fbpx

Najwybitniejsza piątka w historii San Antonio Spurs

45

Dziesiąta część cyklu najwybitniejszych nazwisk w historii klubów NBA. Kto opuścił poprzednie może nadrobić zaległości klikając tutaj: /gwiazdybasketu.pl/najwybitniejsze-piątki/ Dziś przeniesiemy się do Teksasu, by przyjrzeć się obecnym i przeszłym kozakom San Antonio Spurs.

Początki klubu sięgają 1967 roku. Zaczynali w lidze ABA jako Dallas Chaparrals, by po sześciu sezonach przenieść do San Antonio. Równocześnie w 1973 roku zespół przemianowano na Spurs i jak wiadomo, pod niezmienioną nazwą trwają do dzisiaj. Skumulowany bilans klubu wynosi 2456 zwycięstwa i 1619 porażek, czyli 60%! Zacznijmy może od najważniejszej postaci:

Coach: Gregg Popovich

SAS mają na koncie 51 rozegranych sezonów z czego 45 razy awansowali do playoffs (88%!) największe sukcesy to 6 występów w Finałach oraz 5 tytułów mistrzowskich, wszystko za kadencji Gregga Popovicha, który pracę na stanowisku głównego szkoleniowca zespołu rozpoczął w 1997 roku. Wcześniej w latach 1988-1992 był asystentem Larry’ego Browna w Spurs oraz Dona Nelsona w Golden State Warriors (1992-1994).

Tutaj może zrobię pauzę, chcecie wiedzieć jaki bilans Pop zalicza z zespołem na przestrzeni 22 sezonów pracy? 69% zwycięstw oraz 61% zwycięstw w playoffs! Czy świeci słońce czy pada deszcz, oni wygrywają 7 z 10 meczów od przeszło dwóch dekad. Gregg ma blisko dwadzieścia wyróżnień dla Trenera Miesiąca, trzykrotnie mianowany był Trenerem Roku (2003, 2012, 2014) i jest powszechnie uznawany jako największy autorytet trenerski na świecie. Czasy się zmieniają, gracze przychodzą i odchodzą, a ten nie tyle z żelazną konsekwencją, co dostosowując taktykę do zmieniających się realiów (przepisy, personel) robi swoje.

Do historii przeszły już jego konferencje prasowe, sardoniczne usposobienie, szacunek dla rywala oraz dbałość o własny personel. Przede wszystkim jednak to cholernie inteligentny facet, który pod skrzydła bierze wyłącznie ludzi o mocnym charakterze.

No dobrze, rozpisałem się na temat głównodowodzącego, a przecież miało być o zawodnikach.

Point Guard: Tony Parker (2001-nadal)

Francuski Allen Iverson. Ma tak samo zadziorny kozioł i choć nigdy nie był tak atletyczny, bije Iversona warsztatem pracy, zrozumieniem gry i umiejętnością kontroli tempa meczu. AI znał tylko dwie prędkości, trening oraz mecz. Tony początki miał ciężkie, do USA przybył jako nastolatek z ograniczonym angielskim, podczas gdy Spurs byli na poziomie mistrzowskim i potrzebowali rozgrywającego. Lekcję życia odebrał zaraz na wejściu. Na szczęście przetrwał i jeszcze parę lat wstecz stał na szczycie łańcucha pokarmowego “jedynek” NBA. Nigdy nie traktowałem go jako kreatora gry. Jego największe zalety to gra po zasłonie, bez piłki, akcje dwójkowe oraz niezwykły dar poruszania się z piłką na minimalnej przestrzeni. Swego czasu należał do liderów skuteczności pod koszem. Potrafił wkręcić do kosza wszystko, coś jak dzisiejszy Kyrie Irving, choć nie tak efektownie. Pamiętacie jeszcze jak latał kółeczka po trzech zasłonach? Wyswobodzenie TP spod kurateli obrońcy stanowiło bazę pod sukcesy Spurs w latach 2010-2015.

Pozostali kandydaci: Avery Johnson (1990-2001) Rod Strickland (1989-1992)

Shooting Guard: Manu Ginobili (2002-nadal)

Manu może Wam się kojarzyć z ławką rezerwowych, bo z drobnymi wyjątkami wychodzi z ławki od początku kariery. W 2004 i 2005 miał cały świat u swych stóp: mistrz olimpijski z kadrą Argentyny, gracz All-Star, mistrz NBA. Kto oglądał go w tamtym okresie nie może mieć złudzeń – to był swingman na miarę top 10 białasów wszech czasów. Zero słabych punktów, wola walki niczym u Jordana, przegląd parkietu mistrz, spryt boiskowy na najwyższym poziomie a do tego dynamika i szybkość, o której już dawno zapomnieliśmy. Sam fakt, że w wieku 40 lat z powodzeniem występuje w NBA świadczy o jego wielkiej mądrości koszykarskiej. Gość na miarę Larry’ego Birda z pozycji SG. Może przesadzam, nie wiem – w każdym razie: jednostka wybitna. Prawdziwy kreator gry w zespole Spurs. Ilu ludzi podało by coś takiego w serii finałowej?!

Pozostali kandydaci: Alvin Robertson (1984-1989) James Silas (1972-1981) Danny Green (2010-nadal)

Small Forward: Kawhi Leonard (2011-nadal)

Nie będę pisał jego charakterystyki, bo cały świat przed nim. Dość powiedzieć, że łączy w sobie cechy najlepszego obrońcy ligi, jest w czubie skuteczności rzutów zza łuku, z powodzeniem bierze na siebie ciężar zdobyczy punktowych i niesie zespół przez sezon, a gdy wchodzi na parkiet złości się sam LeBron James. Kawhi ma 26 lat. Miejmy nadzieję, że jeszcze niejeden pierścień dane mu będzie założyć na wielki paluch.

Pozostali kandydaci: na szczególne wyróżnienie zasługuje George Gervin (1973-1985) którego według niektórych powinienem umieścić przed młodym jeszcze Kawhi. Gervin był ulubieńcem kibiców, maszyną do zdobywania punktów, czterokrotnym królem strzelców NBA. Tylko Michael Jordan i Wilt Chamberlain biją “Icemana” pod tym względem. Średnia kariery wynosi 26.2 punktów, w 407 meczach z rzędu zaliczał dwucyfrową zdobycz i naprawdę dałbym go ponad Leonarda gdyby nie fakt, że za popisami strzeleckimi nie poszły sukcesy klubu. Spurs pod jego wodzą trzykrotnie docierali do finałów konferencji, ale nic więcej. Na jego tle Kawhi to człowiek orkiestra, dużo bardziej wszechstronny i bardziej kompletny.

Dodatkowo: Sean Elliot (1989-1993, 1994-2001) Bruce Bowen (2001-2009) Michael Finley (2005-2010)

Power Forward: Tim Duncan (1997-2016)

Każdy sezon w playoffs. Pięć tytułów. Piętnaście razy w All-NBA Teams. Piętnaście razy w All-Defensive Teams. Najlepszy obrońca, jakiego widziałem na parkietach w okolicach 40. roku życia. Rywali miażdżył gabarytem, techniką, zasięgiem ramion, mądrością ustawienia, doświadczeniem w gorących momentach, inteligencją koszykarską i opanowaniem emocji. Jego rzut o tablicę i zasłony, którymi potrafił stworzyć korytarz dla penetrującego Parkera zapamiętam do końca życia. Trzy razy mianowany MVP, to na jego plecach zbudowano markę Spurs. Wybitny gracz. Być może najlepszy power-forward w dziejach dyscypliny. Potrafił czynić prawdziwe cuda!

Pozostali kandydaci: Robert Horry (2003-2008) Dennis Rodman (1993-1995) Boris Diaw (2011-2016) Larry Kenon (1975-1980)

Center: David Robinson (1989-2003)

Najszybszy, najbardziej wyżyłowany center, jakiego w życiu widziałem. Jak dziś pamiętam jego pojedynek o koronę strzelców sezonu 1993-1994 z Shaquille O’Nealem. Szli łeb w łeb, różnica wynosiła dosłownie kilka oczek. W ostatniej kolejce sezonu koledzy zagrali na Davida… Miałem do szkoły na ósmą więc nie zdążyłem sprawdzić telegazety. Gdy na korytarzu kolega z ósmej klasy powiedział, że Admirał zrobił 71 punktów myślałem, że robi mnie w balona.

Robinson jest również jednym z czterech graczy w historii, którzy mają na koncie prestiżowe quadruple-double. Piętnastego lutego 1994 roku przeciwko Detroit uzyskał 34 punkty 10 zbiórek 10 asyst i 10 bloków. Byłem trochę za młody by ogarnąć pełnię jego zasług, w każdym razie był kimś na miarę dzisiejszych point-forwardów: kozłował, wychodził do piłki, pomagał przenieść ją bliżej obręczy, rzucał z półdystansu, kozacko biegał od kosza do kosza no i miał cholerną ambicję do gry obronnej. Sukcesy? Dwukrotny mistrz ligi do pary z Duncanem, czyli Twin Towers. Obrońca roku w 1992, król strzelców w 1994 oraz MVP ligi w 1995.

Pozostali kandydaci: Artis Gilmore (1982-1987) LaMarcus Aldridge (2015-nadal)

A jak dziś wygląda zespół teksański? Na liczniku (11-6) co daje trzecie miejsce w tabeli WEST. Kolejny awans do ósemki jest pewny jak amen w pacierzu, a przecież SAS nadal występują bez Kawhi Leonarda oraz Tony’ego Parkera. Zwolennicy koszykówki spod znaku Spurs marzą oczywiście o wielkim rewanżu tj. zdetronizowaniu obrońców tytułu. Czy tak się stanie? Musimy poczekać do maja. Tymczasem skład zespołu prezentuje się następująco:

Guards: Tony Parker, Patty Mills, Danny Green, Dejounte Murray, Manu Ginobili, Bryn Forbes, Brandon Paul, Darrun Hilliard, Derrick White

Forwards: Kawhi Leonard, Kyle Anderson, Rudy Gay, Davis Bertans

Bigs: LaMarcus Aldridge, Pau Gasol, Joffrey Lauvergne, Matt Costello

No i jak? Jeśli nostalgia Wam się włączyła i zatęskniliście za minionymi czasami… oryginalny jersey Tima Duncana oraz inne ciuchy i gadżety San Antonio Spurs marki Mitchell & Ness, złapiecie m.in. w sklepach Matshop czy Bludshop.

45 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Odcinek serii gdzie nie miałem wątpliwości przy żadnym nazwisku, fenomenem na skalę NBA będzie to że wszyscy z najlepszej piątki grali pod jednym trenerem i do tego w czwórkę w jednym składzie. Teraz nadchodzą trochę chudsze czasy, ale spokojnie, póki Pop jest to poniżej 50 zwycięstw nie zejdą, jakieś miłe wzmocnienie (nie chodzi mi o skupowanie połowy ligi jak w przypadku drużyn Lebrona) i spokojnie może powtórzyć się sytuacja z lat 2010-2013 kiedy Spursi byli już za starzy żeby cokolwiek osiągnąć 😉

    (36)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzięki wielkie panowie! 😀 Spurs to dla mnie najlepsza organizacja ever. Gdy zaczynałem oglądać NBA najbardziej jarałem się indywidualnościami jak LeBron czy Kobe, później zobaczyłem parę meczy Spurs, i zakochałem się. W tym jak potrafią każdemu wymyślić przydatną rolę w ekipie, w defensywie która nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu i w tym ich pięknym ruchu piłki w ofensywie.. czysta poezja. Nie wiem jak to będzie gdy odejdą w końcu Papa Juice i Tony, mam nadzieję że Pop będzie prowadził ich do sukcesów jeszcze długi czas.

    (15)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Warto dodać, że jedynym teamem który “postawił opór” w finale ekipie Popa byli 12-13 heat, którzy imo byli wtedy zespołem równie kosmicznym co obecne gsw. Co dziwne rok później dostali srogie lanie. Teraz pytanie, czy spurs tak szybko “wyewoluowali” że wciągneli potężne miami nosem, czy heat tak szybko sie skonczyli.

    (19)
    • Array ( )

      Gdyby nie rzut pewnego Pana w game 6 to Spurs byli by mistrzami, a sądze że to miało największy wpływ że rok później w finale się po nich przejechali.

      (23)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    dla mnie zagranie manu jest podobne do tego bergkampa z newcastl mam tu na myśli taką niekonwecjonalność to że mój mózg pomimo oglądania pary razy powtórek nadal nie ogarnia jak to było można zrobić

    (6)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Michael Porter Jr będzie miał operację i prawdopodobnie nie zagra już w tym sezonie.

    pytanie brzmi : czy zgłosi się, mimo to, do 2018 NBA Draft i czy zostanie wybrany ?
    sytuacja nieco podobna jak ta z Kyrie’em Irvingiem w 2011 roku, choć wtedy Kyrie wrócił na Turniej i rozegrał
    jeszcze 2 mecze [łącznie 10 w tamtym sezonie w barwach Blue Devils].

    Kyrie wtedy wszedł do naboru i poszedł z nr 1.

    Porter ma talent, który gwarantuje mu wybór w pierwszej 5, ale podczas gdy on będzie się leczył, reszta kandydatów może wzmacniać swoje notowania prezentując się na boisku.

    generalnie, on nawet nie “liznął” tej uniwerysyteckiej koszykówki.

    z jednej strony, może uznać że potrzebuje gry na UNi, żeby zdobyć doświadczenie i przetrzeć się, a na dodatek w 2019 Draft konkurencja może być nieco mniejsza i nr 1 będzie miał pewny [ w tej edycji nie będzie to takie oczywiste, chociaż w większości mocków jest na czele].

    z drugiej, właśnie dotarło do niego, jak sądzę, ze wystarczy bardzo niewiele, aby w ogole nigdy nie został nigdzie wybrany z powodu kontuzji kończącej karierę. Taka kontuzja w NBA, z podpisanytm już kontraktem, to dramat,ale głównie sportowy. Kontuzja tego typu na uczelni – to tragedia i katastrofa. Historia Raya Smitha niejednemu rookie wybiła z głowy plany pozostania na drugi rok w koszykowce szkolnej.

    w sumie, czołowe loteryjne kluby będą też miały szereg pytań a’propos tego utalentowanego skrzydłowego. Jesli się zgłosi – na pewno zostanie wybrany, jesli papiery od lekarza będą się zgadzac. Ale czy pozostanie nr 1 czy też spadnie w rankingu – to się pewnie do końca będzie ważyć.

    co ciekawe, kontuzję leczy także inny potencjalny nr 1 – Marvin Bagley III z Duke, aczkolwiek w jego przypadku to niegroźny uraz.

    Spurs all time best 5 :
    Parker, Ginobili, George Gervin, Tim DUncan, David Robinson

    2nd :

    Alvin Robertson, Bowen, Kawhi Leonard, Sean Elliot, Artis Gilmore

    honorable mention :
    Avery Johnson, James Silas, Robert Horry

    with special appearence :
    Dennis Rodman :]

    (5)
    • Array ( [0] => subscriber )

      Też się nad tym zastanawiałem od wczoraj ( kibic tankującej drużyny musi czymś myśli zajmować :p ) myślę, że jeżeli MPJ pokaże się z dobrej strony na testach przed draftem ( o ile będzie juz w stanie) to spokojnie zostanie wybrany w top3, bez tego jeżeli ktokolwiek postanowi go wybrać to raczej nie będzie w top5, kto by marnował tak wysoki pick na gościa który może nigdy nie zagrać? ofc 76 wybierali zawodnikow z kontuzjami jak np Embiid ale raczej żadna inna organizacja nie ma zamiaru tankować kolejne 10 lat czekając czy lub kiedy wyzdrowieje przyszłośc klubu, no i do tego jeżeli tak to w czołówce obecnie nie ma chyba żadnego zawodnika z pozycji SF jedynie PF/C/SG

      (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Spurs – moja ulubiona ekipa jeszcze od czasów “hej, hej tu enbiej”… Plakaty z Magic Basketball na ścianach w swoim pokoju, ileś meczów zachomikowane na kasetach VHS gdzieś na strychu a przez samego Davida Robinsona zaciąłem się wtedy, że muszę nauczyć się rzucać też lewą ręką – do dziś rzuty wolne rzucam głównie lewą 🙂
    #gospurs

    (4)
    • Array ( )

      taaa…. 1. Robinson, 1. Duncan, 15. Leonard (umówmy się że 15. to nie jest nizina draftu)
      Manu i Parker jako gracze spoza USA raczej z góry byli na straconej pozycji jeśli chodzi o czołowe pozycje

      (1)
    • Array ( )

      Tak, byli na straconej pozycji podobnie jak Gasol, Darko Milicic, Andrea Bargiani czy Andrew Bogut.

      (1)
  7. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    jak telegazeta to 265 do 267 – chyba zawsze tak było.
    duncan miał dwa razy mvp regular, natomiast finałów trzy. chociaż w 2005 ja dałbym mvp finals dla manu.
    do organizacji spurs nie pasował mi od zawsze bruce bowen – pieprzona menda. taka uboga wersja laimbeera. perfidnie podchodzić komuś pod stopy i udawać niewiniątko, to żenuła nie do przyjęcia.
    pamiętam jak na początku kariery duncana ludziska zarzucali mu,że jest drewniany i po prostu nudny. nie zapomnę tego. to było długo przed GB, przed ZP1. kumple moi też nudzili się patrząc na grę spurs. tylko ja taki yntelygentny od początku wiedziałem hehe
    horry – dzięki za worek trójek w game 5 2005 finals. szczególnie za ta jedną 🙂
    p.s.
    gdyby ktoś na pół wieku zamarzł w jakiejś jaskinii czy coś,to i tak wiadomo,że w roku 2070 spurs będą najmniej 55-27…

    (4)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      269 składy? wcale tego nie kojarzę,a mam wrażenie,że od zawsze korzystam z telegazety, nawet do dziś 🙂
      nie ma to jak na dużym ekranie. 231 to już w ogóle nie pamiętam. tylko skąd ta niepamięć… nie pamiętam…

      (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Spurs to organizacja przez duże “O”.Bardzo skromna ekipa ,która nie jest i nie chcę być w świetle fleszy.Po prostu po cichu Pop i jego armia robi swoje.Chciałbym zobaczyć Lebrona pod skrzydłami Popa i wcale nie jest
    to niemożliwe za rok.Co do Piątki to faktycznie jedna z lepszych jak dotychczas.

    (0)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Po ostatnich kilku latach SAS w PO stwierdzam, że Pop to genialny trener analITYK. Siada po meczu i jest w stanie rozpracować każdy zespół, wymyślić nietypową taktykę i przy kolejnym meczu zaskoczyć rywala.

    Ale zdecydowanie jego skille maleją jeśli trzeba coś zmienić w meczu, który nie idzie (na bieżąco reagować). Często zdarza mu się odpuszczać przegrane mecze (pamięta ktoś jakiś spektakularny run SAS spowodowany zmianą taktyki w trakcie meczu?).

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu