fbpx

NBA: półdystans – ziemia niczyja

40

Czasem, gdy oglądam kolejny mecz NBA, w którym trójki sypią się gęściej niż przekleństwa na pijackiej libacji, z nostalgią wspominam czasy, gdy trafienie zza linii 7.24 metra było niczym borowik na grzybobraniu. Wyczekany, wypatrzony, rzadko kiedy dwa obok siebie, w pewnym sensie ozdoba całego tego ambarasu. Gdy wpada do koszyka czuć jego ciężar. Kiedyś od tego byli tylko specjaliści. Jeden z nich, pamiętam, bo go bardzo poważałem, miał ksywkę Big Shot Rob. Robert Horry mu było na imię. W swoim najlepszym sezonie oddał 388 trójek, na skuteczności bliskiej 37%. Jeśli sądzisz, że to dużo, James Harden w zeszłym sezonie oddał 1028 rzutów za 3. Z podobną celnością.

Robert Horry to był gość! Hand down, man down!

#Czasy się zmieniły

Dziś jest zupełnie inaczej. Larry Bird, inny dystansowy specjalista, nigdy w karierze nie przekroczył granicy stu trafionych trójek w sezonie. Na temat obecnego stanu rzeczy ma następujące zdanie:

Teraz jak nie rzucasz 30 trójek w meczu, drużynowo, to nie grasz w koszykówkę.

Gra jest szybsza, rzuty częściej oddaje się z daleka, na znaczeniu straciła klasyczna gra centrów i wyginęła sztuka rzutów z półdystansu. Koszykówka w roku 2020 chce pędzić szlakiem wyznaczonym przez Curry’ego i spółkę. Reguły gonią za takim stanem rzeczy, ofensywa jest dziś najwyższą wartością. A ofensywa bez trójek obecnie nie istnieje:

Nienawidzę tego. Nienawidziłem trójek przez 20 lat. To dlatego żartuję, żeby wprowadzić rzut za 4. Fani trójek wyskoczyliby z krzesełek widząc akcję wartą 5 punktów. To już nie jest koszykówka, nie ma w tym nic pięknego. To się robi nudne [Gregg Popovich]

Taki stan rzeczy, czyli zwiększenie liczby oddawanych trójek ma przecież matematyczne uzasadnienie:

Analitycy wykazali, że lepiej chybiać trójki niż rzuty z półdystansu albo w ogóle pchać piłkę pod kosz. Liczby pokazują, że bardziej produktywne są trójki i penetracje, no chyba, że jesteś ultra-specem z półdystansu, ale tych już się nie ostało wielu. [Jose Manuel Calderón]

Jeśli do kogoś nie przemawiają słowa, to może obraz będzie lepszy. Wrzucana niedawno na grupę grafika z dwustoma najpopularniejszymi miejscami do rzutu, na początku wieku i teraz. The future is now, old man:

#Więcej, szybciej, lepiej

Popularny “small ball” wymusza piątki szybsze i bardziej ukierunkowane rzutowo. Zwiększył się wolumen punktowy. W porównaniu do roku 2011, gdy średnia zdobycz punktowa ekipy NBA wynosiła 99.7 punktów, dziś mamy 110.4 punktów! Liczba oddawanych trójek zwiększyła się w tym czasie z 18.8 do 33.6. Gra się szybciej, rzuca się więcej. Przed dziesięcioma laty na każde 48 minut przypadało średnio 92 posiadania, dziś 100.4. Toronto, Golden State, Milwaukee i Portland, które zaszły daleko w zeszłym sezonie, były też w ligowej topce oddanych i trafionych trójek.

Jeśli spojrzymy kto w 2011 roku (powstanie GWBA) rzucał zza łuku najwięcej, będzie to Orlando z wynikiem 25.6 oddanych trójek na mecz. Obecnie w NBA najmniej siejąca zza łuku Indiana oddaje średnio 27.7 prób dystansowych i jest jedną z trzech ekip poniżej 30 takich rzutów w meczu.

#Wymyślić centra raz jeszcze

Daryl Morey, generalny manager Houston Rockets, jest człowiekiem, który wprowadził statystykę i komputerowe wyliczenia na salony nowoczesnej koszykówki. Zapewniło mu to nawet przydomek “Moreyball” w nawiązaniu do książki Michaela Lewisa “Moneyball” i filmu pod tym samym tytułem (obejrzyjcie, warto).

Otóż, wspomniany Morey mówi tak:

Ludzie powiadają mi “nie znosisz rzutów za dwa, ani gry tyłem do kosza” ale to nie tak. Wykorzystujemy to, co działa. W ostatnich pięciu latach stworzyliśmy najlepsza ofensywę NBA i nie mamy zamiaru niczego zmieniać, ewentualnie doszlifować.

Houston Rockets, mimo czkawki, jaką załapali ostatnio, są ekipą, która rzucała najwięcej trójek (44 na mecz) i również najwięcej trafiała (15.5 na mecz) odpadli w potyczce z GSW, innym trójkowym specjalistą, w półfinale. No cóż, trafiła kosa na kamień. Lider Rakiet, James Harden, oddaje średnio 13.4 rzutu za trzy w meczu. To więcej niż rekordowy dla Stephena Curry’ego wolumen (11.7) osiągnięty w zeszłorocznych rozgrywkach.

Tego pędu nie da się zatrzymać. Młode wilki pokroju Trae Younga już się o to postarają. Umieszczona wyżej grafika autorstwa Kirka Goldsberry’ego, analityka ESPN, taktyka z doświadczeniem w SAS i Team USA, pokazuje jak zmieniły się przyzwyczajenia rzutowe. W roku 2001 wszystko było bardziej podzielone, a role zawodników węziej zakrojone. Po twojej boiskowej pozycji można było określić skąd będziesz umiał rzucać, a gracze poszczególnych pozycji znacznie różnili się od siebie fizycznością. Widać to chociażby na tej fotce Knicks, od razu wiadomo kto jest kto, nawet bez patrzenia na nazwiska:

Point forwards

Dziś nie jest to już aż tak ewidentne, nie tylko patrząc na fizyczność przedstawicieli poszczególnych pozycji, ale przede wszystkim na zakres ich boiskowych kompetencji. Zwłaszcza w kwestii rzutu.

Nowy sposób gry odbił się na graczach. Fakt, że rzuca się więcej trójek wymusza dużo szybszą grę, z większą ilością posiadań. Zbiórki po takich rzutach też oddalają grę od kosza, bo piłkę łapie się dalej. Potrzebna jest szybkość, zryw. To wszystko kreuje zapotrzebowanie na zawodników potrafiących grać na kilku pozycjach. Koniec końców ciężko powiedzieć, kto gra jedynkę, kto na dwójce, kto skrzydła. W wielu wypadkach, zwłaszcza pod koniec spotkań, wywala się centra, żeby mieć więcej niskich i panowanie nad piłką. Więcej rzucających, więcej trójek [Jose Calderón]

Jednym z takich szwajcarskich scyzoryków nowej ery, którego opisywaliśmy dokładniej, jest point forward:

#Coraz dalej od kosza

Popularność trójek zwraca uwagę wielu kibiców, jednak zdania na temat tej “mody” są podzielone. Jedni uwielbiają dalekie rzuty, inni tęsknią za ofensywą, która jest bardziej zróżnicowana. Dla takich osób obecnie mecze przypominają ciągłe oglądanie powtórek z kilku akcji na krzyż. Dla zobrazowania skali:

W całych latach osiemdziesiątych oddano w NBA 23 871 trójek. W samym tylko sezonie 2018/19 oddano ich 27 955.

Inną zmianą pokoleniową, którą też trzeba wziąć pod uwagę, jest fakt oddawania rzutów z coraz dalszej odległości od kosza. To już nie jest “potrzeba chwili”. To taktyka. Paul George, który krył Lillarda w tej feralnej akcji Game 5 ostatnich playoffs, stwierdził potem na konferencji, że to był zły rzut:

To był zły, zły rzut. Nieważne co powiecie. Ale hej, trafił, tak? Więc nikt nie będzie tego roztrząsał.

Zła selekcja rzutowa. Rzut z jedenastu metrów. W NBA 2k spadłaby Ci nota meczowa. A w życiu?

To nie jest przypadek!

Ćwiczymy takie rzuty i czujemy się dobrze w takich akcjach. To celowe. [Damian Lillard]

Stephen Curry, Luka Doncić, Trae Young, James Harden, Dame Lillard… dla takich zawodników dystans ponad 9 metrów to żaden powód, by nie odpalać. Jak zwierzył się Dame ESPN:

Pracujemy na różne sposoby. Rzut po koźle, rzut bez wyskoku, rzuty na sucho i z głębokiego przysiadu. Po prostu niewygodne pozycje, i staranie się, by mimo wszystko oddać dobry rzut. [ Dame]

Dzisiejsi centrzy musieli się dostosować do tej sytuacji. Kiedyś gracze tacy jak np. Raef LaFrentz byli czymś wyjątkowym, ciekawym. Dzisiaj Jokić, Gasol, Lopez czy Cousins nie boją się rzucać za trzy, więcej, szukają takich akcji.

Te trójki są wspaniałe, ale czasem frustrujące. Oczekujesz, że środkowi będą karać obronę pod samą obręczą. [Charles Barkley]

Dodaje Calderón:

Gra centrów ewoluowała najbardziej. Musisz albo być super dominatorem pokroju Embiida, albo być jak Marc Gasol, świetny technicznie, inaczej giniesz w tłumie. Nie mają już dzisiaj wartości centrzy, którzy tylko zastawiają, zbierają i blokują. Musisz jeszcze kreować pozycję kolegom, podawać, biegać…

#Kiedyś i dziś

Prócz głosów, że dzisiejsza koszykówka “to już nie to”, jakie możemy usłyszeć z ust takich weteranów jak Charles Oakley, nie brak i zachwytów nad tym, w którą stronę to wszystko poszło. Jeden z najlepszych technicznie centrów w historii, Hakeem Olajuwon, mówi po prostu “pokochałbym dzisiejszą NBA!”

Z ust takich zawodników jak on, który sporą część gry opierał na rzutach oddawanych poza trumną, to odważne i ważne stwierdzenie. Olajuwon musiałby się dziś trochę przekwalifikować, jeśli jego dream shake straciłby na taktycznej użyteczności. Podobnie Tim Duncan ze swoim nieśmiertelnym rzutem o tablicę. Kevin Garnett oddający rzut z dalekiego półdystansu, stojąc niemal piętami na linii trójki, też byłby dziś archaiczną figurą w takich akcjach…

Niemniej, nie będę Was oszukiwał, ja akurat jestem z tych, którym tej różnorodności w dzisiejszych meczach brakuje. A Wy? Jakie macie zdanie odnośnie obecnego stylu gry?

[BLC]

40 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny art. Taki zmuszając do refleksji i przemyślen. Wiem jedno ja widziałem to i tamto już także niech młodsi żałują co stracili. A starsi cóż …zegarmistrz światła purpurowy już bije i to nie ten z Lakers?

    (26)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeszcze kilka sezonów temu chwaliłem tą trójkową koszykówkę,ale przez ostatnie dwa sezony to juz poszlo w tym kierunku,ze tesknie za obrona lat 90tych. A patrzył i tak kazdy bedzie,czy to w 2020,czy 2030 i nie ma znaczenia jak sie ta gra zmieni. I LOVE THIS GAME.

    (11)
    • Array ( )

      też na to liczyłem wchodząc w artykuł! Zwłaszcza że w opisie meczu Dallas v Clippers było o Leonardzie, który na półdystansie sobie świetnie radzi 😉

      (2)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    A według mnie ta cała dyskusja na ten temat typu “kuurrr kiedyś to było teraz to nie ma” jest śmieszna i bez sensu kompletnie. Koszykówka się rozwija i stawianie na rzuty za trzy jest tego naturalną częścią, szczególnie jak są twarde dowody na opłacalność tych rzutów.

    (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Ta wymienność pozycji i zacieranie się granic to nie moja bajka. NBA zaczyna być jak orlik, gdzie wysoki zawsze chce rzucać trójki zamiast dawać pod kosz.

    (1)
    • Array ( )

      no niby tak, ale jak w tym jest dobry…
      na początki nba też nie chciało uznawać wsadów…
      wiesz, ja nie mówię o tych % na poziomie 15-33% co rzucają (niestety tu często wrzucę gwiazdy, jednoosobowe drużyny typu Harden, że statystycznie wyjdzie ok, tylko brzydka gra dla oka jak cegli tyle)… tylko jak np. Steph czy Klay całe sezony mieli i liczę, że wrócą na poziomie +40% !! najwięcej 46 szalonych procent!!! za trzy (3 podobne sezony w karierze na 10 w pełnej grze), gdzie nie raz w spotkaniu Steph miał lepszy rzut za trzy niż z półdystansu. to czysta poezja miód.
      Takim fajnym wyjątkiem kiedyś, swego rodzaju prorokiem był Arvydas Sabonis, gdzie szkoła europejska tamtych lat i jego styl, dawały super dystans i trójeczki, czy Horry Robert wywołany do tablicy… 208cm wzrostu… no kolejny rosły gracza z trójką…
      Młodsze pokolenia typu Dirk naoglądał się małych graczy rzucających z dystansu i to skopoiował zamiast być przepychającym się PF.
      KD zrobił to samo czy nawet krok dalej.
      O nie, kolejna legenda pokroju Dirka namieszała w pozycjach nba….
      Czy niejaki rozrabiaka Denis Robak, też nie grał sporo na 5, będąc wzrostu 201cm!!! tożto nie 4 nawet a 3 wzrostem!! Jak śmiał namieszać i bronić Kempa (który też z 4 poszedł w cavs na 5) czy o zgrozo Shaqa.

      Wyobraźmy sobie, gdyby ego Reggiego Millera (czy mogło być większe z jego trash talkiem) i ówczesny trener pozwolili mu na spełnienie przechwałek,… gdybym chciał rzucałbym więcej niż Jordan, po 40-50pkt na mecz (parafraza)…

      Tak wspomniane są jednostki, te legendy, ale ich było więcej…do 2014 roku w historii nba zagrało 3071 graczy w sumie (wg red94 net)… więc zawsze jednostki zmieniały ligę.
      Wsady też się przyjęły.
      Kwestia czy drużyny też bronią czy puszczają się nawzajem jak w obecnych allstarach, masz rzuć se za tszy, weź zrób se wsad… 😉 wtedy taki mecz jest nudny… jednak nie ma co panikować, stresować się czy narzekać aj panie kiedyś trójka coś znaczyła (to jak wspominać, panie kiedyś 100metrów to biegali poniżej 20 sekund u mnie na podrórku 😉

      (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo fajny artykuł. Ale coś mnie zastanawia, pewnego rodzaju hipokryzja. Często w komentarzach przebija znudzenie dzisiejszą nawałnicą dalekich trójek, szczególnie przebija się niechęć do Rockets. Jednocześnie ci sami narzekają na Bena Simmonsa, bo nie rzuca za 3. Za to wszyscy uwielbiają,, naszego człowieka,, Doncica, który sypie 10 trójek co wieczór.

    (35)
    • Array ( )

      Bo nie chodzi o to jak jest w rzeczywistości ale o sympatię.

      Hardena się nie lubi więc krytykuje za wszystko. Nawet jak zrobi coś dobrze. A tych których się lubi wychwala się nawet za największe gówno.
      Taki Harden za kroki jest wyzywany od najgorszych ale LeBron bijący rekord punktowy wyprzedzając Jordana rzucając punkty po krokach jest uwielbianym Krulem.

      Ja tego nigdy nie zrozumiem. Bo to autorzy tekstów ukierunkowują sympatię fanów. O LeBronie nie pisze się źle nawet jak odwala kompletną głupotę bo nie. Za to Hardena krytykuje się na każdym kroku. Były też okresy gdy strona próbowała pchać sztuczny hype na Simmosna, Embiida, Balla czy teraz na Doncicia i Ci gracze byli lubiani bo pisało się o nich tylko dobrze.

      Zobacz jakiego głupka GWBA zrobiła teraz z Irvinga czy jak próbowała robić z Duranta gdy przechodził do GSW. Piszę się o nich źle to i fanów nie mają.

      Bardzo ważny jest obiektywizm i rzetelność. Jak tego nie ma gazeta czy portal staje się zwykłym pudełkiem szukającym sensacji. Niestety tak się obecnie dzieje nie tylko z GWBA ale z większością stron na różnorakie tematy. Czy to że sportem, filmem czy muzyką. Musi być show.

      (13)
    • Array ( )

      Autor artykułu nigdy nie będzie w 100 procentach obiektywny, gdyby tak było to dostawalibyśmy suche relacje. Rolą dziennikarza jest przedstawienie faktów i kreowaniu opinii. Co do Bena Simmonsa, krytyka wobec niego jest dla mnie zrozumiała, nie adaptuje się do obecnego stylu gry na czym bardzo cierpi drużyna. Jego brak rzutu zabija spacing w druzynie, albo kreuje takie abberacje jak dwóch zawodnikowy proszacych o piłkę na low post po tej samej stronie boiska. Reasumując opinie na GWBA, może czasami są zbyt wiele razy powtarzane ale najczęściej zgodne z rzeczywistością

      (1)
    • Array ( )

      Piotrze, Piotrku, Piotrusiu… sam to zrobiłeś, naśmiewając się z Jamesa w swoim wpisie. Zamiast wspomnieć tylko o Hardenie, nie przepuszczasz okazji na szpilkę…
      Kiedyś też rzadko ktoś lubiał, doceniał i szanował na raz Jordana i Malonea… jednak z czasem powiem, że tak..

      (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    No z tą fotką Knicks to tak nie do końca… Rivers to raczej dość wysoka 1 z kolei Starks raczej niska (i wcale nie wybitnie atletyczna) 2. Zresztą Doc wyższy… Mason to zawodnik który od biedy mógłby grać nawet na centrze, cholernie napakowany jak na SF. Bliżej kosza już bardziej się zgadza, chociaż 203 cm Oakleya nie poraża… King Konga czepiał się nie będę 😉

    (14)
    • Array ( )

      Olo, tak, Mason 201, Oak 203… ale i Rodman 201 oficjalnie a grywał na 5 przecie Supermenowi

      (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Same trójki nie są złe. Najgorsze są te wszystkie cegły rzucane bezmyślnie, bez jakiegokolwiek zastanowienia, aby jak najszybciej pozbyć się piłki. Nie da się na to patrzeć i z tym większą przyjemnością ogląda się Miśka Moranta. Chłopak nie jest niewolnikiem statystyk i oby nigdy nie zmieniał swego stylu.

    (11)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Cóż. Puenta w 100% trafna. RS tak wygląda. Na szczęście w playoff obrona, różnorodność ma jeszcze znaczenie i dlatego NBA wciąż jest najlepszą ligą świata. No może z wyjątkiem sędziowania. W poprzednim sezonie osiągnęła dno dna. W tym jest lepiej, ale zobaczymy jak się to rozwinie.

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    “Stephen Curry, Luka Doncić, Trae Young, James Harden, Dame Lillard”.

    Doncić?
    Koleś odpala fatalne rzuty z czapy na siłę pchając te trójki. Pisanie o nim że jest to jakiś wybitny strzelec to jakiś absurd. Gość notuje jeszcze gorszą skuteczność od Hardena ^^
    Jak już na siłę chcecie pchać kogoś młodego z nowego pokolenia to powinien do być Hield który jest rzeczywiście strzelcem, a nie Doncić który jest first pass playerem z patologiczną selekcją rzutową

    (6)
    • Array ( )
      skąd to porównanie wziął 23 stycznia, 2020 at 09:27

      steph 43.5%
      luka 32.7%
      trae 34.5%
      james h 36.4%
      dame 36.8%
      średnie kariery rzutu za trzy… z czapki to porównanie..

      luka klapa, lila=broda=trae trochę lepiej, ale i tak nie spece

      i +10% porównywać Stepha ?!?

      często opinia wynika nie z prawdy, stat a emocji, impresji, takie gdybanie i wydaje mi się, że…
      ; )

      (2)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Ta grafika z rzutami daje do myślenia. Ostatnio zrobiono podobne statystyki na naszych Orlików i wyszło, że młodzież najczęściej rzuca znikąd.

    (8)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Mi to nie przeszkadza, uwielbiałem oglądać seriami trafiającego Klaya czy Stepha. Fakt Houston troszkę jest męczące z nadużywaniem ich, ale gdyby nie kontuzja Cp3 to mogli wtedy urwać te finały konferencji i zdobyć potem mistrzostwo i wogole nie było by tematu czy im się to opłaca. Ostatecznie te trójki ich w sumie zabiły … 23 czy 27 ? Już dokładnie nie pamietam ile pod rząd nie trafiali by ten mecz 7 przegrać. Co do rzutów z 9m może niektóre to złe decyzje, ale ja chce oglądać takie game winnery jak ten Lilarda dla takich akcji i emocji chce zarywać noce!!! W dodatku to pałowanie trójek w play offach się zmniejsza i wciąż mamy obronę fizyczność i półdystans i wszystko to co bylo w tych waszych latach 90. W regular season na prawdę jest taki wybór meczy każdej nocy ze można znaleźć i grad trójek czy trochę fizyczności (mimo ze sędziowie często jej nas pozbawiają) .

    (3)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    A niech sobie rzucają trójki,ale obrońcy żeby mieli więcej swobody w defensywie, a wtedy trojkowicze częściej będą musieli szukać innych rozwiązań.

    (6)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Jest taki film pt. “Undercover Brother”, dość głupawa komedia. Jedna ze śmieszniejszych postaci jest tam “Conspiracy Brother” który wszędzie węszy spisek. Jednym z takowych spiskow jest teoria, że NBA wprowadziła rzuty za 3 pkt. tylko po to, żeby biali chłopcy mogli grać w kosza. No i koncepcja spisku była słuszną, aż tu przyszedł taki Harden, i cała teoria w piz……

    (1)
    • Array ( )

      Gustawie, ale mówisz o Hardenie ze skutecznością 36%??
      ilość trójek top
      1. Stephen Curry 402 2015-16
      2. James Harden 378 2018-19
      3. Stephen Curry 354 2018-19
      4. Stephen Curry 324 2016-17
      5. Paul George 292 2018-19

      no dobra, ale to nic nie mówi popatrzmy na jakiej skuteczności, bo też można rzucić 500 trójek na skuteczności 10% i wychodzi, że
      1. 45.4
      2. 36.8
      3. 43.7
      4. 41.1
      5. 38.6

      te ponad 40% to Steph, te inne top ilości trafionych to Harden i PG
      dla mnie ilość powinna iść w parze z jakością, bo efektywnie to sezon

      10. Ray Allen* 269 2005-06
      jest na 41.2%
      troszkę prostej matematyki i Broda rzucił 1027 razy a Ray wtedy 653 ; ) ; )
      gdyby Allenowi pozwolono tyle razy rzucić z jego skutecznością to nie byłoby 269 a 423 trójeczki!!!

      gdyby Steph rzucał te 1027 razy, to miałby 466 trójek
      i jeśli jakość ma iść w parze z ilością to niejeden obecny zawodnik wypada… bo 1027 rzutów, pewnie przebije Stepha 402 trójki na swojej skuteczności rzucając 1500 razy… no i się zgodzi procencik
      smutne

      te staty przestaną mieć sens, bo tak ma 2 miejsce i prawda i historyczna i matematyczna, ale nie jest lepszy od Stepha czy Raya… Klaya, Buddego Hielda, Denissa Scotta, Reggiego, Stojakovica…
      a jeśli mamy porównać ilość i celność rzutów to pozostaje Steph vs James.
      Brodo popraw skuteczność, proszę…

      (1)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    Czy brakuje mi różnorodności w dzisiejszej NBA? Opowiem w ten sposób:

    Jestem z pokolenia które zaczęło interesować się NBA w latach 96/97. Pierwsza gra NBA live 99 z Antoine Walker’em na okładce. Szczerze interesuje się NBA od ponad 20 lat. a teraz nastał czas że wole czytać artykuły o tym co się dzieje w NBA i oglądać skróty niż całe mecze bo są one nudne. Rzut za 3 lub wjazd pod kosz, gdzie nie daj Bóg by ktoś na gościa z piłką choć źle spojrzał, bo będzie odgwizdany faul.
    Gdzie urozmaicenie, gdzie defensywa, gdzie walka gladiatorów pod koszem??? Ktoś się cieszy grą Kyrie lub Trae, dziś John Stockton miałby ponad 20as/ srednio na mecz przy tych regułach.
    ASG skończył się dla mnie z rokiem 2001 gdzie były ostatnie jakieś większe emocje. Później z roku na rok jest to tylko co raz to większy kabaret. A kabarety można teraz oglądać za free na Polsacie co tydzień.

    Tyle, dzięki cześć

    (3)
    • Array ( )

      gdyby było więcej kamer, powtórek, zbliżeń i sryljard smartfonów, niejedna legenda byłaby przyłapana na 7takcie 😉

      (0)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakiej różnorodności brakuje? Oglądając stare mecze mam wrażenie, że to żarty, 20sec klepania piłki i nic nie robienia, potem podanie na dół do centra i tak w kółko, koszykówka teraz jest dużo bardziej intensywna przez to ciekawa.

    (2)
    • Array ( )

      coś w tym jest i stąd więcej kontuzji kolan, agresywnych wejść przez całe spotkania… gdzie wszyscy duzi i mali, ostro za.. biegają i wejścia pod kosz całe spotkania

      (0)
  16. Array ( )
    Odpowiedz

    wg mnie jak coś jest dobre czy legendarnie skuteczne, nigdy nie straci na znaczeniu i przydatności

    jeśli Dream Shake, Baby Hook, Sky Hook, Fade Away czy Monster Dunk… miałyby (nie znam stat) po 60% czy więcej skuteczności i nie do wybronienia… to co ma stracić na znaczeniu..??
    i takim samym zagraniem jest 3 Stepha

    często nietuzinkowe, inne zagranie było właśnie tym przełomiem, dziwnością, innością (w rękach najlepszych)… i nie ma znaczenia kiedy grali… no nawet rzut osobisty Barrego 89.3% nie traci na znaczeniu w żadnej erze 😉

    Problemem, dla mnie jest porównanie całej obecnej ligii (gwiazd, rzemieślników i hipków) z gwiazdami i ikonami epok minionych… powinno się raczej śr stat drużyn lub ligii lub same gwiazdy (i uwzględniając ich specjalizacje)… np. Reggie Miller vs Steph Curry…

    a rzut Lillarda był ok, był trenowany, jest trenowany… choć on jest ciekawym przypadkiem, gdyż 1 sezon, obecny i średnia kariery na ten moment wynosi tyle samo 36.8%… jedynie wzrosła ilość rzutów z 6.1 na 9.7… a trafień z 2.3 na 3.6… czyli trening nie przyniósł mu postępu… ciekawe bo za 2, poszły w górę procenty z 46.9 na 52.4 a ilość rzutów za dwa… z 9.6 do 12.1 i finalnie na ten moment 9.8

    (2)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    Chcesz mi wmowic ze tu bylo hype na Simmonsa, Emiida Balla?

    Nie wiem czy ktokolwiek tutaj lubil Balla (glownie przez jego ojca) za czasow dolaczenia do LAL – teraz to sie chyba zmienia jak partyzantka malolatow biega w Pelicans.

    Simmonsa hype nakrecal Wielmozny Pan P, a nie redaktorzy.

    Embiida? Kojarzy mi sie troche bardziej nasmiewczy wydzwiek ‘Trust the process’ anizeli hype…

    Correct me if I’m wrong!

    (0)
  18. Array ( )
    Odpowiedz

    Tylko jeśli chodzi o ostatnie minuty meczu czasami drużyna przegrywa 1pkt i na siłe pchają rzut za 3pkt bezmyślnie. Zamiast ustawić akcje i kończyć przy obręczy. Już nie raz w tym sezonie tak było.
    Szkoda, że tak mało o tym póldystansie, bo więcej tutaj o trójkach. Czemu MJ uważany jest za GOAT bo mordował półdystansem w końcówkach.

    (0)

Skomentuj Olo Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu