fbpx

mecz Orlando-Chicago i głupie przepisy NBA

0

Wczorajszej nocy Chicago minimalnie pokonało Orlando grające bez Dwighta Howarda, który zgodnie z durnymi regułami NBA musiał pauzować z powodu 18 przewinienia technicznego w sezonie.

Dlaczego uważam, że te zasady są durne?
Po pierwsze: wyobraź sobie, że jesteś Polakiem mieszkającym na Florydzie, cały miesiąc kombinowałeś pieniądze i załatwiałeś zastępstwo w pracy, żeby zobaczyć na żywo jak gra gwiazda twojego ulubionego zespołu, najbardziej dominujący center w NBA – Dwight Howard. Wchodzisz ma trybunę, a tu spiker mówi, że sorry, ale Howard nie wystąpi, bo w poprzednim meczu powiedział do sędziego „jesteś beznadziejny, załóż okulary” albo szturchnął łokciem przeciwnika, który próbował zabrać mu piłkę.

Po drugie: liga tak bardzo stara się dyscyplinować graczy, że niedługo zabronione będzie samo patrzenie w kierunku sędziów. Czemu to służy? Ano temu, że Steve Nash może żółwim tempem wejść pod kosz, a ty nie możesz nawet lekko szturchnąć go barkiem. Władze NBA promują grę w ataku, wychodzą z założenia, że ludzie przychodzą oglądać głównie popisy z piłką i  niekoniecznie podobają im się mecze, w których drużyny zdobywają po 70 punktów. Ja osobiście wolę oglądać mecze zbliżone atmosferą do playoffs, gdzie ekipy bronią swojego terytorium, a nie radośnie biegają po błyszczącym parkiecie i odpalają trójki.

>Wracając do meczu z Chicago: Magic słusznie chcieli zmęczyć w obronie D-Rose’a, J-Richardson robił w ataku kółka po boisku, ale jak się okazało, Rose’a w tym sezonie nie da się zmęczyć.
>Magic sprytnie próbowali też wyciągać spod kosza Joakima Noah, który musiał pilnować dysponującego niezłym rzutem za trzy – Ryana Andersona. Zastępujący Howarda Anderson odpalił cztery trójki i miał, aż 7 zbiórek w ataku. Łącznie zdobył 28 punktów i był najjaśniejszą postacią Magic w tym meczu.
>Kolejną strategią Orlando było naciąganie rywali na faul, w czym specjalizuje się zwłaszcza Jameer Nelson. W trzeciej kwarcie dwa razy postraszył rzutem, a następnie sam naskoczył na D-Rose’a wymuszając faul, co jest kolejnym głupim przepisem NBA. Jeżeli gracz w ataku sam skacze na przeciwnika próbując oddać rzut – nie powinno się gwizdać nic!

Technologie w służbie …?
>Dzięki tym pomysłom taktycznym, mecz do ostatnich sekund był bardzo wyrównany. Na 50 sekund przed końcem, przy jednopunktowym prowadzeniu Byków, piłkę z rąk Rose’a wybijał Hedo Tukoglu. Mecz przerwano, by sędziowie mogli zdecydować komu należy się piłka. Piłka, zgodnie z początkową decyzją, dla … Orlando.
>Za chwilę znów przerwa, sędziowie tym razem na monitorach telewizyjnych analizowali kto wybił piłkę na aut.  Początkowo piłkę przyznano Magic, ale ktoś wpadł na pomysł analizy sytuacji. Piłka dla … Chicago.
>Rose po raz sto-pięćdziesiąty-czwarty w tym meczu wszedł pod kosz, ściągnął na siebie trzech rywali i odegrał do Boozera, który był DYSKUSYJNIE faulowany. Panowie sędziowie chyba nie mieli odwagi spoglądać w monitor po raz trzeci z rzędu, a szkoda, bo moim zdaniem wypaczyli przebieg meczu.

Boozer trafił raz, ale zebrał Rose i faulowany wykorzystał oba wolne. Na 2,7 sekundy do końca Jason Richardson trafił za trzy. Przewaga Bulls = 1 punkt. Szybki faul i na linii znów jest Boozer – trafia oba rzuty.

Dwie sekundy do końca. Nelson wychodzi na środek linii za trzy, robi pompkę i … kończy się czas. Piłka wpada do kosza ułamek sekundy za późno… Oczywiście trybuny szaleją, a niekorzystny werdykt widowni musi ogłosić … fotokomórka.

Byki wygrywają 102-99 i odnoszą zwycięstwo nr 60. Ach te technologie… tylko czemu one służą? Mogliby chociaż trójkę zaliczyć i dogrywkę zrobić…;)

 

Komentuj

Gwiazdy Basketu