fbpx

Prep-to-pro, free to go: z liceum prosto do NBA

17

W realiach amerykańskiej koszykówki występy na wyższej uczelni traktowane są jak przedsionek do gry w NBA. Dla nastoletnich, przyszłych profesjonalnych koszykarzy poziom liceum to “spacerek”, w stanowych mistrzostwach “objeżdżają” konkurencję ledwo się przy tym pocąc, jednak przejście na zawodowstwo bezpośrednio ze szkoły średniej to krok wielce ryzykowny. Rzadko zdarza się by gracz licealny był wystarczająco rozwinięty fizycznie, by móc dołączyć do najlepszych, nie wspominając już o przygotowaniu technicznym, taktycznym i etyce pracy.

Istnieje jednak druga strona medalu: chłopakom wyciągniętym z getta perspektywa zarobienia niewyobrażalnych pieniędzy często przesłania zdrowy rozsądek i popychani przez różnej maści “doradców” decydują się na taki krok gdy tylko nadarzy się po temu okazja.

Historia zna wiele przypadków, kiedy taki “skok na głęboką wodę” okazał się być łamiącą kark (karierę) ewolucją. Najbardziej spektakularna jest chyba historia Leona Smitha, którą kiedyś opisywałem na blogu:

/fortune-fame-mirror-vain-czyli-o-zmarnowanych-talentach/

W dziejach koszykówki byli jednak zawodnicy, którym takie ryzyko się opłaciło i to o nich będzie ten tekst. Oto siedmiu wspaniałych, czyli mój wybór licealistów, którzy przebojem utorowali sobie drogę do zawodowej koszykówki.

#7 Moses Malone

Jeden z pierwszych zawodników, którzy mogli pochwalić się ominięciem uniwerku. Z Petersburg High School trafił wprost do Utah Stars (ABA). Zanim na dobre zadomowił się w NBA błąkał się po składach Trail Blazers i Buffalo Braves (teraz Clippers). W Blazers nie wszedł na parkiet, w Buffalo zagrał w dwóch meczach, łącznie przez 6 minut, odnotowując jedną zbiórkę i faul. Magia zaczęła się w Houston.

W barwach Rakiet zaliczał średnio 13.4 punktów i 13.5 zbiórek na mecz już w pierwszym sezonie gry. Dalej było tylko lepiej. Przylgnęło do niego przezwisko “Chairman of the Boards”, gdyż pod tablicami brylował niczym prezes na posiedzeniach zarządu. Przez 14 lat z rzędu kończył sezon z dwucyfrowymi średnimi w zbiórkach i punktach. W wieku 36 lat w dalszym ciągu był w stanie zagrać w 82 spotkaniach sezonu zasadniczego, będąc pierwszym zbierającym swojej drużyny (wtedy Bucks) i drugim jej strzelcem. 13 razy grał w All-Star Game, trzykrotnie odbierał statuetkę MVP, raz został obwołany MVP Finałów (w 1983 roku zdobywając mistrzostwo ligi z 76ers). W 2001 roku wprowadzono go do Hall of Fame.

[vsw id=”hp2H42BjuhU” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3 4

17 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    czy to pierwsze zdjęcie Kobego przypadkiem nie jest z plakatu adidasa, mam gdzies ten plakat taki sztywny unikat:D za kilka -kilkadziesiąt lat będzie sporo wart:D

    (4)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Shawn Kemp chodzil przez semestr do community college /taka szkola policealna/, nie da sie wiec o nim powiedziec ze jest prosto z high school.
    A Ben Wallace… Sorry ale on akurat zaliczyl tak cc jak uniwerek – Virginia Union, wiec o czym wy tu?
    Powyzsze jest o gosciach ktorzy w ogole nie poszli na studia…

    (3)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Kwame Brown 😀
    Ja tam uważam, że jednak w NBA powinno nie być zawodników prosto po liceum. Jak pokazują te przykłady, nawet legendy ligi, które poszły tą drogą, potrzebowały kilku sezonów żeby okrzepnąć. Niewielu to byli starterzy od debiutu. Poza wszystkim, rozgrywki uczelniane to też spore wydarzenie, nie można im odbierać najlepszych graczy.

    (2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    @kubson: z jednej strony masz rację, ale wielu z nich myślało pewnie na zasadzie takiej: zostanę milionerem już dzisiaj, lub będę ryzykował kontuzję grając “za darmo” na uniwerku.

    (2)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @Big Zulu
    Bena Wallace’a z tego co pamiętam oddało Orladno Magic do Detroit, a wcześniej jeszcze podobno grał w Wizards ale ja już tego nie pamiętam, poszedł do Pistons za Granta Hilla razem z tym małym Chuckiem Atkinsem

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    @ BLC. Dobrze, że dałeś “za darmo” w cudzysłowie. Oczywiście, jak porównamy to z zarobkami w NBA to jest to mało. No i jak jesteś kotem, to nawet po podstawówce sobie poradzisz 😉 Ale te kilka lat gry na poziomie uczelnianym podnosi na pewno skill i daje możliwość nabrania mięśni etc. Wchodzisz do NBA “bardziej gotowy” do gry, szybciej stajesz się starterem i możesz potwierdzić swoją wartość. Co prawda astronomicznie zarobki KG w Wolves trochę psują mi teorię, ale to był specyficzny deal. Taka teoretyczna rozkmina 😉

    (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    ile bym dał by przenieść się znowu do lat młodości KG i ogladać jego gre…i pożniej aby ponownie ujrzeć go w barwach Zielonych

    (0)

Skomentuj ex Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu