fbpx

Z parkietów NBA na dno rynsztoka

10

Pamiętacie Roberta Swifta, dwunasty numer draftu 2004 roku? Nie? Tak myślałem. Kariera 216-centymetrowego środkowego nie trwała długo, a i na parkiecie występował sporadycznie. Kibice Seattle Supersonics, a następnie Oklahoma City Thunder, gdzie przeniesiono klub znali Roberta głównie z wizualnych metamorfoz. Do ligi przyszedł jako normalny chłopak, wypadł jako szpetny, dysfunkcyjny troglodyta (zobacz zdjęcia).

Nie w smak była mu uczelnia, bezpośrednio po liceum przeszedł na zawodowstwo: zaryzykował i przegrał. Kolejne listy stypendialne pozostały nieotwarte. Miał 18 lat kiedy, zgodnie z życzeniem, kazano mu przywdziewać uniform NBA. Raporty skautów na jego temat brzmiały: atletyczny, utalentowany środkowy, dobra praca nóg, wielki potencjał po obu stronach parkietu. Musi przypakować, miewał kłopoty z nauką. No właśnie, młody Robert szykowany był na czołowego środkowego ligi, zawiodła psychika. Samo-destrukcyjne tendencje zwielokrotniła kasa oraz atencja ludzi.

czytaj dalej >> 

1 2

10 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Kojarzę skądś kolesia ale takie rzeczy to słyszę pierwszy raz !
    Aż niemożliwe że tak skończył ale tak to już jest jak ma się problemy psychiczne…

    (0)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Na starcie miał przejebane bo jest rudy xd

    Za teksty w takim stylu powinien być od razu liśc nad odmułkę, to by sie odechciało dzieciakom ze zrytą psychiką przez internet i niepotrafiącym samodzielnie myśleć, powtarzania chorych stereotypów.

    (0)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    żal chłopa , miał potencjał ale zobaczył troche za dużo (…)000 na koncie i odrazu zaczoł szaleć. Niepotrzebnie! Może jeszcze mu sie uda wrócić do ligi tak jak Chrisowi Andersenowi AKA “Birdman”
    Pozdro.

    Fajny Art.

    (0)

Skomentuj mesjasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu