fbpx

NBA: demonstracja siły Los Angeles Clippers | król asyst Tyrese Haliburton

22

welcome to my w

Raptors 122 Hawks 124 (OT)

Paskudna, siermiężna koszykówka po stronie Toronto. Fred VanVleet w końcowej fazie wyglądał jakby miał za chwilę paść. Totalnie nieskuteczny rzutowo (1/11 zza łuku) stroniący od piłki, zajechany. Fakt faktem, Raptors występowali bez całego zastępu graczy: Siakama, Achiuwy, Bantona, Trenta Jr’a, Bouchera czy Portera Jr’a. Rotacja objęła de facto siedmiu ludzi (czterominutowego występu Bircha i Downtina nie liczę) więc wyglądało to kuriozalnie. Na dodatek potencjalny zmiennik Freda, czyli Malachi Flynn spadł za faule.

Mimo to, za sprawą tężyzny fizycznej panów Anunoby, Barnesa, Thada Younga konsekwentnie atakujących obręcz i paru trafień z ławki Flynna – goście wygenerowali wystarczającą liczbę punktów by grać o zwycięstwo. Tuż przed zakończeniem czwartej kwarty FVV na jedną akcję się przebudził. Widziałem co się szykuje. FVV polizał końcówki palców (jak to ma w zwyczaju) wziął wreszcie piłkę w ręce i wjechał pod obręcz. Tam drzewa z gałęziami, nie do przerzucenia, więc przepięknie podał do ścinającego Barnesa. No, tylko, że ten spaprał (stuprocentowy) layup na zwycięstwo i mieliśmy dogrywkę.

Tam już całkowita degrengolada. Wszyscy stali w ataku kiedy Barnes klepał piłkę w miejscu praktycznie przez całą dogrywkę, a następnie pchał się w obrońcę w kierunku obręczy. To nie miało prawa się udać. Trae Young na ostatniej prostej 2-3 razy zdominował chłopaków szybkością, a bohaterem dnia okazał się rookie AJ Griffin (17 punktów 8/15 z gry). Już o nim wspominałem w tym sezonie, zero strachu w oczach u młodego skutkowało 4/5 z gry w doliczonym czasie gry!

No cóż, przynajmniej panowie emocji dostarczyli. Zobaczcie jaki błąd został popełniony w ostatniej akcji doliczonego czasu gry.

Ciekawostka: obie strony zdobyły 150 punktów z pola trzech sekund, to chyba rekord sezonu. Najwyżej punktującym zawodnikiem klasycznie Trae: 33 punkty 12 asyst 12/21 z gry. Kluczową postacią był też Capela (18/14/3) bez którego Raptors złamaliby chyba obręcz w hali.

Wolves 112 Sixers 109

Zero miękkiej gry. Joel Embiid (32/9/6) nawet dzień po dniu i bez najzdolniejszych koleżków (Maxey, Harden, Tobias Harris OUT) pokazał więcej charakteru niż Rudy Gobert i Karl Anthony Towns razem wzięci. Goście dominowali talentem, świeżością, praktycznie w każdym elemencie wyprzedzali ekipę Doca Riversa o krok. Ci salwowali się obroną strefową i grą przez Kameruńczyka.

Szykowaliśmy się na pogrom, zwłaszcza że D’Angelo Russell trafiał z wyskoku, a Anthony Edwards łaskawie pokazywał się do piłki i bardzo aktywny był w ataku. Z tym młodym są problemy. Gobert określił go niedawno mianem “najlepszego obrońcy na piłce z jakim w życiu grał, o ile Edwards jest odpowiednio zaangażowany w sprawę”. Zabawne. Widać, że Francuz stara się mobilizować młodszych kolegów, którzy potencjał mają bezsprzeczny, ale z charakterem jest gorzej. Przewaga Wolves przed przerwą dochodziła do dwudziestu punktów, ale potem Embiid wyrzucił z gry Goberta, a koledzy postawieni w sytuacji stresowej mieli miękkie fajki. Towns kompletnie niewidoczny w drugiej połowie – przyznam, że nie znoszę tego zawodnika. Nonszalancki, gamoniowaty, histeryczny, chaotyczny, miękki. Cały talent świata, ale bez psychiki. Dwie żałosne, spudłowane trójki i dwie zbiórki. Oto jego wkład w drugiej połowie.

Embiid, Melton i Milton czy tam Milton i  Melton gonili wynik do ostatnich sekund. Melton w końcówce wyjął nawet piłkę w koźle Edwardsowi i wydawało się, że wbije layup na zwycięstwo, ale takiej adrenaliny dostał, że się dał przyblokować. Będzie na skrócie, musi być:

Magic 113 Pacers 114

Kolejny chaotyczny mecz spod znaku partyzantów trenera Ricka Carlisle’a i rozgrywającego Tyrese Haliburtona (22 punkty 14 asyst). Przez pół godziny ton narzucali goście (świetny Franz Wagner: 29 punktów 5/9 zza łuku) a potem była zmiana i dominowała Indiana, nie czuję że rymuję. Trudno wyciągać z tego spotkania długofalowe wnioski. Indiana nie przestaje grać do przodu, popełniają ogrom błędów charakterystycznych dla młodego zespołu, ale ciąg strzelecki mają tak silny, że potrafią przytłoczyć rywali i margines błędu mają całkiem spory. Tylko Boston, Golden State i Dallas oddają więcej trójek. Jeśli chodzi o asysty też są w czołówce ligi. Wyróżnikiem jest też Myles Turner jako rim protector. To jego bloki i prezencja umożliwiają chłopakom szybkie ataki, z których zaczynają powoli słynąć. Jeśli chodzi o zdobycze z kontry – tylko Raptors notują więcej.

Jazz 118 Blazers 113

Obrona strefowa Portland nie zrobiła wrażenia na gościach. Ci zespół mają wszechstronny, głęboki i utalentowany. Przecież panowie Olynyk i Markkanen to idealni zone-busters z racji mobilności i smykałki rzutowej. Weteran Mike Conley uszkodził co prawda kolano (a może chodzi o ścięgno udowe?) nie wiadomo, ale jego miejsce z sukcesem zajęli Jordan Clarkson (28 punktów 4 asysty) i Malik Beasley (29 punktów 6/14 zza łuku). Blazers oczywiście są zespołem (teoretycznie) silniejszym, ale gdy Dame Lillard notuje 2/14 z gry trudno myśleć o zwycięstwie, sorry.

Spurs 97 Clippers 119

San Antonio w obliczu absencji shootera Devina Vassella i niedyspozycji strzeleckiej Keldona Johnsona (5/15 z gry) nie byli w stanie wygenerować siła ogniowej potrzebnej by się do miejscowych zbliżyć. Zwłaszcza, że ci od wejścia zasypali ich gradem (ośmiu) trójek i wysforowawszy się na prowadzenie 40:22 nie zamierzali odpuszczać. George, Jackson, Morris i Leonard trafili w sumie 25 z 40 rzutów. Kolejno wchodząc z ławki na parkiecie rządzili Norman Powell (26 punktów) i John Wall (15 asyst).

Gregg Popovich białą flagę wywiesił za wczasu, bowiem przewaga LAC dochodziła od 30 punktów. Były oczywiście zrywy, przed końcem pierwszej połowy na chwilę ożył Keldon Johnson, ale dwie kolejne trójki obwodu Clippers usadziły gości w miejscu.

Ciekawostką jest natomiast coraz większe zaangażowanie Jeremy’ego Sochana w kreacje ataku. Polak kozłuje piłkę po zbiórce, ma też zielone światło na dribble drives, o ile ma przed sobą przestrzeń. A przestrzeń często ma, bowiem rywale nie cenią jego zdolności rzutowych. Jeremy wzorem np. Bama Adebayo wychodzi też na “elbow” i stamtąd szuka podań w dół do obiegających go albo ścinających wzdłuż linii końcowej kolegów.

No tylko, że to wczesna faza eksperymentów pod tytułem Jeremy Facilitator. Dziś wyszły z tego dwie asysty i aż siedem strat. Na koncie Sochana odnajdziemy ponadto 4 punkty 4 zbiórki i 2/6 z gry. Szału nie ma. Na pewno wraz z upływem lat nie będzie się tak odbijał od rywali. Brakuje mu siły / fizyczności, ale smykałkę do podań posiada i fajnie, że Pop chce to rozwijać.

Dobrej niedzieli wszystkim. b

22 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Super poczytać co masz do powiedzenia, zresztą jak zwykle 😀 nigdy nie dodaje komentarzy jestem tylko obserwatorem ale od dziś pisze bo widzę tyle bezsensownego hejtu że stwierdziłem że musisz widzieć więcej komentarzy od ludzi którzy cie wspierają także pozdro i rob dalej swoje 😎

    (37)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Wideo z Embidem.. ja rozumiem twarda gra i wszystko, ale jakim cudem to nie jest ofens? Mało ważne że Gobert był spóźniony, czy to jest naturalny ruch łokciem przy lay upie? Czy tak z szerokimi łokciami robi zawsze Embid dwutakt? Gobert odlatuje z łokciem na twarzy i jeszcze faul w obronie, czasem nie kumam tej ligi..

    (15)
    • Array ( )

      Krotko mowiac, jest (naturalny ruch). Wyrzucasz ramiona w gore, w bok, do przodu, zeby zmylic blok, wziac “rozmach” do wyskoku, zachowac ped, zbalansowac fizyczny napor obroncy, sugestywnie zmylic przy euro-stepie itd. Moim zdaniem nie ma sie tu co doszukiwac. Gobert nie stojac juz na drodze Embida wychylil sie/siegnal w obreb manewru juz w jego trakcie, wiec nie dosc ze sam sie nadzial, to gwizdek jak najbardziej poprawny.

      (-7)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Czasem? Wczoraj oglądałem Hawks z Raptors . Fred Van Vleet o dwie głowy niższy wchodzi pod kosz, rzuca przez ręce robiąc jakieś wygibasy i gwiżdżą faul i idzie na linię. Promocja bo niski? Ostatnia akcja dogrywki po stronie Raps, OG wchodzi pod kosz i gwiżdżą faul Capeli który nic nie zrobił. OG idzie na linię i doprowadza do remisu po faulu z tyłka. Tego się oglądać nie da, na prawdę.

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Zawodnikom Utah należy chyba przypomnieć, że jeśli chcą walczyć o Wembanyamę w drafcie to muszą zacząć przegrywać mecze 🙂 Na miejscu zarządu wprowadziłbym różnego rodzaju dodatki finansowe za każdy przegrany mecz, a w wypadku zbędnych zwycięstw naliczać im kary. Panowie tak się kurde nie tankuje.

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Ostatnie wyniki LALakers jakie ten zespół notuje pod nieobecność LeBrona Jamesa pokazują, że właśnie James jest gangreną która trawi ten zespół. W przypadku innego gracza nie byłoby takiem możliwości, aby zespół spisał na straty caly sezon tylko po to, aby jego wiekowy gracz gonił za rekordem punktowym. James był kiedyś wielki, ale obecnie grając w zasadzie po jednej stronie parkietu skazuje Lakers na niebyt.

    (17)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    LOL, ten film z akcją Embiida to jest piękna wizytówka dzisiejszej ligi. W obronie najmniejszy kontakt to faul, w ataku możesz zaliczyć faul ofensywny napierda#@$ąc obrońcę z łokcia w twarz a dostaniesz 2+1. “Nie ma miękkiej gry” . Barterk ogarnij się bo potem młodociani czytelnicy powtarzają za tobą takie kocopoły :)))

    (7)
    • Array ( )

      Embiid jest ewidentnie pod ochroną ligi, weźmy choćby to co zrobił Giannisowi w ostatnim meczu, wysuniętym łokciem w brzuch i tylko flagrant 1. Żałosny płaczek i floper, oby półfinał konferencji to było jego największe osiągnięcie.

      (9)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    „Grad trójek” Clippersów przypomniał mi o artykule, który czytałem w Gazecie Ostrowskiej wiele lat temu. Byłem dzieciakiem, a ta gazeta była jedynym źródłem informacji na temat naszego klubu koszykarskiego. Najczęściej można było znaleźć w niej jedynie okrojony box score i może krótką wzmiankę o meczu. No ale raz na jakiś czas zdarzał się krótki artykuł podsumowujący mecz. W artykule, o którym wspomniałem, pan dziennikarz pisał o tym, jak to byliśmy z tylu przez całą pierwszą połowę, aż na starcie trzeciej kwarty, nasz ówczesny zawodnik- Vadim Czeczuro zaczął „bombardować kosz rywali rzutami za trzy”. Zafascynowany od razu zacząłem przeglądać box score i szybko znalazłem- 1/6 za trzy. Mogłem mieć wtedy z 15 lat, obecnie mam 38, a nadal pamietam to spektakularne bombardowanie.

    (23)
  8. Array ( )
    Average gwiazdybasketu enjoyer 20 listopada, 2022 at 17:22
    Odpowiedz

    Kolejny fajny artykuł, tak jak koledzy napisali, trzeba chwalić. Inaczej nam zostaną tylko bezduszne opisy z innych stron i słuchanie podcastów.

    (3)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    To, jak naprawdę mało znaczącym centrem w tej lidze jest Gobert, pokazał inny center – Embiid.

    W lidze, gdzie obecnie nawet center musi umiec rzucac za trzy i prawdopodobnie nawet rozgrywać – Gobert to rzeczywiście jest elitarny rim protector, ale nic więcej. Czyli jest tylko i wyłącznie zadaniowcem.

    NBA XXI wieku – kiedy zadaniowcom płaci się maksymalne kontrakty…

    (12)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak jeszcze na kanwie wczorajszego “narzekactwa” na obecną NBA. Kupiłem w tym sezonie LP, obejrzałem w pierwsze 2 tygodnie bodaj 5 całych meczów i skończyło się na tym, że od tamtego czasu Passa odpalam tylko praktycznie w niedzielę do kotleta. Tak jak tydzień temu. OKC vs. Nowy Jork. W pierwszej kwarcie 48 pkt. do 30paru (no ale nie będę się czepiał, bo chłopakom siedzialo). Sędziowie gwizdzacy wszystko albo zupełnie nic. Super koncert z jednej strony genialnego Shaia. Mecz kończy się wynikiem 145 do 135 (czyli All star level). W międzyczasie- bez rasistowskich podtekstów – drapałem się po głowie,co ja właściwie oglądam za show, bo cała oprawa meczu to praktycznie spot reklamowy “Wakanda Forever”…
    Myślę,że subskrypcji po prostu nie przedłużę niebawem, bo znudziło mi się wesołe strzelanie z logo boiska i dziwne sędziowanie.
    Nie dziwota,że oglądalność ligi spada co roku. I za dobrych kilka lat, a tendencja jest ewidentnie zwyżkowa, bedziemy oglądać mecze pod 200 punktów każdej z druzyn… kogoś to będzie jeszcze wtedy pasjonowało?

    (9)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Ale za opinię o KAT szacun. Chyba pierwszy raz to czytam tutaj, a mówię to samo o tym zawodniku już od kilku dobrych lat. To jest też główny powód dla którego lubię jak Minny przegrywa. No bo jeśli w twoim zespole liderem jest Towns, to wiedz, że coś się dzieje, że szatan już się nim interesuje.

    (2)
    • Array ( )

      To słabo czytasz, od dawna czuć “sympatię” Admina do KATa. Niestety jako kibic Wolves muszę się zgodzić, wszelki talent tego Świata, ale miękka z niego faja. Butler też szybko to zrozumiał.

      (8)

Komentuj

Gwiazdy Basketu