fbpx

NBA: kroniki legendarnego klubu Seattle Supersonics

26

Zespół Ponaddźwiękowców ma w sercach polskich kibiców miejsce szczególne. Wielu z nas rozpoczynało swoją przygodę z NBA od pamiętnych Finałów 1996 roku między Chicago Bulls i Seattle Supersonics, kiedy na parkiecie starli się wielcy Michael Jordan i Scottie Pippen versus Shawn Kemp i Gary Payton. Czy rzeczywiście, jak twierdzi do dzisiaj Payton, gdyby to on krył MJ-a od samego początku, wynik serii byłby inny? Tego niestety nie wiem. Wiem natomiast jedno, że historia klubu z Seattle zasługuje na to, żeby być na naszych łamach szerzej opowiedziana.

#Pierwsze lata i pierwsze logo

Pod koniec roku 1966, niejaki Sam Shulman, biznesmen z Los Angeles, wraz z grupą wspierających go udziałowców, doprowadził do powstania w Seattle pierwszego dużego profesjonalnego klubu w historii nie tylko miasta, ale i całego stanu Washington. Nazwa Supersonics była hołdem dla Boeinga 2707. To projekt, który w tamtych czasach miał być rozwijany w Seattle właśnie, jako konkurent dla nowoczesnego Concorde. Tak, Drogi Czytelniku, charakterystyczna wieża Space Needle, którą kojarzysz z logotypu drużyny, choć znajdowała się w projekcie od samego początku, wcale nie była jego najważniejszym elementem. Zobaczcie sami:

Niestety, cztery lata po powstaniu drużyny zarzucono projekt 2707 i stało się jasne, że samolot nie powstanie. Włodarze klubu podjęli wówczas decyzję o usunięciu samolociku z logo i tak jego osią stała się futurystyczna budowla.

#Grający trener w akcji i fuzja z ABA

Pierwszym trenerem drużyny został Al Bianchi. W składzie znajdował się też point guard kalibru All-Star Walt Hazzard oraz Bob Rule i Al Tucker z drużyny pierwszoroczniaków.

Seattle, jako beniaminek ligi, radziło sobie dość przeciętnie. Rekord 23-59 na zakończenie ich pierwszego sezonu w NBA to trzeci najgorszy rezultat w historii klubu. Gorzej spisywali się jedynie w latach 2007-2009.

Z końcem sezonu 1967/68 sprzedano Hazzarda do Hawks, w zamian za Lenny’ego Wilkensa. Ten stworzył świetny duet z doskonale rozwijającym się Bobem Rule, niemniej ich współpraca zaowocowała jedynie jedną wygraną więcej w kolejnych rozgrywkach. Szefostwo podjęło wówczas decyzję o zwolnieniu coacha Bianchiego, którego na ławce trenerskiej zastąpił… Lenny Wilkens, od teraz występujący w roli grającego trenera.

Wilkens (średnie 17/9/5) był w owym czasie najlepiej asystującym graczem NBA i razem z Rulem (24/2/10) reprezentował drużynę w Meczu Gwiazd w 1970.

Mecz Gwiazd w 1970 roku był jubileuszową, dwudziestą imprezą tego typu w NBA. Daleko mu jednak do miana najbardziej doniosłego wydarzenia tamtego sezonu. Wyścigu o palmę pierwszeństwa w tej kategorii nie wygrają również finały pomiędzy Lakers a Knicks, rozstrzygnięte na korzyść NYK stosunkiem 4:3. Wydarzeniem, które miało daleko większy wpływ na historię NBA w tamtym roku była bowiem fuzja z bardziej rozrywkową ABA. Właściciele klubów przegłosowali to małżeństwo z rozsądku wynikiem 13-4. Sam Schulman był tak zdeterminowany w swoim dążeniu do połączenia dwóch sióstr, iż zagroził, że jeśli fuzja nie dojdzie do skutku, Seattle przejdzie do ABA. Chcąc jeszcze bardziej dokręcić śrubę, oznajmił, że po ewentualnych przenosinach Supersonics będą występować w… Los Angeles, żeby stać się bezpośrednią konkurencją dla Los Angeles Lakers.

Do fuzji szczęśliwie doszło, ale radość kibicom Seattle zmąciło zerwanie ścięgna Achillesa przez Boba Rule, który stracił przez to cały sezon.

#Legendarny Bill Russell

Wilkens natomiast został MVP ASG w roku 1971. Schulmanowi udało się również pozyskać Spencera Haywooda, najbardziej wartościowego rookie ABA. W kolejnym roku Sonics po raz pierwszy w swej historii osiągnęli dodatni bilans (47-25). Niestety, ku niezadowoleniu kibiców, pozbyto się Wilkensa oddając go do Cleveland (w międzyczasie krótkie epizody zaliczyło dwóch innych trenerów), a kolejnym szkoleniowcem klubu z Waszyngtonu został legendarny Bill Russell. Pod jego komendą zespół po raz pierwszy osiągnął playoffs, gdzie w pokonanym polu zostawił Detroit, by ulec dopiero przyszłym mistrzom z Golden State.

Sezon później wymieniono Haywooda, a Fred Brown, w swoim piątym sezonie gry, został powołany do All-Star Game w 1976. Był wówczas piątym strzelcem całej NBA. W rzemiośle umacniał się również młody center Tom Burleson (16/9/2/2), a fenomenalny Slick Watts przewodził lidze w przechwytach i asystach (13/8/3). Dostał też nominację do All-Defensive First Team oraz mógłby stać w muzeum w Sevres, jako modelowy przykład swagu. Niezmiennie od lat siedemdziesiątych…

Niestety, w playoffs Sonics ulegli zespołowi Phoenix Suns, mimo iż para Brown/Burleson dostarczała drużynie średnio 50 punktów. W kolejnych rozgrywkach z zespołem rozstał się trener Russell, a nowym szkoleniowcem ekipy został Bob Hopkins, którego jednak zmieniono na Wilkensa zanim wyjęte z walizki koszule zdążyły się rozprostować na krześle. Na “starych śmieciach” Wilkens odnalazł się błyskawicznie, praktycznie ratując zespołowi sezon. Za Hopkinsa notowali 5-17, za Lenny’ego 42-18. Dobra passa trwała również w playoffs. Zespół wyeliminował na swej drodze Lakers, Portland i Nuggets, by ulec dopiero Washingtonowi w ostatnich dwóch meczach serii finałowej, mimo iż prowadzili już 3-2.

#World Champions

Szefostwo widziało potencjał w tym zespole i dlatego zdecydowano się pozostawić skład w praktycznie niezmienionej formie na kolejne rozgrywki. Opłaciło się to zdecydowanie. Tym razem, po rozegraniu sezonu na 52-30 (pierwszy w historii klubu sezon 50+), Seattle uporało się w playoffs z Lakers i Phoenix i, ku uciesze kibiców, otrzymało okazję do rewanżu z Washington Bullets. Seria finałowa w 1979 trwała tylko pięć spotkań i dała Ponaddźwiękowcom upragniony mistrzowski tytuł. Za siłę ognia odpowiadali wówczas przede wszystkim Gus Williams (28.6 ppg) i Dennis Johnson (22.6/6/6).

Zdobytego tytułu nie udało się utrzymać na dłużej, ale Supersonics w dalszym ciągu byli liczącą się siłą w NBA. W sezonie 1979/80 Fred Brown zdobył pierwszy w historii tytuł zwycięzcy konkursu rzutów za 3, Jack Sikma był etatowym All-Starem, a Scott i Johnson łapali się do drugiej piątki NBA. Ten drugi był jeszcze zawodnikiem formatu All-Defensive First. Drużna po raz trzeci z rzędu awansowała do WCF, nie zdołali jednak znaleźć odpowiedzi na Jabbara, Johnsona i spółkę. Lakers wygrali w pięciu meczach awansowali do finału, gdzie czekali na nich już Sixers. O samych finałach trochę więcej możecie poczytać w moim starszym wpisie:

/mistrzowie-fachu-julius-erving/

#Nowinki i zmiany

My tymczasem wróćmy do Seattle, które zaliczyło wyraźny spadek formy w rozgrywkach 1980/81 notując aż 22 zwycięstwa mniej niż rok wcześniej. Był to jednak jednorazowy wyskok i już w kolejnym roku wrócili na właściwe tory. Ciekawostką jest, że w tamtym okresie, dokładnie w 1981, klub uruchomił Seattle SuperChannel, gdzie za cenę 120$ za sezon zyskiwało się dostęp do wszystkich meczów zespołu w sezonie (także w playoffs), za pośrednictwem telewizji kablowej. Była to pierwsza usługa płatnej subskrypcji w świecie sportu, istniała do 1984 roku. Poniżej jeden z programów:

W październiku 1983 roku miała miejsce zmiana właściciela, a nowym nabywcą został Barry Ackerley. Uznaje się to za początek złej passy w klubie. W 1984 buty na kołku zawiesił Fred Brown, po rozegraniu 13 bardzo dobrych, ewentualnie solidnych, sezonów w klubie. Dwa lata później zastrzeżono jego numer. Kolejno z klubem pożegnał się Lenny Wilkens, odchodząc ze stanowiska po sezonie 1984/85, a Jack Sikma został sprzedany rok później do Milwaukee.

W drugiej połowie lat 80-tych klub zyskał nowe oblicze za sprawą takich zawodników jak nieprzejednany Xavier McDaniel, Tom Chambers i Dale Ellis, z których każdy zdobywał średnio powyżej 20 punktów.

(w drużynie) Był Xavier McDaniel, gość, który złamałby mi kark, gdybym nie zrobił mu śniadania o piątej nad ranem. Byłem drugim pickiem draftu, a mimo to musiałem pakować wszystkim torby do samolotu (…) Dzisiejsi młodzi tego nie rozumieją. Wybierani mając 19 lat, rok później ich drużyna dalej szoruje brzuchem dno tabeli, więc biorą kolejnego 19-latka, no to jak ma być dobrze? Pierwszy pick, drugi pick, ta sama kasa i doświadczenie, jaka ma być hierarchia w drużynie? [Gary Payton, draft ’90]

#Idzie nowe

W drafcie 1989 pozyskano Shawna Kempa z numerem 17 draftu, a rok później Gary’ego Paytona. Zainicjowało to przemiany, których zwieńczeniem było oddanie McDaniela i Ellisa odpowiednio do Phoenix i Milwaukee w sezonie 1990/91. Ostatecznym impulsem do tego, by z Ponaddźwiękowcami zaczęto się liczyć na poważnie, było objęcie posady szkoleniowej przez George’a Karla w sezonie 1991/92. Karl był w tamtym roku już trzecim trenerem, więc szefostwo było trochę zdesperowane, ale okazał się strzałem w dychę.

W rozgrywkach 1992/93 Sonics zanotowali bilans 55-27 i zdołali przeciągnąć serię z Phoenix w WCF aż do siedmiu spotkań. Rok później byli już najlepszą drużyną sezonu zasadniczego z bilansem 63-19. Niestety, w pierwszej rundzie playoffs spotkał ich spory zawód. silniejsi okazali się Denver Nuggets. Porażka była tym dotkliwsza, że był to pierwszy taki upset w historii NBA, żeby drużyna rozstawiona z #1 przegrała w pierwszej rundzie z ósmą ekipą w hierarchii. Pamiętacie słynną cieszynkę Mutombo, gdy leży z piłką na parkiecie w końcówce spotkania? To właśnie z tamtej serii.

Na sezon 1994/95 Sonics przenieśli się do Tacoma Dome. Nie na wiele się to zdało, bo w playoffs znów zaliczyli first round exit, ale tym razem ich katem byli Lakers. W międzyczasie remontowana wciąż hala Coliseum została ponownie oddana do użytku, a jej nazwę zmieniono na KeyArena. Sonics wrócili do niej na sezon 1995/96.

#Now or never

To własnie wtedy, wiecie bo oglądaliście, Sonics byli najmocniejsi w swej post-mistrzowskiej historii. Wspaniałe duo Payton-Kemp, wspomagane przez potrójne zagrożenie: Detlefa Schrempfa, centra Sama Perkinsa i Nate’a McMillana. Niestety, ich mistrzowskie aspiracje zbiegły się z sezonem 72-10 Chicago Bulls, skutkiem czego Sonics musieli obejść się smakiem i pogodzić z przegraną 4-2. Więcej o tamtych pamiętnych finałach pisałem dla Was tutaj:

/gary-payton-defensywny-stoper-mistrz-kradziezy-legenda-nba/

Po przegranej Sonics w dalszym ciągu byli jeszcze czołową siłą na Zachodzie, ale potem, zwłaszcza po odejściu defensywnego specjalisty Nate’a McMillana, sytuacja znacząco się pogorszyła i nie uległa już poprawie aż do przeprowadzki do Oklahomy, ale o tym jeszcze za chwilę. Skrócony przez lockout sezon 1998/99 Seattle rozegrało już bez trenera Karla, którego zastąpił Paul Westphal. Nie było już także Shawna Kempa, który stał się graczem Cleveland Cavaliers, jeszcze w roku 1997. Część jego boiskowych obowiązków wziął na siebie dobrze zapowiadający się i utalentowany Vin Baker, który niestety zbyt często pił z butelki schowanej w papierowej torbie. Następne lata Sonics to kolejna zmiana szkoleniowca, ale przede wszystkim wytransferowanie Paytona do Milwaukee w rozgrywkach 2002/03.

Chwilowy zryw drużyna zaliczyła jeszcze w rozgrywkach 2004/05, gdy udało im się wygrać 52 spotkania za sprawą takich graczy jak Ray Allen i Rashard Lewis, ale był to w zasadzie łabędzi śpiew, przerwany zresztą przez San Antonio Spurs w drugiej rundzie playoffs. I to by w zasadzie było na tyle. Zespół pogrążył się w otchłani kryzysu.

#A New Hope

Nadzieję w serca kibiców wlał na moment draft 2007. Dysponujące drugim pickiem Seattle sięgnęło po Kevina Duranta z University of Texas. Niestety, zbiegło się to w czasie z podpisaniem przez Raya Allena kontraktu z Boston Celtics i z przejściem Rasharda Lewisa do Orlando. Durant był świetny, ale co z tego, skoro Sonics zakończyli sezon z bilansem 20-62.

#Oklahoma mon amour

I tak dochodzimy do wydarzeń z roku 2006, gdy szefostwo klubu, nie mogąc osiągnąć porozumienia z władzami stanowymi w kwestii partycypacji w kosztach modernizacji hali, podjęło decyzję o sprzedaży drużyn Supersonics i Storm grupie PBC Claya Bennetta. Trochę się przeliczyli, bo ponoć nie sądzili, że nowy nabywca dokona relokacji klubu i przeniesie zespół do odległej Oklahomy. Być może nie zakładano tego od początku, ale znów, jak zwykle w takich przypadkach, poszło o pieniądze.

PBC domagała się od władz miasta Seattle zainwestowania 500 milionów publicznych pieniędzy w nowy obiekt, na co ci zgodzić się nie chcieli. Poproszono o arbitraż ligę NBA, skutkiem czego doszło do głosowania 30 właścicieli za lub przeciw relokacji klubu. Stosunkiem głosów 28-2 rozstrzygnięto głosowanie na korzyść przenosin. Przeciwni mu byli jedynie Mark Cuban z Dallas i Paul Allen z Portland. Przeszkodą była jeszcze umowa z KeyArena, która zakładała, że sonics grać będą swoje mecze na tym obiekcie aż do końca sezonu 2009/10. Porozumienie udało się jednak osiągnąć 2 lipca 2008.

Ceną było 45 milionów dolarów dla zarządcy KeyArena i kolejnych 30 milionów, jeśli do 2013 miasto nie pozyska kolejnego zespołu. Dodatkowym warunkiem było również to, że klub zostawi miastu nazwę Supersonics, a historia, bannery i rekordy będą dobrem wspólnym OKC i ewentualnej przyszłej ekipy ze stolicy muzyki grunge.

Opinię publiczną zbulwersowały również maile, które wypłynęły na światło dzienne. Wynikało z nich, choć negocjatorzy stanowczo się od tego odcinali, że przenosiny klubu po jego sprzedaży były jasne od samego początku. W 2009, dzięki grupie zapaleńców powstał film poświęcony całej aferze, zatytułowany Requiem for a Team.

Nie zmienia to jednak faktu, że Seattle jak nie miało drużyny, tak nie ma. Jedyne, co mogę zrobić, to wraz z innymi, takimi jak ja i Ty, zapaleńcami, wychowanymi na NBA lat 90’tych, westchnąć sobie pod nosem “Bring back our Sonics!” Tylko czy ktokolwiek jeszcze dzisiaj ten apel słyszy?

Artykuł celowo kończę w momencie przenosin, nie podejmując próby opisania jego historii związanej z Oklahoma City. Robię tak dlatego, że mimo szacunku dla zawodników i kibiców OKC Thunder, jakoś nie mogę się do tej drużyny przekonać. A Ty?

[BLC]

26 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Trzeci sezon Westbrooka z Triple Double, trzeci sezon bez jakichkolwiek sukcesów – nie dziwię się, że Durant zostawił ten shithole za sobą

    (0)
    • Array ( )

      Nie wiedziałem że sezon już się skończył…

      A Durant? Poszedł bardzo ambitnie do Warriors, wyciągnął ich z dna, z nieznanych nikomu – Curry, Klay, Dray – zrobił niezłych graczy. Gdyby nie chude plecy Duranta, Warriors pewnie znowu by tankowali.

      (32)
  2. Array ( )
    double step pivot 6 kwietnia, 2019 at 20:30
    Odpowiedz

    Jak już chcecie powrotu basketu do Seattle to najlepiej kosztem Wizards. Tam nie ma żadnej atmosfery, 5 kibiców na krzyż, jak są przerwy na hot dogi to słychać echo trzaskajacych desek klozetowych. W Oklahomie pełne trybuny i głośno jak kiedyś na meczach Sonics.

    (27)
    • Array ( )

      A skad! Wizards moga nie miec dobrych kibicow, ale to 60 lat historii tej ligi, klub jeszcze z Baltimore. Gdyby juz musiala byc wymiana na zasadzie 1 klub znika, a wraca Seattle, to pozegnalbym NOLA. Tez nie bez zalu, ale jednak

      (18)
    • Array ( )

      spokojnie, poczekajmy te kilkanaście dni jak już odpadną w 1., maks. 2. rundzie

      (0)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Obwinianie OKC za przenosiny to idiotyzm, Seattle samo jest sobie winne. Jeśli chcą wrócić do NBA to kosztem innego zespołu, najlepiej bezbarwnego jak Wizards albo Pelicans, gdzie nie ma żadnnego fanbase. W Oklahoma City koszykówka się przyjęła i jak najbardziej zasługuje na swój zespół.

    (13)
  4. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    ćwierć wieku temu na moim podwórku były różne podziały. ten był za bulls, ten za blazers, a ktoś tam inny za suns. jedni byli lubiani, inni znienawidzeni. natomiast nie znam nikogo kto choć trochę nie kochał sonics. nikogo. to był piękny dla oka basket bez pitolenia o mistrzostwie, średnich zdobyczach itp. czysta przyjemność oglądania. kemp powinien dostać jakiś medal za te wszystkie “łoł” czy “ja pier…”. szkoda seattle i ich kibiców. może jestem naiwny,ale ciągle wierzę i powrót do nba żółto-zielonych.

    (14)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      do grona ulubionych zespołów zaliczyć jeszcze należy Orlando 😉 wtedy byli uwielbiani, ale racja Sonics kochali wszyscy.

      (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Moja ulubiona drużyna. Kibicowałem im od początku lat 90 tych. Fajnie się ich oglądało. Ricky Pierce, Kemp, Payton, Gill … Kiedyś to k…wa było ?

    (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Osobiście nic nie mam do OKC, pomijam fakt, że jest pochodną Supersonics. Seattle jako miasto w ogóle zapisało się “grubymi literami” w historii popkultury czy sportu. Mnie to się kojarzy z wieloma “rzeczami” – podstawa to wiadomo NBA i jeden z najpopularniejszych zespołów lat 90 (do tego okresu koszykówki mam zresztą największy sentyment), duet Payton i Kemp po prostu miazga, pierwszy to wybitny defensor z jednym, z najlepszych “trashów” jakie kojarze drugi to niesamowity atleta, z windą w nogach taką, że mógłby mnie na dach jednorodzinnego domku podrzucić, a siła z jaką wykonywał paczki/”postery” powodowała zbieranie szczęki z gleby (regularnie robię sobie youtubowe wspominki z ich poczynań). Muzyka, grób Bruce Lee, antena czy właściwie spodek (jedna z najbardziej charakterystycznych budowli kojarząca się od razu z danym miastem), mnóstwo filmów których fabuła usytuowana jest właśnie w Seattle (swoją drogą jest to jedno z miast które najbardziej chciałbym odwiedzić w stanach). Jak dla mnie w końcu miasto doczeka się powrotu koszykówki spod znaku NBA i nie wyobrażam sobie innej nazwy. Sporo się przewijało informacji na ten temat, jak również poszerzeniu ligi o kilka zespołów. Kwestia czasu jak to nastąpi, a ten (bądź jakaś grupa inwestorów) który tego dokona na pewno będzie mógł liczyć na spore wpływy finansowe. Coś pięknego i mam nadzieję że nastąpi to szybciej niżbyśmy się mogli spodziewać. Tego Wam i sobie życzę. Pozdrowienia 🙂

    (3)
  7. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    “na parkiecie starli się wielcy Michael Jordan i Scottie Pippen versus Shawn Kemp i Gary Payton.”
    wszystko wszystkim ale pominięcie w tym zdaniu Rodmana szczególnie z tych finałów to duże NIEDOPOWIEDZENIE. Rola Rodmana ostatecznie mogła przechylić szalę ku zwycięstwu Bulls 😉

    (0)
    • Array ( )

      Mnie to oprócz pojedynku dwóch duetow zapadła pamięć właśnie próba nerwów na froncie Rodman-Brickowski. Rodman przechodził samego siebie w prowokacjach ?

      (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo fajny artykuł. OKC to też już dla mnie inny team.
    Durant to spoko gość i fajnie, że wciąż można go zobaczyć w czapeczce SuperSonics.
    A do Starbucksa nie chodzę z powodu Sonics właśnie.

    (2)

Skomentuj Sonics Fan Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu