fbpx

Pocztówka z przeszłości: psychopata Michael Jordan szkoli młodych Bulls

17

Cześć. Nie mam weny na wstępy więc przechodzę od razu do rzeczy. Rok 1997. Rok 1998. Pamiętne back-to-back NBA Finals pomiędzy Chicago Bulls i Utah Jazz były niejako ukoronowaniem tego, co wielu z nas zna lub pamięta pod hasłem złotej ery NBA lat dziewięćdziesiątych. Myślę, że wszyscy zgodzicie się, że żaden inny moment w lepszy sposób nie podsumowuje tego okresu niż ten:

Najlepsze lata koszykówki upadły na parkiet razem z Bryonem Russellem, oddając cześć uniesionej prawicy Michaela Jordana. Nim mistrzowski duet Shaqa i Kobe przeniósł basket w nowe tysiąclecie mieliśmy jeszcze triumf Ostróg nad Nowym Jorkiem, ale to właśnie w tej akcji His Airness, gdy odprowadzaliśmy wzrokiem szybującą ku obręczy piłkę, czuliśmy, że coś się kończy, coś w nas umiera.

Ten moment wielu pamięta bardzo dobrze. Zdecydowanie mniej osób pamięta z kolei, że był taki grajek jak Corey Benjamin, który trafił do NBA w drafcie 1998 roku. Kilka tygodni po wspomnianej finałowej potyczce. Wybrany został z 28. pickiem przez Chicago Bulls, a w swoim pierwszym sezonie na zawodowych parkietach notował oszałamiające statystyki na poziomie 3.8/1.3/0.3 będąc rezerwowym rozgrywającym przebudowujących się żałośnie Byków.

Tak się akurat złożyło, że Benjamin, znajdujący się na zwolnieniu z powodu podkręconej kostki, wpadł na szalony pomysł wyzwania Michaela Jordana na koszykarski pojedynek. Doszło do tego gdy Michael wpadł z wizytą na trening zespołu, pogadać chwilę z Ronem Harperem, Toni Kukocem i resztą starej gwardii.

#The one and only

Wiele koszykarskich legend, a nawet weteranów o statusie o wiele niższym niż ten MJ-a, wysłałoby Benjamina na drzewo, ewentualnie wytrzaskałoby go po pysku jak Charles Oakley młodego Scottie Pippena.

“Kim on w ogóle jest, że ma czelność rzucać mi wyzwania?” – Kobe Bryant takim gościom jak Benjamin nie pozwalał w ogóle się do siebie odzywać.

Raz powiedział mi tak na treningu, gdy zagadałem do niego na temat footballu. Spojrzał na mnie lodowato i ze śmiertelną powagą odrzekł “ty nie możesz się do mnie odzywać, musisz mieć za pazuchą kilka sukcesów, zanim będziesz mógł do mnie gadać [Smush Parker o Kobe]

Ale Michael był inny. Nie tyle lepszy czy sympatyczniejszy od Kobe, co to to nie. Po prostu jego “instynkt zabójcy” nie pozwalał mu zrezygnować z okazji do udowodnienia swojej wyższości. Mogłoby tu chodzić o golfa, pokera czy gry wideo i byłoby tak samo, ale tu, na domiar wszystkiego, chodziło o koszykówkę. Takich okazji psychopaci nie odpuszczają…

/michael-jordan-dziwactwa-obsesje/

#Spotkanie w Chicago

Całą potyczkę możecie sobie obejrzeć na krążącym w sieci wideo i jest to coś niesamowitego. Michael Jordan był już rok po swoim drugim odejściu od basketu, ale jak widać “ciągnie wilka do lasu” więc wpadł na trening. Zupełnie inna mentalność niż nasz ulubieniec, Dirk Nowitzki, który z radością dziecka wyznał, że ani razu nie trenował, odkąd zawiesił buty na kołku, za to lody i inne słodycze na stałe zagościły w jego menu.

Jordan to inna bajka. Ten sam kolczyk, ten sam wąs, ten sam błysk w oku i nawet ta sama winogronowa hang time w ustach. Dookoła boiska na krzesełkach siedzą młodzi zawodnicy Chicago. Gdzieś tam w oddali pedałuje sobie Toni Kukoc, który już dobrze wie, jak to się skończy. Widział to nie raz. Wobec nowego narybku Bulls, MJ jest jak lew wobec kociąt i oni to wiedzą, spójrzcie na ich twarze. Gdy pyta “jaki wynik?” – odpowiadają chórem, niczym uczniowie na ważnej lekcji.

“Rozejrzyj się dookoła, co widzisz? Spójrz dookoła!”- zagaduje Jordan wodząc wzrokiem po sześciu mistrzowskich banerach. Słuchając tego nie mogę oprzeć się wrażeniu, że najwierniejszy uczeń Jordana, Kobe Bryant, przejął nie tylko jego ruchy, ale też sposób mówienia. Szaleństwo.

Zostawmy jednak Kobe, bo to nie jest historia o kopii, tu mamy oryginał. Jordan wysuwa się na prowadzenie 10-3. Pozwala sobie na odrobinę nonszalancji, co daje szansę Benjaminowi podgonić wynik. Gdyby His Airness wciąż trenował tak jak dawniej, to by się nigdy nie zdarzyło, ale MJ grając z Benjaminem daleki jest od swojej meczowej dyspozycji, poza tym ma kontuzję palca, którego przyciął sobie obcinaczką do cygar.

Koniec końców, Jordan rozstrzyga spotkanie 11-9. Słynne: “you reach, I teach!” pada w trakcie jednej z akcji. Jordan pozwalał nawet Benjaminowi wskazać miejsce z którego ma oddać rzut. Na co ci to było, młody człowieku? Pycha kroczy przed upadkiem. Koledzy długo będą mu to pamiętać.

#o Russellu raz jeszcze

W tym momencie pozwolę sobie raz jeszcze wrócić do postaci Bryona Russella, ponieważ możliwe, że zawdzięczamy mu więcej niż nam się wydaje. Pamiętacie jeszcze kulisy pierwszego odejścia Jordana? Tego, które zakończyło się słynną notką prasową:

Russell dołożył do tego swoją cegiełkę:

Byłem w Chicago w 1994 roku, wtedy jeszcze nie myślałem o powrocie. Podszedł do mnie Bryon Russell i mówi: “Człowieku, czemu ty odszedłeś? Wiesz, że mógłbym cię pokryć… jeśli kiedykolwiek zobaczę cię jeszcze z szortami na dupsku… Więc kiedy zdecydowałem się na powrót i graliśmy z Utah w 1996, byłem na środku, Russell koło mnie. I wtedy ja mu mówię: pamiętasz naszą rozmowę rok temu? Że możesz mnie pokryć, możesz mnie wyłączyć? No to masz teraz okazję! [Michael Jordan o spotkaniu z Russellem]

Morał może być tylko jeden, uważaj o co prosisz -> be careful what you wish for!

#Bonus

W tekście odwoływałem się do wydarzeń opisanych przeze mnie w tekstach

Zainteresowanych tematem zapraszam do lektury.

[BLC]

17 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Ciekawe czy Bryant za swoją chamówę dostał kiedyś solidny wp*****l, pewnie za gruba ryba na takie rzeczy,ale powinien…

    (24)
    • Array ( )

      W każdym sporcie w przypadku zawodników wychowanych w latach przed millenium, to takie traktowanie rookies było rzeczą normalną. Ona oddzielała chłopaków od mężczyzn. Kobe sam tego doświadczył od Shaqa oraz reszty.

      Poza tym, śmieszny jesteś z odniesieniem konkretnie do Bryanta gdzie Jordan do wielu osób nawet z organizacji Bulls się nie odzywał ani słowem poza boiskiem, bo nie zasługiwali na jego uwagę.

      (1)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      niby racja Kamilu z tym,że ja nazwałbym to inaczej. majk przez pierwsze sezony przygody w lidze pobierał intensywne nauki od starszych kolegów (pistons),a jak już wszystko ogarnął,to było po zawodach. dołożył swoje i nie korciło go żeby uciekać czy namawiać pół świata na dołączenie do jego klubu. za trzecim razem dokopał tłokim do zera i zasiadł na tronie na długie lata. później sam z niego zszedł. sam.
      poza tym to ciągłe nazywanie majka psycholem jest moim zdaniem naciągane. przecież wspomnieni kobas czy leflop tak samo mieli/mają z garem w temacie wygrywania (podobnie nie tak samo może zabrzmi lepiej). taki bron też chciałby nazbierać pierścieni na wszystkie paluszki (chociaż od jednej ręki) ,ale … ale nie odrobił wcześniej lekcji tak jak MJ. i teraz z uporem maniaka/psychola nawołuje gwiazdeczki/zmienia kluby by walczyć … z przyzwyczajenia walczyć…
      nigdy nie kibicowałem bulls żeby było śmiesznie,za to flopowi tak… do czasów miami, potem za dużo było ucieczek
      a kobas… skoro o nim już było, kopia, zarozumialec, cham, mr. łokieć…
      dobranoc

      p.s.
      i znów te porównania heh

      (19)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Jordan wyglądał (wąsik, kolczyk, garniak, cygaro), mówił i zachowywał się jak prawdziwy boss. Dzisiejsi “liderzy” noszą kolorowe ubranka i pajacują w social media…

    (24)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Wyjątkowy. Połączenie świra z rzemieślnikiem. Mega plastyczne ruchy. Ruszał się jak kot a przy tym piłka jakby się go słuchała. Najlepszy grajek w historii ?

    (22)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Dziś Jordan kocha porażki, osłabił kolejny rok swoja ekipę i ma to co kocha, najsłabszą drużynę w NBA. Czekam na minusy zakochanych w MJu

    (5)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      tjaaaaa
      bo taki kemba był gwarantem postępu
      najlepiej warczeć na kolesia który zbił wszystkich… Twoich idoli…

      (2)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      młodziak artest pociesznie wyglądał
      szkoda,że odleciał w złą stronę…

      (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    jordan bral go na plecy caly czas!!!!! ogral go sila !!! ja teza moge ograc jakiegos szczyla caly czas jadac go na sile , super , jordan ogral jakiegos ciecia

    (-1)

Skomentuj Thor Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu