fbpx

Wkurzają mnie narzekania po straconym koszu

27

Ilekroć przyglądam się meczom ligi amatorskiej, a zdarza mi się całkiem często z racji, raz: zainteresowań, dwa: wykonywanej pracy, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że graczom zwyczajnie brakuje “skuteczności”. Hahaha – powiecie. Oczywiście, że brakuje im skuteczności, w końcu są amatorami, naturszczykami, często-gęsto bez formy, z brzuchem, zadyszką, w większości bez podstawowego wyszkolenia technicznego, nie mówiąc już o jakiejkolwiek przeszłości klubowej, choćby w młodzikach. Osiemdziesiąt procent to chłopaki, których szczytowym osiągnięciem są występy w reprezentacji szkoły średniej, a grać nauczyli się na lekcjach wuefu, dokładnie dwóch w tygodniu, uzupełnionych 1,5 godzinnym SKS-em w sobotę rano. Nie potrafią rzucać, nie potrafią kozłować, nie potrafią bronić, więc jak tu mówić o skuteczności? Nie o taką “skuteczność” mi jednak chodzi.

Kiedy człowiek naogląda się NBA, tempo gry na boisku amatorskim wygląda jakby puszczać film w zwolnionym tempie. Niestety nie wiedzą o tym nasi bohaterowie, dla nich każda akcja to nieomal walka o życie, rzeczy dzieją się błyskawicznie, szum, chaos i adrenalina wypełniają głowę. Pole widzenia ulega zawężeniu. Lewa ręka wyłącza się i nie potrafi kozłować. Przedmeczowa “napinka” nie chce odejść. Zamiast grać w koszykówkę – chłopaki walczą z przeciwnikiem. Stracone punkty traktują nie jak element gry, ale osobistą porażkę, która nie daje im spokoju! Zamiast szybko wznowić grę i zaatakować z jeszcze większą energią – gotują się przeklinając na zły los lub kolegę, który znów kogoś nie upilnował. Tym samym, sami siebie stresują. Sami siebie wyprowadzają z równowagi. Sami siebie pokonują.

A propos sędziów, większość chłopaków nie zdaje sobie chyba sprawy jak wyglądają ich spowolnione dwutakty, tumanie kozłowanie, koślawe manewry podkoszowe i próby wymuszenia szarży biodrem lub kolanem. Gdyby tylko mogli spojrzeć na siebie z trybun! Przy odrobinie samokrytyki nie byłoby (prawie!) żadnych awantur z sędziami. Skala ich pretensji wydałaby im się żałosna. Z jednej strony chcą wygrywać, z drugiej znów walczą, tym razem z arbitrem.

Moim ulubionym (jako kibica) typem gracza jest gracz “charakterny”, który potrafi jednakowoż zamilknąć i przyznać się do błędu. Zbyt wiele razy obserwuję chłopaków, którym wydaje się, że grają lepiej niż reszta, niestety nie mają ku temu argumentów. Są głośni, pokrzykują, pchają łokciami. Nawet jeśli uda im się zdobyć kilka punktów, osłabiają zespół grymasząc i wyzywając kolegów, którzy najczęściej “robią, co mogą”. Zbyt często obserwuję też ziomów, którzy skupieni na tablicy wyników, kryciu konkretnego gościa, klepaniu piłki, stawianiu bezsensownych zasłon, zaznaczaniu faulu, zapominają, że w koszykówce wygrywa ten, kto zdobywa punkty. Wielokroć biegają w kółko, ale wkładać piłki do kosza nie ma komu. A jeżeli ktoś ma parcie na kosz, forsuje tak, że głowa boli. No właśnie, kto tu jest winny? Ten co nie podaje? A może ten “od obrony”, który boi się rzucać i kompletnie nie stanowi zagrożenia w ataku, czym zmusza pierwszego do oddawania jeszcze większej liczby rzutów?

Nie odpowiem na to pytanie, jeden i drugi są potrzebni. Byle potrafili spojrzeć na siebie z dystansem, skupili na graniu i przestali narzekać, gdy przyjdzie im wyciągać piłkę z siatki. Koszykówka to w końcu zabawa, zwłaszcza w wydaniu amatorskim! Pozdro!

PS. jeśli ktoś z Was poczuł się urażony, zwłaszcza pierwszym akapitem, oświadczam, że moją intencją nie była dewaluacja niczyich umiejętności, ani odbieranie Wam zapału. Sam gram podobnie, a zatem do zobaczenia na parkiecie!

27 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo dojrzały artykuł.Musisz być doświadczonym zawodnikiem , nawet jeśli jesteś amatorem spostrzegasz ten sport jak zawodowiec .
    W 110% zgadzam się z Tobą .

    (0)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    No aż tak źle to chyba z amatorami nie jest 😛 W moim mieście, większość amatorskich lig to właśnie ludzie z doświadczeniem juniorskim i niedoszłe gwiazdy NBA – a tacy potrafią być jeszcze bardziej “upierdliwi w oglądaniu”.
    Z ciekawości zapytam – jaka to liga ? 🙂

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Dobry artykuł, fajnie, że ktoś to wszystko zauważył i patrzy na całą koszykówkę z takiej perspektywy. Sam dostrzegam w sobie niektóre cechy ”ziomów” wymienianych przez autora, ale dzięki temu mogę właśnie z nimi walczyć. Z dystansem do tej gry, yo!

    (0)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Ja naprzykład gram w Kadetach i nie ma opcji żeby ktoś kto nie umie kozłować kozłował piłke, ktoś nie ma rzutu z dystansu to nie rzuca itd. Każdy wie co ma robić i nie grymasi .Ja gram na trzech pozycjach( przeważnie 2) , kolega jest wysoki to gra na 5 i nie płacze i wyzywa ,że nie może sobie kozłować czy trójki rzucać. Wiec nie wiem o jakiej ty lidze mówisz xd

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @miki107
    Grasz w kadetach, więc pewnie macie trenera który to wszystko uklada. W amatorach zazwyczaj jest samowolka, ciągnąc swoją “karierę” nawet do wieku kadeta posiadasz już doświadczenie, którego ww. panowie najprawdopodobniej nigdy nie posiądą.

    (0)
  6. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    True Story Bro ! sam się czasem potrafię nieźle wkur… na siebie i na ziomków 😀 ale po przeczytaniu tego dało mi to do myślenia 😀

    (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    to chyba też zależy w jakiej amatorce się gra. Bo np. w LAK’u w Poznaniu, opisani brzuchaci amatorzy raczej nie mają czego szukać, wystarczy na stronce sprawdzić jaki tam poziom

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    o ch#j Ci chodzi “drogi redaktorze” ? co to w ogóle jest za temat ?! nie każdy chłopaczek ma zdolności. zwyczajnie lubią pograć w basket i tyle, robią co mogą. sam pewnie występujesz w jakiejś amatorce i uważasz się za lepszego od tych gości, dlatego ta napinka. polecam meliskę i trochę dystansu do amatorskich lig, bo jak widzisz są amatorskie i każdy może tam grać. wk##wia mnie brak szacunku i bezsensowne wypisywanie głupot przez frustrata.

    (0)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    @RAKUPL – szczególnie jak się wkur***** na Adasia. ale gra się epicko.. nie powiesz , że nie. choć często forsujesz swoje rzuty to nikt Ci nie sapie… do Ruszczaka trochę bardziej . pozdro!

    (0)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Chyba najbardziej debilny artykuł jaki tu czytałem. Ludzie ruszają dupę zamiast siedzieć przy kompie a ty ich demotywujesz. Sam nie znoszę grać z jakimiś pajacami to z koszem mają wspólne jedynie ciuchy ale lepszy taki lasner niż neo co przed kompem cały dzień spędza.
    Shame on you!

    (0)
  11. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Jak dla mnie artykuł dość stronniczy, owszem, takie osobniki się zdarzają, ale w wielu przypadkach zawodnicy grający w amatorskich zespołach są (pod względem indywidualnych umiejętności) lepsi niż rówieśnicy z doświadczeniem klubowym. Jako jeszcze-młody amator dostrzegam że często chłopaki z małych miejsowości, z zacięciem, którzy nie mieli gdzie trenować przewyższają pod każdym względem pseudoklubowiczy którzy otarli się gdzieś o 2-3 lige w wieku juniorskim i myślą że to daje im przewagę 😉

    (0)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    heh 😀 właśnie wróciłem z meczu i co akapit miałem innego kumpla przed oczami 😀 ja tam wole sobie rzucać trójki i podawać 😀 dzisiaj siedziała każda 🙂

    (0)
  13. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Tak jak piszą… Nie wiem po co demotywować tych którzy się starają ruszać, rozwijać. Mam 15 lat i gram w lidze amatorskiej ponieważ u mnie w okolicach jest słabo rozwinięta koszykówka, została mi i kolegom tylko ta liga. na szczescie powoli miejscowy osrodek sportu probuje stworzyc druzyne mojego rocznika 😉

    (0)
  14. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wyluzujcie, przecież nie napisał nic w stylu “dajcie sobie spokój lamusy” tylko stwierdził fakty.Dobrze że takie ligi w ogóle są.
    Mnie osobiście bardziej od umiejętności technicznych wkurza “głupota” niektórych graczy, to jak nic nie widzą, biegną do kontry przez całe boisko pomimo kolegów którzy już dawno czekają na połowie przeciwnika itp. 😛

    (0)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    W Łodzi czy w Warszawie gra wielu doświadczonych zawodników,również z przeszłością w 1 lidze lub nawet ekstraklasie.Są nawet ludzie,którzy grali w niższych ligach zagranicznych,nie mówiąc już o np.takim Michaelu Ansleyu,który grał swego czasu w NBA 🙂

    (0)
  16. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Czytając niektóre komentarze widzę, że ten artykuł nie jest dla ludzi, którzy nie mają dystansu do siebie.
    Ja uważam się za totalnego amatora i dobrze mi z tym. Bo temu kto kocha koszykówkę wystarczy tylko piłka i kosz… (nawet taki zardzewiały i krzywy jak u mnie) no i czasami kumpel do wspólnej gry. Słowa w artykule są trafne i nie widzę powodów, żeby się od razu wyzywać, przeklinać czy coś w tym stylu.
    Pozdrawiam 😉

    (0)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    Trzeba przyznać, że sporo jest takich graczy, ale niewątpliwie przyznam rację również @Mamusowi, bo rzeczywiście często podwórkowi gracze mają lepsze umiejętności (wystarczy popatrzeć na streetballerów w USA), ale z własnego doświadczenia wiem, że nie sztuką jest zrobić taki Dream Shake, który nie jest trudny, ale zrobić go w odpowiednim momencie i nie przesadzać ze sztuczkami- to już jest trudne. Sam grywam od jakiegoś czasu z ludźmi grającymi w amatorskich ligach i widzę swoje postępy- na początku pomimo tego, że potrafiłem na podwórku kosić równo wszystkich okazało się, że grającym z nimi miałem nawet problem z chwytem piłki (sic!). I Herkules dupa kiedy wrogów kupa- szybkość przy wejściu pod kosz nie zawsze wystarcza 😉

    (0)
  18. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wszystko fajnie pieknie…tylko czasem nawet na szczeblu amatorskim trzeba kolegów zje***ć bo przeginają w drugą “zabawową stronę”…ale zgadzam się z redaktorem

    (0)

Skomentuj Charles Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu