był wzrost. Ostatecznie poszedł z 21. numerem, odważyli się Phoenix Suns. Draft 2005 winien być przez nas zapamiętany z wielu powodów. Do ligi trafili tacy gracze jak: #1 Andrew Bogut, #3 Deron Williams, #4 Chris Paul, #40 Monta Ellis czy #30 David Lee. Ale nie tylko oni, bo z 57. wyborem Suns wybrali pewnego białego centra, występującego w Niemczech. Tak to właśnie Marcin Gortat rozpoczął swoją zawodową karierę wspólnie z naszym dzisiejszym bohaterem.

Co więcej, obaj zostali wybrani przez tę samą drużynę, więc hipotetycznie moglibyśmy oglądać ich w akcji razem, jednak jak wiemy NBA to biznes, obaj w dniu draftu zostali powiadomieni, że bukowanie lotu do Phoenix jest bezcelowe. Polish Hammer poleciał do Orlando, a Nate The Great czmychnął do miasta, gdzie można opalać się w świetle reflektorów. Wszelkie wdzięki i pokusy Big Apple czekały na jego przybycie.

Pierwszy sezon, czyli oczekiwania, ciekawość i zwątpienie. Tak wyglądała początkowa sytuacja w Nowym Jorku. Zagrał w 72 meczach, 26 razy był starterem. Zdobywał średnio 9.3 punktów i 2 asysty. Staty może nie powalają, ale od początku widać było, że nerwy ma ze stali, a do tego jest pozytywnym świrem.

Mecz z Sixers, którzy w tamtym okresie nie byli wcale ogórkami, ostatnia akcja a tutaj młokos, który nie ma nawet 180 centymetrów wzrostu wkleja tróję równo z syreną wysyłając was do hotelu.

Następne sezony w Knicks to ciągły rozwój indywidualny, ale i ekscesy zarówno z kolegami z drużyny jak i z przeciwnikami o których później. Jedną z najważniejszych dat dla Robinsona pozostanie 8 marca 2008 roku, kiedy wkleił Bogu ducha winnym Portland 45 punktów.

Obieżyświat

W 2010 Robinson po serii nieporozumień został wytransferowany do Celtics. Tam także miejsca nie zagrzał, ale jako backup Rajona Rondo zebrał kolejne doświadczenia. Pamiętacie szósty mecz finałów konferencji z Orlando? Zdobył 13 punktów w 13 minut w zastępstwie za kontuzjowanego Rajona.

W następnym sezonie poszedł do Oklahomy. Z deszczu pod rynnę, bo jeśli w Nowej Anglii grał niewiele, to w prowincjonalnej Oklahomie nie grał wcale. W skróconym lockoutem sezonie, Thunder zwolnili go z obowiązku pracy. Na telefon długo nie musiał czekać, z ofertą zadzwonili włodarze Golden State Warriors. Tutaj sytuacja znacznie się poprawiła, w okresie papierowych kostek Stephena Curry, Robinson świetnie wywiązywał się ze swojej roli, na przestrzeni sezonu notując 11.2 punkty, 4.5 asysty i 2 zbiórki. Wielu kibiców było zdziwionych, że Wojownicy nie zatrzymali Nate’a, który miał zostać reprezentantem Wietrznego Miasta.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

11 comments

    • Array ( [0] => subscriber )

      Na korzyść IT przemawia wiek i brak bogatej listy kontuzji. Po za tym gracze tacy jak Nate i Isaiah są wyjątkami w tej lidze.

      Zakładając, że w lidze jest około 450 aktywnych graczy, to ilu z nich ma wzrost poniżej 180? Leszczy o takim wzroście nie biorą.

      (3)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Bulls popełnili wtedy błąd, ale to chyba ich domena w ostatnich latach 🙂

    Robinson chciał pomóc Cavs, myślicie że J.R.Smith nie chciał Nate’a? 🙂

    (31)
    • Array ( )

      Bulls w tamtych czasach pozbywali się paru solidnych zadaniowców. Pamiętam, że żałowali dolarów dla Korvera i C.J. Watsona, którzy dawali solidne wsparcie z ławki.

      (9)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      Tylko do redakcji? 😉 Z tego co widzę nie ma żadnego pakietu na play-off, może się jeszcze pojawi. 17 kwietnia możesz sobie odpalić darmowego triala – wszystkie mecze z tego dnia za free (ale pewnie tylko live).
      Na pewno możesz wykupić miesięcznie, w tej chwili to koszt 75,99 PLN. Całe play-offy wyjdą Ci max 151,98 PLN: wszystkie mecze (z RS też możesz sobie obejrzeć) live i retransmisje, wsio co potrzeba, polecam 🙂

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Nate the Great! Jeden z moich ulubionych zawodników. Dziwne jest to, że jedyny jego mecz “na żywo” jaki ogladalem to właśnie ten w Chicago z playoffs bo był o wczesnej porze 🙂 No i niezapomniany (świetny) konkurs wsadów z 2009 i pojedynek z Howardem

    (6)

Skomentuj Gronk Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu