fbpx

Phil Jackson: “przez chwilę chciałem oddać Kobe za Granta Hilla”

17

Wiecie, że gdy Phil Jackson obejmował drużynę Los Angeles Lakers w 1999 roku, mający już trzy sezony za pasem, 21-letni Kobe Bryant wychodził z ławki rezerwowych?  W pierwszym składzie LAL biegali Derek Fisher oraz zaufany człowiek Jacksona z Chicago, weteran Ron Harper. Ideą była nauka triangle offense oraz pohamowanie zapędów indywidualnych. Kobe miał pełnić rolę dostarczyciela punktów z ławki, co jak możecie się domyślać, nie było po jego myśli.

Napięcia narastały do tego stopnia, że Bryant miał ponoć zażądać transferu, a Jackson (jak przyznał się przed paroma dniami) rozważał odesłanie Kobe za kończący się kontrakt 27-letniego Granta Hilla, kozaka z Detroit znajdującego się u szczytu swych możliwości fizycznych (25.8 punktów, 6.6 zbiórek, 5.2 asyst, 49% z gry).

Przez kilka minut poważnie o tym myślałem. Pistons złożyli ofertę wymiany Kobe na Granta Hilla. No dobra, kilka sekund. Rzecz w tym, że w tamtym okresie Kobe wydawało się, że już osiągnął status jednego z najwybitniejszych koszykarzy w historii NBA. Wiedziałem, że tak się stanie, ale zabierze mu to nieco więcej czasu. W każdym razie, nie było mowy o wymianie.

Powtarzałem mu o konieczności zachowania cierpliwości, czasami całkowicie zaniedbywał nasze założenia taktyczne i grał w pojedynkę. Kiedy mu to wypominałem, odpowiadał, że jeśli mamy nadal wygrywać, on ma sporo roboty. No cóż, będzie mi go brakować, koszykówce będzie go brakować. [Jackson]

kkk

Kobe dopiął swego, w piątym meczu sezonu na ławę odesłano Fishera. Resztę znacie, poczynając od tamtego dnia panowie sięgali po trzy z rzędu tytuły mistrzowskie. Mnie jednak ciekawi ta sama historia opowiedziana z perspektywy Pistons… ostatecznie Grant Hill nie poszedł do Lakers. Zamiast tego odesłano go do Orlando, a w klubie z Detroit rozpoczęła się nowa, zwieńczona tytułem mistrzowskim cztery lata później, era. Jak to się stało? Zacznijmy od początku…

Otóż jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 1999-2000 przebąkiwano, że Grant chce dołączyć do Orlando jako free-agent wobec czego kierownictwo Pistons “stawało na rzęsach” by nie zostać z pustymi rękami. Pozyskać Kobe się nie udało, ale “wycyganili” w to miejsce rozgrywającego Chucky Atkinsa oraz zakochanego w siłowni wyrobnika… Bena Wallace’a, czyli dwóch gości pominiętych w drafcie.

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

17 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Hahhah podobało 😀 ten artykuł to dobry przykład, że można zrobić artykuł o niczym… i o niczym artykuł 😀

    (46)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Błędem jest nie doceniać zasług Granta Hilla.
    Można śmiało powiedzieć że Lebron to opancerzona wersja tegoż zawodnika.
    Trochę nijaki ale zawsze rzucał 20/7/7.

    (28)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    sszkoda mi było Granta Hilla czasem miałem wrażenie, że niepotrzebnie przechodził do Orlando byc może nie miałby tych wszystkich kontuzji. Kiedyś pamiętam było mnóstwo porównań i przypisywania zawodników do konkretnych pozycji w takiej sytuacji Grant Hill był prawdziwym protoplastą pozycji niskiego skrzydłowego, oczywiście wcześniej pojawił sie Pippen, a poźniej LJ, ale to Grant Hill łączył w sobie takiego książkowego niskiego skrzydłowego, który wykorzystywał raz warunki fizyczne dwa sporo techniki. Był sezon w którym przez jakis czas był drugim najlepszym strzelcem ze srednią 26 punktów, pamiętam mój monitoring na 265 na telegazecie, a raczej 267.

    (17)
    • Array ( )

      Yhhhh, telagazeta. Na tym wlasnie nosniku informacji “oglądalem ” zaraz po powrocie ze szkoly finaly Rockets – Magic. Yhh…. gimby nie znaju…

      (9)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Myślałem że po tym jak kobe ogłosił koniec swojej kariery przestaniecie na tym portalu wypisywać tyle na jego temat. Ja rozumiem, że będąc fanem można być deczko stronniczym ale bez przesady.

    (-9)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    @mld

    To byly piekne czasy kiedy sie ogladalo wynik heat kontra knicks na telegazecie.serio. albo powtorke portland kontra heat na tvp2 o 15 dwa dni po meczu?

    (3)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    265 strona to dopiero później – wcześniej, przez parę lat, NBA w telegazecie była na 235 jeśli dobrze pamiętam. Jak się mylę niech ktoś mnie poprawi… A sam Grant Hill? Z mojego ulubionego pokolenia. Fajny zawodnik, taki grzeczny chłopak, ale kariery nie zrobił na miarę swoich możliwości i oczekiwań wobec niego. Pomijając rujnujące go kontuzje, może właśnie dlatego, że był za grzeczny…?

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Młodzi się nie znają 😉 Grant Hill – w tamtym czasie był megagwiazdą (wygrane głosowania do ASG) – a swoja grą zachwycał niejednego. Już w roku debiutu (sezon prawie bez Jordana) został okrzyknięty godnym następcą MJ.
    Rozwijał się modelowo jako gracz i jako lider. Dominował na swojej pozycji – i decydował o sile Pistons. Kobe wciąż był nieopierzonym prospektem – pierwsze sezony głownie siedział na ławie – kilkukrotnie w meczach o stawkę pokazywał, że nie jest gotów – ale (za)bardzo chce (oczywiście miał także przebłyski wielkości – ale kto mógł podejrzewać co będzie potem).
    Teraz z perspektywy dalszej części ich karier, kiedy Kobe stał się Mambą, a Grant dogorywał (no bo inaczej nie można nazwać jego kariery w trakcie i po kontuzjach – biorąc pod uwagę hype i oczekiwania) – pomysł ten jawi się nam czysta niedorzecznością – ale wówczas był całkiem logiczny.
    Przypomnijcie sobie co mówiono – o ówczesnym Orlando – T-Mac + Hill= murowany conntender. Jak było można poczytać na wikipedii …

    (0)

Skomentuj michal_d Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu