fbpx

Eddie Jones, człowiek który dawał lekcje młodemu Kobe

19

Po raz pierwszy zwróciłem uwagę na tego gracza w 1996 roku, kiedy to Shaq przeniósł się z Florydy do LA Lakers. Do tamtej pory kibicowałem głównie starej gwardii Orlando (Penny Hardaway, Horace Grant, Nick Anderson, Dennis Scott, Donald Royal) ale odkąd było wiadomo, że Magic przestali liczyć się w walce o tytuł – języczkiem uwagi kibiców na całym świecie stała się ekipa z Kalifornii. I mimo, że Lakersi mieli w tamtym okresie wielu ciekawych grajków (leworęczny obrońca z podgolonymi brwiami: Nick Van Exel, ofensywne skrzydło: Cedric Ceballos, potężny choć apatyczny: Elden Campbell czy chociażby Shaq) to właśnie Eddie przykuł moją uwagę. Miał dokładnie tyle samo wzrostu co Michael Jordan, słynął z nieustępliwej obrony, masy przechwytów, skromności i szybkich kontrataków. Może nie latał tak wysoko jak Vince Carter czy Dominique Wilkins, ale akcje kończył koncertowo. I mimo, iż media huczały o młodym fenomenie, niespełna 18-letnim Kobe Bryant’cie, a kibice palili z podekscytowania by oglądać boiskowy geniusz Kobe, to Eddie Jones wciąż grał w pierwszej piątce LA.

Od samego początku EJ stał się mentorem dla ambitnego Bryanta. Obaj byli podobnej budowy ciała, do tego stopnia, że czasem trudno było ich rozróżnić na boisku. Co najważniejsze, Jones od zawsze był graczem zespołowym, nie forsował rzutów, a przy tym zdobywał ponad 17 punktów na mecz. Notował też ponad 2 przechwyty, zaciekle bronił i starał uzupełniać wszelkie luki w grze Jeziorowców. Grał mądrze. W odróżnieniu od reszty kolegów – tracił niewiele piłek. Już jako pierwszoroczniak (w 1994 roku) przewodził w NBA pod względem wskaźnika przechwytów do strat.

Lakers z okresu 1996-1999 stali się drugim po Chicago “oczkiem w głowie” ligi. Grali skutecznie i widowiskowo, a ich potyczki z Bulls w sezonie regularnym to jedne z najlepszych meczów lat 90-tych. W 1998 roku do All-Star Game kibice i trenerzy powołali aż czterech graczy LA: Shaqa, Kobe, Van Exela oraz Jonesa. Ostatecznie EJ wystąpił w trzech Meczach Gwiazd, a swój najlepszy statystycznie sezon zanotował po przeprowadzce w 1999 do Charlotte, po tym jak kierownictwo Lakers wpadło na absurdalny pomysł by wymienić go oraz Eldena Campbella m.in. na strzelca Glena Rice’a. Gdyby tylko zaczekali z tą wymianą na Phila Jacksona! Jackson od zawsze lubił wysokich obrońców, a Jones z Bryantem byliby zabójczą linią defensywną. No cóż…

W nowym klubie, w 2ooo roku Jones notował średnie: 20.1 punktów, 2.7 przechwytu (lider ligi), 4.2 asysty, 4.8 zbiórki. Robił wszystko, choć pierwszą opcją swojej drużyny w ataku nigdy nie był – taki charakter. Po wygaśnięciu kontraktu z Hornets chciał grać w rodzinnych stronach – wybrał więc Miami. W Heat występował z powodzeniem przez 4 sezony dopóki do drużyny nie dołączył młody D-Wade, co automatycznie zmniejszyło jego rolę w zespole. Wkrótce został oddany do Memphis, by za dwa sezony powrócić do Heat oraz zakończyć karierę w Dallas. Nie wiem czy pamiętacie Eddie Jonesa. Pomyślałem, że warto o nim przypomnieć, bo jak na kogoś z takim HL zdecydowanie zbyt rzadko się o nim mówi… enjoy!

[vsw id=”IhdCD67g8Pc&feature=related” source=”youtube” width=”600″ height=”485″ autoplay=”no”]

19 comments

  1. Odpowiedz

    Wymiania na Rice w żadnym stopniu nie była absurdalna. Wiadomo było że Kobe musiałby dalej rywalizować z EJ o minuty na parkiecie, a szkoda było żeby któryś z nich zbyt dlugo przesiadywał na ławie. Zwłaszcza tak utalentowany gracz jak Kobe. A dzięki tej wymianie mógł rozwinąć wreszcie bardziej skrzydła. Ponadto Lakers potrzebowali wówczas typowego 3pt shootera jakim był Rice, który mógł rozciągnąć grę i karać defensywę przeciwnika za każdym razem gdy skupial się za bardzo na super duecie Shaq-Kobe. Jak można nazwać ten transfer absurdalnym skoro Lakers zdobyli w tamtym sezonie mistrzostwo, a później jeszcze kolejne dwa (choć już bez Rice)?

    Też lubiłem Jonesa, trudno nie lubić takiego gracza, ale to był dobry ruch ze strony Lakers w tamtym czasie.
    Pozdr
    8straw

    (1)
    • Array ( [0] => administrator )

      Masz rację 8 straw, absurdalna nie, to złe słowo. Faktem jest, że Lakers mieli wówczas nazbyt wiele talentu i zupełnie nie wiedzieli jak to wykorzystać. Uważam, że nie potrzebowali tego typu jednostronnej wymiany, ale trenera z prawdziwego zdarzenia, który by to wszystko ogarnął. Spójrzmy na skład: Shaq, Campbell, Horry, Fox, Jones, Bryant, Van Exel, Fisher + kilku bangerów pod koszem typu Mark Blount. Mieli wszystko, dystans również. Zamiast dziurawić skład wystarczyłby porządny szkoleniowiec, co jak wiemy, w końcu nastąpiło, tyle że za późno. Podobnie z resztą sprawa miała się w Orlando – niedoświadczony, kiepski trener. Nie odbierając niczego Rakietom – Finały 1995 przegrał przede wszystkim Brian Hill, ale to już inna historia.

      (0)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Moje czasy! Fakt, dla mnie wymiana doskonałego wówczas Campbella (jeden z lepszych PF-C wówczas – pamiętacie jak grał przeciwko chociażby Chicago gdy kontuzjowany był Shaq?) + Jones (wówczas w swoim prime – wybrany rok później w Miami do 1 piątki All star) na specjalistę od trójek, grającego w obronie na prostych nogach Glena Rice + kolejnego zdziadziałego shootera BJ Armstronga + chyba JR Reida jeśli dobrze pamiętam, który zasłynął co najwyżej wybiciem zębów AC Greenowi – była nieopłacalna, ale jak napisał 8straw, tego akurat potrzebowali Lakers. Eddie Jones był świetny, ciężko trenował i rzucał coraz lepiej, ale z dystansu był bardzo nierówny. To fakt, myślę, że Phil Jackson chciałby go zostawić w drużynie. Niestety nie miał takiej szansy.

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    z nickiem van exelem tez sie ciut pozniej rozstali i z tego co pamietam w dosc nieelegancki sposob..ci goscie stanowili trzon tej ekipy w polowie lat 90tych…eddie nigdy nie byl pierwszoplanowa postacia ale zostawial serce na parkiecie a widzów jego”spektaklu”z “WOW”na ustach:p aaa i czy to wlasnie eedie jones nie byl przypadkiem jednym z 5ciu graczy ktorych MJ wytypował do reprezentownia jego marki na parkietach?;p na byle kogo ten zaszczyt nie trafiał:);p

    (0)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Jeden z moich ulubionych graczy, pomimo, że nie przepadałem z LA. Eddie odwalał masę czarne roboty, oprócz przechwytów i punktów potrafił też zasadzić ładną czapę. Bardzo wszechstronny zawodnik, który nie gwiazdorzył.
    @Francis#3, nie wiem czy był jednym z 5, ale na pewno grał w AJ, widocznie MJ też docenił jego styl;) Swoją drogą kojarzę go najbardziej z takimi brzydkimi AJXVI chyba.

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Eddie był rewelacyjnym graczem i do tego odnajdywał się na każdej pozycji no może oprócz centra…:) Świetny choć po odejściu z LA jakoś gdzieś się zawieruszył pomiędzy klubami… Szkoda bo to taki gracz który lubił grać w jednym miejscu a LA było dla niego idealne!!!
    Eddie także miał być kolejną gwiazdą NBA i…. niestety podzielił los takich tytanów jak Penny Hardaway, Grant Hill, Alan Houston i inni podobni gracze lat 90. A szkoda bo miał szanse być super gwiazdą ligi…

    (0)
  6. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @ Kowax: z tą wszechstronnością EJ to Cię poniosło 🙂 facet nie ważył 95 kilogramów, jaki z niego SF, jaki PF? Gdyby faktycznie dawał radę na skrzydłach toby może do dziś zasuwał z Kobe. Właśnie skończył 40 lat. Kto wie, hehe…

    (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    @Admin
    oj nadepnąłeś mi na odcisk, kolego;) Finały w 95 wygrał przede wszystkim Rudy Tomjanovich, oczywiście team spirit involved, mając w składzie najlepszego w defensywie centra ever, jego kumpla od wysokich lotów i grupę kolegów z ogromnym sercem do gry. That’s the way I C it;p
    a że Rudy zjadał Briana Hilla, to inna sprawa;)

    (0)
    • Array ( [0] => administrator )

      True, Rockets to była mega ekipa. Drexler most underrated finals ever! Ale moim zdaniem Orlando te finały i tak “powinni” wygrać. 1 mecz przegrał Hill (oraz Nick The Brick) hehe, dalej z koncepcją Briana było tylko gorzej, ale wiadomo, gra się tak jak przeciwnik pozwala. Yo!

      (0)
  8. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @Francis#3

    Pamiętam ten motyw, kiedy MJ oficjalnie uruchomił swoją markę. Dobrze pamiętasz Eddie Jones był w pierszej piątce, która promowała produkty marki Jordan. Na pewno też był tam Michael Finley. Na pewno Derek Anderson, bo to jakoś były czasy Cleveland z 4 debiutantami w pierszym składzie i Kempem (awansowali do PO!). Coś mi świta, że Vin Baker też tam był. Jestem w tym przypadku pewien na jakieś 80%. A piąty był… chyba Ray Allen, ale mogę się mylić.

    (0)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    @up : tak jest!Pamietam konferencje,na ktorej wraz z Jordanem byli w identycznych garniturach.Na pewno byl tam Eddie Jones,Vin Baker,Ray Allen.

    (0)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    A kiedy wlasciwie Jones zakonczyl kariere?Pamietam,ze zdaje sie zdobyl mistrzostwo z Miami w 2006r.,ale jakos niedawno sie zdziwilem,ze jeszcze gra…to jak to z nim bylo?

    (0)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Temat dotyczący Lakersów, więc wrzucę wam tutaj małego newsa-ciekawostkę.

    Shaquille O’Neal mianuje Kobe Bryanta najlepszym “jeziorowcem wszechczasów!”
    Były zawodnik powiedział, że Kobe osiągnął bardzo dużo w NBA co według niego stawia go powyżej wszystkich wspaniałych graczy, którzy mieli przyjemność nosić złoty trykot drużyny z miasta aniołów.
    Shaq zgobył 3 mistrzowskie pierścienie grając u boku Bryanta w latach 2000-2002. Ich duet nazwano najbardziej dominującą parą w NBA, ale mieli swoje problemy.
    Konflikt między zawodnikami nie pozwolił im na zgarnięcie większej ilości nagród, i zakończył się wysłaniem O’neala na słoneczną florydę. Mimo rozłąki konflikt narastał.
    Mimo tego, O’neal przyznaje wielkość Bryanta.
    “Powiedziałbym, na podstawie tego co już osiągnął, że jest prawdopodobnie najlepszych Jeziorowcem wszechczasów,” – powedział O’Neal -“Gdyby zdobył jeszcze jeden pierścień zrównałby się z Kareemem (w ilości pierścieni), a to bezapelacyjnie wyniosłoby go na sam szczyt.”
    Kareem Abdul-Jabbar uznany jest za jednego z najlepszych zawodników wszechczasów. Prowadzi w klasyfikacji strzelców, posiada sześć mistrzowskich pierścieni, z czego 5 zdobył w Los Angeles, a jeden w Milwaukee. Kobe posiada pięć pierścieni, gdyby zdobył kolejny wyprzedziłby Kareema i Magica w klasyfikacji mistrzostw Lakersów.
    Black mamba zmierza go wyprzedzeniu rekordu punktów Michaela Jordana i wyprzedził już O’Neala, ale w wieku 33 lat nie zostało mu wiele czasu.
    Mimo wieku nadal zachwyca swą słynną determinacją i etyką pracy, które pozwliły mu stać się tak dobrym zawodnikiem. Kiedyś O’Neal powiedział, że stanie się najlepszym Lakersem, było dla Kobego bardzo ważne, i dążył ku temu, nawet jako nastolatek, który dopiero zaczyna w lidze.
    Shaq nie chce aby porównywano go do obrońcy. Mówi, że jest centrem i robił to co do niego należało: “Jestem centrem, więc robiłem robotę centra, występuję tylko w kategoriach centra”
    O’Neal zdobył 4 mistrzostwa, ostatnie w 2006 roku w Miami. Uznawany jest za jednego z nabardziej dominujących graczy w historii.

    Tłumaczenie moje, możecie to wrzucić na newsa jak chcecie. Przyznam szczerze, że wypowiedź mnie lekko zaskoczyła.

    (0)
    • Array ( [0] => administrator )

      Szczerze to nie pisaliśmy o tej, ani reszcie “odkrywczych” wypowiedzi Shaqa, bo uznaliśmy, że nie będziemy w ten sposób promować jego książki. Nie podobało nam się, iż w celach marketingowych wykorzystuje, a niekiedy nawet obraża (Nate Robinson) ludzi związanych z NBA. Wszystkie jego wynurzenia są mocno naciągane. Jak to ujął Chris Bosh – Shaq powiedziałby cokolwiek by sprzedać swoją autobiografię.

      (0)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Nick the brick .. po raz pierwszy to stwierdzenie użyto wobec Van exel z LAL… kiedy to notował niecałe 30% w rzutach za 3 , przy dość sporej ilości oddawanych rzutów…po finałach Rockets – Magic dopiero przemianowano Andersona…

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu