fbpx

NBA retro: Elgin Baylor, król bez korony

49

Zawsze mnie to zastanawiało: dlaczego tak wielu krytyków / hejterów LeBrona Jamesa zwraca uwagę na jego bilans na szczeblu finałowym?

Powszechnie wiadomo, że zdobycie cztery mistrzowskich pierścieni (w Miami, Cleveland i Los Angeles) wymagało od Jamesa “aż” dziewięciu podejść. Cóż jednak znaczy 4/9 LeBrona wobec 0/1 Jamesa Hardena, 0/0 Chrisa Paula, 0/0 Paula George’a albo 0/8 Elgina Baylora? Czy tego ostatniego można nazwać największym pechowcem wśród wszystkich zawodników, którzy dostąpili zaszczytu gry w NBA Finals?

#Ring chaser

Graczy, którzy desperacko gonią za pierścieniem określa się często mianem ring chasers. Jest to popularne zwłaszcza na końcowym etapie kariery, że zawodnicy zmieniają barwy klubowe, dołączają do jednego z faworytów i zdobywają swój upragniony pierścień… lub nie. Przykładów na takie działanie mieliśmy sporo. Karl Malone to przykład gościa, któremu się nie udało. Mitch Richmond zaś dał radę, ale gonił już naprawdę na ostatnich nogach (łącznie w playoffs zagrał cztery minuty, zdobył trzy punkty).

Elgin Baylor nie poznał nigdy smaku mistrzostwa, ale w przeciwieństwie do poprzednich wymienionych (zabawne, że wszystkie te historie wiążą się z Lakers) przez całą swoją karierę grał w jednym klubie, najpierw w Minneapolis, a potem w LA. W rzeczywistości otrzymał nawet pierścień. Lakers, którzy zdobyli mistrzostwo w 1972 roku uhonorowali go pierścieniem, ale był to sezon, w którym Baylor zakończył karierę 31 października 1971 roku po rozegraniu ledwie 9 spotkań. Zawodnik uskarżał się na bóle w kolanach, które w wieku 37 lat dokuczały mu już znacząco.

Ta swoista “nagroda pocieszenia” nie powinna wpływać jednak na postrzeganie jego osoby, bo kariera Baylora broni się bez takiej łaski. Wszak jest on członkiem Hall of Fame i jedenastokrotnym All-Starem, zaliczonym do Top 11 dyscypliny na trzydziestolecie NBA w 1980 roku. Myślę, że po swoim ostatnim meczu w karierze, Baylor schodził z parkietu jako zwycięzca, nie jak pokonany. To przywiązanie do klubu i ilość serca zostawiona na parkiecie… kogoś mi to przypomina, a właśnie, pamiętacie pożegnanie Reggie Millera (polecam od 9:40)?

Czegoś takiego nie dostaniesz po jednym sezonie w klubie. Na taki szacunek pracujesz latami.

#One and only

Wracając do Baylora, nie ma zbyt wielu materiałów prezentujących jego grę, ale ci, którzy widzieli ją na żywo są zdania, że był zawodnikiem, który wyprzedził swoją epokę i pomógł pchnąć NBA do przodu.

Był jednym z najwspanialszych strzelców, jakich mogliśmy kiedykolwiek w tym sporcie oglądać [Jerry West, wypowiedź z 1992 roku]

Kto inny dodaje:

To był, pound for pound, największy zawodnik w tej lidze. Nie skakał tak wysoko jak Air Jordan, ale jego arsenał rzutów był wręcz niezrównany. Potrafił zawisnąć w powietrzu i trafić w zasadzie z każdego kąta. Potrafił nadać piłce taką rotację… miał niesamowicie dużo siły. Zastawiał się jak Bill Russell, podawał jak Magic, dryblował jak najlepsi obrońcy w całej NBA. [Tommy Hawkins]

Istotnie, pod względem zdobyczy punktowych niewielu było takich jak Baylor. Zdobył 71 punktów w 1960 roku, w wygranym meczu Lakers z Knicks. Zrobił to na skuteczności 25/48 w ciągu 45 minut. W owym czasie był to rekord NBA, pobity potem przez Wilta Chamberlaina. Niemniej, graczy, którym udało się przekroczyć granicę 70 punktów nie ma zbyt wielu. Są to, w kolejności, w jakiej tego dokonywali:

  • Elgin Baylor
  • Wilt Chamberlain,
  • David Thompson
  • David Robinson
  • Kobe Bryant
  • Devin Booker

Baylor jest również rekordzistą pod względem liczby punktów zdobytych w finale NBA. W piątym meczu finałów 1962 roku uzyskał 61 punktów, zapewniając Lakers prowadzenie 3:2. To do dzisiaj drugi historyczny wynik w playoffs, po 63 punktach Jordana z 1986 roku. Niemniej, Jordan swoje punkty zdobył w pierwszej rundzie i mecz przegrał, Baylor w finale i wygrał.

#Game seven

Ciężko przegrywa się w playoffs, zwłaszcza jeśli przychodzi odpaść dopiero w siódmym spotkaniu.

/gwiazdybasketu.pl/jak-to-jest-przegrywac-w-playoffs/

Baylor zna ten ból bardzo dobrze. W latach 1966, 1969 i 1970 przegrywał finały dopiero w siódmym spotkaniu. I to mimo rozgrywania świetnych indywidualnie zawodów, typu 41 punktów i 22 zbiórki w 1966 roku czy 20/15/7 w 1969 roku.

Po prostu nie mogłem wygrać z Russellem. Koncentracja, z jaką ten gość wchodził w mecz była na jakimś kosmicznym

Pomimo dziesięciu nominacji do All-NBA Teams i jedenastu występów w ASG, a nawet zdobycia MVP Meczu Gwiazd w 1959 (jako rookie!) wiecznym cieniem na jego karierę kładzie się brak mistrzostwa. Niemniej, jego zasługi dla Lakers zostały uznane i docenione, co sprowadziło się do zastrzeżenia jego jerseyu #22 i postawienia przed Staples Center pomnika.

#Inspiracja

To dzięki wybraniu Baylora w drafcie odmienił się los Lakers, którzy bliscy byli bankructwa jeszcze w Minneapolis.

Gdyby nas odrzucił, zginęlibyśmy [Bob Short, były właściciel klubu, wypowiedź archiwalna]

Już w pierwszym roku gry Baylora w Lakers czuć było odmianę. Z drużyny z bilansem 19-53 stali się zespołem 33-39 i awansowali do finałów, gdzie co prawda zdmuchnęli ich Boston Celtics, no ale progres był jednak spory. Lakers wydawali się wygrać los na loterii. Baylor debiutował w lidze dosyć późno, w wieku 24 lat, ale był w zasadzie wówczas w swoim fizycznym prime, bardzo utalentowany i szalenie atletyczny.

Był pierwszym, którego widziałem, że zbierał piłkę i otwierał kontrę podaniem pod kosz z własnej linii osobistych. Był genialnym kreatorem, niepowstrzymanym w kontrze, w powietrzu to był dosłownie balet, a nie koszykówka. Zainspirował wielu młodych, takich jak ja, do wypróbowania rozmaitych zagrań. Patrzyło się na niego i mówiło “wow, to działa!” [Julius Erving]

Elgin Baylor nie był tak atletyczny jak LeBron, ale to do niego porównywał się pod kątem roli na boisku.

#Ciężkie czasy

Styl w jakim grał, zjednywał mu zarówno sympatyków jak i wrogów, zwłaszcza wśród fanów i przedstawicieli ekip przeciwnych. W kwestiach równości rasowej, nawet wśród zawodowych sportowców, USA to był jeszcze wówczas “dziki kraj”. Zdarzyło się, że pierwszoroczniakowi Baylorowi odmówiono miejsca w hotelu na spotkanie w Charleston, West Virginia, podczas gdy jego białych kolegów zakwaterowano bez problemu.

W kolejnych sezonach poziom gry wzrastał. Średnie 29.6/16.4 czy nieprawdopodobny wręcz poziom 34.8/19.8 w sezonie 1960/1961. A było jeszcze lepiej! W kolejnym roku notował średnio już 38 punktów co czyni go jedynym zawodnikiem prócz Wilta z takimi osiągami. Niemniej, wyczyn Baylora nie zawędrował do ksiąg, bo z racji służby wojskowej rozegrał jedynie 48 spotkań.

Podczas swych pierwszych siedmiu lat w NBA, Baylor grał na poziomie 30/15/4 tworząc z Jerrym Westem duet, przed którym klękała cała liga. W 1960 roku zespół przeniósł się do Los Angeles. Myślę, że warto w tym momencie wspomnieć o zdarzeniu, przez które o mały włos nie byłoby co przenosić. Pisałem kiedyś o tym szerzej w innym artykule:

/gwiazdybasketu.pl/z-kronik-nba-lakers-o-wlos-od-smierci/

W 1965 roku, 31-letni już wówczas Baylor, zerwał więzadła w kolanie, przez co wypadł z rywalizacji. Po powrocie po raz pierwszy nie został All-Starem. Do Meczu Gwiazd wrócił jednak rok później, na kolejne cztery sezony. Indywidualnie, w finałach 1966 roku błyszczał, tak jak i w kolejnych latach, ale Lakers nie byli w stanie wywalczyć pierścienia mimo posiadania w składzie Baylora, Chamberlaina i Westa.

#Do bazy

W sezonie 1970-1971 Baylor rozegrał jedynie dwa spotkania, zerwawszy ścięgno Achillesa. Próbował raz jeszcze powrócić po ciężkiej kontuzji, ale nie był już tym samym graczem. Trener Sharman zastąpił go w pierwszej piątce Jimem McMillanem, po czym Baylor podjął decyzję o zakończeniu kariery:

Z szacunku dla fanów, drużyny i siebie samego (podejmuję tę decyzję). Zawsze moim celem było grać na swoim ustalonym poziomie. Nie zamierzam ciągnąć kariery, jeśli nie jestem w stanie sprostać swoim własnym standardom.

Po wywalczeniu przez Lakers tytułu powiedział:

Oczywiście, że cieszyłem się, kiedy wygrali. Chciałbym móc być częścią tego, ale na własnych warunkach. Nie było mi to dane, uważam, że odszedłem w dobrym momencie [EB]

[BLC]

49 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Występ w finale to sukces. To oznacza, że jesteś wicemistrzem NBA. Pokonales po drodze kilku przeciwnikow i została ci statnia przeszkoda. To logiczne, ze cenniejsze jest 4/10 niz 4/4. Tylko hejterzy sądzą inaczej.

    (29)
    • Array ( )

      Cenniejsze jest 4/10 jedynie wtedy gdy pierwsze 4 podejscia zakonczyly sie sukcesem a pozniejsze nie. A tak to bzdura to jest i tyle ze 4/10 jest cenniejsze. A tak poza tym to admin szkoda ze nie piszesz juz artykulow retro. Sa najlepsze. No ale moze wynika to z sentymetu ponad 30 letniego do NBA 😉

      (-6)
    • Array ( )

      Ja mam tylko nadzieję, że osoby, które uważają, że lepsze jest np. 1/1, 4/4 albo 5/5 niz 4/9, to mają kilkanaście lat albo trollują, bo jeżeli są w wieku dorosłym i naprawdę tak uważają, to współczuję.

      Gość dochodzi np. 10x do finałów, a uważa się za lepszego tego, który doszedł tam 2x mniej, bo udało mu się wygrać wszsytkie i finalnie ma o 1-2 triumfy więcej od tego, który grał w finałach cześciej.. Parodia.

      (0)
    • Array ( )

      @kolega

      Z jednej strony masz rację. Z drugiej strony, 4/10 oznacza, że 6 finałów przerżnąłeś. 6. SZEŚĆ. Sześć razy byłeś o krok od mistrzostwa, ale ktoś okazał się być lepszy. Sześć razy nie dałeś rady, nie wydarłeś przeciwnikowi tytułu z gardła, tylko dałeś się oklepać jak dziecko. A to jest finał – więc nie możesz powiedzieć, że byłeś słabszy od przeciwnika. Po prostu okazałeś się miękki psychicznie.

      (1)
    • Array ( )

      Aha, czyli idąc tym tokiem rozumowania, to Lowry jest mocniejszy psychicznie od miękkiego Lebrona, bo Lowry, który dostawał co roku w tyłek od LeBrona, to był raz w finale (gdy James już z litości przeniósł się na zachód) i raz go wygrał. Nie to co LeBron, który wielokrotnie pokazywał, że jest miękki psychicznie, bo przecież przegrywał finały. Genialne.

      Masz jeszcze jakieś pseudomądrości?

      (-1)
    • Array ( )

      @Anonim

      Niewiele zrozumiałeś z tego, co napisałem. Cóż, nie dziwi mnie to ani trochę.

      (2)
    • Array ( [0] => administrator )

      niestety wszelkie teksty “retro” nie cieszą się popularnością
      ja już dawno zrezygnowałem od pisania tego typu artykułów
      a może któryś z Czytelników chciałby się zmierzyć z tematem / napisać artykuł?
      nie musi być retro, poddaję temat: Devonte Graham z Charlotte

      (6)
    • Array ( [0] => subscriber )

      Trzeba pisać retro ale nowsze – np. o Jordanie coś i dlaczego jest GOAT’em wszechczasów.
      Trzeba to pisać bo młodzi, którzy nie widzieli Jordana w akcji po prostu nie wiedzą. Myślą, że koszykówka zaczyna się od Bronka Lee – a to bzdura. Człowiekiem, który zrobił z NBA cyrk globalny był MJ przy wydatnej pomocy Dawida Gwiazdy.

      (3)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Super tekst, pokazuje, że lojalność kiedyś coś znaczyła, a nie jak dzisiaj ważne są tylko pieniądze. Kącik retro to powinna być stała część portalu.
    A dla fanów LeBrona – skoro 4/10 to takie wspaniałe osiągnięcie, to co powiecie na 11/12 z czego większość w pierwszoplanowej roli, z czego dwa tytuły jako grający trener? Dwóch mieliśmy dominatorów w NBA, o których można powiedzieć, że przez nich cała generacja koszykarzy nie ma pierścienia i LeBron nie jest jednym z tych dwóch… Postawię nawet tezę,ze w LAL to się nie łapie nawet do najlepszej piątki w historii klubu – Bartek/ admin, co ty na to?

    (1)
    • Array ( )

      Wow, LeBron się nie łapie do top 5 Lakersów? To, że jest w top 5 Cavsów i Miami, to już nie ma pewnie żadnego znaczenia? Poza tym, LeBron nie załapałby się do top 5 Lakersów tak samo jak Jordan nie załapałby się do top 5 Wizards.

      LeBron miał okazję grać z HoFem dopiero w Miami i zrobił wtedy 2/4. 4 finały w 4 lata i wrócił do Cavsów, które bez LeBrona mogło w końcu zbudować jakiś normalny zespół przez tankowanie. Kolejne 4 lata kariery w Cavs, to przecież 1/4. 4 finały z rzędu co daje astronomiczne 8 finałów NBA z rzędu.

      Zawsze podoba mi się narracja, że Jordan>LeBron albo że Russel>LeBron, bo ja osobiście nie jestem w stanie wymienić nazwiska trenera LeBrona, który nie spaliłby się ze wstydu stojąc obok Jacksona. Nie jestem w stanie powiedzieć, że którykolwiek teammate LeBrona, to jeden z najlepszych graczy w hitorii i umieścić go w jakiejkolwiek topowej piątce, a Pippena mogę. Zresztą, Pippen i Jordan, to chyba jedyny duet zawodników, który był nominowany w tym samym roku do MVP i DPOY. Rodmana już pominę, tak samo jak historię Billa Russella, bo gość grał w czasach gdy NBA wyglądała zupełnie inaczej – 8 zespołów, a na ławce legendarny Red.

      (2)
    • Array ( )

      Żeby nie było – dla mnie LeBron obecnym sezonem awansował na drugie miejsce w moim osobistym rankingu najlepszych koszykarzy w historii, nie wykluczam, że kiedyś będzie pierwszy, bo kariery jeszcze przecież nie skończył. Po prostu lubię ten portal, a LeBrona jakoś nie trawię (z różnych powodów, ale generalnie dla mnie gość jest fałszywy, leci tylko na pieniadze i po prostu czasem czujesz, że kogoś nie lubisz), choć doceniam go jako koszykarza i dlatego denerwuje mnie robienie z tego portalu często jakiegoś rodzaju cumshotu przed plakatem tego gościa…

      (0)
    • Array ( )

      Aha, a Jordana hazardzistę, toxica zdradzającego żonę i uzależnionego od używek, to już trawisz i to spoko gość?

      ‘LeBron leci na kasę’
      Skąd ten wniosek? Jak wylecisz z jakimś argumentem z tyłka, że przeniósł się do LA, to sorry, ale juz teraz mogę Ciebie wyśmiać.

      (-1)
    • Array ( )

      @Anonim

      “Nie jestem w stanie powiedzieć, że którykolwiek teammate LeBrona, to jeden z najlepszych graczy w hitorii i umieścić go w jakiejkolwiek topowej piątce, a Pippena mogę. ”

      Nie odbieram Pippenowi klasy – ale tak z ciekawości, w którym mistrzowskim sezonie Pippen (biorąc pod uwagę playoffy lub same tylko finały) osiągał średnią na przykład 25 punktów? Tak jak to robili grający z Lebronem?

      (1)
    • Array ( )

      @Rerekumkum
      Tak z ciekawości, wiesz że Jordan grał ponad 20 lat temu gdy w NBA wyniki były niższe i w obecny sezonie, to nawet w RS masz 2 zespoły, których co najmniej 2 graczy miało 25+ pkt przez sezon?

      Poza tym, sprowadzanie wielkości gracza do punktów, które zdobywał? idąc tym tokiem, to taki Green czy Rodman nie są pewnie nawet w top 200 PF w historii NBA.

      (-1)
    • Array ( )

      @Anonim

      To może inaczej – w których finałach Pippen był lepszym zawodnikiem od Jordana? Lepiej punktującym i w ogóle?

      (0)
    • Array ( )

      A w ktorych finałach ktoś był lepszy od LeBrona?
      Swoją drogą, to LeBron jest jedynym zawodnikiem w historii, który w NBA Finals był liderem swojego zespołu we wszystkich statystykach – pkt, zbiorki, asysty, przechwyty, bloki. Jest też jednym zn ielicznych, którzy mieli średnią triple-double w finałach.

      James i Jordan to jest ta sama półka, tyle.

      (-7)
    • Array ( )

      @Anonim

      “A w ktorych finałach ktoś był lepszy od LeBrona?”

      2007 – Tony Parker
      2011 – Wade i Nowitzki
      2012 – Durant lepiej punktował
      2017 – Durant lepiej punktował

      “James i Jordan to jest ta sama półka, tyle.”

      Nie rozśmieszaj mnie.

      (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny zawodnik, naprawdę wyprzedził swoją epokę, szkoda tylko, że zabrakło trochę szczęścia, bo chyba tylko szczęście zawiniło, no i jeszcze na pewno trochę Russel się do tego przyczynił, ale cóż można powiedzieć, szkoda :/

    (2)
  4. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    odnośnie pierwszego zdania:
    z mojej perspektywy odpowiedź jest prosta.
    skoro lebron i spora część kibiców stawia go ponad majkiem,to argument bilansu w finałach jest dla mnie nadrzędnym. co z tego,że MJ przegrał kilka razy na samym początku playoff? co z tego,że LBJ zameldował się 10 razy w finałach?
    młodzi nie pamiętają albo wypierają,ale majk jak dostawał baty od pistons,to nie szukał ucieczki do innego klubu z jakąś tam gwiazdą tylko wyciągał wnioski i wraz z kolegami stawali się lepszymi koszykarzami. a jak już wszedł na odpowiedni tryb,to nie dał się nikomu pokonać. dwa razy 3peat. to dopiero wyczyn. a lbj? dwa finały z rzędu srogie baty od gsw. co to za dominacja? z przerwami..?
    bron jest oczywiście wybitnym koszykarzem, jego gra, jako całokształt, jest na kosmicznym poziomie,ale nie na poziomie majka…
    podsumowując, lebron jest koszykarzem niemal perfekcyjnym. potrafił nie raz wyciągnąć drużynę na szczyt. jednak zbyt często brakowału mu tej przysłowiowej kropki, tego gwoździa.
    oglądałem MJ od ostatniej porażki z bad boys, oglądam LBJ od początku a nba. patrzyłem jak majk podnosi sie po porażce, widziałem jak robi to lbj. jest różnica…

    (6)
    • Array ( )

      Hehe, majka nie uciekał…
      Chicago ściągało za to all starów do majka.
      Poza tym te bullsy nawet bez majka grali w finale konferencji. Taki był poziom wtedy.
      Majka wyciągnął wnioski. Może majka wyczekał aż Thomas się połamie, magic zahivuje…
      Pomijam już, że w finałach grali przeciwko zawodnikom z polskie ligi koszykówki. Gwiazdy Suns – Dumas Miller trafili przecież do PLK.

      (-8)
    • Array ( )

      Starzy chyba nie ogarniają, że LeBron nie miał luksusu być trenowanym przez topowego coacha oraz mieć topowych teammate’ów, bo Cavs jako zadupie o nieciekawej opinii było omijane szerokim łukiem.

      Genialna jest argumentacja o wielkości Jordana, bo ten spędził karierę w Bullsach, które są w Chicago (jedno z największych miast na świecie), za kolegę miał Pippena (jednego z najlepszych graczy w historii), a za trenera Jacksona (uważany za najlepszego trenera na świecie), gdy LeBron aby zdobyć pierścień, to musiał pojechać do Miami.

      Przecież powszechnie wiadomo, że Jordan to z Cavsami 04-10, to zdobyłby co najmniej 3 mistrzostwa, następnie pograł sobie w baseball na zapleczu MLS, a następnie wrócił po roku i zdobył kolejne 3 mistrzostwa.

      Nie wiem czy śmiać się z tego co napisałeś czy płakać nad tym.

      (-5)
    • Array ( )

      @Ocenzurowanych

      “Chicago ściągało za to all starów do majka.”

      A konkretnie to kogo? Wymień ich wszystkich.

      (7)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      anonim – też wypierasz czy skleroza już Cię dopadła?
      powodów do śmiechu to sądzę,że sam nam dostarczyłeś
      przypomnij wszystkim dlaczego lbj miał takich a nie innych trenerów podczas swojej kariery?
      przecież on sam wszystko wie najlepiej i nie potrzebuje żadnego doradcy czy trenera…

      pippen allstarem się nie urodził, że tak wtrącę
      chyba,że z granta robisz gracza nie wiem jakiego kalibru…
      natomiast lebron uciekając po raz pierwszy połączył siły z wade i boshem
      czy to były szczyle na dorobku..?

      napisałeś też o poziomie/jakości/wielkości rynku chicago/cleveland
      faktycznie, dorobek bulls przed epoką MJ był powalający… po niej z resztą też…

      i na koniec dodam, starzy nie ogarniają, jak napisałeś (na pewno stoi za tym szereg racjonalnych argumentów), ja odpowiem: młodzi to na bank ogarniajo… wszystko przecież na to wskazuje
      ogarnajo ogarniajo…

      miłego weekendu mimo wszystko
      ***** ***

      (1)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      ocenzurowany – no mistrzem prowokacji to Ty nie jesteś…
      banan na gębie jak się takiego czyta 🙂
      “Thomas się połamie, magic zahivuje” – kandydat do konkursu: “złote usta GB”

      (1)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      Sir nick – co to za ciacho??
      że piernik jesteś 🙂
      p.s. będzie polane, będzie

      (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Bawi mnie trochę cała dyskusja w komentarzach na temat GOAT. Ogromna dyskusja na temat tego czy 6/6 jest lepsze od 4/10 a tak naprawdę nigdy nie usłyszałem konkretnego argumentu za tym, że Lebron jest lepszy. No bo niby dlaczego? Jest lepszym obrońcą? Nie jest! Jest lepszy w kluczowych momentach? No nie jest! Zdobywa więcej punktów? No nie zdobywa. No to może zdominował ligę? No też nie bardzo, co najwyżej wschód. Także co tak naprawdę świadczy o tym, że jest lepszym zawodnikiem?

    (7)
    • Array ( )

      Wieśku. Jak patrzysz na start, pokaż mi lepszy sezon Jordana w zbiórkach i asystach niż LeBrona w wieku 37 lat

      (-7)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      Kris – to ile razy lebron spartolił/nie zdominował finałów,a ile razy nie zrobił tego MJ… ?
      czy goat to ten, który wystarczy,że dotrze do finału???

      (2)
    • Array ( )

      Blah Ty wieśku (skoro już tak miło siebie nazywamy) to już odpowiadam. Nie wskażę takiego sezonu bo póki co Lebron takiego nie rozegrał. Ma dopiero 35 lat. Ale załóżmy, że popełniłeś drobny błąd w obliczeniach. Nie każdy musi być orłem z matematyki i chodziło Tobie o ostatni sezon. To takiego nie wskażę bo takiego nie było. Pytanie czy to jest Twój ostateczny argument za tym, że Lebron jest lepszy? Bo wiesz, patrząc na statystyki pobieżnie mogę wskazać, że w całej karierze Jordan ma lepsze średnie pod kątem: punktów, przechwytów, bloków, osobistych czy też mniej strat. Ale rozumiem, że zbiórki i asysty stanowią o tym, że jest lepszy. Wziąłbym jednak pod uwagę, że grają na trochę innych pozycjach i w innym charakterze. Gdzie ciężko aby Lebron nie miał tych asyst więcej skoro często bierze się za rozgrywanie i zbiórek nie miał więcej, gdzie często w obronie robił nawet za PF i gra bliżej kosza a Michael krył często zawodników obwodowych.

      (2)

Skomentuj Kobester Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu