fbpx

NBA: najsłabsi statystycznie laureaci MVP Finałów

19

Nagroda MVP Finałów, czy też jak się ona oryginalnie nazywa “NBA Finals Most Valuable Player Award”, przyznawana jest dla, jak nietrudno się domyślić, najlepszego zawodnika w serii finałowej. Wręcza się ją od 1969 roku, a kapitułę tej nagrody stanowi panel 11 dziennikarzy, którzy głosują od razu po zakończeniu meczu rozstrzygającego. Przyjęło się, że statuetka, od 2005 roku nosząca imię legendarnego Billa Russella, wędruje w ręce najlepszego zawodnika zwycięskiej drużyny, ale nie ma żadnej reguły wymuszającej takie rozstrzygnięcie.

Powszechnie znany jest fakt, że jedyny raz statuetka trafiła w ręce gracza strony pokonanej w pierwszym roku jej ustanowienia. W 1969 roku, po przegranym finale z Bostonem, trofeum zabrał Jerry West (średnie 38/4.7/7.4). Było wtedy naprawdę blisko, jako że finał rozstrzygnął się dopiero w siódmym meczu, na dodatek różnicą jednego kosza.

Biorąc pod uwagę, że MVP Finałów, zwane czasem “true MVP”, dla podkreślenia jej wagi, uchodzi za najważniejsze osiągnięcie indywidualne w sezonie NBA, sposób jej przyznawania jest dosyć… przypadkowy. Panel jedenastu dziennikarzy głosuje pod wpływem chwili, bez dogłębniejszej analizy, przez co ostatni mecz i to jak wypadnie dany zawodnik ma tu kolosalne znaczenie. Jest też pewna presja odnośnie tego, żeby “nie psuć święta”, bo takie zdjęcia, z zawodnikiem trzymającym oba trofea robią dużo lepsze wrażenie niż puchar wręczany przegranemu, wśród confetti dla drużyny przeciwnej i strzelającego szampana. Tutaj wygląda to jak “kropka nad i”, a nie jak nagroda pocieszenia, która zresztą jest wbrew amerykańskiej mentalności i zasadzie “The winner takes it all”.


LeBron James w 2016 roku wybrany jednogłośnie MVP serii finałowej

Dlaczego jednak piszę o przypadkowości? Do zwycięstwa w tym plebiscycie wystarczy większość względna, czyli dany zawodnik musi zdobyć więcej głosów niż jakikolwiek inny zawodnik uwzględniony we wskazaniach. Czyli jeśli reporterzy wskazaliby czterech różnych graczy, może się okazać, że głosy rozłożą się 4,3,3,1. Wówczas MVP Finałów zostaje ten, który przekonał do siebie mniej niż połowę, bo tylko czterech z jedenastu głosujących.

Z tym rozkładem głosów był swego czasu związany pewien skandal. Po finałach w 2015 roku reporter Nick Wright oskarżył NBA o to, że nieuczciwie przyznała statuetkę Andre Iguodali, przepisując nań głosy Stephena Curry, kosztem LeBrona. Statystyki z tamtej serii:

  • James: 36/13/9
  • Iguodala: 16.3/6/4
  • Curry: 26/5/6

Wright, powołując się na “dobrze poinformowane źródło” twierdził, że LBJ i Iguodala zdobyli po 4 głosy, a Curry miał 3. Ponieważ był pat, zdecydowano się przelać wskazania na gracza Warriors temu, kto miał ich najwięcej. Liga oczywiście z całą mocą zaprzeczyła, mówiąc, że Andre wygrał uczciwie: 7-4. Nie byłby to w prawdzie jedyny raz, kiedy głosowanie staje się zarzewiem plotek. W finałach 1980 roku głosujących nie było jeszcze jedenastu, aleo siedmiu. Jeden z nich, Bill Livingston, opowiedział później, że po ostatnim meczu stacja CBS naciskała na głosujących, żeby zmienili wskazania z Kareema Abdul-Jabbara na Magica Johnsona. Finalnie Magic wygrał 4:3. Przypadek opisany został w książce zatytułowanej “Kareem”.

Statystyki tamtej serii: Kareem: 41/14/3 -> Magic: 22/11/9

O co podobno poszło? Kareem nie grał w meczu szóstym. Telewizja nie chciała nagradzać pustego krzesła, ani żeby ktokolwiek inny odbierał nagrodę dla Jabbara. Chcieli nakręcić “true joy” bo takie emocje się sprzedają w telewizji.

Takich historii byłoby pewnie więcej, ale liga zazdrośnie strzeże rezultatów głosowań i dopiero od bodaj sześciu lat można w sieci znaleźć wyniki głosowania, ale i tak trudno doszukać się informacji kto na kogo. W tym roku wygrał LeBron James, jednogłośnie (11/11).

A oto statystyki jakie zgromadził w porównaniu do poprzedniego triumfatora, Kawhi Leonarda. Kawhi zgromadził 10/11 głosów, bo jeden dziadek, 87-letni Hubie Brown, zagłosował na Freda VanVleeta:

Teraz już obiecana lista TOP 5, czyli najsłabszych statystycznie laureatów nagrody. Wiadomo, że statystki nie mówią wszystkiego, ale jest jak jest:

#Kawhi Leonard, 2014

17.8 punktów 6.4 zbiórek 2.0 asyst 1.6 przechwytów 1.2 bloków 61.2% skuteczności z gry 57.9% zza łuku

Stawkę otwiera Kawhi ze swoją “nagrodą za pokonanie LeBrona” w 2014 roku. Nie udało się rok wcześniej, ale SAS wrócili i dokończyli dzieła. Kawhi został wybrany MVP Finałów stosunkiem głosów 10-1. Każdy, kto pamięta te finały, jest świadom pracy, jaką Leonard musiał wykonać, żeby ograniczyć 29-letniego Jamesa w jego fizycznym prime. Statystycznie Kawhi wypada tu niezbyt okazale, ale popatrzcie na procenty. 58% za trzy w finałach NBA? Historia tamtych finałów wymaga również przypomnienia o dwóch rzeczach. Pierwsza to pamiętne skurcze LeBrona, po tym jak w pierwszym meczu wyłączono/zepsuła się (wybierz właściwe) klimatyzacja w hali Spurs.

Taka góra mięśni jak LBJ błyskawicznie wypociła spore ilości wapnia i sodu i pojawiły się skurcze. Nie chcę jednak powiedzieć przez to, że zwycięstwo SAS jest przez tę niedyspozycję jakoś naznaczone. Wszyscy zawodnicy biegali po tej samej hali. Co więcej (i tu druga rzecz, o jakiej należy pamiętać w kontekście tamtych finałów) San Antonio dawali wówczas popis zespołowej koszykówki. W pierwszym meczu zaliczyli na koniec serię 31:9, zdobywając 30 punktów w czternastu posiadaniach, rzucając ze skutecznością 12/14. Z tych dwunastu trafień, dziesięć padło po asyście. To była ich broń, a nie klimatyzacja. W meczu drugim Heat wyrównali serię, ale dostali srogie baty w spotkaniach 3, 4 i 5, z których każde było pogromem. Ich różnica punktowa z rywalem, na poziomie +70 była rekordowa.

#Willis Reed, 1973

16.4 punktów 9.2 zbiórek 2.6 asyst 49% z gry 89% wolnych

Willis Reed był sercem nowojorskiej drużyny i otrzymywał statuetkę MVP w obu przypadkach, gdy zdobywali mistrza. Jego statystyczne zdobycze również nie wyglądają groźnie, ale cała pierwsza piątka nowojorczyków notowała wówczas średnią między 15-18 punktów. Finały 1973 roku, rozgrywane przeciw Lakers poszły im dosyć gładko, bo zakończyły się w pięciu meczach. Ciekawszą historię miała jednak pierwsza statuetka Finals MVP Reeda, trzy lata wcześniej.

Lakers rozgromili Knicks 135:113 w szóstym meczu i myśleli, że mecz siódmy wygrają bez wysiadania z autobusu. Działo się tak ponieważ Willis Reed, doznał kontuzji, która zdaniem lekarzy wykluczyła jego występ w finałowym meczu serii (silne naderwanie mięśnia czworogłowego uda). Reed nie miał jednak zamiaru się poddawać i z obandażowaną nogą, po wstrzyknięciu blokady, na chwilę pojawił się na boisku. Choć oddał tylko dwa rzuty, dał kumplom takiego kopa energii, że wydzierali oni niemalże siłą piłkę z rąk graczy Lakers. Taki “load management lat siedemdziesiątych”, hehe. Do dziś Willis jest legendą Knicks. I dwukrotnym zdobywcą MVP Finałów.

#Andre Iguodala 2015

16.3 punktów 5.8 zbiórek 4.0 asyst 1.3 przechwytów 52.1% z gry 40.0% zza łuku 35.7% wolnych

Częściowo historię tego MVP opisałem już we wstępie. Należy jednak pamiętać o roli, jaką Andre odegrał w tamtych finałach. Fakt, cyferki nie powalają. Niemniej, według powszechnego rozumienia, to jego wprowadzenie do pierwszej piątki ustawiło tę rywalizację, po tym jak Cavs objęli prowadzenie 2:1. W dodatku Stephen Curry, mimo świetnego występu na przestrzeni całej serii, cały czas borykał się z łatką zawodnika “powstrzymanego przez Dellavedovę”, który to zastopował Stephena na 5/23 (2/15 zza łuku) w drugim meczu. Po drugiej stronie był “hype” idący za Iguodalą, który zyskał miano “pogromcy LeBrona”, chociaż James trzymał się sztywniutko na poziomie 36/13/9, przy usage rate rzędu 40%.

#Wes Unseld, 1978

9.0 punktów 11.7 zbiórek 3.9 asyst 0.1 bloków 52.0% z gry 55.0% wolnych

Końcówka lat siedemdziesiątych to nie był jeszcze czas, gdy ze szczególną pieczołowitością mierzono przechwyty i bloki. Nie chce mi się wierzyć że taki chłop jak Unseld, przy dwunastu zbiórkach na mecz, zasadził komuś jeden blok na przestrzeni siedmiu meczów serii, ale niech będzie. Protokół mówi, co mówi. Statystycznie lepszą dyspozycję od Unselda prezentowali w tych zawodach jego kumple Elvin Hayes (21/12/2/2) i Bobby Dandridge (20/7/4/1/1). Unseld był szóstym punktującym zespołu i jego drugim zbieraczem. O statuetce MVP Finałów przesądził w jego przypadku fakt, że był też “glue guyem” drużyny, dzięki któremu gra się po prostu trzymała.

Dnia 2 czerwca 2020 roku nadeszła smutna wiadomość o śmierci tej legendy NBA. Wes zmarł po wycieńczającej walce o zdrowie, krótko przed śmiercią borykał się z zapaleniem płuc.

Nie płacą mi za to, żebym dobrze wyglądał. Mam robić tak, żeby inni wyglądali źle [Wes Unseld]

#Cedrick Maxwell, 1981

17.7 punktów 9.5 zbiórek 2.8 asyst 0.2 przechwytów 1.0 bloków 56.8% z gry 75.9% wolnych

Nie było w tej serii zawodnika wyróżniającego się statystycznie po żadnej ze stron. Larry Bird zaliczył wszechstronne 15/15/7, tak z grubsza, oraz dołożył do tego 2 przechwyty. Miał jednak najgorszą skuteczność rzutową pośród czterech Celtów rzucających powyżej 10.5 punktów w meczu, przez co sprawiał momentami wrażenie, że nie mógłby trafić kamieniem do jeziora. Z drugiej strony Moses Malone zaliczył jako jedyny średnią 20 punktów, ale jego 40 procentowa skuteczność nie porażała. Statuetka powędrowała więc do Ceda Maxwella, za jego 57% z gry i ogólną waleczność na przestrzeni sześciu gier.

#Bonus

Pięć najwyższych średnich punktowych wśród laureatów MVP Finałów:

  • 41.0 ppg, Michael Jordan 1993
  • 38.0 ppg, Shaquille O’Neal 2000
  • 37.9 ppg, Jerry West 1969
  • 36.3 ppg, Shaquille O’Neal 2002
  • 35.8 ppg, Michael Jordan 1992

Na koniec chciałbym zapytać o Wasze odczucia odnośnie statuetki MVP Finałów, a raczej sposobu jej wyboru. Czy można go jakoś ulepszyć? Gdyby na przykłąd 7 głosów należało do dziennikarzy, po jednym do trenerów i dwóch do kibiców głosujących online? Albo w ogóle jakoś inaczej? Co myślicie?

[BLC]

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Dobre statystyki meczu nie wygrają. I to jest piękne że można być tą solą co przeważy o sukcesie. Wkładu w zwycięstwo nie muszą obrazować cyferki.

    (18)
    • Array ( )

      Realia są takie, że nawet gdyby Pippen miał w finaałch 30/20/10, to by nie dostał statuetki, bo nic nie sprzedawało się lepiej niż facjata Jordana.

      (-3)
    • Array ( )

      “nawet gdyby Pippen miał w finaałch 30/20/10, to by nie dostał statuetki,”

      Może by dostał, jakby miał takie statystyki. A fakty są takie, że powyżej 30 punktów w finałach to zdarzyło mu się zdobyć tylko raz w życiu. Tak to rzucał znacznie mniej.

      (1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Tylko Lebronowi się należy, wszystkie inne lata powinny być unieważnione.
    Iggy czy jakiś inny Kawhi to przekręt, należało się Królowi i już.

    (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Na pewno pozostałbym przy tym, żeby MVP Finałów przyznawane było wygranemu. Plus, Twoje wyjaśnienie na wstępie pięknie to argumentuje. A jeżeli już chodzi o wybór zawodnika “do nagrodzenia” po stronie zwycięzców, to grupa głosujących dziennikarzy brzmi najrozsądniej (o ile są oni rzetelni i mało kontrowersyjni w poglądach), gdyż kibicom nie ma co głosów zbyt wielu oddawać, a trenerom, zawodnikom i całej reszcie “drużyny” lepiej oddać chwilę świętowania wygranej lub przełykania goryczy porażki.

    (4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Właśnie statystyki nie oddają do końca tego jak wartościowy jest gracz w kontekście zdobycia mistrzostwa. Co z tego że ktoś ma wyższą średnią jeśli zdobywa punkty dzięki innemu graczowi który swoją postawą i zaangażowaniem pomaga mu w znaczący sposób zdobyć te punkty? (Nie mówię tu o asystach). Takich niuansów jest wiele

    (2)
    • Array ( )

      Dokładnie, Kareem zdobywał średnio 33,4 i nie wystąpił w ostatnim meczu, a Magic zamiótł G6, legendarny występ, kiedy wszyscy ostrzyli zęby na G7, rookie Magic zastąpił pod koszem Kareema i zdobył 42 punkty i 15 zbiórek i tym samym zasłużenie skradł MVP finałów Kareemowi, który przed tamtym meczem był murowanym faworytem do nagody.

      (1)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Prawda jest taka, że LBJ zasłużył w 2015 na MVP pomimo przegranego finału. Wyszarpanie dwóch meczów w sytuacji gdy jego dwoma najlepszymi zawodnikami byli Mozgov i Delly to wyczyn historyczny.

    (1)

Skomentuj PT87 Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu