fbpx

Skarb kibica NBA 2019/2020: zupełnie nowi New Orleans Pelicans

20

Mam świadomość, że w tej chwili nie wypada pisać o niczym innym. Samo wspomnienie aktualnego zespołu LA Lakers wywołuje aktualnie ekstazę, zaś nazwisko Jerry’ego Westa niedługo będziemy stawiać na równi z Einsteinem. Jednak pośród zgiełku wywołanego wyścigiem zbrojeń w Los Angeles, na Brooklynie czy górzystym Salt Lake City, pośród salw śmiechu wywołanego perypetiami Thunder i Raptors oraz żalem ich ambasadora Drake’a -> mnie ciekawi co innego. Interesuje mnie młoda ekipa Pelicans oraz skład, jaki zamknęli w swym masywnym dziobie.

Mistrzostwo NBA to przywilej nielicznych, dlatego uważam, że w Toronto tak czy inaczej powinien stanąć pomnik Kawhi Leonarda. Pierwsze wybory draftu to też domena 76ers czy Cavaliers. Większość zespołów błąka się jednak gdzieś pomiędzy niebem a piekłem – w czyśćcu.

Jakby w czekaniu zejścia bożej rady
Ujrzałem kornie stojące zastępy:
W niebo wpatrzony tłum cichy i blady

I zlatującą na te muraw kępy
Parę aniołów, których miecz ogniście
Gorzał, złamany jednak był i tępy.

Dante Alighieri nigdy nie widział oczywiście twarzy Wigginsa, Ainge’a, Lillarda i wielu innych postaci ze świata NBA. Wystarczy jednak odrobina wyobraźni, by ujrzeć ich stojących w ciszy i czekających na swoją szansę po pierścień. Mają plan jak go zdobyć, są zaprawieni w boju (no może jednak Wigginsa trzeba by tu wyrzucić z grupy) zarabiają dobre pieniądze i nie dzieje im się krzywda. Mimo to do boskości Mistrzostwa nie są w stanie się zbliżyć a widmo przebudowy lub co gorsza, pozostania w lidze średniaków, wisi nad ich głowami. W biznesie jakim jest NBA trzeba ryzykować, dać roczny kontrakt Kawhi, zapłacić za usługi Kyrie i Gordona Haywarda. Czasem się wygra, czasem nie. Najgorszy jednak jest brak jakichkolwiek działań.

Goodbye AD

Pelicans po dramatach związanych z odejściem Anthony’ego Davisa mogli zostać w swoim spustoszonym przez huragan mieście, nalać szklankę whisky i zaimprowizować nieco smutnego jazzu w knajpie. Zamiast tego ugrali z Lakers całkiem niezłą paczkę zawodników. Przyjrzyjmy się zespołowi Pelikanów, powiedzmy od strony charakterologicznej.

W sumie bardziej się na tym znam niż na realnych szansach zespołów w walce o tytuł, mógłbym z łatwością palnąć głupotę porównywalną do Jalena Rose’a, dającego Kawhi 99% na pozostanie w Toronto. Z kolei w byciu menedżerem byłbym bliski Lillardowi, który zawsze podkreśla, że nie zamierza tworzyć wielkich trójek poprzez zakulisowe pogawędki i żądania transferów. Postawa tyleż godna naśladowania, co romantyczna i niestety w dzisiejszej koszykówce nieskuteczna. Do rzeczy, zapraszam na krótki przegląd postaci New Orleans Pelicans 2019/2020.

PG: Lonzo Ball

Człowiek, o którym domorośli psychologowie z czwartego roku mogą spokojnie układać tematy swoich pisanych na trzy tygodnie przed terminem prac magisterskich. Lonzo jest z rocznika 1997, kto kojarzy tę datę z powodzią, wie jedno: to wciąż bardzo młody facet. LaVar Ball wytworzył swoim gdakaniem tak gigantyczny szum wokół jego osoby, że każde nieudane zagranie chłopaka było zdecydowanie szerzej komentowane niż jego pozytywny wpływ na grę drużyny. Patrick Beverley uwziął się na Lonzo w jego pierwszym meczu w karierze by pokazać mu miejsce w NBA, nie przez to co mówił sam zainteresowany, ale jego ojciec.

Rookie skomentował to wówczas tymi słowy:

To koszykówka. Beverley to świetny obrońca.

Muszę przyznać, że wówczas sam pełen niechęci, przekonałem się do Lonzo. Postawiony w blasku fleszy Los Angeles pozostał spokojnym, wycofanym chłopakiem. Nie robiły na nim większego wrażenia ani zaczepki rywali, ani pochwały gwiazd z własnej ekipy. Grał swoje, wypadł według mnie solidnie.

Pelicans stanowią dla niego zupełnie nowe otwarcie w świecie NBA. Z pewnością umie bronić, co może stanowić ciekawe połączenie z Jrue Holidayem, szybko podejmuje decyzje, dostrzega kompanów na pozycjach, a otoczony przez strzelców i podkoszową bestię, miejmy nadzieję, że ukryje jakoś swoje niedostatki pod tytułem rzut sprzed klatki piersiowej.

Udzielając wywiadów po ogłoszeniu transferu nie wyglądał na smutnego, w przeciwieństwie do LaVara nie odgrażał się Lakers setką suchych lat i brakiem mistrzostwa. Po prostu spakował do walizki swój niedojrzały jeszcze talent i ruszył do Nowego Orleanu. Dajmy mu robić swoje, a pozbawiony w końcu wielkich oczekiwań, powinien odżyć.

SG: Jrue Holiday

Pisałem o nim ostatnio dłuższy tekst, nie będę się więc ponownie rozpływał nad umiejętnościami i charakterem tego gracza, tylko zachęcam Was do lektury: /jrue-holiday-gwiazda-wsrod-koneserow-nba/

To drużyna Holidaya. Zion ma uczyć się jak wygrywać na naprawdę wysokim poziomie. Czas na przekazanie dowodzenia jeszcze przyjdzie. Na pewno nie dzieje się to teraz [David Griffin]

Bardzo ważne, że te słowa padły, pokazując, że kierownictwo klubu stoi murem za swoim obecnym liderem. Jrue Holiday przetrwał już w tej szatni niejednego gagatka, wciąż pozostając wzorem dla młodszych graczy, na przestrzeni lat prezentując nienaganny warsztat pracy. Koszykarsko lubuje się przede wszystkim w obronie, co potwierdza powołanie do All Defensive 2nd Team, nie stroni jednak od zdobyczy punktowych czy brania na siebie odpowiedzialności za wynik spotkania. Stateczny człowiek na boisku i poza nim, jakże potrzebny na wzór dla młodej gwiazdki z ogromnym potencjałem.

SF: Brandon Ingram

Kolejny młody zawodnik, który na nowe terytorium lęgowe przyleciał ze słonecznych plaż Kalifornii. Co za tym idzie, adaptacja do nowych warunków bytowych może zabrać mu trochę czasu – czytała Krystyna Czubówna. Odchodząc od tematów przyrodniczych – nie jestem fanem tego zawodnika. Kevin Durant swego czasu mówił, że widząc grę Ingrama czuje się jakby patrzył w lustro. Póki co podobieństwa obu panów kończą się na posturze.

Największą szansą Ingrama, podobnie jak w przypadku Balla, jest nowe otwarcie: bez LeBrona, bez oczekiwań i miejmy nadzieję bez kontuzji. Chłopak stanowi ryzyko, to ostatni rok rookie kontraktu więc albo potwierdzi swój wielki potencjał (w szczególności ofensywny) albo przez kolejną dekadę będzie garował na krótkich umowach z przyklejoną plakietką “bust”. Na miejscu Pelikanów próbowałbym nadmuchać wartość transferową chłopaka, a następnie odsprzedał z zyskiem w lutowym okienku transferowym. Z drugiej stronie: może to właśnie Ingram będzie w przyszłości wyznaczał perspektywę oceny wymiany na linii Lakers <> Pelicans. Zdrowia, szczęścia, pomyślności życzę.

PF: Zion Williamson

Duke i Texas Tech mierzyli się w tym roku w słynnej nowojorskiej hali Madison Square Garden. Przed meczem podopieczni Mike’a Krzyzewskiego korzystali z szatni gospodarzy, a Zion Williamson wybrał sobie szafkę należącą do Kevina Knoxa, co tłumaczył wówczas tak:

Kiedy tam wszedłem zobaczyłem miejsce z imieniem Kristapsa Porzingisa, to znakomity gracz, z całym szacunkiem dla niego chciałbym wejść kiedyś na taki sam poziom. To koszykarz kalibru MVP a moim celem, poprzez ciężką pracę, jest zostanie równie wartościowym zawodnikiem. Usiadłem jednak na miejscu Knoxa bo to rookie, a nim właśnie będę w przyszłym sezonie.

Grając przeciwko Knoxowi w lidze letniej Zion z łatwością powalił znającego już realia NBA rywala, wyrwał mu piłkę z rąk i zapakował do kosza w stylu młodego Shaqa. Gdy odbiegał do obrony prezentując światu swoje muskuły, podekscytowany komentator krzyczał w stronę gracza Knicks – Czas wrócić na siłownię!

Obie te historyjki obrazują poniekąd fenomen Williamsona – fizycznego wybryku, baleriny w ciele strongmana, a przy okazji spokojnego, obytego z mediami i systematyczną pracą chłopaka po dobrym programie uczelnianym. Oczekiwania wobec niego są ogromne, będzie mógł zwierzyć się z ciążącej na nim presji Lonzo, ale Williamson wydaje się twardo stąpać po ziemi. Choć porównuje się go i do LeBrona i do O’Neala, to sam zainteresowany nie lubi takich analogii:

Całe to porównywanie jest miłe, jest fajne, ale staram się nie zwracać na nie większej uwagi. Staram się być sobą, a nie kimkolwiek innym. Zamierzam być pierwszym Zionem w tej lidze.

Póki co stłukł kolano i do końca ligi letniej go w akcji nie zobaczymy. No i właśnie, o ile zdrowie dopisze, będzie wielką postacią NBA, nie ma co do tego wątpliwości.

C: Derrick Favors

Trzeci numer draftu 2010 roku, po latach spędzonych w Utah wie jak dostosować się do każdego systemu, koszykówkę rozumie lepiej niż Maria Skłodowska chemię. Potrafi też poświęcić się dla dobra drużyny, odnaleźć odpowiednią rolę w zespole.

Ostatni rok był dla mnie bardzo trudny. Musiałem wiele poświęcić: rzuty, minuty na boisku, właściwie wszystko. Wiedziałem jednak, że jest to dla nas najlepsze. Przy tym wciąż potrafiłem wpłynąć na obraz gry. Myślę, że wygrywanie było warte ustępstw z mojej strony [Favors]

W Pelikanach będzie kolejnym więcej niż solidnym defensorem, może nie zawsze ustoi po zamianie krycia, ale obręczy broni wyśmienicie: 1.4 bloków 7.4 zbiórek w 23 minuty biegania po parkiecie. Poza samymi statystykami wniesie przede wszystkim doświadczenie i głód gry, którego nie można lekceważyć. Czekam przede wszystkim na mecz z Utah i podkoszowe pojedynki z Gobertem.

Ławka: JJ Redick, Jah Okafor, Jaxson Hayes, Josh Hart, Ian Clark, Nicolo Melli, Nickeil Alexander-Walker

Powiedzieć, że podpisanie Redicka jest ważne dla NOLA, to jak nie powiedzieć nic. Nie wiem jaką rolę w swoim systemie szykuje dla niego coach Alvin Gentry, ale gdziekolwiek go nie umieści, pożytek z wyborowego strzelca (41% zza łuku przy wolumenie 4100 oddanych rzutów) będzie znaczny. Oprócz miary dystansu i poprawnej technicznie obrony, Redick wnosi do szatni spore doświadczenie, a także intelekt, z którego słynie w lidze. Mówiąc wprost: JJ zdaje się być człowiekiem, z którym chętnie usiadłoby się przy piwie i podyskutowało o sensie istnienia, ale dla rywali bywa bezlitosny. Profesjonalista: oto właściwe słowo, które trafnie go definiuje.

Jahlil Okafor jest ofiarą “Procesu”, ale wciąż potrafi grać tyłem do kosza, Melli będzie z kolei fałszywym rookie, z potężnym doświadczeniem w Eurolidze.

All in all

Warto spojrzeć na Pelikany i to nie tylko podążać wzrokiem za zwalistą sylwetką Ziona. Mecz z Lakers zakreślę sobie w kalendarzu czerwonym serduszkiem i kciuki trzymać będę za Jrue Holidaya i jego kompetentnych w obronie kamratów. Braku Davisa oczywiście nic nie zrekompensuje, ale do czyśćca także trafić nie powinni. Niech biją się o playoffs.

[Grzesiek S]

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Panowie,
    proszę o artykuł kiedy (jeśli w ogóle) zdarzyło się w zawodowym sporcie by zawodnik przyszedł na jeden sezon, zdobył mistrzostwo, tytuł MVP a następnie zawinął się z pokładu. Bo coś mi to pachnie ewenementem.
    Pozdrawiam
    Chudy benek

    (44)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie najcenniejszym zawodnikiem z LAL który przeszedł do Pelicans jest Hart. Dlaczego? Jest już dobrym zadaniowcem a kiedyś będzie walczył o 6th Man . Ingram nigdy nie zostanie gwiazda w lidze a zadaniowcem tez nie będzie za dobrym. Balla wykończy nie tylko ojciec ale przede wszystkim kontuzje,a jako fan LAL najbardziej się cieszyłem w całej wymienię Davisa,ze pozbyli się właśnie jego. W dobie kiedy w koszykówce rządzi ofensywa, ogromna ilość „trójek” od rzutu Lonzo naprawdę bolały oczy. A co gorsza chłopak nawet osobistych nie rzuca … teraz są czasy,ze Center przy wzroście 2,15 rzuca za „3” na dobrym poziomie a u każdego rozgrywajacego to podstawa. A tutaj nie ma ani rzutu ani zdrowia….

    (15)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    PG- bez rzutu, nie tylko za trzy, bez jakiegokolwiek rzutu
    SG- bardzo dobry zawodnik, top 25 ligi
    SF- miał być nowy Durant, ale nie wyszło. Jak na razie rozczarowanie
    PF- wielka niewiadoma, trochę utyty, jak nie zbiją z niego tłuszczyku może być bustem, nie Bennettem, ale nikim znaczącym
    C – odpad z Jazz, końcówka jego przygody z ligą
    Ławka – Hart i Redick – solidni rezerwiści powinni dawać jakość. Reszta bez znaczenia.
    Ogółem – play off z tego nie będzie. Czeka ich tankowanie, jeśli Williamson się nie posypie, w perspektywie 3-4 lat mogą być ekipą środka tabeli

    (-24)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    JJ Redick zdecydowanie do S5. Lonzo może i ma zdolności defensywne i jest dobry w szybkim ataku, ale poza tym jest odpuszczany na obwodzie przez co reszcie w ataku pozycyjnym gra się dużo gorzej.

    (12)
    • Array ( )

      Myślałem o tym pisząc, zależy na co postawią Pelikany, na rozwój młodych czy na ostra walkę play off. Redick potrzebuje czasu na boisku jako strzelec, zobaczymy jak będzie. Pozdrawiam. Amerykanie tez mocno spekulują na swoich stronach odnośnie pierwszej piątki i podają obie opcje jako możliwe.

      (1)
    • Array ( )

      Do Grześka: JJ nie potrzebuje czasu; każdą minutę jaką ma pożytkuje w identyczny, hiper intensywny sposób – ciągła praca w ataku pozycyjnym. On nie potrzebuje minut, on na nie zasługuje.

      (4)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    jeśli zdrowie dopisze to czekam aż zobaczę współpracę Lonza i Ziona, Jrue klasa sama w sobie, Ingram może zaskoczy a może, wielka niewiadoma + jego chorobliwość krwi (nie pamiętam dokładnie co mu tam było), warto wspomnieć o Harcie, wnosi serducho z ławki. JJ Reddick profesor, szkoda że nie dołączył do żadnego contendera, zrobiłby różnicę. no i Pelicany mają całkiem pokaźną liczbę picków. z przyjemnością odpalę ich niejeden mecz

    (0)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    „Ainge’a (…) Wystarczy jednak odrobina wyobraźni, by ujrzeć ich stojących w ciszy i czekających na swoją szansę po pierścień”.

    Wydaje mi się, że umieszczanie nazwiska Danny’ego Ainge’a nie pasuje w kontekście ludzi czekających na swoją szansę po pierścień, skoro zdobył dwa jako zawodnik i jeden jako menadżer.

    (17)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Przy całym tym hajpie na ziona wydaje mi się że najwięcej co może osiągnąć to być Blakiem Griffinem. Skoki ASG i ponad głowami w rookie sezonie, a w kolejnych latach bazowanie na swoim atletyzmie.
    BG nauczył się rzucać ale wciąż nie stanowi tak dużej przewagi w zespole w kontekście walki mistrzostwo, jak od niego oczekiwano.

    Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Może ktoś na tyle interesuje się koszykówka uczelniana żeby porównać Ziona teraz do Griffina wchodzącego do NBA?

    (4)
  8. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    No zobaczymy co z tego będzie, myślę że na silnym zachodzie na play-offy może być za krótko. Apropo LAL Avery Bradley u nich, spoko gracz, oby się odbudował w LA, bo po odejściu z Bostonu jakoś mu nie idzie.

    (7)
    • Array ( )

      Zion już ma lepszy rzut niż Griffin, po prostu nie musiał go używać do tej pory aż tak bardzo bo miażdżył fizycznością chłopaków z collegu. Tutaj już tak łatwo nie będzie ale o jego umiejętności jestem spokojny. Gorzej niestety ze zdrowiem bo dźwigać taki ciężar na taką wysokość to nie ma bata, żeby stawy wytrzymały długo. Chyba, że to jakiś genetyczny freak.

      (-2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Leszczu 32

    Obstawiam ze Zion prędzej, a raczej trochę później trafi do LeBrona i LA Lakers… oby tylko Czarna guma Mamba Egoista, gwalciciel, nie zasiadł w LA LAKERS bo wtedy jak za kariery xxx ten klub od wewnątrz… skorelowany koń Trojański jeden… także mambeczko śmieszna i maleńka wara od moich ukochanych LA Lakers … uwaga to jest burner account Leszczu13

    (-3)

Skomentuj Slydar Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu