fbpx

New Orleans Pelicans nową siłą NBA | Julius Randle chce się bić!

38

WTMW/

Pacers 106 Pistons 111

Ostatnim razem to goście gonili w czwartej kwarcie, tym razem sami zostali pogonieni. Mój kumpel Buddy H nie spisał się w końcówce. Jeden na dziesięć zza łuku zrobił szałaput. Malcolm Brogdon powolny, jak kuter rybacki. Waży przeszło stówkę, wiadomo że typów weźmie na zderzak po zasłonie, niestety co wchodził pod kosz to pudłował (2/8 w czwartej). Tyrese Haliburton (8 punktów 8 zbiórek 7 asyst 8 oddanych rzutów) mocno pilnowany, ale też trochę zmarnowany potencjał. Wiadomo, że lubi szybciej, a Brogdon wchodzi mu w paradę, aż chciałoby się powiedzieć “dawaj piłkę”. Brak synergii między playmakerami, rzecz do rozwiązania. Poza tym obie strony tankują więc już sam nie wiem co tu się stało tak naprawdę. Czterdzieści punktów zdobytych w sumie w ostatniej kwarcie, ale atak Indiany bardziej bezradny i forsowany. Piłka meczowa po połowie dla Cade’a i Saddiqa Beya. Tych dwóch w zespole na pewno bym zostawił.

Cavaliers 119 Sixers 125

Wiedzieliśmy, że nie będzie to defensywny mecz, do jakich przyzwyczaili nas Cavs. Goście musieli się otworzyć by mieć szansę nawiązać walkę. James Harden jest zbyt dobry jeśli chodzi o kontrolę tempa i kreacje, a jego tandem z wielkim Joelem Embiidem jest nie do zneutralizowania. Poszły na to wzmożone siły i wysiłki. Wydłużone minuty na placu zgodnie z oczekiwaniami otrzymali ofensywni Love i Osman. Pick and roll Garlanda (26 punktów 19 asyst) i Allena funkcjonował. Nawet Isaac Okoro (22 punkty 7/8 z gry) zaskoczył aktywnością bez piłki i nie pozwolił Sixers na grę 4 na 5 w obronie. To był naprawdę solidny mecz w wykonaniu Cleveland.

Nie przewidzieli jednego. Tyrese Maxey jawi się jako młoda gwiazda basketu z zakusami na gwiazdę: 33 punkty 4 zbiórki 5 asyst 10/15 z gry 5/6 zza łuku. Chciałoby się rzecz: ponownie! Maxey wcale nie rzuca wiele, raczej korzysta z otwartych przestrzeni kreowanych przez duet liderów. Jednak takiej efektywności u obwodowego na przestrzeni 5-6 ostatnich gier nie widziałem dawno!

Doc Rivers -> albo zacznie mądrzeć defensywnie albo znów będzie się kibicom tłumaczył po wypadnięciu w drugiej rundzie. 26/19 Garlanda przy de facto trzech non-shooterach w piątce Cavs to jest śmiech na sali. Chłopak biegał swobodnie, po zasłonie docierał z piłką dokąd tylko chciał. Maxeyowi nie siadłoby kilka rzutów, a Sixers wtopiliby ten mecz.

Hawks 117 Wizards 114

Nie oglądałem. Widzę w statystykach niemoc rzutową Trae Younga (6/22 z gry), którego wsparli panowie Hunter (26 punktów) i Bogdanovic (17 punktów). Po drugiej stronie widzę rewelacyjną efektywność zza łuku Wizards! KCP 28 punktów (6/6) Hachimura 19 punktów (3/4) Avdija 3/4 i tylko Kuzma Kyle przy 22 punktach i 11 asystach 0/6.

To dlaczego tak równo, dlaczego Wizards przegrali? 34-9 w przyznanych rzutach wolnych. 4-14 w stratach! Czy wiecie, że aż 65% wszystkich ataków rywali Waszyngtonu pochodzi z wewnątrz linii 7.24 metra. Momentami aż przesadnie kryją łuk, co najczęściej kończy się spóźnieniami/ faulami. Tak. Pod względem średniej rzutów wolnych przeciwnika Wizards to 27. miejsce ligi.

Bucks 118 Bulls 112

Na temat Chicago (czwarta z rzędu porażka) pisałem wczoraj. Zadziorna to drużyna, z dużymi kwalifikacjami w ataku, ale skala popełnianych błędów w obronie i ogólne deficyty w szczególności na pozycjach PF/C nakazują zrewidować oczekiwania.

Zauważcie jak głęboko kozłując piłkę docierali panowie Holiday (26/8/5) czy Middleton (22/6/7). Wynik długo trzymał DeRozan (29 punktów 30 rzutów). Końcówkę bardzo chciał uatrakcyjnić Zach Lavine (30/8/6), który jeśli tylko chce, nie odetniesz go od dalekiego rzutu, ale wznawiający akcję Khris Middleton zagrał jak profesor znajdując Jevona Cartera (świetny nabytek, post up broni jak szef) na desancie.

Nie wspominam już nawet Giannisa, który choć spudłował “wszystko” powyżej szóstego metra (1/7) skończył z dorobkiem 34 punktów i 16 zbiórek. Fizyczność panie! Ostatnie dwa pojedynki obu ekip to 61-18 w przyznanych rzutach wolnych!

 

 

Jazz 90 Pelicans 124

Nowy Orlean to nowe Cleveland, po transferze CJ McColluma coś niezwykłego kliknęło w szeregach Pelicans. Być może chodzi o dopasowanie części składowych oraz wynikającą zeń pewność siebie, której aż bije z oblicza chłopaków. Pierwsze cztery mecze po przerwie na All-Star Weekend wygrali średnią różnicą… 27 punktów.

Jak pisałem w zapowiedzi (zobaczycie niżej) Ingram (29/8/6) i CJ (24/5/4) to fenomenalni gracze półdystansowi, a to przecież pięta achillesowa obrony Jazz. Co więcej, gospodarze nie są już tak bezbronni wobec pick and rolla, bo Hebert Jones i Jaxson Hayes są coraz mądrzejsi w obronie z pomocy, a ich zasięg i mobilność muszą robić wrażenie. Generalnie rzecz biorąc Pels to zrobił się duży fizycznie zespół, a przecież w odwodzie są jeszcze kontuzjowani Zion i Nance Jr. Jestem fanem! Ta energia jest zaraźliwa, 35:17 po pierwszej kwarcie i fora ze dwora.

Wolves 138 Thunder 101

Nie żeby zmieniło to cokolwiek w końcowym rozrachunku, ale widzieliście tę akcję defensywną w wykonaniu Thunder i ich ekipy sprzątającej? Dobrze, że się ktoś nie połamał… sędziowie też niezłe dziady, hehe.

Na uwagę zasługuje zyskująca pewność i kompetencje ławka rezerwowych Wilków. Panowie Beasley, Prince i McDaniels to wysokiej klasy gracze zadaniowi. Dziś do spółki osiągnęli 49 punktów przy 11/22 zza łuku. Takiego wkładu samych rezerw rywala osamotniony Shai Gilgeous Alexander (33 punkty 7 asyst 14/21 z gry) udźwignąć nie miał szans.

Rockets 101 Nuggets 116

Powrót do przeszłości. Ku pamięci wielkiego Boogie Cousinsa, któremu kontuzje odebrały zdrowie, urodę koszykarską i gigantyczny, maksymalny kontrakt, który niechybnie by podpisał. Dziś pod nieobecność Jokera 31-letni center zawistował zebranym w hali kibicom 31 punktów 9 zbiórek i 4 asysty. Trafił 10 z 14 rzutów 3 na 4 zza łuku, a wszystko w czasie 24 rozegranych minut. Dalekie rzuty przeplatał z rolowaniem pod obręcz. Christiana Wooda i kto tam się jeszcze napatoczył przestawiał bez wysiłku. Vintage performance! Rzecz rozstrzygnęła się w trzeciej kwarcie wygranej przez miejscowych dwunastoma oczkami.

Knicks 114 Suns 115

Bez dwójki liderów, gwiazd, architektów gry zespołu Phoenix Suns wciąż trzymają się mocno. Nie mieli już przerwy na żądanie, a na budziku pozostawało pięć sekund. Mikal Bridges opanował posiadanie, Cam Payne prędko przeprowadził akcję na połowę rywala, a #23 Cameron Johnson wiele się nie zastanawiał przed rzutem na zwycięstwo.  Poszedł w górę z dziewiątego metra, rzut wpadł do kosza po odbiciu o tablicę.

Radości nie było końca. To najlepszy występ w karierze Johnsona, który 21 z 38 punktów zdobył w czwartej kwarcie, w tym 9/12 zza łuku. Jak mu szefowie klubu nie przedłużą umowy to się będziemy gniewać.

Dość powiedzieć, że Suns wygrali ostatnią odsłonę 34:21, a zainstalowany im przez Chrisa Paula nawyk podnoszenia intensywności w końcówce wciąż obowiązuje. Dla Knicks to siódma porażka z rzędu. Z bilansem (25-38) na dobre wypadli już z walki o play-in i szykuje nam się ponownie, gruntowny remont w tej ekipie. Należałoby sobie zadać pytanie zasadnicze, czy Julius Randle (25 punktów 7 zbiórek) w roli lidera składu to odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku…

Julius został wyrzucony z boiska, bo emocjonalnie jest wrakiem i nie ma silnej psychy (heh) w końcówce oglądaliśmy więc RJ Barretta forsującego izolacje. Z całą sympatią dla tego młodego zawodnika, jego warsztat ofensywny jest ograniczony, a dyspozycja dnia (6/26 z gry) nakazywała raczej grę na kolegów. Niestety tego w playbooku Knicks nie mieli. Z zeszłorocznej, gryzącej klepki ekipy nie zostało nic. Pozostaje zaorać i zasiać od nowa, tak samo jak Lakers.

Grupa typera

Gdyby nie łobuziak Buddy Hield (zabrakło dwóch punktów) i jego skuteczność 1/10 zza łuku znów byłoby (3-0). No trudno, nie zawsze będzie się układać po myśli. W każdym razie, bilans typów w marcu wynosi (10-3) czyli 77%. Bilans typów w ostatnich siedmiu dniach to (15-6) to jest 71%. Ostatnie trzydzieści dni z kolei przyniosło wynik (64-37) czyli 63%.

Chętnych zapraszam mailowo: [email protected]

Podziękowania dla Radka K za wczorajsze objęcie GWBA symbolicznym patronatem. Dobrego dnia! B

38 comments

    • Array ( )

      It’ alive!!!
      😀
      Jako ze to cytat z dr Frankensteina stad “it” zamias “he” – no ofend, ziom 😀

      Mlode wilki z OKC zostaly w zasadzie ograne przez drugi sklad przecietnych T’Wolves – pierwsza piatka zlekcewazyla mecz i probowala grac po swojemu zamiast sie dostosowac (no przeciez OKC betonuja trumne, po kiego wuja walic do niej jak rycerz bez kasku na glowie… Wystarczylo pyknac kilka trojek i zaciesnic obrone – wlasnie to zrobila druga piatka MT, ktora ciagle jeszcze ma ambicje i chec pokazania sie przed trenerem) i podniesc z ziemi zwycięstwo – w pierwszej kwarcie wiec byly becki.
      Taki mecz IMO pokazuje, jak niedobrym zjawiskiem jest budowanie druzyny “mlodych” , opartej na samych pickach. The Process w ’76 zawiodl, wszyscy widzieli. W Oklahomie sa talenty, jest szybkosc, technika, pojawi sie moze nawet zgranie i zespolowosc. Ale co z mentalem zwyciezcy? Jesli beda probowac sie doskonalic poprzez przegrywanie to daleko nie zajda.
      Steve Kerr to mowil: lepsze ogrywanie ogonow w druzynie z dobrym systemem niz bycie gwiazda w kiepskiej (oczywiscie to parafraza, nie cytat doslowny). Przyjemnie sie oglada tych chlopakow, mlodzieniaszkow, ciekawe tylko, kiedy przegrywanie meczy przestanie byc “wkalkulowane / dozwolone” :/

      (5)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Zawsze ciekawiła mnie ta filozofia, druzyna Lebrona zdobywa tytuły i wygrywa, lipa bo poskładał sobie superteam i dlatego wygrywa. Drużyna Lebrona przegrywa, lipa, śmieszny gość nie powinien składać sobie zespołów bo sie do tego nie nadaje i bierze przebrzmiałych grajków.

    (2)
    • Array ( )

      Zawodnicy często zmieniający kluby z własnej woli są mniej lubiani niż ci którzy opierają karierę o jeden, dwa kluby. Sztucznie budowane zespoły pod wynik tu i teraz też nie mają takiej magii jak te wieloletnie budowane dosłownie od zera.

      (7)
    • Array ( )

      Dla mnie też od zawsze był to fenomen, że Lebron jest GM i trenerem TYLKO w sezonach gdy jego drużyna przegrywa a w sezonach gdy wygrywa nagle trenerami i GM jest ktoś inny 😂

      (7)
    • Array ( )

      veenn- ale który zawodnik odszedł bo sie nie dało a potem wrócił i zdobył mistrza, zresztą jedynego. Chociaż w sumie tam też stworzył sobie zespół i naściągał allstarów hehe. Za pewnika wszyscy przyjmują, że gdzie nie pójdzie to jest bogiem klubu a on jest po prostu bogiem koszykówki

      (-4)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Cześć. Mały offtop z mojej strony. Pytanie skierowane do sympatyków Damiana Lillarda – o ile jacyś tu są – w jakim klubie widzielibyście tego zawodnika gdyby zdecydował się odejść z Portland? Jestem ciekaw odpowiedzi. Lubię tego zawodnika i czymś niezwykłym byłoby zobaczyć go jeszcze w mocnej franczyzie walczącej bez kompleksów o tytuł. Osobiście chciałbym go zobaczyć w Bucks z Janisem, ale to akurat czysta fantazja o grze dwóch ulubionych zawodników w jednym klubie. Pozdro

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Przykro pisać ale Lakers chyba mimo wszystko nie zdobędą tytułu w tym roku.!Admin musi to wziąść na klatę!

    (-1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak dla mnie MJ nadal jest GOAT, ale trzeba zwrócić uwagę na fakt, że Lebron niezaprzeczalnie czyni swoje drużyny lepszymi. Tutaj taki luźny przykład:

    Rekord Cavs przed przyjściem Lebrona w sezonie 2002/2003 –> 17-65
    Rekord Cavs po przyjściu Lebrona w sezonie 2003/2004 –>35-47

    Rekord Miami przed przyjściem Lebrona w sezonie 2009/2010 -> 47-35
    Rekord Miami po przyjściu Lebrona w sezonie 2010/2011 -> 58-24

    Rekord Cavs przed powrotem Lebrona w sezonie 2013/2014 –> 33-49
    Rekord Cavs po powrocie Lebrona w sezonie 2014/2015 –> 53-29

    Rekord Lakers przed przyjściem Lebrona w sezonie 2017/2018 –>35-47
    Rekord Lakers po przyjściu Lebrona w sezonie 2018/2019 –> 37-45 (tutaj nalezy pamiętać ze zagrał 55 meczów, a w kolejnym sezonie lakers zrobili 52-19 i zdobyli mistrza)

    (-2)
    • Array ( )

      Taa , zwłaszcza w lakersach progres byl niesamowity. W pozostałych teamach oczywiscie tylko Bronek grał, reszta spała

      (3)
    • Array ( )

      Sprawdź sobie jak przyjście Chrisa Paula wpływało na bilans drużyn, tylko trzymaj mocno kapcie.

      Ładna statystyka, ale potwierdzająca tyle, że przyjście LeBrona to wzmocnienie. Powstrzymałbym konfetti.

      (8)
    • Array ( )

      liberty bell – przyjście CP było niesmowite w każdej drużynie, gdzie się nie pojawił to mistrza zdobywali

      (-3)
    • Array ( )

      Ale to już nie jest statystyka, o której rozmawialiśmy, prawda? 🙂

      (3)
    • Array ( )

      @liberty bell ja oczywiście jestem tego świadomy. Wiadomo, że są zawodnicy których pozytywny wpływ na drużyny na odzwierciedlenie w statystykach. Naturalnie Lebron nie jest jedynym z nich, ale wspomniałem o nim bo do niego odnosił się komentarz i artykuł. Poniżej w gwoli sprawiedliwości, podobne zestawienie dla CP3.

      Rekord Nowego Orleanu przed przyjściem Chrisa Paula w sezonie 2004/2005 –> 18-64
      Rekord Nowego Orleanu po przyjściu Chrisa Paula w sezonie 2005/2006 –> 38-44

      Rekord Clippers przed przyjściem Chrisa Paula w sezonie 2010/2011 –> 32-50
      Rekord Clippers po przyjściu Chrisa Paula w sezonie 2011/2012 –> 40-26

      Rekord Houston Rockets przed przyjściem Chrisa Paula w sezonie 2016/2017 –> 55-27
      Rekord Houston Rockets po przyjściu Chrisa Paula w sezonie 2017/2018- -> 65–17

      Rekord OKC przed przyjściem Chrisa Paula w sezonie 2018/2019 –> 49–33
      Rekord OKC po przyjściu Chrisa Paula w sezonie 2019/2020 –> 44-28

      Rekord Suns przed przyjściem Chrisa Paula w sezonie 2019/2020 –> 34-39
      Rekord Suns po przyjściu Chrisa Paula w sezonie 2020/2021 –> 51-21

      (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Sixers cierpieli dzisiaj na kiepawą dyspozycję solenizanta Thybulle’a, który nałapał fauli i nie było komu usiąść na biodrze Garlandowi, a ten z kolei to jest niebywały i niezmordowany smyk!

    Był taki piękny obrazek kiedy po kolejnej trafionej trójce Maxey wrócił do obrony z buzią rozciągniętą w nie dającym się powstrzymać uśmiechu. Bez napinania się i strojenia groźnych min, zapewne także bez umiejętności odpowiedniego zdystansowania się, potrzebnego gdy nadejdzie kryzys. Czysta radość, energia i entuzjazm. To jest ten składnik, którego w Philly nie było latami i którego nie da się zaplanować, wyscoutować czy chociażby przewidzieć. Piękna historia się pisze w tym sezonie u Sixers.
    Z teki statystyka, Embiid-Harden-Maxey to pierwsze w historii ligi trio zapisujące sobie przynajmniej 20 punktów w pierwszych 4 meczach razem (a także pierwszych 3, jeśli się nie mylę). Ta ekscytująca narracja może tąpnąć dzisiaj w Miami, gdzie grająca dzień po dniu Phila może ten mecz po prostu odpuścić, szczególnie mając na uwadze nadciągający terminarz. Nie wiem czy mała psychologiczna bitwa jest warta wysiłku.

    Tak na marginesie w Pensylwanii wszyscy żyją czwartkowym meczem z Brooklynem, wiadomo. Natomiast kiedy spojrzy się do tabeli, bardzo realne jest, że Sixers-Nets będą jedną z par w pierwszej rundzie PO. Takie frykasy na rozpoczęcie? Ja jestem za.

    (4)
    • Array ( )

      Słuchaj. Fajnie że kibicujesz 76ers, że się tym jarasz i podniecasz. Ale nie rób sobie zbyt wielkich nadziei, żeby się srodze nie rozczarować.
      Dopóki ten zespół prowadzi wybitny kałcz Doc Rivers dopóty są pretendentami do Cancun.
      Jak to mówi stare przysłowie: wyżej d… nie podskoczysz!

      (4)
    • Array ( )

      Jak uczy historia, Boston zdobył miśka w 2008 pomimo Riversa na pokładzie. Dwaj ostatni mistrzowie mieli u steru postacie co najmniej dyskusyjne. Kiedy w drużynie następuje synergia nieobliczalnych sił, nawet kiepawy trener przestaje się liczyć.

      Nie mam złudzeń, obecna sielanka jest tylko częścią bardzo długiej i bardzo wyboistej drogi to miejsca, które można by nazwać sukcesem. Moje ostatnie piania są wynikiem pozbycia się obaw, małym katharsis po perturbacjach jakie ta drużyna przechodzi w tym sezonie. Czy Maxey jest tak dobry jak chcieliby wierzyć w to fani Sixers, czy Harden jest wciąż zawodnikiem stanowiącym różnicę i czy wpasuje się do reszty, czy Embiid zacznie w końcu przewodzić, czy Phila nadal będzie silna po stracie Simmonsa.

      Nie robię sobie zbyt wielkich nadziei, ale fanom reszty drużyn doradzałbym to samo. 🤘

      (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    ale ja bym chciał derozana w aktualnej formie w playoffach zobaczyc
    piękne chicago jeden z ciekawszych zespolow

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Dobrze, że Westbrook nie podejmie opcji w kontrakcie i odejdzie po sezonie.
    Jakże inaczej wyglądałby roster, gdyby 44 milionowego Russa zastąpić Buddym Hieldem i Jerami Grantem, którzy nota bene łącznie zarabiają mniej od Mr. Triple trouble.
    Wydawało się, że ściągnięcie uwagi obrony na Lebronie i nieobecnym AD otworzy dla Russa nowe korytarze do szturmowania obręczy, a powstał jedynie zamęt i brak zgrania.
    Pytanie co zdecyduje Russ po sezonie. Będzie musiał zrewidować życzenia finansowe i zacząć wchodzić z ławki u któregoś z kontenderów jeśli myśli o mistrzostwie. Tylko czy on wnosi jakąś wartość dodaną? Zapędy ma gwiazdorskie, a pożytku z niego mało.

    (9)
    • Array ( )

      gdzie powiedział, że nie podejmie opcji gracza ??? Ostatnio była informacja, że Lakers szukają dla niego wymiany, więc podejmie na pewno. W pakiecie za niego trzeba nędznie oddać kogoś młodego i picki, a może się okazać, ze i samego AD.

      (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeszcze raz to powtórzę 76 finale, a w nim też na nich stawiam. Jedyne co im może przeszkodzić to zdrowie ale to każdej ekipie, oczywiste.

    (-1)
    • Array ( )

      Zakładając że wszystkie ekipy będą zdrowe to stawiam na Miami w finale. Jakoś nie wierzę że Harden wytrzyma psychicznie, ale finał konfy jak najbardziej w zasięgu. Bucks jakoś nie widzę w tym roku.

      (1)
    • Array ( )

      Jedyne co im może przeszkodzić to ostatnia nadzieja białych inaczej – Doc “potrzymaj mi piwo” Rivers.

      (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    @DMNo
    Cavs 09-10 bilans z Lebronem w RS 61-21, odchodzi Lebron bilans 19-63 chyba nagle inni gracze albo spali przez cały sezon albo zapomnieli jak się gra
    Miami 13-14 bilans z Lebronem 54-28 i finały NBA, odchodzi Lebron i nagle bilans 37-45 i nie wchodzą do PO
    Cavs 17-18 bilans z Lebronem 50-32 i finały NBA, odchodzi Lebron i nagle zjazd na 19-63 chyba koledzy po raz kolejny albo przespali sezon albo zapomnieli jak się gra albo kosmici ze Space Jam zabrali im moce 😉

    (0)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla Suns najbliższe tygodnie to prawdziwy test. Takie rozpoznanie bojem przed PO, gdzie kontuzje i zmęczenie są stałym elementem. Na razie idzie im na 4+/5 a w tym samym czasie Dubs graja bardzo dobrze, dostatecznie, 3+. Play offy w tym roku to będzie sztos. Byle do kwietnia. ZDROWIA.

    (-2)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Tam dziadów było więcej:
    – czyszczący, bo plecami do piłki
    – jakaś osoba zarządzający tymi czyszczącymi
    – Mclaughin bo wbiegł na czyszczącego,

    PS. B.min zapomniałeś o kims wspomnieć

    (0)

Skomentuj Kamil Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu