fbpx

NBA: New York Knicks po raz ósmy | Joker three-peat MVP | nowy właściciel Phoenix Suns

12

WTMW.

Za trzy dni Wigilia, szkoła już zamknięta, w galeriach handlowych wysyp konsumentów. Dzyń dzyń dzyń, poczuj magię świąt.

Utah 126 Detroit 111

Goście z Salt Lake City rozgrywali trzecie wyjazdowe spotkanie w czwartą noc, więc nogi mieli ciężkie. Defensywnie luźna guma jak zwykle, dla przykładu: tylko poddający wszystko jak leci Rockets tracą więcej punktów z pozycji rozgrywającego. Dziwnym nie jest gdy w pierwszej linii naprzemiennie lecą tutaj filigranowi Conley, Clarkson i Beasley, a za plecami cofający się w obliczu zasłony center.

Jakież to miało jednakowoż znaczenie? Pistons zostali przysypani gradem trójek, zwłaszcza w pierwszej i czwartej kwarcie. Szefem klubu Lauri Markkanen, autor 38 punktów w tym 9/13 zza łuku. Rzucał ponad niższymi od siebie, mijał wyższych i cięższych od siebie i na otwarcie głosowania do All-Star Game zaliczył linijkę marzenie.

Dwadzieścia trafień dystansowych przy choćby i przeciętnej liczbie popełnionych strat zazwyczaj obfituje zwycięstwem. Nawet rekordowa noc prędkiego i atletycznego rookie Jadena Iveya (30 punktów 5 asyst 10/14 z gry) nie była w stanie odwrócić obrazu gry. Coraz lepiej wygląda na półdystansie i jeśli nabierze tutaj powtarzalności to będzie strzelec na miarę średniej 20 punktów, równo i stabilnie jak w zegareczku. Drugi pierwszoroczniak Jalen Duren dodał 15 punktów i 14 zbiórek, więc o ile celem był / jest rozwój młodzieży, mission accomplished.

Chicago 113 Miami 103

South Beach nie lubi się tłumaczyć ze spraw wewnątrz klubowych. Ostatnim razem naruszyli przepisy NBA, nie określając statusu / dostępności kolejnych zawodników w protokole przedmeczowym. Zostali za to ukarani 25 tysiącami dolarów grzywny. Następnym razem więc cała siedemnastka zawodników została wpisana do injury report jako OUT lub “questionable”. Wymieniono wszelkie możliwe urazy. Dla jednego śmieszne, dla innego nie. Mnie na przykład wkurza fakt, że na godzinę przed meczem dowiaduję się, że z gry wypada Jimmy Butler. Jako powód podano “wirus żołądka”. Przywiózł z Meksyku jak nic.

Mecz równie emocjonujący co herbatka po obiedzie. Butler, Lowry, Martin OUT. Rozegranie kulejące, ostrożnie posługiwali się piłką, nie szarżowali w koźle. Raczej zwalniali tempo. Tymczasem po drugiej stronie wielka mobilizacja po ostatnim laniu. DeRozan (24 punkty 5 asyst) aktywny, podawał w tempo, dzięki niemu Bulls prędko wchodzili na “bonus” w drugiej połowie.

Słusznym założeniem na pewno była gra przez Vucevica (29 punktów 12 zbiórek) zwłaszcza w obliczu wysoko “paradującego” w obronie Adebayo i kolejnych zmian krycia Miami. Herro, Struss i Robinson w drugiej linii są mali i częstokroć bywają bezradni. Jak się w tempo piłkę pcha Bamowi za plecy, to się dzieją dobre rzeczy. Nie czuję, że rymuję.

Golden State 94 Knicks 132

Ósme z rzędu zwycięstwo ekipy nowojorskiej i to jak zdecydowane. Rozpoczęło się od wyniku 8:0, zakończyło na 38 punktowym pogromie. W sumie ekipa Steve’a Kerra prowadziła przez zero sekund. Jordan Poole wyglądał jakby przez meczem palił marihuanę.

  • 32-13 w liczbie przyznanych rzutów wolnych
  • 47-29 na tablicach
  • 12-20 w stratach
  • 50:38 w punktach z kontrataku

W każdym możliwym aspekcie dominowali gospodarze. W rolach głównych wystąpili obwodowi Knicks, czterej gracze z pozycji 1-2:

  • Jalen Brunson  21 punktów 5 asyst
  • Deuce McBride 10 punktów
  • Quentin Grimes 19 punktów 4 asysty
  • Emmanuel Quickley 22 punkty

W sumie cała czwórka zanotowała 72 punkty 12 asyst i 13/24 zza łuku, czyli 54% z małym haczyczkiem. Dubs bez dostępności Curry’ego, Wigginsa (oraz Donte DiVincenzo – kolejne “late game scratch”) nie stać na grę na zwycięstwo w każdym meczu. Kiedy nie idzie, lepiej by zawczasu wywiesili białą flagę i spróbować wyrwać wygraną w kolejnym meczu. Inaczej ciężko im będzie przetrwać w tabeli, celem pozostaje przecież obrona tytułu.

Washington 113 Phoenix 110

Paskudny przestój dopadł gospodarzy na zakończenie drugiej i czwartej kwarty. Mówię o dziewięciu minutach (łącznie) w którym zespół zdołał zaliczyć DWA punkty. Rozumiem zmęczenie materiału. Suns występowali dzień po dniu, na dodatek bez filaru ofensywy w postaci Devina Bookera. Tym bardziej zadziwiającym było, że coach Monty Williams nie brał przerwy gdy Wizards szarżowali, a co ostatecznie zakończyło się serią 21:2.

No. W moim odczuciu mecz został przegrany w znacznej mierze na ławce trenerskiej. W końcowej fazie CP3 forsował rzuty. Nie pomogły nawet błyskotliwe występy środkowego Aytona (30 punktów 13 zbiórek) oraz strzelca Landry’ego Shameta (31 punktów 9/16 zza łuku). Wizards oparci na talentach Beala (25 punktów w drugiej połowie!!) i Kuzmy, zdecydowanie mocniejsi energetycznie w końcowej fazie. Bardzo dobrze, bo ich seria dziesięciu porażek zakrawała na kpinę. Są znacznie lepsi niż ich obecny bilans (12-20) tylko im organizacja gry szwankuje. Porzingis nieobecny, bardzo przeceniany zawodnik. Spore znaczenie i wpływ na grę zespołu ma na pewno dyspozycja Deni’ego Avdiji (16 punktów 10 zbiórek 4 asysty) i to jest znacznie ciekawsza niźli KP postać, choć jak widzieliśmy podczas Eurobasketu, mentalnie wątpliwa.

Nowy właściciel

Najważniejszą być może informacją dnia, jest to, że klub Phoenix Suns zmienia właściciela. Skompromitowanego Roberta Sarvera zastąpi inny miliarder Mat Ishbia. Syn prawnika, który w 1986 roku utworzył firmę brokerską pośredniczącą w udzielaniu kredytów hipotecznych, głównie podmiotom w branży deweloperskiej. Ishbia pozycję CEO objął wiele lat temu, a firma pod jego wodzą stała się największą tego typu w USA. Mnie ciekawi co innego. Otóż tenże sam 178-centymetrowy Ishbia grał w koszykówkę na uczelni Michigan State, występował w trzech Final Fours, a w 2000 roku wywalczył akademickie mistrzostwo kraju! Najbardziej znanymi zawodnikami tamtej ekipy byli Mateen Cleaves (sześć sezonów w NBA) oraz Morris Peterson (11 sezonów w lidze, średnia kariery 10.7 punktów). Ishbia musi mieć talent do ludzi. Jestem bardzo ciekaw, gdzie pod jego wodzą zawędrują Suns w kolejnej dekadzie.

Memphis 101 Denver 105

Joker z Serbii znów zdumiewa. Dziś podawał do chłopaków między własnymi nogami i znad głowy. Zaliczył 13 punktów 13 zbiórek i 13 asyst. Taka ciekawostka. Nie rzucał więcej, bo nie musiał. Ciekawostką i pewnego rodzaju ironią jest fakt, że ofensywę zorientowaną wokół dajmy na to Luki, Jamesa Hardena czy LeBrona przed laty nazywamy “heliocentryczną”. Helios z greckiego słońce.

Ironia polega na tym, że Luka czy Brodacz klepią piłkę, kiwają i zwodzą aż pojawi się okazja do odegrania. Koledzy wokół nich są raczej statyczni. Czekają zaalertowani na sposobność do oddania rzutu. W przypadku Jokera jest inaczej. To wokół niego (jak wokół Słońca) krążą ludzie dopóki nie pojawi się wysokoprocentowa sytuacja rzutowa. I to właśnie Jokić jest MVP, jak dla mnie może (powinien) zostać nim obwołany po raz trzeci. Zwłaszcza, że po dzisiejszym meczu Nuggets są numerem jeden w konferencji. Popatrzcie:

Denver osiągnęło dobry rezultat broniąc strefowo 3-2. Uprzednio musieli jednak wciągnąć Jarena Jacksona w foul trouble, a Stevena Adamsa uważnie odprowadzać wzrokiem. Problem ze strefą jest taki, że poddaje zbiórki na własnej tablicy. Tymczasem ekipa Memphis ma problem ze strefą. Przynajmniej dopóki nie wróci ich najlepszy strzelec dystansowy Desmond Bane. W podobny sposób ostatnio ograli ich młodzi OKC. Zespół łącznie zaliczył 5/26 zza łuku. Niedorzeczność. Zdobycze Ja Moranta (35/10) gospodarze mieli wkalkulowane w kosztorys. Prowadzili 13:2 na starcie meczu i prowadzenia nie oddali ani przez moment.

Dobrego dnia wszystkim. Sam dziś pojadałem parówki jakby co. Pozdrawiam przedświątecznie! BG

12 comments

    • Array ( )

      Obserwuję i kibicuję MPJ od samego początku tj. od draftu i kiepsko to widzę. Obym się mylił.
      Mała ciekawostka odnośnie Denverów : jakiś czas temu czytałem taką dziennikarską analizę
      odnośnie ich składu. Otóż koleś z Denver wykoncypował, że przehandlowanie Jokica za jakichś ciekawych graczy mogłoby być znakomitym posunięciem.

      (3)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Joker nie był pierwszy z podaniem do tyłu pod nogami. Pamiętam, że kilka lat temu w NYK Melo podał w taki sposób na wysokości osobistych do Shumperta, który poleciał na piękny wsad. Powtarzali to w top akcjach tygodnia. Knicks to się wtedy oglądało…

    (3)
    • Array ( )

      @jo
      A jeszcze wcześniej byłem ja na SKSach.
      Ale ja nie o tym.
      Właściciel-koszykarz nie oznacza z automatu dobrych rzeczy, bo koleś który się „zna” statystycznie będzie miał większe inklinacje do kreowania polityki kadrowej itd. zamiast zostawić to osobom do tego zatrudnionym.
      A co do statów Jokera taka ciekawostka, dotychczas linijkę 13/13/13 zaliczyli tylko Bird i Magic, i to w tym samym meczu (szóste spotkanie finałów w 1982 roku)

      (8)
    • Array ( )

      Tiaa oglądało. Melo ball przez 25-30 minut, czyli nieustanne izolacje i partyzantka przez resztę czasu. Bez obrony ma się rozumieć, a wynik zależał od koła fortuny którym kręcił JR Smith. Oczywiście przesadzam, ale uwielbiam Knicks i bez oporu przyznam, że to była kiepska koszykówka. Szczególnie, gdy były takie ekipy jak Heat, Spurs, Celtics, Lakers, czy nawet OKC z młodym KD.
      No, ale każdy świat widzi inaczej, więc fajnie że Ci się podobało, pozdro!

      (9)
    • Array ( )

      Ja tylko pamiętam jak się oglądało olimpiade i knicks i jak Melo dostawał piłkę to się mówiło od razu “I DONT PASS SH%T”, jedyna możliwość rzutu na kosz przez innego zawodnika po tym jak Melo dostawał piłkę to była zbiórka po cegle

      (5)

Skomentuj Tedzik Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu