fbpx

NBA: Giannis daje lekcję basketu Zionowi | Jeremy Sochan 🇵🇱 rzuca wolne jednorącz

23

WTMW.

Utah 99 Cleveland 122

Szczerze myślałem, że goście pokażą coś więcej. Zwłaszcza, że nieobecnego Kelly Olynyka zastąpił w pierwszej piątce młody Walker Kessler – wielki, relatywnie sprawny chłop z instynktami do bloków, zbiórek i ogólnie rozumianej obrony obręczy. Sądziłem, że coach Hardy wystawi obok niego żylastego Vanderbilta no i Markkanena na niskim skrzydle. Zwłaszcza, że jeden mógł spokojnie obronę pick and rolla wspierać od nierzucającego Okoro.

No niestety, panowie w tym układzie rozegrali cztery minuty w pierwszej połowie. Połowie, którą przegrali dwudziestoma punktami. Jarrett Allen (20 punktów 11 zbiórek) po zasłonie rolował na pusty kosz, a Donovan Mitchell dominował w roli ball-handlera. Po przerwie było dokładnie to samo. Wysoki skład odrobił 2-3 kosze, a potem było rozluźnienie i konsekwentnie w papę. Mitchell zdobył 23 punkty spędziwszy na parkiecie 23 minuty. Nie było najmniejszego sensu by kontynuował.

Toronto 101 Philadelphia 104 [OT]

Raptors grali po raz trzeci w czwartą noc. Nie było mowy o nacisku na piłkę, strefą kryli przez większą część gry próbując utrzymać Joela Embiida z dala od obręczy. Podziałało, gospodarze poza fragmentami drugiej kwarty długo się zastanawiali w ataku, polegali na trójkach, przewagach indywidualnych. Fred VanVleet ciężkie nogi, rzutów nie dociągał, tym bardziej, że wysocy Sixers uczciwie przejmowali go po zasłonie i dotrzymywali towarzystwa zanim właściwy obrońca nie odrobił pozycji.

Pascal Siakam dymał po parkiecie ile mu fabryka dała. Z dorobkiem 38 punktów 15 zbiórek 6 asyst można go uznać najlepszym graczem na placu, ale reszty wesołych świnek ku mecie na czas nie dociągnął. Sixers choc nie pokazali nic ciekawego:

  • 14/44 z gry tercetu Embiid, Harden, Melton
  • brak jakichkolwiek zdobyczy na przestrzeni ostatnich minut IV kwarty

… wygrywają w doliczonym czasie gry, w którym padło łącznie siedem punktów. Pascal Siakam niczym Janek Wiśniewski… padł.

Porównanie z d%py, przepraszam, kajam się. Tym bardziej, że na drzwiach nieśli zwłoki chłopaka tuż przed moimi oknami w 1970 roku. Może ktoś z Was zechce przy okazji zgłębić albo przypomnieć sobie tę historię. Polecam film “Czarny czwartek”.

Orlando 125 Atlanta 126

Ciężki grafik pokonał magików, przerywając ich zwycięską, sześciomeczową serię. Toć przecież grali trzeci wyjazd w czwartą noc! Gospodarze barwy klubowe w akcencie brzoskwiniowym. Postawili na niski, bardziej kompaktowy skład. Na parkiecie zagościł na i reszcie John Collins, więc już im żaden Bol Bol zza pleców nie wyskakiwał jak poprzednim razem. Zagrał też Dejounte Murray. Pierwszy raz występowali bark w bark z Bogdanem Bogdanovicem i było to widać. Było chaotycznie, oparli się na dyspozycji Younga. Atlanta się cieszy chociaż mieli więcej szczęścia niż zdolności i organizacji. Na trzy minuty do końca ATL po rzucie ze środkowego logo Trae’a (37 punktów 13 asyst) prowadzili 124:112! Co było potem?

  • Trae dostał barkiem w buzię, wzburzył się do sędziów i dostał dacha (ATL +11)
  • Fultz od linii końcowej (!) minął Okongwu i wymusił dwa wolne
  • Nate McMillan faul oprotestował i stanęło na jego, rzut sędziowski
  • niecelny floater Younga
  • Franz Wagner atakujący kosz i na ponowieniu wymuszający ostatecznie wolne (ATL +9)
  • ten sam Franz Wagner, przechwyt w koźle (Dejounte Murray) i jazda na kosz (ATL +7)
  • szalenie za krótki jumper Dejounte

Źle się to ogląda panie trenerze McMillanie!

  • Banchero zablokowany, ale piłka wznowiona i nieupilnowany Mo Wagner wkleja półhak (ATL +5)
  • Young otoczony, w labiryncie piątki obrońców podaje w aut
  • kolejne ponowienie Orlando, Banchero po łuku, na zasłonie wychodzi do podania, layup (ATL +3)
  • Trae znów decyduje się na floater pod presją, piłką odbija się o tablicę, nawet nie jest blisko celu
  • Markelle Fultz ciśnie coast to coast, nikt nie staje mu na drodze (ATL +1)
  • powtórka z rozrywki, Trae robi to samo, forsuje na pałę licząc chyba na faul
  • Orlando ma piłkę i osiem sekund na decydującą akcję, biorą czas!
  • Fultz ośmiesza obronę, wchodzi z piłką w środek, obiega obręcz, kończy spowolnionym dwutaktem
  • goście prowadzą, na budziku zostało 3.8 sekundy!!

No i co? Kardynalny błąd popełnia rookie Banchero małym palcem dotykając zamkniętego w rogu, skaczącego do rzutu Murraya. Ten z zimną krwią wkleja dwa osobiste i tyle. That’s all she wrote.

Dallas 106 Minnesota 116

Auć. Jeszcze ani razu w tym sezonie Luka nie rozegrał tak nieskutecznego spotkania mając do dyspozycji dwa dni wolnego. Mówimy o 5/17 z gry, czterech stratach i poziomie frustracji zalewającym goryczą puszkę między uszami. Kilka razy czekał na gwizdek, przekonany o wycieczce na foul line, ale sędzia nie reagował. Sprawny na nogach i długi Jaden McDaniels kilkukrotnie, umiejętnie przystawał tuż przed tym jak Słoweniec wbijał w niego cielsko.

Koniec końców emocje wzięły górę. Na długo przed końcem trzeciej kwarty Luka oraz trener Kidd zostanie solidarnie usunięci z boiska. Ciekawostką jest, że arbiter z numerem trzy (Nick Buchert) nie pierwszy (i zapewne nie ostatni) raz usuwa Doncica z parkietu. Panowie muszą mieć na pieńku:

Wolves świętowali. 27 punktów 13 zbiórek i 9 asyst uzyskał alfa i omega gospodarzy Anthony Edwards. W kulminacyjnym momencie przewaga miejscowych sięgała 21 punktów. Deficyt ściął nieznacznie trafiający z dystansu Davis Bertans (18 punktów 6/9 zza łuku) ten bez kawałka palca ręki rzucającej.

San Antonio 124 Houston 105

A propos ręki rzucającej. Wydarzeniem dnia w Teksasie było zderzenie tankowców i wyciekająca smrodliwie ropa. Czy ktoś z Was widział Jeremy’ego Sochana (12 punktów 7 zbiórek) oddającego rzut wolny jednorącz? Manifest? Performance artystyczny? Kolejna próba zwrócenia na siebie uwagi? Zupełnie jak Elon Musk rozbijający rzekomo kuloodporne szyby Tesla Trucka na prezentacji demo produktowej. Hejterzy będą gadać, free marketing, fani i tak wiedzą, że temat naprawi. Taka analogia, you copy? Deprywacja snu, przewlekły stres, halucynacja, hemoglobina, dwutlenek węgla, taka sytuacja.

Milwaukee 128 New Orleans 119

Pels mieli warunki dogodne. Nareszcie u siebie, nie grają ponownie do czwartku, nic tylko dać z siebie 100% niedawnych mistrzów w rzyć ugryźć i złą passę przełamać. No niestety. Jeszcze wiele wody w rzece Missisipi spłynie do Zatoki Meksykańskiej zanim Zion Williamson (18 punktów 7 zbiórek 7 asyst) wejdzie na poziom Giannisa Antetokounmpo (42 punkty 10 zbiórek 12/17 z gry). Manewr dywersyjny w postaci pick and rolla w środkowej części boiska i zbiegający z rogu Greek Freak:

Pomimo kosmicznego początku po stronie Jonasa Valanciunasa (15 z 37 punktów przypadło w I kwarcie) goście minuta po minucie powiększali nieznacznie prowadzenie. Większość wysiłków defensywnych skupiła się na Zionie, za którego odpowiedzialni byli Jrue Holiday oraz Lopez i Antetokounmpo z pomocy. Reszta biegała względnie swobodnie, w tym “nasz człowiek” CJ McCollum (31/8/9) który zaczął może kiepsko, ale w drugiej połowie fason trzymał.

Bucks są nie tylko super mocni, ale ich praca oraz intensywność defensywna zwyczajnie zasługują na pierścień. Khris Middleton chwilowo znów poza składem, ale oto zobaczyliśmy debiut Joe Inglesa. Australijczyk jest pordzewiały cały, momentami nie wyrabia atletycznie za kolegami, ale jego inteligencja koszykarska przebija w podaniach i uważności. Głowa mu chodzi, czyta gdzie się ustawiać, żeby wspomóc, a nie przeszkadzać. Większość graczy, nawet na poziomie NBA nie takiej świadomości boiskowej.

Wynik określił w dużej mierze także procent dalekich rzutów graczy zadaniowych NOP. Wielmożni panowie Marshall, Alvarado, Jones i Murphy dostarczyli kolektywnie 4/23 zza łuku. Ma się rozumieć obrona Milwaukee maczała w tym palce. To już nie to, co przedtem – Bucks zostają ze strzelcami kryją łuk! Uczciwie mówiąc, to najbardziej kompletna drużyna Bucks, jaką oglądałem do tej pory.

Portland 121 Oklahoma City 123

Obie strony walczyły zacięcie przez regulaminowych 47 minut i 57 sekund meczu. Następnie walczących “pogodził” chłopak nazwiskiem Shai Gilgeous Alexander zaliczając trafienie na miarę top 10 career plays. Żadnego zawahania czy wątpliwości. Zegar wydojony też po mistrzowsku:

Jednocześnie muszę wspomnieć: Damian Lillard (28 punktów 6 asyst) właśnie stał się najlepiej punktującym graczem w historii klubu z Portland. Wyprzedził był inną legendę Clyde’a Drexlera. Gratulujemy.

Lakers 104 Phoenix 130

Aaa, dajcie spokój. Bez Davisa, Jamesa i Westbrooka. Po drugiej stronie bez zajechanego Devina Bookera. Suns i tak mieli temat w kieszeni. Ich dominacja ani na moment nie podlegała kwestii. W roli głównej weteran parkietów Chris Paul (28 punktów 8 asyst). LAL cofali się po zasłonie więc rzucał, bez wielkich filozofii. Dwadzieścia trójek Suns przy 39 próbach również ma prawo budzić podziw. W ekipie gości 30 punktów Dennisa Schrodera, niech ma. I tylko ten szalony Patrick Beverley robi z siebie pośmiewisko. Przy 24 oczkach straty jakieś teatralne gesty, komedia:

Niepokojące wieści płyną z otoczenia AD. Nie jest to skręcenie kostki, ani stłuczenie. Na moje lada dzień dowiemy się o zakończeniu sezonu zawodnika. LeBron mówi, że spoko. Są graczami NBA więc się muszą trzymać razem i robić swoje. W sprawie handlu wyborami draftu proszę pytać (po)Pelinkę. W każdym razie, do rekordu Kareema coraz bliżej…

Charlotte 125 Sacramento 119

Przebudziłem się na końcówkę. Bardzo liczyłem na Sacramento, kibicuję Sabonisowi (28 punktów 23 zbiórki 7 asyst) i rodzącej się w bólach nowej tożsamości klubu, ale LaMelo Ball, Kelly Oubre i Gordon Hayward na dystansie paru minut są nieobliczalni i ciężko ich upilnować. Każdy ma swój dość nieszablonowy styl. Ball (23 punkty 12 asyst cztery trójki w IV kwarcie) to raptus, który chce cię dojechać psychicznie. Trafi w najgorszym mentalnie momencie.

Oubre (31 punktów 9 zbiórek) to wiadomo, przy tym zasięgu i koordynacji, pozostaje mieć nadzieję, że zrobi coś głupiego, a Hayward (19 punktów 8/12 z gry)? No cóż nie przyspieszysz, piękna technika, opanowanie i warsztat użytkowy. Świetna dyspozycja strzelców zrobiła swoje. Hornets operowali na przeszło 50% skuteczności z gry, a do tego wygrali deskę 56-42.

Dobrego dnia everybody, podziękowania dla kolegów, którzy zaprosili mnie dziś na obiad: m.fisher / addam 23 / oraz Mr Goat Patron Michał Ma. Pozdrawiam B

23 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Oczywiście, fartowna wygrana mecz wcześniej z ogórkami, a kolejny mecz z rywalem z wyższej półki i lebron odpoczywa. Po co się męczyć jak można rzucić +30pkt na jakiś tankowcach i kręcić statystyki dla gawiedzi o poziomie IQ rybki z akwarium. Ale co mu się dziwić skoro jego fani to łykają. Jest popyt jest podaż. Pobicie rekordu Kareema będzie tak bezwartościowe, że aż szkoda mi KAJa.

    (22)
    • Array ( )

      Dobrze ,że odpoczywa ingorancie sezon długi 38 lat 20 seznonów w nogach plus PO. Jak on się kontuzjuje to juz koniec sezonu dla LAL . Tak to mogą jeszcze za Westa wyrwać i awanoswać do PO . Twoje życie jest bezwartościowe.

      (-2)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 20 grudnia, 2022 at 19:19

      @MówiJakJest
      Lakers graja równie beznadziejnie z Lebronem i bez niego. Zresztą ten sezon Lakers jest stracony. Nawet jakby jakimś cudem załapali się na play-in to i tak gówno tam ugrają.

      (6)
    • Array ( )

      MówiJakJest
      Z tym kiblem co grają Lakers oszczędzanie się na PO, którego nie będzie mija się z celem.

      Co z tego jakie kontuzjuje? Lakers i tak mają przegrany sezon, nie walczą o nic. A nie. Wtedy LBJ nie pobije tego obsranego rekordu Kareema. Rzygać się chce od tego parcia na szkło.

      (1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Na mnie robi ogromne wrażenie robi Naz Reid który jest dynamitem Wilków. Jest lepszy niż KAT i Gobert razem wzięci. Koniecznie muszą wymienić jednego z nich, a najlepiej obu.

    (3)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 21 grudnia, 2022 at 09:59

      A gdzie znajdzie się desperat, który przejmie kontrakt Goberta?

      (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak z zupełnie statystycznej ciekawości😀 Czy jest na forum ktoś kto pamięta lata 70’, a do tego 1970r? Wiem, ze mamy tu sporo roczników 80’, są 90’ i 70’, ale czy jest ktoś z początku 60’, kto by pamiętał tamte wydarzenia?

    (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Porównanie do postaci Janka Wiśniewskiego bardzo słabe.
    Tym słabsze, że zrobiłeś to będąc świadomym tego jak bardzo jest to nie na miejscu.

    (7)

Komentuj

Gwiazdy Basketu