fbpx

NBA Retro: upadki i wzloty utalentowanego Latrella Sprewella

22

Starsi fani NBA kojarzą go doskonale. Swego czasu jeden z najlepszych meczowych dunkerów w NBA, który swoim znakiem rozpoznawczym uczynił słynny “plecak”. Mówiło się, że w zasadzie nikt nie wie, czy Spree umie pakować jedną ręką, bo każdy, słysząc “Sprewell” widział to:

Nie dajcie się jednak zwieść, mówię tu do portalowej młodzieży, że niniejszy artykuł dotyczy jakiegoś tam dunkera sprzed lat. Latrell, pod względem skali talentu, był synem bogów koszykówki. Niestety, był to syn marnotrawny.

Gdybym mógł otrzymać talent jednego z zawodników NBA, nie chciałbym być Michaelem Jordanem, nie wybrałbym jego gry. Wziąłbym talent Latrella Sprewella [Allen Iverson]

#Early years

Jeśli chodzi o wczesne lata, nie jestem Was w stanie niczym zaskoczyć w tej historii. Ot, kolejna typowa klisza: rozbita rodzina, mieszkanie z dziadkami, bieda i koledzy spod ciemnej gwiazdy, ginący w strzelaninach niemal w każdym miesiącu. Tak upływały kolejne lata dzieciństwa naszego bohatera. Dorastał to u dziadków we Flint, mieścinie położonej o jakąś godzinkę jazdy od Detroit, Michigan, a to w Milwaukee, do którego wracał, gdy relacje między rodzicami ulegały złagodzeniu.

Właśnie podczas jednego z takich powrotów do Milwaukee rozpoczęła się jego przygoda z basketem. Gdy był w ostatniej klasie liceum, trener przyuważył go na szkolnym boisku i niemal wybłagał przyjście na drużynowy próbny trening dla nowych zawodników. Spree pojawił się na tych tryoutach i zamiótł konkurencję pod dywan, a potem jeszcze całą resztę ligi, w której notował średnio 28 punktów.

Uczelniana gazetka ze Sprewellem na okładce.

#NCAA

Mimo niepodważalnego talentu jego osobą nie zainteresował się żaden z dużych graczy na arenie uniwersyteckiej. Po dwóch latach spędzonych w Three Rivers Junior College, nadeszła jednak oferta z University of Alabama. Sprewellowi nie pozostało więc nic innego, jak ochoczo krzyknąć “Roll Tide!” i dołączyć do Karmazynowych. W barwach ‘Bama spędził dwa lata, w drugim roku cyklu uniwersyteckiego notując średnie na poziomie 18/5/2. Był to czas, gdy mówiono o nim jako o elitarnym defensorze na scenie krajowej. Skautom imponowała jego gibkość, praca nóg i boiskowy charakter. Ciekawostka, Latrell był w drużynie uczelnianej kumplem Roberta Horry.

#Old faces, new places

Zdecydowawszy się przystąpić do draftu, został wybrany z 24. pickiem przez Golden State Warriors. Byli to już Warriors epoki post-Run TMC, gdyż Mitch Richmond pod koniec 1991 roku został posłany do Sacto. W ekipie z Bay Area nadal znajdowali się jednak Mullin i Hardaway, a także kilku bardzo ciekawych zawodników, których nazwiska przypomnę, bo wiem, że sprawia to przyjemność takim starym dziadom, jak ja:

Billy Owens: wszechstronny skrzydłowy, który w NBA grał na pozycjach od 2 do 4. Teraz to może żadne halo, ale w latach dziewięćdziesiątych nie było to aż tak powszechne.


Chris Gatling: wówczas jeszcze nieodkryty jako 20/10 potencjał, ale już budzący emocje wśród kibiców. Ksywki “Gatling Gun” i “Energizer” dobrze oddawały jego boiskowy charakter.

Alton Lister: rezerwowy center, który zasłynął ze względu na powyższy plakat, niestety będąc po tej złej stronie…

Jud Buechler: w przyszłości trzykrotny mistrz NBA z Bykami, swego czasu również bardzo utalentowany siatkarz plażowy. Rekordzista NBA pod względem “trylionów”, czyli występów na absolutne zero w box score, kiedy jedyną statystyką zawodnika wpisywaną do protokołu jest czas gry, reszta to same zera.


Wykorzystana szansa

Wracając do Sprewella, wybór GSW bardzo mu służył. Dzięki pladze kontuzji szybko przebił się do pierwszego składu. Nie zawiódł trenera i kibiców, stając się pierwszym zawodnikiem w historii organizacji, który uskładał 1000 punktów, 250 zbiórek, 250 asyst, 100 przechwytów i 50 bloków na przestrzeni jednego sezonu. To znaczy od czasów, gdy liczą te wszystkie statystyki. Warriors byli jednak wówczas ekipą w przebudowie i wciąż dobierali klocki do swej układanki. Rok po Sprewellu przyszedł Chris Webber, czyniąc GSW na powrót ekipą playoffs. Golden State odpadli co prawda w 3 meczach z Phoenix Suns, teamem Barkleya, Greena, Ceballosa i Johnsona, ale Spree był już wówczas All-Starem ze średnią na poziomie 22.6 punktów w playoffs.

#Pierwsze duszenie Carlesimo

Latrell jeszcze tego nie wiedział, ale po sweepie ze Słońcami jego dni w drużynie powoli były już liczone. Latem ’94 pożegnano Chrisa Webbera. Potem, w listopadzie, Billy’ego Owensa. Byli to nie tylko czołowi gracze organizacji, ale też, niestety, dwaj najlepsi kumple Sprewella w drużynie. On sam bardzo to przeżywał, ale dalej trzymał fason. Symbolem walki, jaka się w nim toczyła, niech będzie to, że dwukrotnie w tamtych rozgrywkach został ukarany grzywną za “prowadzenie się ze szkodą dla drużyny”.

Niemniej, znów otrzymał od ligi nominację do ASG. W sezonie 1996/97 rozgrywał najlepszy sezon w karierze, ze średnimi na poziomie 24/6/5. Kierownictwu drużyny kończyła się jednak cierpliwość, bo po pamiętnej (i bolesnej) porażce z Suns w 1994 roku, drużyna z Oakland dryfowała po morzu przeciętności, kolejno tylko wymieniając szkoleniowców. Dość powiedzieć, że w latach 1994-2012 zaledwie raz wywalczyli awans do playoffs. Aktualnie znajdujemy się jednak w sezonie 1997/98, gdy PJ Carlesimo zmienił na stanowisku szkoleniowca coacha Ricka Adelmana.

Spice it up

Nowemu trenerowi nie szło zbyt dobrze znajdowanie wspólnego języka z drużyną. Chyba nie czuł ich “flow”, jak mawiała wtedy młodzież. Pierwszego grudnia 1997 doszło na treningu do sytuacji, która na zawsze zdeterminowała życiorysy Sprewella i PJ’a.

Podczas treningu drużyna grała zwykłą gierkę kontrolną, ale trener jak to trener, nie był zbyt zadowolony i wciąż zgłaszał poprawki. Gdy wypalił w końcu do Sprewella, żeby ten “dodał więcej pieprzu do swoich podań” (rzekomo miał powiedzieć “Latrell, spice it up for f*** sake!”) zawodnik nie wytrzymał i rozgorzała sprzeczka bez precedensu w całym amerykańskim sporcie zawodowym.

Sprewell najpierw groził Carlesimo śmiercią, mówił, że rozwali mu łeb sztachetą, a że nie było żadnej pod ręką, złapał coacha za gardło i zaczął dusić, nie zwalniając uścisku przez 9 długich sekund. W końcu pozostałym zawodnikom udało się ich rozdzielić, ale broń Boże nie był to koniec tej afery. Sprewella zawieszono na 68 spotkań bez wypłaty. Nie powąchał już parkietu do końca sezonu.

New York state of mind

Boiskowa absencja Latrella wydłużyła się przez lockout, więc powrócił na parkiety dopiero w rozgrywkach 1998/99, już jako zawodnik New York Knicks. Wielu postronnych obserwatorów wyrażało wątpliwość, czy wybuchowa osobowość Sprewella odnajdzie się w Big Apple. Życie pokazało jednak, że jak najbardziej, a Knicks stali się sensacją ligi. Sezon kończyli jako ósma drużyna na Wschodzie, ale nie przeszkodziło im to w wywalczeniu sobie awansu do finału.

Argumentów zabrakło dopiero gdy na ich drodze stanęli SAS duetu Robinson/Duncan, którzy zabrali trofeum do domu w pięciu spotkaniach. Rok później Knicks odpadli w ECF, tym razem przegrywając z Indianą. Dla zespołu nadchodziły chude lata, ale mało kto zdawał sobie wówczas z tego sprawę. Spree jako twarz organizacji, podpisał dopiero co świeżutki kontrakt na 5 lat i 62 miliony $.

W sezonie 2000/2001 stało się coś, co zakończyło pewną erę w historii Knicks. Patrick Ewing został posłany w transferze do Seattle. Oczy bolą jak się na to patrzy:

Był to jeden z tych mega transferów na 4 drużyny i 16 zawodników, Knicks dostali Luca Longleya (z Phoenix) Travisa Knighta i Glena Rice’a (z Lakers) Vernona Maxwella z Seattle. To takie nazwiska, żeby je jeszcze ktoś kojarzył, bo reszta to gruz i picki latające w każdą stronę.

Nie stało się jednak nic, co odmieniłoby losy Nowojorczyków. Sprewell był znów All-Starem, ale nic ponadto. Ich zapędy playoffs skończyły się na pierwszej rundzie, a potem całkiem wygasły. Atmosfera gęstniała coraz bardziej, bo wiadomo było, że nadchodzą lata chude. Nie było to już jednak do końca zmartwienie Latrella, bo jego w 2003 roku, wytransferowano do Timberwolves.

#Ostatni przystanek

Sezon 2003/2004 Timberwolves kończyli wygrywając dywizję z bilansem 58-24. Podporą składu byli wówczas MVP Ligi Kevin Garnett, weteran i wagabunda Sam Cassell, oraz popularny Spree, którzy dawali drużynie 60.8 punktów co wieczór. W playoffs udało się gładko odprawić Denver (4-1), wygrać batalię z Sacramento Kings (moim zdaniem to jedna z najlepszych serii playoffs w historii tego sportu). W meczu numer siedem Garnett natrzepał 32 punktów 21 zbiórek 5 bloków i 4 asysty. Sprewell skromniej: 14/4/2/2.

W kolejnym etapie rozgrywek na zawodników Timberwolves czekali już naburmuszeni Lakers. Mowa o roku 2004, więc to byli ci Lakers, myślący, że tytuł to im się po prostu należy. Co poszło wtedy nie tak, pisałem tutaj:

Z Timberwolves im się jednak udało. Seria trwała 6 spotkań i zakończyła się wiadomym wynikiem. Powoli zjeżdżający do bazy Sprewell nigdy nie był materiałem na dyplomatę, ale pod koniec kariery zrobił się jeszcze bardziej zrzędliwy. Odrzucił przedłużenie kontraktu na 3 lata za kwotę 21 milionów dolarów. Fatalne wyczucie chwili. Przedłużenie miało nastąpić po najgorszym sezonie w jego karierze (2004/2005), gdzie w prawdzie notował blisko 13 punktów, ale materiałem na All-Stara już dawno nie był.

Mam rodzinę do wyżywienia, jeśli Taylor (GM) nie chce, żeby moje dzieci głodowały, powinien wyłożyć więcej pieniążków [Sprewell]

Włodarze Wilków poszli więc po rozum do głowy i… zabrali ofertę ze stołu, nie proponując nic innego. Wyobrażam sobie, że negocjacje wyglądały mniej więcej tak (w roli głównej manedżer, w tle głodujące dzieci Sprewella):

#Życie po życiu w NBA

Pisząc artykuł nie wspomniałem, że Spree miał pewne problemy z prawem w latach 2006-2008, gdy podobno dusił na swym jachcie jakąś kobietę. Ile tak naprawdę w tym prawdy, trudno stwierdzić, w sądzie było typowe “he said / she said” a potem do boju ruszyli prawnicy. Ci Sprewella byli lepsi i wywalczyli dla niego jedynie zakaz zbliżania się do rzekomej ofiary do czego w zasadzie nie trzeba było go specjalnie namawiać.

Nie był to jego jedyny problem z kobietami, podczas rozwodu żona zażądała 200 milionów dolarów oraz alimentów. Biorąc pod uwagę, że Spree na grze w NBA zarobił niecałe 100 mln baksów, kwota była trochę z kosmosu. Być może liczyła, że jego ciuchy, felgi i pamiętne buty, DaDa Spinner, sprzedają się lepiej niż w rzeczywistości:


Pamiętacie Spinnery? Ta “felga” w cholewce kręciła się podczas chodzenia i chociaż wyglądała fajnie (jak na ówczesne standardy estetyczne) to była chyba jeszcze większym badziewiem niż pamiętne świecące buty Karla Malone, zbanowane przez NBA, które zamienił na buty z katapultą.

W każdym razie, Sprewellowi szło coraz gorzej. Rychło zlicytowali mu jacht i posiadłość w Milwaukee oraz Westchester. Świat na trochę o nim zapomniał, ale w 2016 roku wrócił za sprawą swoich tweetów. W jednym z nich wyraził poparcie dla kandydatury Donalda Trumpa. Udało mu się też załapać do kilku reklamówek. Fani docenili humor i dystans, gdy mówił do małej dziewczynki:

Sukces to tylko porażka, która jeszcze nie nadeszła…

Z kolei w 2017 roku postanowił przypomnieć się kibicom Knicks. Zasiadł, a jakże, w pierwszym rzędzie Madison Square Garden, tuż obok Jamesa Dolana. Było to tym wymowniejsze, że miało miejsce już po niesławnej awanturze z wyrzuceniem Charlesa Oakleya z trybun. Spree mówił:

Nowy Jork jest dla mnie drugim domem, przeżyłem tu najlepsze lata.

Na zakończenie chciałbym umieścić tu jeszcze jeden cytat złotoustego Sprewella:

Nie lubię być obiektem zainteresowania prasy, mediów… Ja w ogóle nigdy nie chciałem być sławny.

No cóż, trochę nie wyszło. Tak, czy inaczej, dziękuję, w imieniu wszystkich kibiców za te niezliczone paczki. Przez lata mieliśmy o czym gadać na boiskach…

[BLC]

Jeśli odkryłeś w sobie fana tego utalentowanego zawodnika, jersey Latrella Sprewella, a także sporo czapek i ciuchów z epoki starych Knicks oferuje Mitchell & Ness między innymi w sklepie Bludshop:

https://bludshop.com/sprewell-knicks

22 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Propozycja na kolejny art.- wymyslne buty zawodnikow ala Spinnery Sprewella, swiecace Malona i inne cudaki.

    (33)
  2. Array ( [0] => administrator )
    Odpowiedz

    Latrell Sprewell nie umywał się do Anfernee Penny Hardawaya, a Iverson jak zwykle pitoli głupoty 😉

    (11)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Tamci Knicks, Ewing, Sprewell, Houston, Camby, na ławce the Best 6th Man 🙂 od tamtego składu jestem fanem

    (6)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Zawsze chciałem napisać artykuł o tym dlaczego uważam, że knicks z Play Offs ’99 i ich zmiany po kontuzji Ewinga, to początek koszykówki small ball, o którym wszyscy zapominają. Grali w składzie Camby, LJ, Spree. Houston, Ward. Niski ale waleczny, wszechstronny i utalentowany zespół… dzięki nim rozpocząłem przygodę z tym sportem 🙂

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda tego duszenia, bo jak dla mnie po powrocie już nigdy nie był tym samym zawodnikiem. Był swietny ale Spree z GSW byl duzo lepszy. Spree to byl mega kot.

    (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Gosc zawsze gral na 110 proc., pod katem energetycznym taki westbrook. Swietnie sie go ogladalo, no i plakat nad lozkiem byl 🙂

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Dziękuję za artykuł. Pomimo tych wszystkich historii Spree zawsze będzie moim nr 1. Dzięki niemu odnalazłem NBA!

    (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    mój ulubiony gracz, za charyzmę na boisku i styl gry. Do tej pory żadnego innego gracza tak nie polubiłem …

    (0)

Skomentuj LordQuas Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu