fbpx

Anthony Davis wpadł do kociołka z magicznym napojem | powrót Damiana Lillarda

20

WTMW

Nuggets 106 Pelicans 121

Kto się boi Jose Alvarado? Faworyzowani goście zupełnie nie spodziewali się eksplozji ze strony młodego (24 lata), niskiego (183 cm), ale jakże zadziornego i prędkiego Portorykańczyka. Był kiedyś Carlos Arroyo, który w 2004 roku ograł z reprezentacją kadrę olimpijską USA. Jose bardziej przypomina jednak Juana Jose Barea, mistrza NBA z 2011 roku. Taki sam jest raptowny z piłką, pewny siebie i niewygodny do krycia. Wczoraj, w pewnym momencie czwartej kwarty Nuggets byli na jego łasce. Strzelał z ośmiu metrów, kręcił się z piłką, kończył akcje floaterami i z dystansu. W sumie było tego: 38 punktów przy 8/11 zza łuku i 12/19 z gry. Ogień! Wiem, wiem. Patrzysz na zdjęcie i myślisz sobie: to mogłem być ja…

Rzeczą, która wali po oczach przy pierwszym kontakcie z Alvarado, jest jego niezachwiana pewność siebie. Ostry, niski kozioł ma każdy na pewnym poziomie. Różnicę robi mental. Niektórych presja trybun i przeciwnika osłabia, jemu zdaje się przydawać mocy. Zupełnie jak u największych mistrzów NBA.

Co jeszcze?

Mimo dominującej pozycji Jokera (32/16/9) goście pogubili się zupełnie wobec obrony strefowej. Rzutów nie trafiali pospołu panowie obwodowi: Jamal Murray (6/17) i KCP (2/8 z gry). W sumie ekipa z Colorado ogarnęła 8/31 zza łuku, czyli tyle trafień co jeden Alvarado, ale przy dwudziestu próbach więcej!

Ciekawostkę stanowi też Zion Williamson, który coraz więcej minut pobiera jako środkowy i trzeba przyznać, że w strefie to nawet przechodzi. Chłopak stanowi cheat code na atakowanej połowie, chodzi o to by nie tracił na połowie własnej. Wczoraj wyglądało to zgoła nieźle. Izolowany na czwartym metrze czy schodzący po zasłonie Zion (25 punktów 6 zbiórek 4 asysty) przeskakiwał rywali, jak to ma w zwyczaju. Aaron Gordon miał z nim problemy, szybkie rączki Bruce Brown tylko raz mu piłkę wyjął, z tego co pamiętam. Denver stanęło ofensywnie, wypchnięci daleko od własnej obręczy, ze zmęczonym już Jokicem nie sprostali kanonadzie Alvarado ani biegom na obręcz jego dynamicznych kolegów. Kolejną rzeczą była liczba (19) strat Denver, nędznych wyślizgnięć się piłki, wynikających głównie z niedokładności aniżeli wielkiej presji Pelicans.

Suns 133 Spurs 95

No i cóż, z szacunku do Gregga Popovicha i jego chłopaków nie wypada się rozpisywać na temat tegoż meczu. Suns wyciągnęli wnioski z ostatniej porażki z Houston. Tam także zdecydowanie prowadzili, a następnie wkradło się rozluźnienie i marazm. Zezwolili drużynie znacznie słabiej zorganizowanej wrócić do gry pod koniec i ostatecznie sprawić niespodziankę. Tym razem o żadnym spoczęciu na laurach nie było mowy.

Dziewiętnaście trafień zza łuku, dwa razy tyle asyst, czwórka podkoszowych (Ayton, Saric, Landale, Biyombo) zabójczo efektywna: 21/30 z gry! I to właśnie brak struktury podkoszowej najbardziej kosztował Spurs. Jakob Poeltl pozostaje poza grą z naciągniętym ścięgnem udowym, nie wiadomo czy i kiedy wróci, bo o usługi zawodnika podpytywać mają: Celtics, Raptors i Bulls.

Nie pierwszy byłby to raz gdyby Popovich z Buffordem wytransferowali mocnego zawodnika z szacunku dla niego samego. Mało to razy słyszeliśmy, że np. Dejounte Murray jest “zbyt dobry by marnować jego najlepsze lata na okres przejściowy i przebudowę”? Ciekawy temat, śledzę z uwagą.

Celtics 103 Nets 92

Brooklyn wzrasta na podobieństwo Bostonu, ale w siedmiomeczowej serii niechybnie by polegli. W pierwszej kolejności różnicę stanowią wiek oraz wszechstronność głównych aktorów. Tatum (29 punktów 11 zbiórek) i Brown (34 punkty 10 zbiórek) w chwili obecnej stanowią najlepszy duet NBA, panowie nie mają słabych punktów. Inaczej, trzeba temat mocno zniuansować by się do czegoś przyczepić.

Nets też mają swą wielką dwójkę. O ile jednak KD to topowa półka po obu stronach parkietu, to performance Kyrie Irvinga podlega wahaniom jak prognozy inflacyjne polskiego ekonomisty, szacownego pana Adama Glapińskiego. Zero złośliwości w tym momencie. Kyrie jest bardzo zdolnym i oddanym swemu kunsztowi gry koszykarzem, ale z racji warunków fizycznych to nigdy nie będzie równie efektywny strzelec (co wymieniona trójka) ani w najmniejszym stopniu porównywalny obrońca.

To samo tyczy się graczy zadaniowych. Solidniejsze otoczenie mają zdecydowanie gwiazdy bostońskie, sam jeden Malcolm Brogdon wart jest półtora Bena Simmonsa i jeszcze trzeba byłoby dołożyć trzy czwarte Cama Thomasa. Fakt, że Celtom udało się w czerwcu zakontraktować Brogdona w zamian za paczkę śrubek i wybór draftu, jest niedorzeczny. Gość buja obroną jak szermierz, w przód i w tył, jak karateka. Jak w tej grze:

World karate championship  (smak mego dzieciństwa)

  • podwój grającego 1-na-1 Browna, proszę bardzo
  • zostaw Brogdona samego na łuku to cię ubije: 49% za trzy w tym sezonie – lider NBA
  • po zasłonie, mając obrońcę na biodrze, wbije się we wszystko, solidne technicznie 105 kilo
  • to właśnie umiejętność gry pod kosz stanowi jego najgroźniejszy oręż
  • nade wszystko to jednak ogarniający tempo, inteligentny rozgrywający: 8 asyst, 1 strata
  • razem z Brownem utrzymali Boston na prowadzeniu

Tatum słabszy występ, piłka wypadała mu z rąk. Poddany presji trochę za mocno szarpał, forsował. Co jeszcze? Seth Curry może być za mały fizycznie na serię playoffs z Bostonem. To samo pod koszem, Nicolas Claxton zrobił olbrzymie postępy jeśli chodzi o rozumienie gry, bardzo atletycznie się zaprezentował na tle m.in. weterana Al’a Horforda, ale rasowym, wielkim środkowym zapewne nie da rady fizycznie. Dlaczego napisałem, że Brooklyn wzrasta na podobieństwo Bostonu? Simmons, Watanabe (gdy wrócą) to duże chłopaki, chodzi o wszechstronność defensywną ai niewątpliwy postęp organizacyjny. Wygrali bodaj siedem z ostatnich dziesięciu meczów, nie? Wczoraj też trzymali się w grze do samego końca. Nie było świrowania ze strony ławki bostońskiej, to była równorzędna gra, więc jeszcze raz: brawo Jacques Vaughn.

Grizzlies 122 Pistons 112

33 punkty i 10 asyst Ja Moranta i to bez żelaznych zasłon Stevena Adamsa (pauza na podleczenie biodra). Szczególny szacunek należy się za trzecią kwartę. Grizzlies trafili wówczas do kosza jedenaście razy. Osiem trafień należało do Ja, trzy razy asystował. Szczególnej uwadze polecam zwłaszcza rajd po zbiórce, przez całe boisko, zakończony wsadem. Pistons uparcie nie podwajali i się doigrali. Morant zostawiał Killiana Hayesa czy Cory Josepha za sobą w pierwszym kroku. Gdy któryś z wysokich zdążył doskoczyć, Ja siadał mu na ramieniu i było z faulem. Trójka sprzed twarzy w rogu parkietu też bezczelna bardzo. Tak więc, pozostawiając wszystko inne, Grizzlies w czwartą kwartę wchodzili prowadząc 101:83

Cavaliers 81 Knicks 92

Ożesz ty w mordę jaki fatalny mecz. Cavaliers wyglądali jakby im zapłacono by to przegrali. Kroki, straty, nonszalancja, izolacje, kompletny brak spójności. Knicks siedzieli zamknięci z wycofanym środkowym, ale goście nie potrafili ich odpowiednio ukarać. Kevin Love wyglądał na swój wiek. Mitchell oddawał dzikie rzuty próbując pokazać Madison Square Garden swój indywidualny kunszt. Garland zaliczył 5/19 z gry. Osiemdziesiąt i jeden zdobytych punktów to jest śmiech na drogiej sali. Knicks nie chwalę, bo nie ma za co. Dobre zmiany daje Quickley.

Lakers 130 Wizards 119

Uważaj, nie obracaj się!  Wiesz, że Anthony Davis to w ostatnich kilkunastu dniach największy dominator NBA, a Lakers wygrali osiem z ostatnich dziesięciu gier? Są wkurzający bardzo odpuszczając fragmenty gry, zawsze to u nich falami idzie, ale co?

  • dobry playbook (znacznie lepiej ułożony atak pozycyjny, co mówiłem od początku)
  • zaraźliwe zaangażowanie i intensywność (Westbrook czy Beverley nurkujący za piłką)
  • star power
  • podleczone urazy
  • pewne odbicie rzutowe

I oto okazuje się, że Lakers niczym kapitan Pete Mitchell znany lepiej jako “Maverick” wracają do gry !

LG!

Powiem inaczej, tabela konferencji zachodniej jest tak wyrównana, że trzy przegrane dzielą Lakers od trzeciego (!) miejsca. Dzisiejsze zwycięstwo zawdzięczają doskonałemu Anthony’emu Davisowi (55 punktów 17 zbiórek 3 bloki) oraz kontuzji Bradleya Beala, który z naciągniętym ścięgnem udowym opuścił parkiet po trzech minutach. Uraz lidera pozostawił Waszyngton z Porzingisem i Kuzmą ciągnącymi atak. Pierwszy miał najgorszy z możliwych matchup, drugi nic nie trafiał do czwartej kwarty.

LeBron James 29 punktów 8 zbiórek 6 asyst przy 12/26 z gry. W pewnym momencie próbował skyhooka a’la Kareem Abdul Jabbar, którego goni na liście najlepszych strzelców wszech czasów. AD nie zrozumiał intencji i rzecz do kosza wsadził. Jest w takim gazie, że przykrywa wszelkie niedostatki ekipy Darvina Hama. Co najważniejsze jednak, jeśli przymkniesz oko na manieryzmy Jamesa, Lakers znów da się oglądać!

Bulls 101 Kings 110

Sacramento znów pali laser ku niebu. Za mocni, zbyt wszechstronni, Domantas Sabonis (11 punktów 17 zbiórek 10 asyst) jako HUB ataku pozycyjnego – świetna forma fizyczna. Byki oczywiście zmęczone tournee po zachodnim wybrzeżu. Zmęczone także psychicznie, bo w mediach coraz głośniej tarabanią o konieczności wybebeszenia składu, czemu zresztą wtóruję od startu sezonu. DeRozan raz jeszcze niewidoczny/ nieskuteczny w pierwszej połowie. W drugiej delikatnie podwajany. Aktywne ręce gospodarzy, sporo przechwytów, przejść z obrony do ataku, wiele łatwych punktów, przewaga energetyczna. Siedmiu graczy z dwucyfrówką na koncie, trzydzieści asyst przy czterdziestu trafieniach z gry. Naprawdę fajnie to wygląda.

Chicago w grze trzymał tym razem Zach LaVine (41 punktów 16/28 z gry) dla którego strzelecko nie jest to dobry sezon. Być może będzie z nim jak z Davisem. Potrzeba czasu na podleczenie (w tym wypadku kolana) i chłopak odpali nam pięknie w kolejnych tygodniach. Problem w tym jednak, że indywidualne choćby najbardziej przebojowe granie Zacha czy DeMara nie naprawi bilansu klubu. Lonzo Ball był i go nie ma. Do dziś odczuwa dyskomfort po operacji kolana. Kierownictwo żywi nadzieje, że zawodnik powróci do gry jeszcze w tym sezonie.

Pacers 100 Blazers 116

Bez Haliburtona kończą serię objazdową chłopaki z Indiany. W miejsce Hali’ego jeden do jeden wsadzili rookie Andrew Nembharda (16 punktów 8 asyst). Tak samo pchali do niego wszystkie piłki, ten kozłował, biegał, widząc kogoś na pozycji błyskawicznie podawał, a adresat odpalał rzut. Wyglądało świetnie przez pierwsze tygodnie, ale teraz rywale już ich czytają. Kto potrafi spowolnić tempo, opanować zbiórkę, trafia tu i tam nie pozwalając się chłopakom rozpędzić, ten jest do przodu. Damian Lillard (21 punktów 6 asyst) witamy z powrotem. Różnicę zrobiła trzecia kwarta, wygrana przez miejscowych 39:26. W szczególności mocno zaprezentowała się piątka Dame, Hart, Grant, Winslow i Eubanks – właściwa proporcja mobilności, fizyczności i talentu strzeleckiego.

Other NBA news

Trae Young i coach Nate McMillan poróżnili się. Trenerowi zarzuca się, że nie pociąga zawodników do odpowiedzialności. Z kolei filigranowej gwieździe zespołu boiskową nonszalancję spotęgowaną dodatkowo wyjątkowo kiepskimi warunkami w obronie. I to jest cholerna prawda, jeśli ATL ma iść śladami Golden State, wszystko rozpoczyna się od Stepha/Trae’a. Bez jego zaangażowania, niesienia przykładu, poświęcenia na rzecz zespołu, pełnienia ról niewygodnych, kosztujących ekstra wysiłek itd. NIE będzie w Atlancie żadnego progresu. Pamiętacie co pisaliśmy na początku sezonu? Young po zatrudnieniu Dejounte Murraya musi udowodnić, że potrafi grać bez piłki i ściągać na siebie obronę. Zasuwać, robić szum, nabijać okrążenia.

W efekcie sprzeczki Young opuścił niedawny mecz z Denver. Hawks wygrali, 34 punkty i 8 asyst zaliczył Murray, 11/16 z gry trafił rookie AJ Griffin. Siedmiu z dziewięciu graczy zespołu zanotowało dwucyfrową zdobycz, dwóch przyniosło w zębach double-double, obrona wyglądała lepiej… hmm…

Dobrego dnia wszystkim, dzisiejszą relację sponsoruje… sponsoruję ja. BG

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Davies rozjeżdza 🙂 Najpierw na przeciwko Giannisa teraz rozjechał Porzingisa… Porzingis to jak uczniak wypadł:D

    (18)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Oglądam lakers regularnie odkąd Lebron sparował się z Davisem i tak dobrej gry nie widziałem od przeszło roku kiedy grali jeszcze KCP czy Green. Westbrook z ławki to jest złoto (jakie to zabawne, ze cały swiat do tego namawiał juz od dawna). Widać wielką zmianę mentalną. Nie traci piłek, nie oddaje głupich rzutów za to wbija pod kosz praktycznie kiedy zechce co przy napadających Davisie czy Lebronie jest siłą, którą trudno zatrzymać. W meczu z Bucks, po wejsciu na parkiet, zaliczyl bodaj 5 asyst w 5 posiadaniach druzyny realizując identyczną zagrywkę. Dodaj do tego postępy Walkera i Reavsa! i mamy nieustanne zagrożenie. Może nie mają strzelb za 3, ale w polu 3 sekund czy na poldystansie są bardzo grozni i rzucają na dobrym procencie. Dobre zmiany dają Thomas Bryant, Brown i Gabriel. Jest Schroder, który rownież zmądrzał. Jest Pat Beverly i Nunn, których wartosc transferowa to prawie 20 mln i mozna ich poswiecic za rasową strzelbę z dystansu oraz przyczaić się na jakieś wykupienie kontraktu. Moim zdaniem Lakers są o dwóch graczy od zostania ponownym faworytem Zachodu o ile już nie są z tak dominującym Davisem. Oby zdrowie dopisało.

    (20)
    • Array ( )

      Aż tak do przodu to nie wybierajmy kolego. Popatrz jeszcze raz na grafik tych ostatnich 10 meczów a zobaczysz że jedynie wygrana z Bucks robi wrażenie, no i może trochę Portland.

      (9)
    • Array ( )

      2 lata temu w sezonie z bańką też tak mówili. Jak się skończyło wszyscy wiemy. Prawda jest taka, że liga nie ma odpowiedzi na duet lbj AD jeśli są w zdrowiu, a reszta druzyny po prostu robi swoje.

      (-3)
    • Array ( )

      Jak patrzę w lustro to nie widzę portorykańskiego batata tylko polskiego ziemnioka

      (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    > World karate championship (smak mego dzieciństwa)

    I do tego avatar z Guybrushem Threepwoodem z Monkey Island. Eternal props :))

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Trzeba trzymać kciuki za Lakers żeby Pels nie miało nawet 0.5% szans na jedynkę w loterii bo jakby jakimś cudem dołożyli tam Victora to będzie to już całkiem superteam.

    (1)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Young na wymianę do Orlando tam brak kogoś na rozegranie, bo Ci Panowie nie mogą grać takim składem cały czas.

    (1)
    • Array ( )

      Young coś tam umie ale filarem drużyny nigdy nie będzie. Oczywiście zespoły z wiosek biorą go z pocałowaniem ręki bo nic innego im się nie trafi. Przeciętność must go on. Atlanta skończyła się na Dominiku Wilkinsie.

      (5)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Motyla noga, lejkers się trochę za bardzo rozpędzili. Jeśli chcą zająć przeznaczone dla nich miejsce jedenaste, muszą trochę przystopować. Kontuzję złapać, formę stracić.
    W sumie to lejkers są jak niemcy w kopanej. Nie ważne kto zdobędzie mistrzostwo, ważne żeby jak najszybciej odpadli:)

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    BOS-BRO jeden z lepszych meczów dziś, które się oglądało. KD to topowa półka tylko nie dziś z tymi co najmniej 8 stratami…

    (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie do konca rozumiem pewnego rodzaju „dosrywanie” sie do Lakersow przez znamienita większość użytkowników…
    Owszem, jestem w stanie pojąć niechęć ze względu na zwykła antypatie do Lebrona czy samej organizacji, ale czy mocni Jeziorowcy nie są dodatkowa atrakcja dla ligi?
    Sam mecz z Bucks to była czysta przyjemność dla oczu, akcje w dwie strony, dominacja poszczególnych postaci i walka na najwyższym możliwym poziomie.
    Ba, oglądać AD w takiej dyspozycji to powinna być gratka, nie tylko fanów LA jak i samej NBA.
    Dlatego moi drodzy…doceniajmy. Tak długo jeczelismy (wliczając mnie, admina i wielu innych tu) na pasywność AD, a wreszcie kiedy zaczął grać jak na generational talent przystało to jakoś cisza i jedynie słychać pojedyczne głosy westchnień.
    Zabrzmie pewnie nieco kontrowersyjnie i zgarnie pare minusów, ale cieszy mnie mocny BKN i LAL, więcej dobrych drużyn to lepiej, nawet jak są budowane w ten a nie inny sposób.
    Pozdrawiam serdecznie, Bursztynowy.

    (14)
    • Array ( )

      Już wyjaśniam. Lakers są na tym portalu jak najlepsze dziecko – Piotruś. W rodzinie jest kilkoro smarkaczy, ale Piotruś zawsze jest dobry, robi najlepiej, rodzice zauważają małe sukcesy. Odwracają głowę w drugą stronę jeśli zrobi źle lub starają się tłumaczyć, że to jednak wina innego dziecka. Piotruś zawsze dostaje największy prezent, najsmaczniejszy tort i najwyższe kieszonkowe. Jest oczkiem w głowie rodziców.
      Pozostałe dzieci są niezadowolone z takiego traktowania. Uważają, że każdemu należy się po równo. Nie chcą być lekceważone, i poniżane w sytuacjach kiedy Piotruś jest łobuziaczkiem. Stworzyły więc niepisany front przeciw zachwytom nad Piotrusiem.
      Najgorzej ma jednak Kacper. Kacper mieszka w jednym pokoju z Piotrusiem. Jesst pierwszym, którego się krytykuje. Zawsze robi źle, ma bałagan w pokoju i powienien się kłaniać Piotrusiowi, że ten w ogóle zgadza się, żeby spali w jednym pokoju. Kacper nigdy nie jest chwalony. Najbardziej pozytywny komentarz jaki usłyszał było – ‘niechcący ci się udało’.

      (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu