fbpx

NBA: blamaż Jastrzębi z Atlanty || Los Angeles Lakers mają nowego kozaka!

19

WTMW.

Nuggets 108 Nets 102

Denver niezmordowanie bieży przez wschodnie rubieże NBA. Jakościowo ich koszykówka doznała uszczerbku, co starają się przykryć indywidualną dyspozycją. Wczoraj swe gorące momenty zaliczali kolejno Jamal Murray (25 punktów) Michael Porter Junior (28 punktów 9 zbiórek)  i “nasz człowiek” Nikola Jokić (22/17/10).

Goście defensywnie skupiali się na osobie ball-handlera, pole do popisu otrzymał miejscowy center Nicolas Claxton, bowiem Joker wysoko chodził do zasłon. Trójkę kryli całkiem zwięźle, a na defensywnej tablicy wsparcie stanowił MPJ. W drugiej połowie wpletli obronę strefową, która zabolała Brooklyn. Względnie wyrównany mecz obrócił się zdecydowanie na korzyść gości, zwłaszcza, że większą aktywność strzelecką zademonstrował Jokić.

Niestety gdy trener Mike Malone pozwolił sobie (jak on śmiał!) wprowadzić na parkiet zmienników, prędko wyszło na jaw, że ławka Denver to się nadaje co najwyżej na materiał do spadochronu. Dwadzieścia punktów przewagi Nowojorczycy prędko ścięli do 8-9 oczek i trzeba było przywracać starterów. Z punktu widzenia mistrzowskich aspiracji Denver – słabo. Dla nas “całe szczęście”. Pozdrawiam członków (members) GWBA VIP Room. To była dobra noc, widziałem co najmniej dziesięć solidnie zazielenionych kuponów:

https://discord.gg/G6wWE3Xhue

Do powszechnej radości i pięknego zysku całej grupy VIP zabrakło… jednego punktu Tylera Herro!

Suns 120 Thunder 124

Pojedynek dwóch pociągowych koni:

  • Shai Gilgeous Alexander 40 punktów 12/24 z gry 16/19 FT
  • Devin Booker 46 punktów 18/28 z gry 7/8 FT

No niestety, przy rozwodnionym talencie na skrzydłach, nieobecności KD a także DeAndre Aytona, Suns nie dźwignęli młodszych rywali. Shai docierał z piłką pod obręcz, bo Bismack Biyombo to dla niego prowokacja, a nie przeciwnik w drugiej linii, a na pierwszą linię obrony to ten chłopak nawet nie patrzy.  W życiu nie widziałem by ktoś tak często i tak konsekwentnie pakował się pod obręcz. SGA od trzech sezonów jest liderem ligi jeśli chodzi o wjazdy podkoszowe, ale w tym sezonie przechodzi samego siebie. Fauli mu gwiżdżą zatrzęsienie, w każdym meczu niemal zalicza dwucyfrową liczbę wolnych, ale przyznajmy, że chłopak zdrowia nie oszczędza, jak zdarza się niektórym gwiazdom.

I to właśnie energii przypisałbym przewagą OKC w drugiej połowie. W odróżnieniu od gości nie ustawali w atakach kosza. W liczbie wymuszonych rzutów wolnych w drugiej połowie wygrali 22-7! Czy kibice Phoenix mają powody do zmartwień? Bynajmniej. Zważywszy absencje wyglądają dokładnie tak, jak powinni. Muszą przemęczyć trudny moment sezonu, nie nadwyrężyć CP3, wytrwać na posterunku. Z dostępnym KD i (zmobilizowanym) Aytonem żaden rywal PHX nie powinien być traktowany jako faworyt. Moim zdaniem jedynie trzy może cztery drużyny są ich w stanie odprawić do domu w siedmiomeczowej serii.

Hawks 118 Spurs 126

Przedziwny mecz, jak zwykle w wykonaniu SAS. Poprzedniej nocy stracili dwadzieścia oczek prowadzenia, dziś (wczoraj) to oni wygrzebywali się z głębokiego dołu. Były momenty, w których Atlanta dominowała absolutnie. Dyktowali tempo gry, dogrywali spokojnie piłki po zasłonie w środek. Dominowali warunkami na czterech pozycjach i nawet ze skrajnie niedysponowanym Trae Youngiem (9 punktów 6 asyst 5 strat) operowali na przeszło 60% skuteczności, a wynik do przerwy brzmiał 83:61.

Potem była zmiana stron, Spurs dostali do rąk zaczarowany ołówek i za sprawą kolegów Vassella i Johnsona wyrysowali 8/12 zza łuku (obaj panowie zdobyli po 29 punktów!) W czwartej kwarcie kolejni młodzi gracze kłuli przyjezdnych pojedynczymi akcjami i rosnącym entuzjazmem. Zaś jedynym co wniósł na parkiet Trae były dwie straty i dwa spudłowane rzuty. W odpowiednich momentach podwajany, pewność siebie całej grupy przestrzelona na wylot. Minuta po minucie, akcja po akcji Spurs przejmowali inicjatywę.

Fifty fifty

Nie jest łatwo być kibicem Jastrzębi w tym sezonie. Wbrew nazwiskom i przedsezonowym zapowiedziom są jak moneta pięciozłotowa kręcąca się na blacie stołu. Raz orzeł, raz reszka. Kręcą się od zwycięstwa do porażki i na odwrót zaliczając 50% bilans gier. Dzisiejszy mecz jest tego najlepszym przykładem: 83 punkty w pierwszej i 35 punktów w drugiej połowie. Czary?

Oglądasz potem pomeczową konferencję, a chłopcy są wyluzowani i żartujący. Moim zdaniem tych chłopaków trzeba przeczołgać. Za bardzo się z nimi cackają kolejni trenerzy. Jak tylko rzuty przestają wpadać, cała grupa podkula ogon pod siebie i udaje, że już koniec meczu. Dejounte Murray oddaje rzuty bez pojedynczego podania. Koledzy zaliczają puste przebiegi. Polega na półdystansie, forsuje. Spurs wybitnie wykorzystali fakt, że DeAndre Hunter nie potrafi kozłować ani podawać piłki będąc w ruchu. Chłopak wkracza w kluczowy moment kariery, jeśli nie zrobi postępów (głównie z piłką) w kolejnym okienku transferowym poleci. John Collins pod presją nie jest w stanie trafić do kosza z dystansu i nigdy nie powinno się na nim polegać w podobnej sytuacji.

Heat 112 Pistons 100

Nie było łatwo, ale w czwartej kwarcie nareszcie odblokował się Tyler Herro (12 punktów). Pistons prezentowali się kompetentnie, kawał bardzo dobrej obrony zademonstrowali m.in. Killian Hayes czy Rodney McGruder, ale przede wszystkim, grali twardo, z zacięciem drużyny, której chce się kibicować.

Pod koniec meczu intensywność klasycznie gdzieś uleciała. Może dlatego, że kapitanat tankowca nagle poszedł w niski skład? Na przestrzeni ostatnich dwunastu minut Miami wygrało zbiórkę 15-4. Dlaczego? Duren wypadł z gry po tym jak stuknęli się głowami z Lovem, Bagley popełnił trzy faule w trzy minuty, a Wiseman wyciągany był na obwód skąd nie nadążał wracać pod własną obręcz. Miami najtrudniejsze momenty przetrwali właśnie za sprawą fizyczności Adebayo (22/10/5) i Butlera (26/4/10).

Pelicans 117 Rockets 107

No nie mogę przejść do porządku dziennego nad faktem jak mało i nieregularnie Rockets grają na swego top rookie. Jabari Smith Junior jest zdecydowanie zbyt wartościowy, aby oddawać trzy rzuty do kosza w pierwszej połowie przy dziewiętnastu streetballowej pary obwodowej. Do przerwy Rockets przegrywali już dwudziestoma oczkami (3/19 zza łuku). W trzeciej kwarcie było już znacznie lepiej z “dystrybucją” rzutów i gospodarze jako kolektyw zaczęli podnosić łeb.

W czwartej na ławkę powędrował Sengun, który tak czy inaczej o przewadze nie stanowił. Rockets wedle ostatniej mody przejmowali zasłony, ale tym razem Pels byli już na to gotowi. Ingram udźwignął strzelecko, Valanciunas prędko wbił zespół na bonus i tym razem obyło się bez szaleństw w ostatnich sekundach. Rzadkie ostatnio zwycięstwo Nowego Orleanu, ale gdyby i dzisiejsze zawody wtopili, byłby prawdziwy dramat. CJ i Ingram po 26 punktów przy 50% z gry, Big Val 21 punktów i 12 zbiórek.

Raptors 111 Bucks 118

Toronto oddało aż 17 rzutów do kosza więcej. Popełnili mniej strat, byli lepsi w kontrze i polu trzech sekund. Bucks za to celniej rzucali za trójkę i wymusili więcej fauli. Walka była zacięta i trwała do ostatnich sekund, za co szacunek dla gości.

Giannis Antetokounmpo zaliczył triple-double nie pudłując ani jednego rzutu: 22 punkty 13 zbiórek 10 asyst 9/9 z gry. A jednak show skradł jego kolega, sympatyczny olbrzym Brook Lopez: 26 punktów 9/15 z gry 2 bloki. Sam nie wiem, który ma większą wartość dla zespołu w tym sezonie, jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi. Lopez w środku, większa energia reszty i nagle Milwaukee kończy mecz / czwartą kwartę wynikiem 29:16.

In your face!

Mało tego, Khris Middleton ma momenty, w których przypomina tamtego zawodnika z mistrzowskiego sezonu. Automat w łapie na półdystansie, upierdliwy defense i brak wątpliwości: 20 punktów 8 zbiórek 5 asyst.

Raptors stracili Barnesa, który uszkodził łapkę. Grali dzień po dniu, więc energia zjechała. Will Barton (zwłaszcza jako gracz odpowiedzialny za kreowanie gry) to nieporozumienie w poważnych meczach z poważnymi zespołami. Nurse za długo trzymał też na ławce Poetla, nawet jeśli ten nie grał najlepiej. Mam na myśli w szczególności początek czwartej odsłony, gdy swój indywidualny popis zaliczał największy na placu Lopez, chłop gra niesamowicie, jak nie otrzyma DPOY to do rozważenia jest All/NBA Third Team!

Clippers 117 Blazers 102

LAC biją żałosne Portland (Dame i Simons 2/15 zza łuku) którzy na poważnie rozważają zamknięcie sezonu Damiana Lillarda. W szczególności po meczu takim, jak ten: 21 punktów 4/17 z gry. Cieszę się, że moje prośby zostały wysłuchane i jakakolwiek gra leci przez Jusufa Nurkica (23 punkty 5 asyst) ale wszystko to za późno, za wolno i bez sensu. Potrzeba beznadziejnej dyspozycji Dame’a aby zaczął podawać piłkę? I nie chodzi mi o dwadzieścia wjazdów podkoszowych, z których niektóre kończą się drive and kick, ale FAKTYCZNYM budowaniem akcji. LAC bez zachwytów, relatywnie efektywni PG z Leonardem, wysokie ustawienie z Zubacem bądź Plumlee na parkiecie przez 48 minut. Wzięli, co do nich należało. Russell Westbrook triple-dou… a nie czekaj, zabrakło mu jednego punktu: 12 zbiórek 10 asyst 9 punktów przy 3/12 z gry.

Magic 105 Lakers 111

Chłopy dyndają nad przepaścią o nazwie Play-In Tournament. Dziś zrobili krok w dobrym kierunku, a to za sprawą czynnika zmęczeniowego Orlando oraz fenomenalnej dyspozycji pana Austina Reavesa. Chłopak ma waleczny charakter, bezkompromisowo atakuje kosz, imponuje przytomnością i decyzyjnością. Wiadomo, że nie chodzi o jego jednostkowy talent, ale to, jak potrafi się znaleźć, wykorzystać przewagi generowane przez bardziej utalentowanych partnerów. Davis znów wściekle podwajany, zmuszony by polegać na kolegach. I oto jest, wchodzi z ławki Austin cały na biało:

  • 35 punktów 6 zbiórek 6 asyst 9/14 z gry 16/18 FT!

No chyba szacun, nie? Mówi, że “studiował” taśmy Trae’a i Jamesa Hardena w temacie wymuszania przewinień, hehe. Na pewno chłopak jest znacznie bardziej sympatyczny niż wszystkie te zmanierowany gwiazdy oczekujące gwizdka w każdej sytuacji i dlatego dziś je dostawał raz za razem. Chodzi o czynnik ludzki.

Inna rzecz, że Davis (15 punktów 6/15 z gry) zawodzi ofensywnie. Boi się podwojeń, nie próbuje zwieść rywali, momentalnie pozbywa się piłki. Innym razem, zamiast błyskawicznie, na wzór Hakeema przejść do manewru podkoszowego, czeka 1-2 sekund i pozwala przestrzeni wokół siebie się zacieśnić. Jest przewidywalny jako pierwsza opcja, a trenerzy drużyn przeciwnych dawno mają go rozpracowanego. Mimo wszystko: 11 zbiórek i 4 bloki stanowią wkład niebagatelny.

Dobrego dnia everybody, pozdrowienia dla kolegi Mikołaja, nazwisko na K za wsparcie serwisu. BG

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    O zawodniku Lakers który raz w życiu rzucił 30pkt admin w samych superlatywach a znowu ani słowa o hardenie

    (-1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Zion MVP. Dopóki był Pelikany siedziały na drugim miejscu w konferencji. Nie ma grubego i pewnie wylecą poza play in. Tzn już wylecieli. I nie wrócą. Wiadomo, że przesadzam, ale wielka szkoda, że baryła nie gra,

    (25)
    • Array ( )

      @Grx
      Początek sezonu mieli super, widziałem chyba pierwsze 10 meczów i miło się to oglądało (a chyba nawet wtedy Ingram nie grał czy cos). No ale wyszło jak z Utah – piękny początek a potem dupa zbita, Kiler.

      (3)
    • Array ( )

      Z tym grubym to tak pieszczotliwie, z sympatii. Bardzo lubię tego chłopaka.

      (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Widziałem wczoraj Słońca kontra Grzmoty i powiem tyle – fajny mecz bo…

    OKC Fajna młoda paczka, widać energię i chemię. SGA może i ma jak wiekszosc młodych gwiazd trociny w głowie, ale jak się przymknie oko na niesioną, to rzeczywiście facet w niesamowity sposób dostaje się pod kosz (umówmy się, że przy innych atletach NBA gość wygląda na szczawia). Josh Giddey – extra, żeby tak częściej piłkę miał w rękach, bo i rzucić potrafi i podaniem też coś wymysli. Fajnie chłopaki pocisnęli w obronie, tak jakby im się chciało!

    PHX. Po pierwsze-przy całym uznaniu dla CP3 jako jednego z ostatnich prawdziwych “generałów parkietu”-nie mogę na gościa patrzeć. Ilość absurdalnie wyłudzonych u sędziów fauli + ciągle łażenie i dyskutowanie z arbitrami jest megairytujące (w tym chyba przechodzi nawet samego LBJ).
    Dwa-moze i będzie to kontrowersyjne, ale ja nie widzę nic wyjątkowego w Bookerze… fakt, rzuca (I trafia) seriami i tyle. Ani w tym finezji, ani atletyzmu. Po prostu dobry shooting guard i tyle. Jak gdzieś czytam,że to kolejny Kobe (RIP), to sorry Batory, ale kręcę głową.

    I dodatkowa notka-kiepskie sędziowanie pod PHX moim zdaniem. Najlepszy przykład? Ewidentny nieodgwizdany Goaltending na Giddey’u, irytacja zawodnika nagrodzona daszkiem, irytacja trenera nagrodzona daszkiem. No do ciężkiej cholery – 3 sędziów, dziesiątki kamer, a takie kleksy….

    (18)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    O, i jeszcze na marginesie, bo zapomniałem napisać. Deandre Ayton jest tak charyzmatycznym i twardo grającym zawodnikiem, że dopiero w drugiej połowie zauważyłem, że nie ma go w składzie. Ayton (a widziałem go kilka razy w akcji) to jest sportowiec, który mógłby być świetny np. w Eurolidze, ale nie NBA (że o grze o najwyższe stawki nie wspomnę).

    (6)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Pau Gasol na parkietach najlepszej koszykarskiej ligi świata spędził 18 lat. Na przestrzeni dwóch ostatnich dekad w realiach NBA zmieniło się wiele, a Hiszpan miał okazję oglądać tę ewolucję z pierwszego rzędu. Pau miał okazję grać przeciwko Michaelowi Jordanowi, bark w bark z Kobem Bryantem, a także zmierzyć się na parkiecie ze Stephenem Currym, który przez wielu uważany jest za prekursora nowego stylu gry w lidze. Stylu gry skupionego na matematyce, mówiącej, że 3 punkty to więcej niż dwa.

    – W dzisiejszej NBA są wysokie wyniki, jest dynamiczna gra, są 3-punktowe rzuty. Rzuty, które są szeroko promowane. To jest to, co jest teraz nagradzane. Esencja tej gry zniknęła. Nawet komentatorzy NBA, którzy grali kiedyś w koszykówkę, mówią, że obrona zniknęła. Że nie ma ona żadnego znaczenia. Chodzi o to, żeby patrzeć, kto więcej punktuje, kto więcej rzuca zza łuku. Nie do końca podoba mi się, że zatracona została istota gry, czyli gra zespołowa, poruszanie się z piłką. Że brak równowagi między grą wewnętrzną a zewnętrzną – przyznał były podkoszowy w rozmowie z hiszpańskim Movistar Plus+.

    (19)
    • Array ( )

      Młodych graczy na całym świecie dopada ten dziwny syndrom. Podgrywam jeszcze w pewnej lidze i jestem najstarszym zawodnikiem w zespole, nawet licząc trenera. Niejeden z tych młodzików świeżo po 20stce ma się za świetnego gracza, wolą ciepać po 8-10 rzutów za trzy w meczu na skuteczności 25%-30% zamiast mając miejsce wjechać na bliski półdystans lub podać do kogośc ścinającego pod kosz. Po meczu nawet nie zdążą dobrze zejść z parkietu do szatni i już odpalają aplikację meczową żeby sprawdzić swoje statystyki punktowe/skuteczność za trzy. Bieda. Wszyscy tutaj śmiejący się z nas – wychowanych na koszykówce lat 80/90 , cisnących nam od boomerów i rzucające te śmieszne klisze tym, że “teraz nie ma czasów”, możecie nam tylko zazdrościć bo my oglądaliśmy koszykówkę, a wy już tylko jakieś cyrkowe popłuczyny po tym pięknym sporcie.

      (19)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Sposób pisania artykułów i jeżdżenie (wyzywanie) innych graczy/drużyn jest wręcz niedopuszczalne. Niby najlepsza strona o baskecie w kraju ale w złym kierunku to wszystko zmierza.

    (-15)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Zawsze musi być w tytule o lakers. Nawet jak grają z ligowymi ogórami, to trzeba ich wynieść na pierwszy plan. Nic to, że tego samego dnia grają contendery, jak dziś, Nuggets, Suns i Bucks. Najważniejsze, że jeden z lakersów, którego i tak w nastepnym sezonie odpulą miał lepszy dzień.

    (-4)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie no panie, Lopez jest świetny w tym sezonie, ale jakby był w all NBA 3rd team kosztem Sabonisa to byłby jakiś nieśmieszny żart

    (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu