fbpx

Pięć rzeczy, których nie wiecie na temat Vince’a Cartera

40

Przedstawiamy kilka sekretów dzisiejszego solenizanta, najstarszego zawodnika NBA, 43-letniego Vince’a Cartera.

Dla mnie osobiście to najlepszy meczowy dunker w historii, ale mniejsza ze wsadami. Żeby w tym wieku, mając na koncie kilkadziesiąt milionów dolarów zasuwać dzień w dzień trzeba swoją pracę kochać.

#1 Talent muzyczny

Od małego Cartera ciągnęło do muzyki. Wystarczy spojrzeć na plastykę jego ruchów by stwierdzić, że gra w nim od środka. W zasadzie to właśnie ta iskra, lekkość, płynność są tym, co wyróżnia jego wsady na tle całej reszty. Od szóstego roku życia Carter gra na saksofonie, w liceum grywał na wielu instrumentach dętych w szkolnym zespole, a przed maturą wybrano go nawet liderem maszerującej orkiestry. Niech o jego talencie świadczy fakt, że prócz ponad pięćdziesięciu sportowych otrzymał także jedno stypendium muzyczne!

Chłopak jest także kompozytorem. Napisał pieśń graną co roku na szkolnym balu. Kolekcjonuje wszelkie płyty muzyczne. Słucha wszystkiego: od opery po Lenny Kravitza.

#2 od mięczaka do wojownika

Znacie tego rodzaju kolesi: ilekroć przydarza im się bolesny upadek czy drobne skręcenie wyglądają jakby mieli umrzeć. Człowiek tak ekspresyjny i otwarty jak Carter początkowo był przez kolegów traktowany jak… mięczak. Kiedykolwiek doznał urazu, dramatyzował. Mówi jego były kolega z zespołu Lamond Murray:

Podkręcał kostkę i zachowywał się jakby do końca sezonu miał nie zagrać po czym wyskakiwał na parkiet w następnej kwarcie, więc poniekąd rozumiałem dlaczego niektórzy zarzucali mu, że zachowuje się jak małe dziecko (…) Chciałbym, żeby był bardziej obecny w szatni jako lider, ale to nie był jego czas.

Po latach tak mówi o nim Mark Cuban:

Vince to wojownik. Wszystkie te rzeczy, które słyszałem na jego temat: że jest miękki, że odpuszcza – pieprzyć to. Ten koleś wychodzi na parkiet i gra na maksa w każdym meczu.

#3 Rodzina jest najważniejsza

Jego rodzice rozwiedli się, gdy Vince miał 7 lat. Zarówno matka Michelle jak i ojczym Harry Robinson byli nauczycielami. Oprócz pasji sportowej próbowali zaszczepić w synu zainteresowanie innymi dziedzinami. W lecie 1995 roku, czyli przed wyjazdem z domu na Florydzie na uniwersytet Północnej Karoliny, podpisał przed rodzicami pisemne zobowiązanie, że ukończy studia bez względu na rozwój własnej kariery koszykarskiej.

Trzy lata później, po rewelacyjnym juniorskim sezonie, czyli rok przed zakończeniem studiów Carter postanowił zgłosić swój akces do draftu NBA jednak obietnicy danej matce dotrzymał. Ostatni rok zaliczył zaocznie, w sesjach letnich, ostatecznie otrzymując tytuł magistra w 2001 roku.

Jednym z najbliższych przyjaciół w trakcie dwóch pierwszych sezonów na zawodowych parkietach był jego odległy kuzyn Tracy McGrady (być może znacie). Chłopaki mieszkali razem w tym samym apartamentowcu spędzając wspólnie wszelki czas wolny. Z czasem jednak ich relacja mocno się ochłodziła.

Podczas gdy Carter stawał się coraz większą gwiazdą ligi, McGrady zaczął “dusić się” w składzie Toronto. W sierpniu 2000 roku opuścił Raptors podpisując lukratywny kontrakt z Orlando Magic. Matka T-Maca skomentowała zmianę klubu w następujący sposób: “mój syn miał dosyć słuchania na temat Cartera przez cały czas.” VC rzekomo był zdruzgotany.

#4 slam-dunk jako panaceum na ból duszy

W szkole średniej i na uczelni Vince prowadził dokładne zapiski wszystkich swoich wsadów. Dla przykładu: w klasie maturalnej zaliczył ich 92 w 36 meczach. Można śmiało powiedzieć, że slam dunk jest dla niego istotnym elementem ekspresji.

W 2000 roku Carter przeżywał dość trudny okres: matka koszykarza zdecydowała o separacji z ojczymem, rozpoczęło się dochodzenie w sprawie wyłudzania pieniędzy przez byłego agenta Vince’a, trwał proces o przedterminowe zerwanie kontraktu reklamowego z marką Puma, a jego samego pominięto przy wyborze kadry narodowej na Igrzyska w Sydney.

Ostatecznie otrzymał miejsce w składzie Team USA na skutek kontuzji kolana weterana Toma Gugliotty. Podczas Igrzysk nie golił głowy, ani nie uśmiechał do kamer. Zamiast tego grał twardo, bezkompromisowo, emocjonalnie, w meczu z Australią przepychał nawet z reprezentantami gospodarzy, co spowodowało, że kibice buczeli na niego do końca turnieju.

Dunk de la mort / Wsad Śmierci

Kulminacyjnym przejawem złości Cartera był prawdopodobnie najlepszy meczowy wsad w historii koszykówki. Po przechwycie piłki w okolicach środka boiska Vince przeskoczył nad mierzącym 218 centymetrów podkoszowym z Francji. Na późniejszej konferencji prasowej Jason Kidd nazwał to zagranie “najlepszym, jakie widział w swoim życiu”.

#5 Fun Facts

* W 2007 roku władze ligi zaprosiły do sędziowania w konkursie wsadów: Cartera, Kobe Bryanta, Michaela Jordana, Dominique’a Wilkinsa i Juliusa Ervinga. Arbitrzy zgodnie stwierdzili, że gdyby urządzić pojedynek między nimi w najlepszych latach ich kariery – w konkursie wsadów zwyciężyłby Vince.

* Carter współdzierży rekord NBA w ilości celnych rzutów za trzy w meczu playoffs. W półfinałach konferencji wschodniej w 2001 roku, przeciwko 76ers Allena Iversona, nasz bohater trafił 9 trójek!

* W trakcie Weekendu Gwiazd w 2003 roku Carter na znak szacunku odstąpił swoje miejsce w pierwszej piątce Michaelowi Jordanowi. Był to ostatni w karierze Jordana (wówczas gracza Wizards) występ w All-Star Game.

* W kwietniu 2007 roku Carter i Jason Kidd zostali pierwszymi od 18 lat graczami tej samej drużyny, którym udało się zanotować triple-double w jednym meczu. Vince zanotował 46 punktów, 16 zbiórek i 10 asyst. Kidd dodał 10 punktów, 16 zbiórek i 18 asyst. Nic dziwnego, chłopaki rozumieli się i uzupełniali doskonale: jako gracze Nets mieszkali na tej samej ulicy, grali w ping-ponga i chodzili na kręgle.

* Swój pierwszy wsad wykonał jeszcze w podstawówce, mierzył wówczas 173 cm wzrostu.

* Nigdy nie pije alkoholu.

* Jego ulubione filmy to: Friday, Zagrożenie dla Społeczeństwa (Menace to Society), Striptizerki (Players Club). 

* Rzekomo nigdy nie przegrał w żadnym konkursie wsadów.

Wszystkiego najlepszego Panie Carter!

[tekst oryginalnie opublikowany 30 sierpnia 2013 roku]

40 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Vince był i pozostanie najlepszym dunkerem w meczach 😀 taka winda w nogach, a najlepsze ze do tej pory potrafi zaliczyć niezłego dunka 😛 oby jeszcze trochę pograł 🙂
    za ten all star w 2003 respect 😀

    (30)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    cyt. “Podczas Igrzysk nie golił głowy” – chyba Gary Payton też nie golił, dobrze wtedy wyglądali 😀
    ktoś jeszcze też nie ogolił łepetyny wtedy?

    (13)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Idol w każej sferze. Skończył studia, był utalentowany muzycznie, najlepszy dunker wszechczasów nie pije i cały jest niesamowity. Zapomniałem że honorowo porzegnał MJ, ustępując miejsca startera. Zajebisty gość

    (19)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Mój idol, legenda, najlepszy meczowy dunker w historii a do tego mądry, inteligentny facet wspaniała kariera której pozazroscilaby mu nie jedna gwiazda NBA do max szczęścia brakuje mu tylko jedne rzeczy mistrzostwa i nie mogę przeboleć, że w zeszłym roku nie podpisali z nim na rok Raptors ależ by to było piękne tam gdzie zaczal swoją spaniała karierę tam by ją zwienczl mistrzostwem…. Ale cóż? wszystkie najlepszego Vince drugiego takiego Dunkera już nigdy nie będzie

    (5)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Ziomy news z ostatniej chwili Kobe Bryant nie zyje!!!!!!
    “Kobe Bryant killed along with four others in Calabasas helicopter crash”

    (3)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Vince jest niesamowity, szkoda że nie poszedł do Raptorsów przed rokiem i nie zdobył z nimi mistrzostwa, wtedy byłoby to chyba zbyt piękne. Ale tym większy szacunek dla niego, że nie goni za tytułem jak niektórzy, robi to co kocha, nieważne gdzie… Jest w mojej trójce koszykarzy, których koszulkę chciałbym posiadać (jego akurat z czasów Raptors). Oprócz niego jest jeszcze Shaq (z Orlando) i coraz bardziej Doncica (Penny i Doncic są na trzecim miejscu)

    (0)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu