Wspomnienie Jerome Kerseya
Końcówka okresu transferowego zdominowała w ostatnich dniach doniesienia ze świata NBA. Prawie czterdziestu zawodników zmieniło barwy klubowe. Siedzą teraz na walizkach gdzieś w hotelach, ich żony załamują ręce, a dzieci płaczą za kolegami ze szkoły.
Korzystając z okazji, że transferowa zawierucha chwilowo opadła, myślę że to dobry moment, by młodszym czytelnikom GWBA przypomnieć nietuzinkową postać Jerome Kerseya, byłego zawodnika klubów takich jak Blazers, Warriors, Lakers, Supersonics, Spurs (mistrzostwo w 1999) i Bucks. Koszykarz, który przez 17 lat swojej kariery występował na pozycji niskiego-skrzydłowego, swą nieustępliwością i agresywną grą wypracował sobie przydomek “Mercy Mercy” (często również “No Mercy” i/lub “Jerome Crazy”).
Facet zmarł nieoczekiwanie 18 lutego. Według doniesień, śmierć nastąpiła wskutek skrzepu krwi, który dostał się do płuc. Zdarzenie nastąpiło kilka dni po przebytej operacji kolana. Miał 52 lata.
Jeśli ktoś z Was był kibicem Blazers w latach 90-tych, jestem pewien, że brzmienie nazwisk takich jak Drexler, Kersey, Porter, Williams Duckworth powoduje u niego przyspieszone bicie serca. Złota ekipa Blazers dwukrotnie, w latach 1990 i 1992 wywalczyła awans do Finału NBA, ulegając najpierw Pistons, a później chicagowskim Bykom (to w tych finałach oglądaliśmy słynny “the shrug” Michaela Jordana).
[vsw id=”QhjGINgNfoY” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Niestety, Jerome Kersey to już drugie nazwisko ze wspomnianej piątki graczy Portland, obok którego stawiać będziemy litery R.I.P. W 2008 roku koszykarski świat opłakiwał bowiem odejście centra Kevina Duckwortha.
Jerome Kersey ukończył skromną uczelnię Longwood College, zrzeszoną w NCAA II. Do NBA trafił w pamiętnym drafcie 1984, kiedy to Blazers pozyskali z numerem drugim Sama Bowie, a po nich Bulls zgarnęli MJ’a (jeśli chcecie więcej poczytać o tamtym drafcie zapraszam do jednego z moich starszych artykułów /GWBA/who-the-f*ck-is-sam-bowie/.
CZYTAJ DALEJ >>
Moze nie ogladalem konkursu w 1987 roku na zywo, ale odpalilem na necie i nie powiem, ze byl bardzo dobry.
Dziekujemy Ci Jerome, ze dolozyles swoja czesc do historii NBA i Portland, wiele osob bedzie Cie pamietac przez wiele lat. R.I.P
Jerome byłeś świetnym koszykarzem. Nikt o Tobie nie zapomni. Zostaniesz na zawsze w sercach fanów, Rest in Peace JK !
kurde, kto by pomyslał, ze sie chlopak wyhusta tak młodo:/ rip
na boisku sprawial wrazenie bandziora a poza boiskiem to zupelnie inny facet..
Takich zawodnikow z charakterem jest coraz mniej..
Ech pamiętam: (Slamming) home Jerome!
to już drugi nieobecny, po duckworcie, członek pierwszego składu portland z czasów niezapomnianej blazermanii. to m.in. dla niego zarywałem nocki jak walczyli z bulls w 1991. dżizas, jak to dawno było… screensport, szaranowicz, łabędź… to se ne wrati. jerome zapamiętam jako dynamicznego chłopaka z uśmiechem na ustach. za szybko odszedł, zdecydowanie za szybko.
p.s. byłem przekonany,że duckworth odszedł ze 3 lata tamu,a to już 7 zleciało. nie do wiary.
pozdrowiska dla starych blazermanów !!
Łezka sięw oku kręci… Dzięki BLC 🙂