fbpx

Charlotte Hornets chcą być wyżej, nie powtórzyć błędów ery Kemby Walkera

15

“Co takiego zrobili dla mnie Sacramento Kings, oprócz wymówienia mojego nazwiska podczas draftu? Ja dla nich zrobiłem więcej niż oni dla mnie. Miałem dwóch właścicieli, trzech menedżerów i siedmiu trenerów w ciągu siedmiu lat!”- utyskiwał nie tak znowu dawno DeMarcus Cousins. Odpowiedział mu George Karl, jeden z tych siedmiu trenerów:

Zapłacili ci jakieś 50 milionów dolarów i sprawili że mogłeś uczynić z wrzucania piłki do obręczy sposób na życie.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Jeśli za “Everest moich marzeń” – jak śpiewała Paktofonika, uznać sukces ekonomiczny mierzony dziesiątkami milionów dolarów, to ciężko mieć pretensje do Sacramento o to, w jaki sposób obeszli się z DeMarcusem. Jeśli jednak szczyt aspiracji przesuniemy w kierunku sukcesów sportowych i włączenia się, choćby i teoretycznego, do walki o drużynowe trofea, to tej szansy Królowie ewidentnie mu nie dali. Od wielu lat udowadniają bowiem całej lidze, że są organizacją dysfunkcyjną.

Oto 22-letni Tyrese Haliburton, 196 centymetrowy rozgrywający o cechach przywódczych i rodzącej się boiskowej inteligencji – jeden z najjaśniejszych punktów organizacji w pięciu latach. Autor 38 punktów 5/9 zza łuku i 7 asyst przeciwko Philadelphii 76ers. Dziesięć dni później oddany w transferze do Indiana Pacers…

Wróćmy jednak do meritum.

Koszykarze Kings zarabiają niewyobrażalne dla szarego człowieka pieniądze, ale sportowy poziom kuleje. Dla graczy z aspiracjami transfer do Sacramento to zsyłka. Nie tylko tam. Na mapie NBA mamy zespoły jak Detroit czy Orlando, gdzie też pies z kulawą nogą się nie zapląta. Charlotte Hornets stoją nieco wyżej, ale też mają wiele potrzeb do pełnej przebudowy. Co prawda otarli się o playoffs w tym czy poprzednim roku, ale chcąc cofnąć się do ich ostatniej wygranej rundy w playoffs musimy przenieść się aż do roku 2002, więc o dwadzieścia lat.

Od tego czasu zespół znikał z miasta, zmieniał nazwy, ale sukcesów jak nie było tak nie ma. Dziś, mając nowy skład i młodego lidera w osobie ekscentrycznego LaMelo Balla drużyna patrzy w przyszłość. Co musi zrobić, jakie ruchy wykonać, by ustrzec się błędów poprzedniej epoki, której symbolem był Kemba Walker?

#Walker out

Gdy w 2019 roku Kemba opuścił zespół Szerszeni wydawało się, że zespół czeka długa i gruntowna przebudowa. Niemniej, już w drafcie 2020 pozyskali perspektywicznego LaMelo, który wyznaczył kierunek zmian w zespole i tchnął nieco ducha w skostniałe struktury ula. Jego poprzednik na etacie “franchise playera”, wspomniany Kemba Walker, pod względem talentu był jednym z lepszych zawodników, jacy się w tej organizacji objawili na przestrzeni całej jej historii, datowanej od rozgrywek 1988/89. Mówimy o czterech kolejnych sezonach w All-Star Game oraz średnich na poziomie 25.6 punktów 5.9 asyst czy blisko 40% zza łuku

Pod względem sportowych możliwości tego klubu czas Kemby był jednak bardzo ograniczony i próżno w nim szukać emocji na miarę tych, jakich dostarczali nam Alonzo Mourning i spółka czy też Glen Rice gdy był liderem drużyny. Obecny skład Szerszeni osiągnął w minionych rozgrywkach bilans (43-39),czyli ich najlepszy wynik od sześciu lat. Wówczas meldowali się na mecie rozgrywek z bilansem (48-34) jednak w pierwszej rundzie playoffs odpadli po siedmiomeczowej batalii z Miami Heat. W tym roku Charlotte wymeldowało się już w fazie play-in i mają dużo czasu, by zastanowić się nad kierunkiem, jaki chcieliby obrać. I jak ustrzec się tych samych błędów, które przekreśliły ich trudy w czasach Kemby Walkera.

#Młody lider

LaMelo to gracz szczególny. Jego łatwość w zdobywaniu punktów, przegląd pola, rozumienie gry… to wszystko stoi na wysokim poziomie. Co więcej, jest graczem efektownym. To także ważne dla budowania wizerunku zespołu. W ciągu dwóch lat w Charlotte odhaczył sobie już statuetkę Rookie of the Year i występ w Meczu Gwiazd. Od czasów Larry’ego Johnsona nie było tutaj równie efektownego zawodnika. Co więcej, zespół na tym korzysta. Przed Ballem mieli 23 zwycięstwa, w jego debiutanckim sezonie 33 i teraz 43.

Wydarzyło się w naszej organizacji bardzo dużo dobrego, w porównaniu z tym, gdzie byliśmy dwa czy trzy lata temu.

Tak mówił trener Borrego, podsumowując sezon po przegranej z Atlantą Hawks. Niestety, zarówno rok temu z Indianą, jak i teraz z Jastrzębiami nie udało im się wygrać w play in. Czołowe problemy zespołu są znane. Zaadresowanie jednych wymaga czasu, inne wymagają pilnych działań już teraz.

#Firepower

Jak wspomniałem, w latach 2016-2019 Kemba Walker dostarczał cyfr na poziomie 24 punkty i 6 asyst, przy blisko 40% skuteczności zza łuku. Mimo to zespołu nie stać było na osiągnięcie 40 zwycięstw, gdyż Kemba szamotał się osamotniony. Obecnie LaMelo ma wokół siebie zawodników takich jak Miles Bridges, Terry Rozier, PJ Washington czy Kelly Oubre i jest to kolektyw obiecujący, acz nie pozbawiony wad. Cieniem na oba występy w play in rzuciła się absencja Gordona Haywarda. Hayward nie jest już graczem z czasów Utah Jazz, ale wciąż potrafi wprowadzić spokój i opanowanie do ofensywy zespołu, czego wyraźnie brak, gdy nie ma go na boisku.

Mitch Kupchak, agresywny w roli GM’a, nie boi się odważnych ruchów. Stratę Walkera powetował Terrym Rozierem, który wyrobił sobie markę jako Scary Terry. Można powiedzieć że nawet dosłownie. Za linię ubrań, którą pod taką firmą wypuścił, doczekał się nawet pozwu od twórców wizerunku zamaskowanego zabójcy z filmu Krzyk. Rozier w ostatnich latach notuje w barwach Charlotte odpowiednio 20.4 i 19.3 punktów.

Zawodników na poziomie średniej 20 oczek Charlotte ma obecnie trzech. To Bridges, Ball i Rozier. Walker był sam. Potencjał strzelecki mają też Hayward i Oubre, gotowi zamienić na punkty swe posiadania. To dużo większa siła ogniowa niż za czasów Kemby, ale trzeba kuć żelazo póki gorące. Przydałby się klasowy środkowy.

#Przykład Jastrzębi

Sytuacja Charlotte w wielu miejscach przypomina to, co działo się w ekipie Hawks, przy czym Atlanta zdołała już się w tym wyścigu wysforować naprzód. Młody rozgrywający i interesująca grupa młodych zawodników. Ściągając do zespołu Clinta Capelę udało się jednak ekipie Hawks pozyskać zdolnego centra, z czym Charlotte jeszcze się nie uporali. Obrona Charlotte jedną z najgorszych w lidze. Mason Plumlee ma więcej sensu jako rezerwowy niż starter. Charlotte plącze się w ogonie ligi pod względem zbiórek defensywnych czy punktów po zbiórce.

Lato 2022 będzie więc istotnym elementem w formowaniu tego zespołu. Trzeba będzie odnowić kontrakt z Bridgesem, zastanowić się nad przyszłością Montrezla Harrella, podjąć decyzję w sprawie Haywarda i jego ciągnących się w nieskończoność kontuzji. Wreszcie, zastanowić się kto będzie zastępcą zwolnionego w kwietniu  Jamesa Borrego. Doniesienia mówią o zatrudnieniu… Mike’a D’Antoni. Ten z pewnością jest w stanie uczynić ofensywę jeszcze bardziej dynamiczną, ale co z obroną? Aby Charlotte wyrosło na nową realną siłę w Eastern Conference, wszystkie te potrzeby trzeba zaadresować.

Obowiązujące kontrakty

  • Gordon Hayward – dwa sezonu po 30/31 mln &
  • Terry Rozier – podpisany do lipca 2026 roku
  • Kelly Oubre – ostatni rok umowy
  • LaMelo Ball – dwa lata rookie kontraktu
  • PJ Washington – opcja klubu – skorzystali – ostatni sezon 5.8 mln $
  • James Bouknight – niegwarantowany kontrakt lipca 2025
  • Kai Jones – niegwarantowany kontrakt do lipca 2025
  • JT Thor – jak wyżej
  • Jalen McDaniels – opcja klubu 1.9 mln $

Free agenci

  • Miles Bridges – zastrzeżony
  • Montrezl Harrell – niezastrzeżony
  • Mason Plumlee – niegwarantowane 9 mln $
  • Cody Martin – zastrzeżony
  • Isaiah Thomas – niezastrzeżony
  • Nick Richards – niegwarantowane 1.8 mln $

Jak widzicie, cała linia podkoszowa może w kolejnym sezonie ulec zmianie. Hornets dysponują trzynastym i piętnastym numerem tegorocznego draftu. To oznacza, że w ich zasięgu będą między innymi młodzi podkoszowi Mark Williams z uczelni Duke oraz Jalen Duren spod ręki Penny’ego Hardawaya w Memphis. O ile ten pierwszy przypomina trochę wspomnianego w tekście Clinta Capelę, ten drugi jest raczej jak Andre Drummond. Duży, silny acz troszeczkę gamoniowaty w przestrzeni. Mówimy jednak o nastoletnich chłopcach, obu oczywiście życzę jak najlepiej.

[BLC]

15 comments

    • Array ( )

      Sochan defensywnie coś by wniósł, ale oni bardziej potrzebują centra niż kolejnego skrzydłowego.

      (8)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Tam potrzeba obrony!!!Podpisać Bridgesa i np. G. PAYTONA 2,Tadeusza Younga do tego więcej minut dla Boukhnighta, to zdolny zawodnik. W drafcie brać Williamsa i dać mu minuty w pierwszym składzie kosztem Plumlego. Fajnie było by wytransferowac Haywarda ale będzie trudne. Rozier z ławki jako pierwsza siła, to za mały gość na wysokie dwójki no. Bostonu czy Bucks.

    (1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    “Wreszcie, zastanowić się czy James Borrego jest właściwym człowiekiem do tego projektu. ”
    Ktoś tu chyba nie odrobił pracy domowej. Borrego zwolnili już w kwietniu.

    (10)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Wszystko ładnie i pięknie, ale nie zgodzę się, że Charlotte stoją wyżej w hierarchii niż Detroit czy Orlando. Dla mnie to jest ten sam poziom. Oczywiście opinia jest subiektywna i nie zamierzam przekonywać autora, że się myli, bo to jest jego, ludzkie prawo – się mylić.

    Zastanawiam się natomiast na ile stan w jakim obecnie są Hornets zawdzięczają swojemu właścicielowi. Jordan nie umie być Jerrym Reinsdorfem ani nawet Jerrym Krauze. To że umiesz grać w kosza nie oznacza, że umiesz właścicielować klubowi. A jak jeszcze mierzy tych swoich grajków swoją miarą (co w jego psychopatycznej mentalności jest możliwe) to chłopaki są spaleni na starcie.

    (5)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Drużyna Charlotte Hornets w którym grali między innymi Murning, L.J, Rice oraz CP3 znajduje się aktualnie w Nowym Orleanie i nazywa się Pelicans. Aktualna drużyna Charlotte Hornets, powstała o ile dobrze pamiętam w 2003 i nazywała się Charlotte Bobcats. To są dwie zupełnie różne organizację.

    (7)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Georg Karl ma rację. Większości zawodników wydaje się, że faktycznie zasługują na te miliony za klepanie i rzucanie piłki. NBA obecnie ma więcej wspólnego z biznesem niż sportem i jak spojrzeć na to z boku to jest zwycięstwo marketingu nad rozsądkiem. Zresztą tyczy się to również innych sportów, oraz ogólnie przyjętego, współczesnego stylu życia.

    (4)
    • Array ( )

      Nie ma racji, kazdy inny klub by mu dał te pieniądze wtedy wiec ma padac na kolana i dziękować ze to byli akurat kings? Z perspektywyw czasu mozna smialo założyć ze w jakimkolwiek innym klubie potoczyloby sie to lepiej. Dlaczego? Bo gorzej się nie da. kings to “organizacja” żart i to taki nie śmieszny. To juz nawet minnesota jest o klase wyzej w tym momencie.

      (4)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Póki Ball jest na rookie kontrakcie iść w atak i highlighty, a potem podpisać go na nowej umowie i albo dalej iść w atak i highlighty, albo… wytransferować na rzecz kogoś, kto potrafi też bronić oraz nadawać strukturę gry. Tylko aby zamiana a’la Sacramento przed laty (Williams na Bibby’ego) miała sens, trzeba jeszcze znaleźć swojego Webbera:D Z Ballem Hornets zawsze pozostaną efektowną drużyną w porywach druga runda max, nie wierzę, że zaadresuje on swoje braki w warsztacie, na razie nic na to nie wskazuje

    (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu