fbpx

Złamane kariery: nieudane powroty po kontuzji graczy NBA

23

Interesuję się NBA od ponad 15 lat i choć jestem kibicem zaledwie przez wycinek jej historii, miałem okazję widywać na parkiecie wielu zawodników, którzy zapowiadali się świetnie (i byli fenomenalni!), jednak cały impet odebrały im różne urazy i przypadłości. To dlatego zawsze trzymam kciuki za wszystkich pauzujących chłopaków, nawet ostatnich graczy rotacji drużyn, których nie lubię.

Każdy z nich ciężko pracował na swoją szansę i dlatego nic nie sprawia mi większej przykrości niż oglądanie ich niemocy. Kiedy serce jeszcze chce walczyć, ale nogi już nie podają odpowiedniego tempa, ręka już nie tak sprężysta przy rzucie, a plecy sztywnieją z każdym krokiem. Patrzycie na takiego zawodnika i przecieracie oczy ze zdumienia, zupełnie jakby to ktoś inny założył jego koszulkę i wszedł na boisko.

Oto kilku graczy, o których nie zawaham się powiedzieć, że mogliby zmienić oblicze ligi, tej ligi, ale poprzez rozmaite kontuzje i urazy nie byli w stanie w pełni rozwinąć skrzydeł. Nie jest to żaden “top” bo nie mam zamiaru bawić się w wyliczankę typu “kto miał większego pecha w życiu” (jeśli bycie gwiazdą NBA można w ogóle rozpatrywać w kategorii “pecha”.

Jeśli ktokolwiek z Was uzna, że fajnie dopisać kogoś do tej listy, obojętnie czy w meczu zdobywał trzy czy trzydzieści punktów – zapraszam do komentowania.

#MAURICE STOKES (lata gry 1955-1958)

[vsw id=”7zvCjzoxL1s” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Fenomenalny zawodnik, od kiedy tylko wszedł na parkiet. Jego średnie z kariery są wręcz niedorzeczne (około 16 ppg, 17 rpg i 5 apg). Cóż za wszechstronność! Pomyślcie tylko, że gdyby nie kontuzja, która zakończyła jego karierę, grałby w jednym teamie z Oscarem Robertsonem. Dynastia Triple Double, to jedyne, co przychodzi mi na myśl.

Niestety, Stokes, grając dla Cincinati Royals, został sfaulowany podczas próby wejścia pod kosz. Upadł tak nieszczęśliwie, że uszkodził sobie kręgosłup i stracił przytomność. W szpitalu, na skutek powikłań doznał wstrząsu epileptycznego i zapadł w śpiączkę. Udało się go wybudzić, jednak paraliż odebrał mu jakiekolwiek szanse na odzyskanie zdrowia. Zmarł po 12 latach w wieku 36 lat. Jest członkiem Hall of Fame.

#BILL WALTON (1974-1987)

[vsw id=”AhpG7-OHOeY” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Jeśli jest jakiś zespół, o którym można powiedzieć, że kontuzje kluczowych graczy ciążą na nim jak klątwa, to jest to Portland Trail Blazers. Fenomenalny Bill Walton padł właśnie ofiara tego fatum. Z powodu kontuzji stopy opuścił 3 całe sezony. W ciągu czterech lat był w stanie rozegrać jedynie 14 spotkań i choć wrócił po tej przerwie na pięć sezonów, to już nigdy nie był tak dobry jak wcześniej. Zdobył dwa pierścienie mistrzowskie, jest w Hall of Fame.

czytaj dalej >>

1 2 3 4 5

23 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Obyśmy w podobnym tonie w ciągu najbliższych kulku lat nie musieli wypowiadać się Derricku Rose, czego osobiście bardzo mu nie życzę. Wiele zmarnowanych talentów, taka jest niestety ciemna strona sportu.

    (16)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Landon Turner, świetnie zapowiadający się PF, którego karierę powstrzymał wypadek samochodowy i paraliż. Mimo to wybrany z ostatnim numerem przez Celtics Reda. Ma nawet dwa mistrzowskie zegarki Celtics 84 i 86. Dziś jest mówcą motywacyjnym.

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    “Oto kilku graczy, o których nie zawaham się powiedzieć, że mogliby zmienić oblicze ligi, tej ligi, ale poprzez rozmaite kontuzje i urazy…”
    “…byśmy nie musieli nikogo dopisywać do tej listy po obecnie trwającym sezonie. D-Rose, Kobe,”
    Kobe już dawno zmienił oblicze tej ligi, i jego poziom gry po kontuzji nie wiele może w tej sprawie zmienić.

    (4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Sabonis to taki teraźniejszy Greg Oden. Gdyby nie kontuzje G.O to byłby najlepszym centrem w lidze nikt by mu nie podskoczył ale niestety

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Jak mi ich wszystkich szkoda… 🙁 Kobe’go strasznie nie lubię, ale życzę mu powrotu do zdrowia. Jak widzę, że ktoś pisze: “i tak nie umie grać”, “dobrze mu tak” to mnie krew zalewa. Mimo, że czuję do niego ogromną niechęć to nigdy nie mógłbym odmówić mu jego talentu i nigdy nie życzyłbym mu źle, a z resztą ani nikomu bym tego nie życzył.

    (4)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Niestety, ktoś musi być tym “zmarnowanym”…
    Mi najbardziej szkoda T – Maca… Gość miał talent w ataku na miarę Emdżeja… A w sumie nic nie zwojował… Choć miała w tym też udział Jego etyka pracy…

    (4)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Albo Iverson, który zasadniczo w pojedynkę wprowadził Sixers do finałów? Mimo 183cm wzrostu….
    Szkoda mi gości, którzy na pierścień zasłużyli, ale z różnych przyczyn nie założyli go na swój paluch…
    Stockton i Malone? Nawet nie rozwijam wątku…
    Rose’owi nie życzę tytułu… Niech On będzie wskazówką dla młodych: Warsztat przede wszystkim, nie atletyzm… Co do Bryant’a, nienawidzę gościa, ale szanuję, bo wszystko co ugrał, ugrał sprawiedliwie… W ataku jest wybitny, i bronić potrafi(ł?), tylko błagam, nie równajcie go z Jordan’em, bo Mike był tylko jeden… I to On jest najlepszym wszechczasów moim zdaniem…

    (0)
  8. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Najbardziej szkoda mi Tracy’ego. Jak zaczynałem oglądać NBA to nim i Iverson’em się jarałem na samym początku (nie licząc Bryant’a)

    (1)
  9. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    penny zawsze był dla mnie największym pechowcem.uwielbiałem jego grę jak jeszcze grał na uniwerku.pokazywali to chyba na screensport.pamięta ktoś ten kanał?poza nim sabasa też nie mogę odżałować.podania za plecami,trójki…poezja.do tego zacnego grona dołączyłbym jeszcze larrego birda.i tak swoje pozamiatał,ale plecy nie pozwoliły mu na więcej. oden oczywiście też zastopowany strasznie przez zdrówko,ale nie porównywałbym go do sabonisa.nie ta półka.pozdro

    (0)

Skomentuj PaF1k Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu