fbpx

NBA Retro: Bill Walton – koszykarski hipis

26

Był ósmy czerwca 1986 roku. Stojący przy kuchennym blacie mężczyzna miał na sobie szlafrok i domowe kapcie. Od niechcenia mieszał łyżeczką w szklance herbaty, patrząc jak papierowa saszetka wiruje w naczyniu, konsekwentnie uwalniając w tym szalonym tańcu swój najlepszy aromat. Niczym młoda dziewczyna na dyskotece przy plaży.

Był potwornie zmęczony. W zasadzie dopiero co wrócił z pracy, a było już prawie wpół do jedenastej. Nie przerywając mieszania rzucił apatycznie “Taaa… kolejny dzień na robocie”. Nie uszło to uwadze jego partnerki. “Co tam mruczysz kochanie?”- zagadnęła go, z kolanem pod brodą malując paznokcie w salonie.

“Nic nic. Dzień jak co dzień.”

Tego typu filozoficzna konstatacja wydać się może niewiele znaczącą refleksją. Chyba że mieszkasz w Brookline, Massachusetts. Wówczas jest to w zasadzie jedyna możliwa obserwacja. Zwłaszcza tu, przy Newton Street, w królestwie zraszaczy ogrodowych i równo przystrzyżonych trawników. Miejscu gdzie mówisz sąsiadom “good morning!”, podnosząc codziennie kolejny numer The Boston Globe ze swojej wycieraczki. Tu naprawdę każdy dzień wygląda tak samo. “In suburbia”- jak w piosence Pet Shop Boys.

Po herbacie poszedł się położyć, ale chwilę po północy zbudził go dzwonek do drzwi. Dinah poderwała się pierwsza i podbiegła do okna. “Bill przyszedł, otworzysz mu?” Dzwonek cały czas dzwonił. “Bill? Co u licha?!”- rzucił Larry wiążąc szlafrok. “Wpuść go, przegoń, zrób cokolwiek, tylko niech w końcu zdejmie palec z tego cholernego dzwonka! Jest dwunasta!”- zajęczała Dinah, chowając głowę pod poduszką.

Stopklatka.

Być może powyższy wstęp brzmi jak wyrwany z jakiegoś serialu o amerykańskich przedmieściach, ale to nie Cudowne Lata i nie mieszka tu Kevin Arnold z rodziną. Przy 883 Newton Street mieszka Larry Bird, który ledwie kilka godzin temu, po raz trzeci w życiu, zdobył mistrzostwo NBA. Na przednim siedzeniu jego Pontiaca wciąż jeszcze leży Statuetka MVP Finałów. Palec na dzwonku trzyma Bill Walton, dwukrotny mistrz NBA, pijany szczęściem i bourbonem, który trzyma pod pachą.

Wiem, że jesteś zmęczony, idź do łóżka. Posiedzę sobie w kuchni i posłucham Grateful Dead, napawając się chwilą. Poczekam aż wstaniesz. [Walton]

Bird poklepał go po plecach i wrócił na górę. Następnego dnia rano wstał i zszedł na dół. Znalazł przyjaciela dokładnie na tym samym krześle, tak, jak go zostawił.

Stary, jesteśmy mistrzami świata, jak możesz spać po czymś takim? [Walton]

Larry wykrzywił usta w podkowę. Butelka Wild Turkey stojąca na stole była suchutka niczym choinka po trzech królach.

#Rudy hipis

Kiedy rozmawiamy o najlepszych historycznie graczach na danej pozycji, zawsze pojawia się kwestia statystyk, jakie należałoby wziąć pod uwagę. Czy należy stosować ujęcie holistyczne, czy też skupić się na szczycie formy i wybrać esencję danego talentu, zawodnika w jego najlepszej wersji?

W przypadku bohatera niniejszego artykułu zdecydowanie lepiej użyć tej drugiej metody. Kiedy był w pełni zdrów miał papiery na jednego z najbardziej wszechstronnych centrów w historii. Słowo “dominować” zdewaluowało się nieco na przestrzeni lat, ale Walton dominował w pełnym znaczeniu tego terminu. Na parkietach NCAA, w barwach UCLA i później w NBA, broniąc barw Portland Trail Blazers.

W Portland Walton wywalczył: mistrzostwo NBA 1977 – statuetkę MVP 1978 – Finals MVP 1977.

Nie był takim strzelcem jak Kareem czy Wilt, ale box score zapełniał w innych kategoriach niż punkty. Walton dominował przede wszystkim wszechstronnością i defensywą. W tych aspektach ciężko znaleźć kogoś, kto mu dorówna.

W historii NBA było zaledwie dwóch zawodników, którzy w sezonie notowali 2.5 bloku na mecz i 5 asyst jednocześnie. Bill Walton i Kareem Abdul-Jabbar.

Do wspomnianych wcześniej nagród i wyróżnień dodać należy jeszcze dwa powołania do All-Star Game, dwa do All-NBA i dwa do All Defensive First. Krótki był szczyt jego kariery, ale bardzo pamiętny.

Wszystkie nagrody, jakie wymieniłem w tym akapicie, Walton otrzymał w swoim trzecim i czwartym sezonie gry w NBA. Kolejne cztery lata zabrała mu kontuzja stopy. Między sezonami 1978/79 a 1981/82 zdołał rozegrać tylko 14 meczów na początku 1980. Trzy pełne lata opuścił w ogóle.

Do Bostonu trafił w 1985 roku, w wymianie z Clippers za Cedrica Maxwella. W swoim pierwszym sezonie w nowych barwach, 1985/1986, od którego zacząłem ten artykuł, Walton zdobył nagrodę Sixth Man of The Year. W ostatnim meczu finałów, po którym zjawił się u Larry’ego Birda, zdobył 10 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty. To był jego ostatni dobry mecz. Po nim zdołał rozegrać jeszcze tylko 10 spotkań w karierze, nim znów odezwała się stopa.

#Za i przeciw

Patrząc z drugiej strony, kariera Waltona była bardzo niepełna. Zaledwie w dwóch sezonach, na przestrzeni lat 1976-1978, osiągał średnią powyżej 16 punktów. Jedynie wówczas był All-Starem i zbierał inne laury. Tylko w tamtych dwóch latach playoffs jego średnia punktowa przekraczała 8 punktów! Zaledwie przez dwa lata liczył się przy wyborze MVP. Holizm nie działa na jego korzyść.

Każdy musi zobaczyć Waltona takim, jakim chce go widzieć. Jasne, zmierzch formy nie wynikał z wyczerpania się jego koncepcji na grę, był podyktowany względami zdrowotnymi. Niczym Grant Hill trzy dekady później, musiał Walton napisać się w NBA od nowa, pogodzony z rolą zawodnika zaplecza. Udało mu się to, gdyż graczem drużynowym był pierwszorzędnym.

NBA 75th list

Wśród 75. najlepszych zawodników, jakich wymieniono na jubileuszowej liście, znalazło się też miejsce dla Waltona. Niektórzy mówili, że na wyrost, bo w porównaniu chociażby do takich graczy jak Tony Parker (nie dostał się), pod względem “accolades” wypada blado. Jestem jednak pewien, że pod względem osobowości i “robienia atmosfery” to first ballot Hall-of-Famer. Wystarczy spojrzeć na to, co wyprawia za stolikiem komentatorskim:

#Facts

Wstęp do tego artykułu ubarwiony jest fikcją literacką. Wydarzenia w nim opisane mają jednak odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wizyta Waltona w domu Birda wspomniana jest w książce When the Game was Ours. Adres jest prawdziwy. Dinah została żoną Larry’ego w 1989. Walton naprawdę pił Wild Turkey po mistrzostwie 1986. Pontiac Birda też jest prawdziwy. Był nagrodą za zdobycie MVP Finałów dwa lata wcześniej.

Cudowne Lata to świetny serial. Suburbię wydano w 1986 roku.

Do przeczytania, lecę na trening.

[BLC]

26 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajny artykuł.
    Co prawda nie było nam dane oglądać tytanów tamtych czasów, ale dobrze od czas do czasu coś ciekawego o nich przeczytać.

    Dzięki i zachęcam do napisania kolejnych.
    Tradycyjnie pozdro dla fanów Bostonu… czyżby nastały dla nas lepsze czasy…

    (15)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Wrzucam taktyczny komentarz, żeby był ruch na stronce, bo wiem że te artykuły mają mniejsze wzięcie. Pozdro I dzięki za waszą pracę

    (15)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Retro NBA zawsze na propsie. Piona za genialne “Cudowne lata” ! Faktycznie były cudowne, nie tylko dla bohaterów tego serialu.

    (14)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    No i po takie art tu wchodzę! wincyj takich wpisów na poziomie!Nie wiem dlaczego ale jak oglądam Billa to kojarzy mi się Radek Hyży…. .Fajnie by było od czasu do czasu wrzucić art o legendach i historiach naszej koszykowi: Zelig,Młynarski,Wójcik -basket wszędzie jest fascynujący….pzdr

    (5)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Bill zasługuje na miejsce w historii NBA nie tylko za swój krotki pik i epizod w Bostonie ale także za heroiczną walkę z kontuzjami i co najważniejsze za wyrazisty charakter i osobowość. Jego biografia jest ciekawa także pod względem spoleczno-politycznym. Bo to był prawdziwy outsider antysystemowiec a nie BLMowy celebryta.
    Co do miejsca w 50 czy 75. Wszak to MVP i MVP Finnals. A to już coś. Choć brakowało mi tam Granta Hilla, ale lista była zacna i zawsze będą poszkodowani. Jak Dominique Wilkins w 1997.

    (3)

Komentuj

Gwiazdy Basketu