fbpx

NBA: Jimmy Butler i tequila w Mexico City | Devin Booker wariacie!

15

WTMW

Wizards 93 Clippers 102

Kawhi gra coraz więcej i sięga po należyte 31 punktów i 9 zbiórek. U jego boku znów brak jednak Paula George’a. Ja rozumiem chorowitość, nadwyrężenia stawów i chroniczne zmęczenie, ale podejście do pracy w klubie LAC jest doprawdy wyjątkowe. Nie rozumiem jak temu tworowi można kibicować. Są niczym najemna banda, ty się starasz, wspierasz, dopingujesz, trener daje przemowę wzorem Al’a Pacino…

… a ci patrzą po sobie i mówią: “eee, ja dziś nie gram”. Po drugiej stronie nie oglądaliśmy też m.in. Bradleya Beala, bo niby czemu ma uatrakcyjniać widowisko w obcej hali. Jak już uzna, że ścięgno udowe w porządku to zagra, ale u nas! I tak to się kula. Jeśli masz pozycję wyrobioną w lidze, a w banku sto milionów, to tak to właśnie wygląda. Dlatego doceniam zawodników jak Steph Curry, Devin Booker czy nawet Kevin Durant, tak Kevin Durant – wiecznie głodnych koszykówki, grających na najwyższych obrotach praktycznie w każdym meczu.

Bajam w obłokach, wiem.

Ty też chciałbyś widzieć, że gwiazdy z plakatów, albo może raczej tapet na telefonie, dają z siebie sto procent, ale to niestety niemożliwe. Runda zasadnicza NBA to sieczka, rąbanie siekierą. Czasem urąbiesz soczysty kawałek, a czasem je%niesz w korzeń tak, że ci trzonek urwie. To ma zarabiać. Ja bym tylko chciał, żeby ludziom przy sprzedaży biletów mówili jasno: gwiazdy mogą być nieobecne. Jedna, dwie, albo wszystkie, jak w przypadku Dallas Mavericks albo OKC tej nocy.

O zwycięstwie zdecydowała czwarta kwarta, w której raz po raz w półdystans skutecznie wchodzili Leonard, Kennard i ten atletyczny Mann. Trzej panowie na przestrzeni ostatnich dwunastu minut dostarczyli 9/13 z gry. Od stanu 92:89 sprawy szybko rozwiązał Kawhi wbijając trzy kolejne kosze. Ten ostatni z faulem. Mental mistrzowski, bez wątpienia. Cold blooded type of (fun) guy. Yyyyy…. that’s a good a$$ win for us tonight.

To co, chcesz być może fanem Wizards? Wiedz, że właśnie przegrali dwunaste z trzynastu ostatnio rozegranych spotkań i mogą w tym miesiącu (grudniu) nie wygrać ani razu. Myślicie, że im to robi? Tutaj defensywnej zadziorności nie uświadczysz, w czwartej kwarcie trener robi zmiany przeczące logice, a selekcja rzutowa jest na poziomie I ligi.

Heat 111 Spurs 101

Towarzystwo pojechało do Meksyku zdobywać tamtejszy rynek i popularyzować produkt. Mexico City to oczywiście przeogromna aglomeracja, nie na tyle bogata jeszcze by tam umiejscawiać klub NBA, ale jak sądzę to kwestia czasu. Logistycznie to żaden problem. Górą chłopaki Erika Spoelstry choć nie za darmo. Odseparowali się od rywali dopiero w czwartej części, w dużej mierze za sprawą celnych strzałów przebudzonego na chwilę Duncana Robinsona.

Jimmy Butler (26 punktów 5 zbiórek 4 asysty) wyglądał jakby tequila mu siedziała na bani. Przepychał młodych Spurs, wymuszał po swojemu faule, wrzucał swoje, ale po każdym przyspieszeniu łapać musiał oddech jak grubas po zawiązaniu sznurówek bez pomocy krzesła. Jeremy Sochan (2 punkty 4 zbiórki 4 asysty) włosy na zieloną żarówkę, ale wpływu na grę nie miał prawie wcale. Butlera nie pokrył, nie nadążał, nabierał się na zwody, ale przede wszystkim nie było widać tego błysku, skupienia w oczach. Stąd Gregg Popovich zawinął go z placu po zaledwie szesnastu rozegranych minutach. Bam Adebayo najlepszy ofensywny sezon w karierze i jestem ciekaw czy równie aktywny będzie w playoffs, o ile Miami awansuje. Potrzebne im wsparcie na pozycje 4-5 i to na gwałt.

Mavericks 99 Cavaliers 100 [OT]

Już coś tam napomknąłem o absencjach. Tak więc filar zespołu Luka Doncic OUT. Drugi playmaker Spencer Dinwiddie OUT. Dwójka podkoszowych obrońców: Maxi Kleber i Dwight Powell OUT. Czołowy energizer / plaster z ławki Josh Green OUT. Myślałby kto, że im Cavs u siebie pogonią kota… ale ALE!

Kemba Walker do pierwszej piątki. Let’s turn back the hands of time. Czterdzieści minut z hakiem do dyspozycji, zielone światło na rzuty. Zupełnie jak za starych czasów w Charlotte. Żadnego zaciągania lejców, mecz i tak zaznaczony w kalendarzu na czerwono… jak mu poszło? Co powiecie na taką linijkę: 32 punkty 5 zbiórek 7 asyst 12/25 z gry?

Kemba!

Aż się łezka w oku kręciła gdy skakał z piłką na lewo i prawo, w tył i do przodu. Wpadły dwie pierwsze trójki, przestrzeń się otworzyła, po zasłonie ogrywał jeden na jeden wysokich, ciskał floatery, wchodził w półdystans, wyprzedzał całe towarzystwo o krok. A najlepsza była lekkość i naturalność, z jaką to wszystko się działo. Jakby nigdy nie przestał, nie zwątpił, jakby się z tym urodził. Piłka na sznurku, w pojedynczym kryciu zapomnij.

Czy gospodarze zlekceważyli temat? Dość powiedzieć, że Kemba wbił im praktycznie bez obrony layup na remis przy trzech sekundach na budziku. Myślicie, że się cieszył, gorączkowo skakał w górę? Zero emocji, cool cat, człowiek zen, normalka. W doliczonym czasie gry jeszcze trójkę przymierzył zanim wszystko ucichło. Cavs nie przekazywali krycia wolną ręką, skupienie się poprawiło. Ostatnie dwa rzuty Kemby były pod ogromną presją i niecelne. W najważniejszej akcji, piłka symbolicznie uwięzła między tablicą a obręczą. To był koniec.

Zaliczający 7/36 zza łuku Cavs wyrywają zwycięstwo z paszczy aligatora. Wynik pięciominutowej dogrywki: 4 do 3! Na pochwałę zasługuje ruch piłki w pewnych fragmentach, widać że CLE pracują nad tym, ale niestety skuteczność mocno popsuła cały efekt. Pewnego rodzaju usprawiedliwieniem jest występ dzień po dniu i zmęczenie materiału. Koniec końców: 25 punktów Donovana Mitchella. 18 punktów i 12 asyst Dario Garlanda, na którego Mavs polowali w ataku i dostawali go jak na tacy. 17 punktów 4 asysty super aktywnego w najważniejszych chwilach Evana Mobleya. Zmęczyli zwycięstwo i to się liczy.

Blazers 107 Rockets 95

Szanuję bardzo i doceniam obronę rookie Jabari Smitha Juniora. Dość napisać, że Jerami Grant przestraszył się spotkania z młodym i na parkiet nie wyszedł wcale zasłaniając się bólem pleców. Jak się uwezmą z tęgim Garubą to robią zawieruchę. Tyle, że Rockets to nie żaden klub z ambicjami na zwycięstwo, ale szkoła zawodowa dla najbardziej utalentowanych atletów. Obwodowa obrona woła o pomstę do nieba i nie dziwią wcale linijki Anfernee Simonsa (32 punktów 11/21 z gry) a tym bardziej Dame’a Lillarda (25 punktów 5/13 zza łuku). Mecz był znacznie mniej wyrównany niż wskazywałby na to wynik końcowy. Rockets w ostatniej odsłonie odrobili dwanaście oczek.

Jazz 97 Bucks 123

Milwaukee dostało w papę czterdziestoma w ostatnim meczu, więc było wiadomo, że wjadą w Utah bez uśmiechu. Nawet w obliczu absencji Giannisa i Khrisa Middletona, zwycięstwo nie podlegało kwestii, a najbardziej imponujący fragment (13:0) nastąpił na starcie czwartej kwarty. Jeśli macie ochotę się dowiedzieć dlaczego Brook Lopez (18 punktów 8 zbiórek 3 bloki) zasługuje na statuetkę DPOY w tym sezonie, to zapraszam do oglądania. Jazz po raz pierwszy w tym sezonie zdaje się nie wyszli z setki. Wypchnięci z dala od obręczy, w pewnym momencie wydawało się, że będą do końca meczu oddawać tylko trójki… na tablicach wynik 54-29!

Grizzlies 109 Thunder 115

Jestem masochistą, ale oglądałem! Steven Adams miał zaliczyć poniżej trzynastu zbiórek i asyst, więc patrzyłem. Przyznam, że sam mam czasem problem by na szybko po nazwisku wywołać chłopaków z OKC, ale to chyba normalne. Ciekaw jestem czy ty odróżnisz Jalena od Jaylina Williamsów albo Aarona Wigginsa od Isaiah Joe’a. Wkleić zdjęcia? Haha. Tak więc trzeba Wam wiedzieć, iż:

  • pozbawieni wsparcia liderów (Shai Gilgeousa Alexandra oraz Josha Giddeya)
  • tracący do rywali ogrom fizyczności
  • swoim zwyczajem zamknięci w środku pola i zbiegający do wszelkich penetracji

Thunder ograli najlepszą drużynę konferencji. Memphis nie mogło się wstrzelić zza łuku. Wielki Steven Adams się miotał, Dillon Brooks (jaki to jest brudny gracz!) frustrował, bo mu podobny zakapior Lu Dort na krok nie odpuszczał. Pokusevskiego to mało nie połamali – będzie musiał mieć zęby prostowane chyba. Ale ustali. Po każdej zbiórce biegali na obręcz Grizzlies albo rozbijali obronę ruchem piłki i partyzanckimi trójkami. W najważniejszych momentach ratowały ich gwizdki. Memphis nie mogło wybronić szybkich, sprawnych, rozochoconych, pewnych siebie młodziaków. Chwilę wcześniej z boiska spadł Ja Morant po dwóch faulach technicznych. W pewnym momencie Ja gadał z kibicem, mówili coś o pracy sędziów. Arbiter zasłyszał i pyk. Za podżeganie i kwestionowanie “integralności pracy arbitrów”.

Najlepsi strzelcy: Joe 23 – Dort 24 (ważne dwa męskie trafienia w IV kwarcie) – Wiggins 14. Wygrała drużyna prężniejsza, szybsza, wydatkująca więcej energii. A Steven? Zaliczył siedem zbiórek i dwie asysty. Bez Moranta, któremu stawiałby zasłony, jego przebywanie na parkiecie traci wiele sensu.

Pelicans 114 Suns 118

Uuu no tutaj zdecydowanie mecz kolejki. Szkoda, że tak późno. Atmosfera rodem z playoffs, bo ostatnio w playoffs się mierzyli, a rywalizacja przeniosła się na sezon regularny. Pamiętacie niedawny wsad obrotowy Ziona na dobicie leżącego przeciwnika. Dziś nastąpił rewanż i jak możecie się domyślać, emocji nie zabrakło.

Mecz fenomenalnie otworzyli Valanciunas (12 punktów 8 zbiórek) oraz świetnie dysponowany po raz kolejny CJ McCollum (27 punktów 11/19 z gry). Przewaga gości w kulminacyjnym momencie sięgała 24 punktów!

Suns nie mogący skorzystać z usług Aytona, Payne’a ani Camerona Johnsona dostali z płaskiej na otrzeźwienie. Sygnał do ataku dał Chris Paul (18 punktów 8 asyst 5 zbiórek) parą asyst i dalekim trafieniem. Następnie skurczów nasieniowodu dostał Devin Booker. W kolejnych dwudziestu akcjach wołał o piłkę i nie przestał trafiać dopóki Suns nie odrobili strat. Zero oglądania się na kogokolwiek. Uciekał na boki od podwojeń, rzucał z zerowego kąta jeśli było trzeba. Gdy obrońca robił krok do przodu, wymuszał faul albo mijał. Gdy robił krok do tyłu wychodził w górę. Kiedy trzeba było wrzucał kosze na kontakcie. Nie osłabł, nie przestał, wyglądał jak wcielenie, reinkarnacja Kobe Bryanta tyle, że z charakterystycznymi dla siebie wypiekami na policzkach.

58

Co powiecie na 58 punktów 6 zbiórek 5 asyst przy 21/35 z gry i 10/15 FT? Wyjątkowy talent przy robocie. Suns zrobili przy tym dobrą robotę żeby Pels nie myśleli o podwajaniu. Paul pozostał przytomny i efektywny na zmęczeniu. Gości w grze trzymał i potrzebne punkty wbijał Zion Williamson (30 punktów 9 asyst) ale przy takim cieple bijącym od Booka, nie nastarczył. Taka góra mięśni potrzebuje tlenu tak więc ostatecznie padł jak Mariusz Pudzianowski pod ciosami bardziej utalentowanego technicznie rywala.

Dobrej niedzieli. Kawę przelewową, czarną piję dziś z moimi chłopakami: Hamis oraz PZuch – trzymajcie się panowie, dzięki. B

15 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    jak zwykle ciekawy artykuł. dzięki. Ale ale, odporność na presje, zimna krew w kluczowych momentach nie może być mylona z mistrzowskim mentalem. Od dłuższego czasu kwestionuje się zaangażowanie i chęć do gry tego gościa. Bartku sam zauwyżyłeś, że on robi sobie żarty i że oszukał wszystkich. Teraz mówisz o mistrzowskim mentalu? Mistrzowski mental może miał, jednocześnie były tam jego dziwactwa które zdaje się biorą teraz górę. booker niesamowity, moim zdaniem najlepszy SG obecnie

    (3)
  2. Array ( )
    miś4kontratakuje 18 grudnia, 2022 at 15:41
    Odpowiedz

    o LAC “Nie rozumiem jak temu tworowi można kibicować.”
    Trudno coś dodać. Nie wiem czy była bardziej irytująca drużyna, nawet w całej historii nba. Chociaż nie, sąsiedzi z tego samego parkietu sezon temu i początku obecnego byli równi irytujący.

    Dallas – coś tu chyba nie gra w drużynie (mimo absencji) z największą wschodzącą supergwiazdę ligi. Chętnie bym się dowiedział od Admina przy okazji, jeśli łaska, jaką widzi przyszłość przed tą drużyną i w ogóle Donciciem w Dallas [kontrakt do roku 2027].

    Jeszcze chwilka, a Mavericks, Wolves i Warriors zaczną być zjadani przez rozbudzonych zombie-Lakers. Oczywiście do momentu dłuższej kontuzji tandemu Davis-LeBron.

    W układzie sił na Wschodzie raczej się już niewiele zmieni, za to na Zachodzie długo się może jeszcze mielić. Zaskakuje duża liczba drużyn mocno-słabych. Trudno tam wskazać żelaznych contenderów – Miśki i … znaki zapytania przy każdej kolejnej. Wiadomo, że np. tacy Booker i Suns mogą trochę się napopisywać się w RS, ale CP3 kolejnych PO już nie pociągnie za daleko.

    (10)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Sochan to taki kolorowy lamus, nie wiem dlaczego się nim tak jaracie. A nie, sorry, wiem, bo to “Polak”…

    (-13)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeśli chodzi o zawodników którzy grają mecz w mecz cały czas, to najwięcej meczy w tamtej dekadzie, a jednocześnie najmniej opuszczonych ma… James Harden. Bardzo nielubiany, ale powinniśmy docenić że kibic kupujący bilet na mecz Houston zobaczyłby go w każdym meczu.

    (10)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Ok stworzą klub w Meksyku tylko teraz pytanie czy ktoś powyżej ligowego przeciętniaka jeśli go przepłaca zechce tam grać. Patrząc jak trudno podpisać topowa gwiazdę w Toronto a wcześniej w np Vancouver skąd trzeba było się zwijać nie widzę szans na powodzenie projektu Meksyk

    (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Ale to Mavs zmaścili…10 sekund do końca są -1 i zamiast wjazdu pod kosz na 2+1 albo na same osobiste ci na siłę ładują za 3…

    (0)

Skomentuj jachooo Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu