fbpx

Pierwsze zwycięstwo Jeremy Sochana w NBA | 49 punktów Ja Moranta ☠️

22

WTMW.

Jedenaście meczów.

Pelicans 124 Hornets 112

I tak już będzie co wieczór. Kto zatrzyma Pelicans przed zdobyciem 30 punktów w kwarcie, temu fanfary i moc pozdrowień. Niebywale są nabici i nigdy nie wiesz, który danego dnia będzie przewodził stawce. Jonas Valanciunas –  30 punktów 17 zbiórek 14 rzutów wolnych. Brandon Ingram 28 punktów 9 zbiórek 7 asyst. McCollum dwadzieścia jeden oczek, Williamson szesnaście.

  • 53-37 na tablicach
  • 37-14 przyznanych rzutów wolnych
  • 62:48 w polu trzech sekund

Przewaga dochodząca do szesnastu punktów, którą rezerwowi gospodarzy (McDaniels, DSJ 6/7 zza łuku) zjechali do trzech punktów w czwartej kwarcie. Szerszenie grają bezpardonowy offense i zdaje się, że LaMelo Ball to nie jest żaden difference maker. Z całą pewnością jednak Terry Rozier (23/8/11) to niedoceniany dynamit strzelecki potrzebny w Lakers, a Gordon Hayward (26 punktów 7 asyst) ma technikę użytkową najwyższych lotów (i przydałby się Lakers jeszcze bardziej).

Spurs 137 Pacers 134

W pojedynku dwóch najbardziej zubożałych w strukturę, partyzanckich ekip NBA górą San Antonio. To pierwsza w karierze wygrana Jeremy’ego Sochana. Jak się domyślacie Polak, defensywnie ukierunkowany młokos w meczu uptempo, nie odegrał wielkiej roli. Cztery punkty, pięć zbiórek, jedna asysta. Wolumen punktowy podciągnęli koledzy m.in. Josh Richardson (6/8 zza łuku) Keldon Johnson (23 punkty 6 asyst) i Devin Vassell (23 punkty 5 zbiórek 4 asysty). A gdyby tego było mało, Jakob Poeltl dwadzieścia jeden razy stawał na liii rzutów wolnych.

Tyrese Haliburton choć zdobył 27 punktów i 12 asyst w zespole pozbawionym środkowego, uznał przed kamerami, że zagrał fatalnie i musi się poprawić. Chodzi o braki defensywne, bycie nieuważnym, miękkim, spóźnionym.

Bulls 100 Wizards 102

Stolica zdusiła ostatecznie osłabionych gości z Chicago. Zach LaVine ma dziś w nocy zadebiutować, na Lonzo Balla poczekamy jeszcze parę miesięcy (oby)! DeMar DeRozan znów grał koncertowo (32/6/6) ale indywidualny popisy mają swój limit. Nikola Vucevic (24/8) bardzo się stara, ale cóż, niewygodnie mu było chodzić wysoko w obronie m.in. do Kristapsa Porzingisa . Zwłaszcza, że go Łotysz raz tak zakolebał zwodem, że mało na tyłek nie trzasnął. Zacięta walka do końca, niesprawiedliwy gwizdek z autem Coby’ego White’a, ale co? Wizards głębsi, Kuzma (26) KP (14) i Beal (19) bardzo niewygodni do krycia. W nawiasach to nie wiek, ma się rozumieć.

Patrick Williams nie daje rady po żadnej ze stron. Pasywny, przestraszony, dwie zbiórki w ponad 30 minut na placu to nie są wyniki pracy wyjściowego power forward. Chicago polegają na DD, ale gdy ten łapie dług tlenowy, atak staje. Powinno być lepiej z Zachem, zobaczymy dziś w nocy.

Magic 98 Hawks 108

Znacznie lepiej jeśli chodzi o ławkę rezerwowych wypadli Magicy za sprawą przywróconego Cole’a Anthony’ego (25 punktów 2 asysty). Paolo Banchero demonstruje dlaczego jest numerem jeden draftu, dziś rozszerzył repertuar o rzuty dystansowe, do których oddawania namawia go sztab szkoleniowy. Młody zdobył 20 punktów 12 zbiórek i 3 bloki, ale skutecznością nie powalił (6/18). O wiele za wcześnie prognozować, ale trochę nie widzę synergii między Banchero a Franzem Wagnerem (8 punktów 7 rzutów). Obaj nieco za dużo klepią piłkę, ale to z powodu kontuzji i braku ciągłości:

  • nie gra Fultz (najlepszy podający)
  • także Gary Harris (spokój i doświadczenie)
  • Jalen Suggs podkręcił kostkę (po czym odpalił się Trae Young)
  • rotacja jest posypana
  • dziś może dołączy Jonathan Isaac (!)
  • strat jest dużo i głupich
  • między Banchero i Wagnerem to nie wygląda to na miłość, raczej na układ, hehe
  • go Magic!

Atlanta bije kogo ma zbić. Znów 22 asysty pary Dejounte & Trae, którzy manewrami z piłką kreują ogrom pozycji dla kolegów. Dobrze wszedł w sezon kolega John Collins (23 punkty 13 zbiórek) który swoim zwyczajem: sporo biega na obręcz, roluje pionowo po zasłonie oraz siedzą mu trójki w akcjach catch and shoot. Capela sporo minut, aktywnie w obronie, ale strzelecko nie bardzo angażowany. Jakieś pojedyncze wykończenia czy loby po pick and rollu albo z ukrycia w tzw. dunker spot.

Raptors 105 Brooklyn 109

Potężne triple-double Pascala Siakama: 37 punktów 13 zbiórek 11 asyst. Całą noc wyłuskiwał mismatch i wbijał się tyłem w okolice 3-4 metra. Zresztą dla niego 85% graczy NBA stanowi mismatch, bo duży jest i szybki jednocześnie. To głównie za jego sprawą Raptors dzielnie walczyli z faworyzowanym rywalem i mieli w tym spotkaniu swoje momenty. W końcówce doszli na remis, ale Brooklyn wyjechał im dwiema trójkami w ostatniej minucie i ciężko to było zniwelować.

KD standard: 27 punktów i brak słabych punktów, aktywny z pomocy, analizujący przestrzeń wokół siebie. Kyrie dołączył i też zdobył swój przydział (30 punktów 7 asyst) na 24 próbach. Gość ma niesamowite czucie piłki. Trochę się za bardzo momentami pcha między drzewa i sam sobie utrudnia zadanie, ale po zasłonach czy jeden na jeden to jest wybitny wprost talent. Ben Simmons robi swoje, tam zbierze (10 zbiórek), gdzie indziej poda (8 asyst). Rzutowo niegrywalny, nieistniejący. Co najwyżej proste wykończenia, jak Clint Capela, jeśli rywal popełni błąd.

Celtics 111 Heat 104

Boston wielkie serducho i zaangażowanie. Każdy przejmuje zasłony, walczy, nie chce wyjść na najsłabsze ogniwo. Cała piątka ma warunki więc wygląda to ciekawie mimo ograniczeń natury gabarytowej pod koszem. Al Horford dziś w nocy (dzień po dniu) nie zagra, ale w tym spotkaniu trzymał fason wycinając większość ucieczek za plecy, a także innych patentów Miami. Jego umiejętność przewidywania, ustawiania się, schodzenia poziomem bioder do niższych rywali – powiem tyle: oby grał jak najdłużej, bo to poziom Tima Duncana w obronie podkoszowej.

Tatum i Brown są pierwszą parą Celtics, która otwiera sezon dwa razy po 25+ punktów każdy. Dwie najmocniej utalentowane jednostki w solidnie naoliwionej, współpracującej maszynie więc co się wiele dziwować. Brown to taki rytm trzyma od pre-season, że zobaczysz go jak przerzuca Bama Adebayo, a następnie pokazuje, że ten jest dla niego za mały. Taki pewniak. Boston broni tak dobrze, że nawet jak dwadzieścia razy tracą piłkę, to przeciwnik niewiele tych błędów zamienić jest w stanie na łatwe punkty.

Miami grali swoje, według możliwości: Butler, Adebayo, Herro plus Lowry agresywnie jadący na kosz. Musieli mu natrzeć uszu po ostatnim więc wykrzesał co nieco ze swego solidnie nabitego korpusu. Sporo zasłon jeden drugiemu, niekiedy bardzo nielegalnych, ale tak skoordynowanych, że sędziowie nie nadążali gwizdać, jak w meczu Golden State. Problem stanowi obrona oraz spacing (Bam, Jimmy, Caleb Martin to w zasadzie non-shooters). Herro jest nierówny zza łuku, Lowry po prostu ma już swoje lata i jeśli nie wejdzie nogami pod piłkę (najchętniej w kontrataku) to ciężko mu trafiać.

Pistons 106 Knicks 130

Nowojorczycy kozaczą. Jalen Brunson jest najlepszym playmakerem w mieście od czasów Marka Jacksona. Jego praca nóg i technika manewrów onieśmielają najlepszych. Przez 64 minuty rozegrane w nowym klubie JB rozdał jak dotąd 15 asyst nie popełniając przy tym żadnej straty. Są też oczywiście minusy. Wystawiając na obwodzie Brunsona i Fourniera, sztab Toma Thibodeau wystawia się na atak wszelkiej maści penetratorów, atletycznych oponentów i rim-runnerów. Dla przykładu Ja Morant poprzednim razem nastrzelał NYK 34 punkty i 9 asyst, a dziś w nocy rookie Jaden Ivey (widzieliście jakie ma przyspieszenie?) zaliczył 17 punktów i także 9 asyst.

Przydałby się upgrade defensywny na pozycji shooting guarda, spore nadzieje budzi (kontuzjowany) Quentin Grimes, ale przed nim jeszcze długo droga. Najważniejsze, że gra się klei, a Knicks ponownie ogląda się z przyjemnością.

Grizzlies 129 Rockets 122

Desmond Bane choć na niego stawialiśmy (over 22 punktów + asyst) nie zaliczy tego meczu do udanych. Wielce dogodne pozycje rzutowe, ogrom akcji wołanych na siebie, ale nie dał rady. Na jego koncie odnajdziemy 14 punktów 6 zbiórek i 7 asyst. Wszystko przy 3/16 z gry!

Za dwóch albo i za trzech (jeśli liczyć nieobecność Dilona Brooksa) nastrzelać więc musiał Ja Morant, którego po zasłonie czy rozpędzonego nie da się zatrzymać. A jeśli jeszcze poczuje miarę z dystansu… o panie: 49 punktów 8 asyst 17/26 z gry 5/6 zza łuku, w czasie 30 minut spędzonych na placu. Ozdobą spotkania uznaję blok w kontrze:

Rockets świetne, rozstrzelane chłopaki, ale stracili podkoszowego Fernando (uraz kolana) a Alperen Sengun choć bardzo sprawny i pomocny ofensywnie, kosztuje zespół jako rim-protector.

Jazz 132 Timberwolves 126

Zemsta nietoperza. 39 asyst! Amerykańscy naukowcy policzyli, że za kadencji Donovana Mitchella zespół nigdy tyle nie zaliczył, a przecież notowali najlepsze ratingi ofensywne w całej lidze. Serio? Aż nie chce mi się wierzyć. W sumie to możliwe. Jazz tak weszli w sezon, że zaraz zaczniecie mówić, że wygrali oba transfery z Cavs i Wolves, albo już mówicie. Dziś co prawda wygrywali na dwa razy, po dogrywce, ale znów: 20/50 zza łuku, skrzydłowi agresywni na atakowanej tablicy, szerokie ustawienie z Markkanenem i Olynykiem na stanowiskach “podkoszowych” oraz grad ciosów bitych z przeróżnych płaszczyzn.

Największą iskrę w oku mieli dwaj gracze, którzy występowali przeciwko swym byłym kolegom: Jared Vanderbilt 14 zbiórek, 4 przechwyty oraz Malik Beasley 15 punktów z ławki. Z macierzystym zespołem zmagał się też Gobert: 9 punktów 23 zbiórki 2 bloki. Podobać z pewnością mogła się akcja D’Angelo Russella, którą doprowadził do dogrywki, wcześniej posyłając Mike’a Conleya całym ciałem w kierunku parkietu.

Nuggets 128 Warriors 123

Denver pogoniło kota obrońcom tytułu bez Jamala Murraya. Przede wszystkim poprawiła się obrona wokół Jokera i Portera Juniora, ale nie tylko to. Od początku wiedziałem, że ci dwaj się dogadają. Niewiele musieliśmy czekać na pozytywne rzeczy ze strony Bruce’a Browna (20 punktów 5 asyst) w nowym klubie:

Jednocześnie jaka przytomność Jokera (26 punktów 12 zbiórek 10 asyst) który choć wcale mu nie zależy, przy dobrym bilansie znów może zdobyć statuetkę MVP. Zobaczcie:

Warriors gonili w czwartej kwarcie, Curry nastrzelał punktów (34/5/4) Klay po swojemu, gonił po parkiecie i wywierał presję na obronę (16/4/3). Wiggins także szukał zdobyczy punktowych. Poole zawiódł strzelecko, załączył mu się tryb “śnięta ryba” nawet gdy przejmowali go w obronie zawodnicy o wątpliwym resume defensywnym. No cóż,  chyba nie czuł się za dobrze. Na osłodę zostaje 7 asyst i ten przechwyt, który widzieliście powyżej, hehe. Koniec końców zbyt luźno podeszli do tematu panowie Wojownicy w pierwszej połowie.

Suns 111 Blazers 113 [OT]

41 punktów przy 5/12 zza łuku Damiana Lillarda. Gospodarze bardzo już chcieli wygrać, więc Dame szeptał do ucha DeAndre Aytonowi gdy ten przystępował do dwóch rzutów wolnych przy stanie 111:113. Ten oba wolne skusił. Było to na sekundę do końca doliczonego czasu gry, więc drugiej dogrywki nie było. Bohaterem miejscowych był także Anfernee Simons, który odważnie wjechał na prawą rękę przy 7 sekundach do końca i wywalczył dla Portland prowadzenie. Półhak z dwutaktu, wysoko w górze, pod taką presją czasu, grubo.

Dziękuję bardzo za uwagę, have a wonderful Saturday night, everybody! b

22 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Kiedy napiszesz coś o Benie Mathurinie ziomek, typ kręci po 25ptk od początku preseason i cały czas kon walony jest pod Haliburtona, mimo, że rookie ma 3 razy większy potencjał. CZEMU

    (14)
    • Array ( )
      Haliburton to 2roczniak wiec potencjal jest rowniez wielki/ększy 23 października, 2022 at 01:21

      Z tym potencjalem to bym nie przesadzał ale fakt ze fantastyczny strzelec z niego

      (8)
    • Array ( )

      Jako kibic Indiany przyzwyczaiłem się, żeby się o nich mówiło to na prawdę muszą coś spektakularnego odwalić. Mathurin widać że na coś w sobie, przede wszystkim wydaje się być gotowym fizycznie co u rookies nie jest oczywistością. Zostaje mieć nadzieję, że zarząd nie zrobi fikołka i nie zaprzepaszczą ciekawego młodego trzonu drużyny który może dawać wyniki przez lata.

      (7)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Panie adminie
    Wspominałeś, że wierzysz w wejście Lakers do playoffs lub nawet więcej (o ile mnie pamięć nie myli). To prawda, że szanse są. Jednak to wymagało będzie monster seasonu w wykonaniu AD lub któryś z innych „gwiazd” zespołu. Biorąc pod uwagę historie zawodników i niekompatybilność systemu względem nich, uważam, że szanse są jednak małe w porównaniu do nagromadzonego talentu. W samego AD nie wierzę jedynie z powodu… jego kontuzjogenności. I na prawdę należy pamiętać, że Lebron owszem będzie solidny w każdym meczu który zagra. Jednak on już nie pociągnie zespołu w ciężkich meczach (między innymi playoffs). Na pewno zdarzą się w trakcie sezonu świetne mecze w jego wykonaniu ale w żadnym wypadku nie powinno się stawiać go w roli pierwszej, a nawet drugiej(!) opcji drużyny w większości kolejek. Bez roszad składu się nie obejdzie. Według mnie powinni przede wszystkim na rundę zasadniczą celować w mobilnego rim protectora, który od czasu do czasu ciepnie trójeczkę. Tak żeby zmniejszyć szanse na kontuzje AD, i dać mu przestrzeń w ataku. Inni powiedzą strzelcy. I ja się również z nimi zgodzę. AD wraz z Lebronem są nietykalni, za Russela na ten moment nie dostaniemy więcej niż niesprawdzony talent lub picki. Wątpię też, że da się na niego nabrać jakikolwiek inny zarząd, nawet jeśli będzie nabijał 15/8/8 przy dobrej skuteczności. W reszcie rosteru nie widze na razie nikogo wartego sprawdzonych shooterów. Walker wbrew opiniom może mieć dobry sezon w tym roku (ahh contract year), lecz jego transfer wszystkich bolączek zespołu nie wyleczy.
    Chciałbym widzieć Lakers w playoffs żeby, zobaczyc jak Lbj znow dostaje łomot od Warriors!
    Daj znać co myślisz, #Knickerbockers

    (0)
    • Array ( )

      @ Melo – za Russa to musicie oddać picki, i to pewnie dwa, a nie szukać „niesprawdzonego talentu lub picka”. A i to wg mnie niewiele zmieni dopóki Lebronowi nie będzie się chciało wracać do obrony i AD straszyć kontuzją 3-5 razy w meczu. Dlatego Pelinka ma racje nie chcąc całkowicie grzebać przyszłości LAL.

      (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    To początek sezonu…dojechane chłopaki muszą walczyć o publikę i niektórym, zwłaszcza młodym się to udaje – MoranT. Spokojnie z ocenami ale Pelikany jak dla mnie czarny koń ligi! Tytułu pewno nie zdobędą ale będzie się oglądało!!!!Ingram szefu

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    >Jalen Brunson jest najlepszym playmakerem w mieście od czasów Marka Jacksona
    W międzyczasie był jest w NYK Jason Kidd, co prawdy u schyłku kariery, ale jednak.

    (8)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Okropnie się patrzyło na SAS, w ostatnich 3 minutach. Pacers założyli press na całym boisku i SAS miało problem i gdyby nie 12 punktów przewagi uzyskanych wcześniej ( a było ich ponad 20), byłaby pewnie przegrana.

    Sam Sochan – macie takiego kolesia na boisku, który niczego wam nie zepsuje, od czasu do czasu zbierze jakąś piłkę, czasem coś dobije, czasem poda, ot tak, żeby rzucić i wpadnie, więc się i asysta zapiszę, ale nie daje niczego ekstra. Nie wyłączy z gry kolesia, którego kryje ( jasne, czasem mu przeszkodzi w oddaniu rzutu, który wpadnie, albo i nie wpadnie), nie da dodatkowych punktów, nie pokazuje się do piłki przy rozegraniu. Tak na razie prezentuje się Sochan, na tle pozostałych zawodników NBA. Plus złe nawyki – opuszczenie piłki po zbiórce na wysokość biodra ( z tego wzięła się strata w końcówce). Gortat na początku gry w ORL dawał więcej swojej drużynie – mimo, że to był garbage time.

    (7)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Zgadzam się z Sls, Sochan to więcej show wokół siebie robi niż faktycznie jest wart uwagi. W najlepszym razie będzie ligowym przeciętniakiem…

    (4)
    • Array ( )

      pozostaje pytanie czemu nie wzieli kogos innego majac 9 nr w drafcie?
      dalej byli jeszcze gorsi do wybrania?

      To mozeliwe ze dziesiatki osob ze sztabu tak sie pomylilo?
      i wybrali go tylko dlatego bo mily i ulozony chlopak z niego?
      a moze chcieli miec polaka w skladzie?

      (3)
    • Array ( )

      A dlaczego wybrano Bowiego zamiast Jordana? Następnie Odena przed Durantem? Widać, że nie tylko Portland się myli, a Popowi wystarczy, że trafił na swojego Duncana. Nie można mieć wszystkiego …

      (-1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Rzygać się chce.

    Pierwsze zwycięstwo Sochana? Gość zagrał 10 minut i był zbędny w tym 1 swoim zwycięstwie. A w zasadzie to zwycięstwie Spurs, a nie Sochana.
    Polak? Olisadebe bliżej do Polaka niż Sochanowi więc skończ już tą kompromitację bo wstyd dla kogoś takiego jak Ty, żyjącego koszykową, pisać takie dyrdymały.

    (-4)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    ocenianie powierzchowne jest tak niedojrzałe, ze aż szkoda komentować.

    O Jeremego jestem spokojny. Doczekać się nie mogę jak wystąpi w ASG za jakiś czas. Tak się jemu przyglądam i oprócz może nie jakiś wyróżniających się parametrów fizycznych, ale ma je bardzo dobre … ma przede wszystkim taka osobowość/charakter, który chyba tez zwrócił uwagę trenerom SAS. Np nieustępliwość, zawziętość itp.

    Już sam fakt wybory numeru na koszulce to szukanie tożsamości. O Sochana bym się nie martwił, ale dla niecierpliwych by uprzedzić ich rozczarowanie: Jeremy będzie miał jeszcze sporo meczów, w których będzie miał słabe cyfry, lub zagra piach i tak ma właśnie być! Jego czas nadejdzie za 3-4-5 sezonów, ale myśle, ze dzięki warunkom, charakterowi i sztabowi trenerskiemu przebłyski zobaczymy szybciej, bo już w przyszłym sezonie.

    (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu