fbpx

Skarb kibica NBA: Charlotte Hornets 2014/2015

14

cha

Charlotte Hornets, czyli piąta obrona minionego sezonu, najlepiej zastawiająca bronioną tablicę ekipa NBA, potrafiąca bronić bez faulu i dziarsko wracać na własną połowę.

Wszystko to laurka dla głównodowodzącego, czytaj: 53-letniego trenera Steve’a Clifforda, który nauki pobierał od braci Van Gundy (Jeffa w Nowym Jorku i Stana w Orlando) stąd powszechnie uznawany jest w branży za specjalistę od obrony. Brawo! Po totalnie beznadziejnej kampanii 2012-13, w której Charlotte osiągnęli bilans 21-61, w maju stanowisko objął Clifford by z mocno ograniczonym kapitałem ludzkim po raz pierwszy od czterech lat awansować do playoffs.

Co mam na myśli pisząc “mocno ograniczony kapitał ludzki”? Wie to każdy, komu przyszło oglądać serię playoffs z Miami. Wobec kontuzji stopy swego lidera (Big Al) ekipa z Charlotte nie miała nic do powiedzenia w ataku. Zabrakło nie tylko kreatorów gry, ale przede wszystkim zagrożenia rzutem. Agresywna presja i podwojenia gracza z piłką sprawiły, że “domek Michaela Jordana” rozsypał się w drzazgi. Dla niezorientowanych: większościowym właścicielem klubu jest nie kto inny, jak tylko MJ#23.

Co za tym idzie, Hornets (wówczas jeszcze Bobcats) nie rzucali z dystansu, zaliczali 24. rating ofensywny w NBA, a próby rozegrania piłki wobec zacieśnionej w polu trzech sekund obrony kończyły stratami. Mimo sromotnej porażki w pierwszej rundzie, miniony sezon jednogłośnie uznano za sukces.

Drużynę obok Clifforda odmienił (i wciąż stanowi o jej sile) “Big Al” Jefferson. Facet, którego dawno skreślano, oskarżano za wolne nogi w obronie i słoniowatość podkoszową, która rzekomo nie wpisuje się w standardy dzisiejszej, wybieganej NBA. Tymczasem “słoniowaty” Jefferson zmiażdżył system, a jego średnie: 21.8 punktów, 51% z gry, 10.8 zbiórek, 1.1 bloków o mały włos nie zapewniły mu udziału w All-Star Game. Zamiast niego do Nowego Orleanu pojechał Roy Hibbert…

Gra post up AJ nie wygląda może pięknie, ale statystyki muszą robić wrażenie niezależnie wyznawanej od opcji politycznej.

Tyle tytułem wprowadzenia. Co działo się w Charlotte przez lato? Jak w tej chwili wygląda skład?

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

14 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Lakers Filadelfia, Toronto, Indiana, Hawks, Orlando, Rockets (ale nie moge znalezc ale kojarze ze chyba jednak bylo), Pelicans, Denver i Utah. Jesli kogos pominalem albo wypisalem mimo iz juz byl to sorry.

    (1)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Ciekawe jak sobie poradzą jako HORNETS. Drużyna od razu prezentuje się lepiej aż chce się ich dopingować, płynie od nich pozytywna energia po tych wszystkich nieudanych latach. Lance tylko
    musi się ukształtować jako gracz odpowiedzialny i opanowany. Heh Lizard a kto dzisiaj z Nowego Jorku nie jest wieśniakiem;D A czarnuchy z Brooklynu to przynajmniej wiesniaki z DZIELNI 😀

    (2)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    @KINGpin masz rację 😉 powinno być cyganie. Przyjechali taborem z malowniczego New Jersey i skrobią teraz paluchami w drzwi MSG, prosząc o obywatelstwo i szacunek. Lakers wpuścili Clippers z San Diego i widzisz co się teraz dzieje 😉

    A umiłowane w moim sercu Seattle SuperSonics znikło z mapy. Ale jak bym miał mieć Westbrookak za “rozgrywającego” to lepiej, niech czekają na lepsze czasy, zwłaszcza patrząc na to co się dzieje w Milwaukee!

    (-3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    kluczem do rozwoju Hornets będzie ustawienie Lance’a Stephensona na pełnoetatowej jedynce. z pewnością podoła on wyzwaniu, o ile coach Clifford wpadnie na taki koncept.

    pytanie, jak w zarządzie Hornets stoją akcję Kemby Walkera. to jest niestety słaby punkt tej układanki. nie można odmówić mu ambicji, ale jest po prostu za niski, za słaby fizycznie, nie dośc skuteczny na dystansie, a także jego playmaking z najwyższej półki nie jest. im prędzej Lance zastąpi Kembę, tym szybciej Hornets pójdą w górę. nawet za cenę paru minut w meczu, gdy Stephenson traci kontrolę nad sobą. wszystko lepsze niż wegetacja z Kembą Walkerem przy piłce.

    na dwójce Hornets powinni obstawić PJ Hairstona, który ma energię, warunki i atletyzm, a ponadto strasznie mu zależy na NBA i powinien wygrać wewnętrzną rywalizację z Geraldem Hendersonem, który ma apetyt na minuty, ale za grzyba nie umie się spozycjonować, ani z niego rasowy SG, ani efektywny small forward.

    to jest podstawa dla Hornets.
    jeśli Lance przejmie obowiązki rozgrywającego, a coach Clifford będzie w stanie nauczyć go współppracy z Alem Jeffersonem, który bezdyskusyjnie pozostaje pierwszą opcją ich ataku, to Hornets nareszcie zaistnieją w playoffs. obudowa tej osi decyzyjnej jest całkiem niezła. ofk, gra pod Jeffersona oznacza, że będą musieli ciągle zwalniać tempo i preferować sety na połowie, ale
    nie ma w tym nic negatywnego w ich przypadku. podniesienie wzrostu, siły fizycznej poprzez wprowadzenie do gry nowego backcourtu wyjdzie im tylko na dobre. wraz z nowymi guards zespół zacznie też improwizować trochę bardziej. Lance doda coś od siebie, a miewa ciekawe pomysły. byle tylko coach Clifford nie przycinał go do systemu, bo straci coś bardzo istotnego – element nieprzewidywalności, zdolnośc kreatywnego złamania schematu, którą wniesie ten zawodnik.

    Kemba Walker mógłby być eeentualnym 6-tym, ale lepiej będzie go wytrejdować, po co zaogniać stosunki w szatni. to już nie jest jego zespół, o ile był kiedykolwiek. trejdować go, póki jest coś wart na rynku.

    w NBA trzeba naprawde być virtuoso, żeby mając 1.80 dotrzymać kroku tej całej armadzie wysokich atletów. Chris Paul jest jeden, a Kemba Walker nie będzie drugim Chrisem Paulem, Hornets mogą to sobie wybić z głowy. gdyby to był zespół a’la Suns czy Kings, to mogliby próbować – tam się niski może ukryć w stylu gry. ale 40-minutowe sesje z 1.80 cm jedynką
    grając halfcourt offense na środkowego ? no way. jesli chcą jechać tą windą w górę – muszą dostosować się do wymagań jakie sami sobie narzucili uznając Jeffersona za swojego franchise’a.

    (-6)

Skomentuj Lizard_King Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu