fbpx

38-letni Vince Carter wciąż lata!

19

Witam i pytam: widzieliście już 38-letniego Vince’a Cartera? Na moje oko zaliczył tu jakieś 43 cale wyskoku, czyli podobnie co przed draftem 1998 roku. Po naszemu będzie to jakieś 110 centymetrów (!) Rzekomo zmienił podejście do treningu, ostatnie miesiące trenował inaczej niż do tej pory. Czyżby szykował nam jakąś niespodziankę w barwach Memphis?

vc

A skoro już wspomniałem o Memphis Grizzlies, jak sądzicie, czy jako ostatnia ekipa NBA, której główny pomysł na grę opiera się na wciąganiu rywala w klincz, maksymalnym spowalnianiu akcji i fizycznej przepychance, mają szanse ugrać coś jeszcze w obecnym składzie?

PG: Mike Conley / Beno Udrih
SG: Courtney Lee / Tony Allen
SF: Jeff  Green / Vince Carter / Matt Barnes
PF: Zach Randolph / JaMychal Green / Jarnell Stokes
C: Marc Gasol / Brandan Wright

W zestawieniu z czołówką Zachodu głębia składu nie powala, ale jeśli zdrowie dopisze jak zwykle powinni bić się o Finały. Co myślicie?

#obietnice Gregga Popovicha

Zatrudniając LaMarcusa musiałem mu obiecać pewne rzeczy. Nie mogłem powiedzieć, “LaMarcus chcemy podpisać z tobą kontrakt, trzymaj się”. Zobowiązałem się, że zostanę i muszę się teraz wywiązać.

1

Jak wiadomo Aldridge podpisał czteroletnią umowę o wartości 84 milionów dolarów. W sumie, zanim jeszcze zatrudniono LMA w Teksasie plan Popovicha zakładał wypełnienie własnego kontraktu, który wygasa w lecie 2019 roku. Ile lat będzie miał wówczas Tim Duncan? 43? Nigdy nie mów nigdy! W nowożytnej historii NBA najstarszym graczem na parkietach był podkoszowy Kevin Willis, który rozegrał kilka spotkań dla Mavericks w wieku 44 lat. Z kolei Robert Parish swą bogatą karierę kończył w Chicago mając właśnie 43 wiosny na karku.  Tim jest odpowiednio zakonserwowany, szczuplutki, zmotywowany, z odpowiednim wsparciem ze strony partnerów i sztabu szkoleniowego. Nic tylko grać!

Będę się czuł dziwnie wychodząc na płytę boiska nie widząc obok siebie Tima, Manu albo Tony’ego. Są jak kocyk przy fotelu. Zapewniają mi komfort pracy. Będzie mi ich brakowało. [Popovich]

1

Spoko Pop. Coś mi mówi, że źle nie będzie!

sw

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie, mającego za soba przeszłość w zorganizowanym – do dziś nie może zmieścić się w głowie, jak ktoś wogóle myślący o zawodostwie – wychodzi z sali. Ja chcąc sie przebić do 3 ligowego sładu podrzędnej drużyny, przy mikrowiedzy i profesjonaliźmie trenerów – praktycznie każda wolną chwile poświecałem na samodzielny trening, czy to kondycyjny, czy strzelecki lub motoryczny.
    Aby być najlepszym trzeba harować. Kobe – jawi się jako ewenement, ale przecież wszystcy wielcy – byli pracoholikami uzaleznionymi od treningu. Jak tylko rygor podupadał – zamieniali się w to co zjadło kiedyś Barkleya czy Shaqa.
    PRzykład Kobe, który mia mniej talentu i zdolności motorycznych niz niektórzy jego przeciwnicy – swiją pozycję i Wielkość zdobył morderczym treningiem. Powolnym i mozolnym niwelowaniem błędów i szlifowaniem mocnych stron, kopiowaniem najlepszych i doskonaleniem swojego warsztatu.
    Kobe z etyką pracy Shaqa, czy Chucka skończyłby karierę na poziomie Darvina Hama 😉

    (11)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Jefferson chyba nie ogarnął tematu bo przecież James to King a wiadomo ile może Król w szachach może….Królówka to amatorsko o Hetmanie (no ten to rzeczywiście może)… a może mu chodziło o damkę w warcabach…żeby KINGA od bab wyzywać …. no fakt nieprzewidywalne to one są i mogą zrobić wszystko….

    (-2)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    – do komentarza idoru
    “… Kobe – jawi się jako ewenement, ale przecież wszystcy (wszyscy) wielcy – byli pracoholikami uzaleznionymi od treningu. …”
    A tego gościa ktoś pamięta?
    “… I know it’s important, I do. I honestly do… But we’re talking about practice man. What are we talking about? Practice? We’re talking about practice, man….”

    “…How the hell can I make my teammates better by practicing?…”
    :):)
    Koleś mnie rozpie…lał zarówno swoimi tekstami jak i grą ale jak widać można omijać salę treningową i mieć błyskotliwą karierę chociaż bez ogromnych sukcesów 🙂
    Zapamiętany zostanie.
    Tylko raz w finale o ile dobrze pamiętam ale dla mnie mistrz. Zwłaszcza crossa.
    Pozdro

    (5)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    termin “królówka”, to genderem trochę pachnie, hehe.

    Vince Carter moze i skacze ciągle wysoko, ale pozbawiony jest już od pewnego czasu szybkości i eksplozywności w dryblingu, przez co trudno dostawać mu się pod kosz. jego zaletą zwykle było zarabianie wielu rzutów wolnych, czyli łatwych punktów wpędzających dodatkowo rywala w kłopoty z fauylami.

    dzisiaj specjalizuje się w strzelaniu z dystansu, a to znaczne ograniczenie potencjału.

    Memphis ?
    duże uznanie dla nich za to, ze co roku grają wysoko, utrzymują ten sam skład, co gwarantuje w zasadzie kolejny dobry sezon i zawsze stawia ich w roli cichych faworytów, czyli drużyny, która tylko czeka na powinięcie się nogi faworytom głośnym.

    w tym sezonie też tak będzie. są zespoły bardziej utalentowane, może nawet lepsze, ale z Memphis nikt nie chce grać, niewiele trzeba żeby serię z nimi przegrać. Thunder wygrali dopiero w game7, skorzystali z kontuzji i zawieszeń czołowych zawodników Grizzlies. Warriors wyglądali dośc nieporadnie w starciu bezposrednim, a ułożyło się im dopiero kiedy kontuzja wyeliminowała z gry kluczowego defensora Memphis. dodatkoow, MIke Conley Jr kolejny raz musiał grać z kontuzją, co zdecydowanie osłabiło drużynę, zwłaszcza w pojedynku indywidualnym przeciw MVP ligi Curry’;emu.

    generalnie, Memphis zawsze są mocni, niebepieczni, mają swój system, potrzebują po prostu zdrowia, zdrowia i jeszcze raz dużo szczęścia. Wszystko inne już mają.

    (8)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Czyli, że co? Queen James :D? A co do Memphis to uważam, że to jest jedyny zespół, no dobra razem z San Antonio jedyny zespół z jakimś “charakterem”. Wszystko tam jest ułożone, każdy zna swoją rolę, nie udajemy, po prostu gramy twardą koszykówkę. W Finałach konferencji niestety wątpię, aby byli. Zakładając, że żaden z zespołów się nie połamie to stawiałbym na OKC/San Antonio, bo mają taki kolektyw, że to aż razi w oczy. Ale bądźmy szczerzy… Wygrywa najzdrowszy zespół, rok temu chociażby tak było, ale zawsze trafi się jakaś kontuzja, która osłabia zespół.
    “Sport to zdrowie”, ciekawe kto to k..wa wymyślił…

    (-1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    najbardziej współczuję temu osławionemu dziecku Rose’a. to musi być smutny człowiek, a jak jeszcze będzie naśladował tatę to próżny i pusty w środku i to nie ze swojej winy, bo nie dzieci są odpowiedzialne za środowisko, które wytwarzają im dorośli. z perspektywy tego dzieciaka, ojciec ośmiesza go wypowiedziami, że musi mu zapewnić stabilność finansową, przez to musi być postrzegany z pogardą przez rówieśników. na dodatek jak czyta sie o tym “troskliwym ojcu” co kreuje się na wzorowego opiekuna, ze bierze udzial w jakichs zbiorowych gwaltach i juz zupelnie pomijajac to czy to faktycznie byl gwalt, czy za zgoda tej kobiety – co taki dzieciak ma pomyslec ? jakie wartosci nabyc ? Na Boga, kregoslup moralny czy tez prawdziwa milosc nie ma tam niestety miejsca. jak ktos kto jest wychowywany w pałacach moze pozniej umieć np okazac innemu czlowiekowi zrozumienie, empatie, wspolczucie ? Koszykowka tutaj nie jest istotna, ale to jest morderstwo człowieczeństwa w tym małym człowieku w błysku fleszy. Amerykańskie media tylko sie ciesza, ze maja o czym pisac, ze jest afera i naglasniajac taka postawe Rose’a zamiast ja napietnowac tylko wyrzadzaja jeszcze wieksza szkode. :((((

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    @ ogryzxxx
    A.I. – jak by zmienił podejscie do treningu – to zapewne grałby 2-3 lata dłużej na swoim super poziomie.
    Do tego – jak by zmienił swoje podejście do życia sportowca i kariery, chowając ego “I’m The Answer” – to oglądalibyśmy go w kilku mistrzowskich zestawieniach.

    Pisząc o Wielkich – miałem na myśli ludzi pokroju Birda, Magica, Jordana czy Jabbara.
    Nie ujmuję A.I. – choć dla mnie jest on z kategorii “woulda coulda shoulda”, zaraz obok S. Francisa – nawet bardziej niż Sam Bowie, Greg Oden czy Len Bias – gdyż widzieliśmy w latach 1996-2002 na co go stać.

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    @ idoru
    🙂 Wiem co miałeś na myśli, chciałem tylko podać jeden ze skrajnych przykładów że można być gwiazdą i się nie przykładać do treningów czyli generalnie jechać na samym talencie. Gdybać sobie można co by było gdyby trenował ale to i tak nic nie znaczy jeśli nie miałby koło siebie prawdziwej drużyny. Każdy z Wielkich nie był osamotniony na boisku, mało tego ..mieli często po 2 innych zawodników all star obok a A.I. był sam jak palec , nie będę umniejszał jego ekipie bo to byli solidni zawodnicy ale Mutombo to nie Jabbar przy Magicu ani O’neal przy Bryancie a Ratlif to nie Worthy ani McHale przy Birdzie a McKie to nie Dennis Johnson czy Byron Scott.
    Iverson poprostu nie miał składu by zdominować ligę. i tu jego talent czy olewanie treningów nic do rzeczy nie miało. Ani nawet jego kontrakty nie blokowały złożenia składu tak jak robi to od lat Kobe.
    Co by się zmieniło gdyby Iverson trenował? Zapewne miałby lepszą skuteczność a co za tym idzie zdobyłby więcej niż i tak spore jak na NBA 24 tysiące punktów w karierze, tak jak pisałeś pograłby ze dwa lata dłużej na wyższym poziomie ale czy tak naprawdę nie zdobył nic dlatego że nie trenował??? Nie sądzę. Nie miał składu na dynastie i tyle.

    (1)

Skomentuj Raxaf23 Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu