fbpx

Kemba Walker: ten jeden moment

22

Jakiś czas temu popełniłem “uniwersytecki” tekst sławiący pewien wyczyn Darvina Hama. Z racji jego ciepłego przyjęcia spróbowałem po raz wtóry, tym razem z Kembą Walkerem.

Kto nie chciałby dzisiaj wejść do Hall of Fame? Ale z drugiej strony można na to patrzeć na dwa sposoby. Byłbym niesamowicie wdzięczny (wchodząc do Hall of Fame) ale czy ktoś tu potrafi wymienić słynnego gladiatora? Za 200-300 lat nikt nie będzie o tym pamiętał. […] Po NBA mam w planach rzeczy większe niż to, czego dokonałem na boisku. [Derrick Rose]

Takiej odpowiedzi udzielił ostatnio Derrick Rose, pytany o swoje ewentualne wejście do Hall of Fame. Nie zgodzę się z nim. Po pierwsze, z gladiatorów potrafię wymienić przynajmniej Spartakusa. Po drugie, chociaż moja wiedza o sporcie nie sięga 200-300 lat wstecz, to wydarzenia “lekko późniejsze” pamiętam całkiem nieźle. Nawet te, które nie wołają o bilet do Galerii Sław. Tak jest chociażby z pewnym, legendarnym już z dzisiejszej perspektywy, sezonem Kemby Walkera w NCAA.

#Here and now

Kemba Walker pojawił się niedawno na parkietach NBA, wracając po kolejnej kontuzji kolana. Jego debiut w barwach Dallas Mavericks miał posmak słodko-gorzki. Statystycznie wypadł nieźle, 8 punktów i pięć asyst w niespełna 20 minut z ławki, ale Mavericks srodze się odbili od Bulls, przegrywając różnicą 29 punktów.

Kemba na boisku po raz pierwszy pojawił się w końcówce pierwszej kwarty. Wówczas Jason Kidd nakazał mu zrzucić rozgrzewkowy dres. W swej pierwszej akcji Kemba wszedł na kosz, wyskoczył w górę by oddać rzut i… dostał czapę. No co, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wszak nie jest już tym zawodnikiem co kiedyś, którego pamiętamy z Charlotte. Ani tym, który przeszedł do legendy w 2011 roku, kiedy na zawsze zapisał się w historii march madness. Wtedy potwierdził swoją gotowość do gry w NBA.

#Connecticut 2008

Kemba Walker nie był jakimś tam zwykłym dzieciakiem klepiącym pomarańczową piłkę. Był pięciogwiazdkowym rekrutem o renomie na skalę kraju i wiele topowych uczelni z Division I miało go na swej liście. Głośno o nim zrobiło się zwłaszcza po tym, jak jego szkoła, Rice High School pokonała liceum Simeon, w którym grał Derrick Rose.

Kolejny krok do wielkości Walker wykonał na turnieju McDonald’s All-American, gdzie prócz linijki 13 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty zaliczył efektowny wsad w kontrze, pakując nad próbującym go zablokować Jrue Holidayem. Mecz, który w hali oglądało bez mała 11 tysięcy osób, gościł na parkiecie takie prospekty jak wspomniani Kemba i Jrue, a także DeMar DeRozan, Tyreke Evans, Brandon Jennings czy Jamychal Green,

One and done material

Trenerzy UConn już zacierali ręce na myśl o rzeczach, jakich przyjdzie im wspólnie dokonać z generałem parkietu, jakim się Walker stawał na ich oczach. Legendarne wśród skautów było zwłaszcza jego profesjonalne podejście, przygotowywanie się do meczów tak od strony fizycznej jak i mentalnej, bycie naturalnym liderem i oddziaływanie na kolegów.

Jim Calhoun, trener Huskies, to przedstawiciel starej szkoły. Zwolennik stopniowego “ogrzewania” się młodych w składzie i zdobywania przez nich przywilejów. Kemba Walker, po swoim dołączeniu do zespołu, nie był w tej kwestii wyjątkiem. Zwłaszcza że od początku było wiadomo, że nie jest to zawodnik “one and done”, który ucieknie na zawodowstwo po roku spędzonym na uczelni. Walker zaliczył niemal pełny cykl uniwersytecki, każdego roku zaliczając spory, widoczny w statystykach progres. Już w pierwszym roku gry dla Huskies jego wkład w sukcesy zespołu był znaczny. W sezonie 2008/9 grał około 25 minut, dostarczając 9 punktów, 3.5 zbiórki i 3 asysty. Ale to była dopiero cisza przed burzą.

#March madness

W turnieju March Madness, w regionalnych finałach u progu Final Four, stając naprzeciw Missouri z DeMarre Carrollem w składzie, Walker rzucił 23 punkty, trafiając praktycznie z każdego miejsca na boisku, demonstrując piekielną szybkość, ostry drybling i niepohamowaną wiarę we własne możliwości. UConn znalazł się w gronie czterech najlepszych ekip w kraju, ale na prawdziwe miody musieli jeszcze poczekać.

Podczas drugiego sezonu na uczelni Walker zaliczał spodziewany progres. Ze statystykami na poziomie 14/4/5 konsolidowała się jego rola jako lidera ekipy Huskies. Na boisku spędzał więcej, bo blisko 35 minut w meczu. Na jego koncie znalazła się również seria pięciu meczów z rzędu, w których rzucał minimum 30 punktów.

W sezonie 2010/2011 Walker był już uważany za jednego z najlepszych zawodników uniwersyteckich w dziejach. Jego zdobycze prezentowały się następująco: 24.5 punktów 4.5 asyst 5.4 zbiórek. Swój pierwszy magiczny moment zaliczył w ćwierćfinałach konferencji Big East. Powrócił wtedy do Madison Square Garden, która zawsze zdawała się go szczególnie motywować. Jak powiedział kiedyś Kobe:

MSG jest szczególne, fani Knicks potrafią cię zdeprymować, ale trzeba im oddać, że umieją także docenić dobry sport.

Wracając do Kemby, jego step back przeciw ekipie Pittsburga, poprzedzony charakterystycznym, iście zajęczym susem, stał się już ikoną highligtów:

11-0

UConn został mistrzem kraju odnosząc 11 zwycięstw z rzędu, wcześniej, w Big East, pokonując m.in. Syracuse i Louisville, ale warto opowiedzieć to po kolei, bo całe tamto March Madness warte jest przypomnienia.

Po Pittsburghu przyszła kolej na Cincinnati. Walker rzucił 33 punkty, ale dopiero się rozkręcał. W fazie Sweet Sixteen zaliczył pamiętny występ przeciw San Diego Kawhia Leonarda, zaliczając 36 punktów, po 3 asysty i zbiórki oraz 2 przechwyty.

Później przyszła kryska na Matyska, wróć, Arizonę. W pojedynku na styku, którego los ważył się do ostatnich minut, Walker zanotował 20 punktów, 7 asyst i 4 zbiórki, po raz kolejny meldując się w Final Four. Tym razem z innym nastawieniem niż ostatnio. Więcej było w ekipie Huskies optymizmu i wiary w siebie. Znacie ten mem ze śmiercią kroczącą od drzwi do drzwi? Właśnie tak to wyglądało.

Pierwsze wyzwanie, jakie musieli pokonać w ostatniej fazie turnieju nie należało do łatwych. Kentucky. Spotkanie znów było na styku, lecz to UConn udało się dowieźć do końca jednopunktowe zwycięstwo 56:55. W drugim półfinale kopciuszek tamtego sezonu, Butler, prowadzeni przez utalentowanego młodego coacha Brada Stevensa, uporali się z VCU i to te dwie ekipy stanęły naprzeciw siebie w walce o mistrzostwo.

Sam finał nieco mógł rozczarować tych, którzy śledzili w tym roku poczynania Baylor i UConn. Nie było w nim tej magii, do której przyzwyczaili kibiców. Mało tego, przez niektórych obserwatorów określony został jako najbrzydszy finał w historii. Wygrał UConn, a Kemba zanotował 16 punktów i 9 zbiórek.

Out of the blue

“Out of the blue” pisały gazety, podkreślając nieoczekiwany w kontekście całego turnieju triumf ekipy Huskies i w dyskretny sposób nawiązując do koloru ich uniformów. Kemba dostał też oczywiście swoją okładkę Sports Illustrated i niech to będzie klamra, która spina ten artykuł, rozpoczęty przywołaniem Darvina Hama i tekstu o jego cover story.

Dziś, przeszło dekadę później, Kemba nie jest już przyszłościowym zawodnikiem. Jest bardziej “mężczyzną z przeszłością”, naznaczonym ciężarem nadziei, kontuzji, oczekiwań i walenia głową w mur w swoich najlepszych latach w Charlotte. Ciągle potrafi jednak udowodnić, że tli się w nim jeszcze płomyk tej magii, jaką potrafił roztoczyć za dawnych lat. Jak choćby w niedawnym spotkaniu z Cavaliers (32 punkty 7 asyst) gdy zastępował Lukę Doncica:

[BLC]

22 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Bardzo mi go żal że go kontuzje tak ograniczyły, mam nadzieję że w Dallas jeszcze coś pokaże.
    Przecież taki typ jest im niezbędny…. I. Thomas- znamy doskonale historię. Brandon Roy – co to był mógł być gość!!Świetny na koźle, z rzutem i bardzo dobry obrońca oj, aż łezka mi się. Oczywiście wielu innych. Ciężka, trudna gra nie raz trzy mecze w cztery dni na wyjeździe, mało kto to może ogarnąć.

    (5)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny artykuł, ukłony
    ale:
    1. Jak zwykle musiał być wciśnięty Kobe ceglarz. Jak ostatnio z fade awayem, chociaż wiadomo, że z tego zagrania najbardziej znany jest Nowitzky
    2. Kim mógłby zostać Derrick po zakończeniu kariery? Przepraszam, ale nie znam żadnego murzyna, który by coś stworzył, którego kojarzyłby każdy w miarę rozgarnięty człowiek. Murzyna, który nie był sportowcem.

    (-1)
    • Array ( )

      Dzięki, tak zawsze musi być coś o Kobe. To jedna z naczelnych prawd tego portalu. Zasady te zostały opublikowane w NPAW 168:
      Matka wyrzuciła Butlera z domu, bo jej się nie podobał.
      Paul George nie nadaje się na pierwszą opcję zespołu.
      W każdym artykule powinno się wtrącić coś o Kobe. Przykład: Michael Jordan zdobył sześć tytułów, a Kobe nie.
      W każdym artykule BLC jest link do innego artykułu BLC.
      Tytuły jak z onetu nabijają wyświetlenia.
      _________ (tu wstaw wybrany nick redaktora lub czytelnika) zawsze pie$%oli to samo.
      _________ (tu wstaw nick czytelnika) lubi pisać artykuły w komentarzach.
      NPAW wychodzi w niedzielę.
      LA Clippers pompują się jak zwykle, ale druga runda max.
      Kiedyś koszykówka była twardsza, normalnie prali się po ryjach, Malone rozwalił gębę Isiaha Thomasa, a Kobe nie.

      Pozdro!

      (17)
    • Array ( )

      BLC, świetny pocisk
      Martin luther king raczej zepsuł zabawę. USiA mieli super tanią siłę roboczą, co im zbudowała wszystkie drogi, zapory, budynki, sieć kolejową, a ten przez swoje sny, zatrzymał proceder

      (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Mocne odjechanie z tym drugim podpunktem.
    Jest masa czarnoskórych artystów czy twórców rozpoznawalnych na całym świecie, z braku chęci na dalsza polemikę nie bede wymieniał żadnego, wystarczy jakiekolwiek nawet najmniejsze oczytanie/osluchanie czy cokolwiek żeby z biegu wymienić conajmniej kilku.
    Tego typu komentarz w ogóle nie powinien mieć miejsca, czysty hejt.

    Podziękowania w stronę BLC, zacny tekst. Dziękować.

    Swoją droga, ciekawa mniej lub bardziej anegdota, pracowałem pare lat temu z chłopakiem, który chodził do liceum z Kemba i grał z nim w licealnej drużynie, znajomy reguralnie powtarzał, ze Kemba miał cały talent ofensywny świata, ale niezbyt lubial się z gra na bronionej połowie może dlatego (jak wspomniał kolega wyzej) nie poszedł właśnie w ślady Paytona.

    Pozdrawiam z mroźnej Alaski i zycze wesołych swiat wszystkim zacnym uzytownikom tegoż portalu, Bursztynowy.

    (4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Ciemnoskórzy, którzy coś stworzyli, tak od ręki z pamięci: Nelson Mandela, Denzel Washington, Morgan Freeman, Will Smith, Obama, Tupac … Itd. Niektórzy komentujący są mocno ograniczeni..

    (-3)
    • Array ( )

      Wow, aktorzy, raper i prezydent który zasłużył się tym że był czarny (też tak nie do końca bo mama była biała), no dzięki nim świat poszedł bardzo mocno do przodu, kto wie może gdyby nie oni, dalej siedzielibyśmy na drzewach

      (11)
    • Array ( )

      do tego zmierzam, że hebanowi nie zbudowali nic, co za 100 lat miałoby jakąś wartość. To, że sobie pośpiewali jaki świat niesprawiedliwy czy zagrali w kilku filmach nie sprawiło, że poziom życia się podniósł.
      Tak, jestem ograniczony i co z tego? Czy inni komentujący są jak Hawking?

      (1)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    A mam pytanie do statystyków. W ostatnim meczu SAC LAL ciekawa sytuacja była. 4 graczy SAC ze starting 5 miało 20 lub więcej punktów, a piąty (Sabonis) triple-double. Zdarzało się takie coś często wcześniej? Na mnie zrobiło wrażenie 🙂

    (1)
    • Array ( )

      Zdarzały się takie mecze, że 5 zawodnikow miało 20+ punktów w jednej drużynie. Ostatni raz g5 finałów 87, między Lakers i Bostonem

      (3)
    • Array ( )

      I znowu pisarze i artyści. Ilu jest wybitnych naukowców czy odkrywców wśród czarnych? Ilu noblistów? (oczywiście pokojowe noble się nie liczą)

      (-1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu