fbpx

NBA: Boston i Phoenix miażdżą ligę | LeBron znów się tłumaczy

30

WTMW

Knicks 104 Pistons 102

Mecz rozpoczął się wcześnie, był chaotyczny i mało ciekawy do oglądania zarówno z perspektywy nerda/konesera jak i niedzielnego kibica. Julius Randle (20 punktów 5 asyst) wrócił, ale nic specjalnego nie pokazał mając za rywala cieniutkiego w obronie Marvina Bagleya. To raczej Bagley jechał z Julkiem zaliczając 27 punktów! Dla mnie tam jeden i drugi są siebie warci.

#1 Cade Cunnigham po ostatnim spotkaniu (2/13 z gry) wiedział, że się nie wchodzi pod kosz przeciwko środkowemu Mitchellowi Robinsonowi (5 bloków) ale i tak to (nieudolnie) robił. Blokowali go wielokrotnie no i niestety wyjęli też piłkę (Alec Burks 18 punktów) w ostatniej akcji spotkania, która miała przynieść remis. Knicks najlepszego indywidualnie defensora (Barrett 21/9) posadzili na Saddiqa Beya, co również świadczy o niewielkiej estymie, jaką pierwszoroczniak cieszy się lidze.

Cade, Cade, Cade.

Dwadzieścia lat, więc go krytykować nie sposób, ale tak:

  • z 213 cm rozpiętości ramion korzysta mało efektywnie
  • kiepsko finiszuje, nie potrafi grać na faul (średnia 2.5 rzutów wolnych)
  • zamiast iść w obrońcę, do końca na kosz, kuli się i wykręca

Nie jest przesadnie szybki czy dynamiczny w pierwszym kroku, strzelecko… no właśnie, z rzutów dystansowych też ostatnio rezygnuje, oddaje po trzy próby w meczu, co na “lead guarda” wybierającego przecież dziury w akcjach to jest praktycznie brak zagrożenia. Więc albo podciągnie warsztat techniczny, w co wierzę szczerze albo o statusie “franchise playera” będzie musiał prędziutko zapomnieć. Dziś w nocy zaliczył 18 punktów i 7 asyst na 7/18 z gry. Nie miał jednak tego klasycznego wpływu na grę na piłce, jaka cechuje przyszłych mistrzów, przed nim dużo pracy.

Detroit oczywiście porażka była na rękę, wiec nikt na nikogo krzywo patrzeć nie będzie. Jerami Grant nie wystąpił, zachodziły obawy, że gdyby wystąpił, mogliby “zaskoczyć” Knicks.

Wolves 112 Celtics 134

Czapy z głowy przed Bostonem, jestem fanem choć na nich psioczyłem w pierwszej części sezonu. Było na co!

Siódmego stycznia byli na jedenastym miejscu w konferencji. Przez dwa równe sezony, pomimo szumnych zapowiedzi i okazjonalnych popisów Tatuma, przegrywali tyle samo co wygrywali. Mecze solidne, obiecujące, markowe przeplatali bylejakością i gwiazdorskim krzywieniem ryja.

Dziś są na pierwszym miejscu w tabeli EAST! Wygrali 22 z 25 ostatnio rozegranych meczów (88%) i dosłownie miażdżą kolejnych rywali obroną, zespołowością i efektywnością.

Co się zmieniło? Między innymi pozbyli się słabych ogniw! Derrick White zastąpił Dennisa Schrodera. Do składu wrócił także Daniel Theis, przed laty startujący przecież center, zastępując Enesa (Kantera) Freedoma. Teraz każdy wstępujący na plac jest ponadprzeciętny defensywnie, przejmuje zasłony, kryje post up i to kurde belek widać.

Takich centrów jak Towns to oni trzymają na biodrze w zależności, gdzie się ustawić próbuje. Największych byków ciasno kryją tu skrzydłowi Al Horford/ Grant Williams bądź Marcis Smart/ Jaylen Brown na dystansie. Nie ma miejsca na kozioł czy rzut. Środkowi mają biegać jak kury po wolnym wybiegu (Robert Williams / Theis) cała reszta przytomna, pięknie się to ogląda.

Towns (19/4/5) próbował wojować na starcie więc go przykrócili. W drugiej kwarcie 38:19 i tyle było faktycznej rywalizacji. Sekwencja po której Tatum wjechał środkiem i skończył wsadem (Towns ma “zbyt wielkie ma stopy” by umiejętnie podwajać łuk, robi to strasznie czytelnie) następnie był blok i szarża do kontry zakończona wsadem Theisa – i to jest mistrzowski basket. Trudno się temu graniu oprzeć. Szefem po raz kolejny Jayson T, autor 35 punktów 5 zbiórek 6 asyst i 5/11 zza łuku. 45-30 na tablicach!

D’Angelo Russell, gość z okładek magazynów: 4 punkty, 6 oddanych rzutów. Kompletny non-factor! Na usprawiedliwienie, Wolves mieli ostatnio ciężki grafik: Milwaukee, Dallas, Phoenix, Dallas, Boston. Potrzeba im przeładować karabiny, szczęśliwie przed nimi trzy doby przerwy.

Warriors 115 Wizards 123

Kristaps Porzingis ograniczony przez obronę, ale wciąż efektywny (23 punkty 9 zbiórek 6 asyst) przede wszystkim ogrom uwagi na sobie skupia wychodząc do podania. Wiele miejsca generuje kolegom na parkiecie, na wzór powiedzmy Dirka Nowitzkiego. Waszyngton operujący wokół niego odpalił na grubo. Rookie Kispert 6/9 zza łuku, KCP 8/8 z gry, Deni Avdija 3/4 zza łuku. W odróżnieniu od iron-mana Nowitzkiego łapiesz się jednak za głowę i oddech wstrzymujesz za każdym razem gdy Łotysz wchodzi w kontakt z obrońcą. Jest szklany co najmniej jak Anthony Davis.

Po przeciwnej stronie: Klay Thompson (25 punktów 10/22 z gry) wciąż rzuca co mu wpada w ręce, Jordan Poole (26 punktów 8/25 z gry) to jest taki zawodnik młodego pokolenia, strzelecko zdolny, ale gra przede wszystkim na swoje nazwisko, Draymond bardzo się stara, ale zanim złapie rytm już go sadzają, bo wciąż obowiązuje go limit minut. Zmiany w wyjściowym składzie, z Jonathanem Kumingą na silnym skrzydlem póki co nie przynoszą efektów. Co będzie dalej? Kiedy wraca Steph? Daty powrotu jeszcze nie ustalono. Dubs bez swej gwiazdy zaliczają 1-5.

Sixers 104 Suns 114

W meczu na szczycie górą ułożona koszykówka spod znaku Słońc. Gwiazdy błyszczały od wejścia:

  • Devin Booker 22 punkty w pierwszej kwarcie i 35 w całym spotkaniu
  • Joel Embiid 37 punktów, z tego bodaj 18 w pierwszej odsłonie

Gdy fantastyczny, rozpalony do białości Book (dlaczego przy 61 zwycięstwach PHX i średniej bliskiej 30 punktów nikt go nie wymienia w konwersacji MVP?) zasiadł na ławie, gospodarze wpadli w dołek / przestój. Sixers zdobyli dwanaście oczek z rzędu. Sporo wysiłku kosztował powrót, zwłaszcza że rotacja trochę się wyszczerbiła bez zainfekowanego Javale McGee, a Booker, Crowder i Ayton wpadli w problem z przewinieniami. Wiadomo, prowadzący mecz sędzia Scott Foster nie znosi Chrisa Paula, hehe.

No i co? Jeszcze przed przerwą deficyt został zniwelowany za sprawą CP3, Mikala Bridgesa oraz odżywającego w Arizonie strzelca Landry Shameta. W drugiej połowie? W drugiej połowie większa precyzja, lepsza koncentracja i podniesiona intensywność. Wypracowane piętnaście punktów przewagi. Nie licząc kolejnego, drobnego przestoju (objaw zmęczenia) przewaga klasy.

Suns wykorzystują każdy niuans na swoją korzyść, a Paul (19 punktów 14 asyst) jest gigantem rozegrania. Ilekroć znajdowali przewagę, mismatch, podkręconą kostkę Embiida – grali pod to. Bez przerw na żądanie, bez umawiania, intuicyjnie i konsekwentnie. Podwójna zasłona dla Payne’a zmuszająca zgiętego wpół Embiida do przejęcia… brak przejęcie… no więc trójka z czyściutkiej pozycji. Dlaczego w takim wypadku Sixers nie faulują, nie przerywają, dlaczego zawsze są krok do tyłu? Zapytajcie Doca.

Biyombo w roli drugiego centra spisał się jak można było się spodziewać. Twardo i uważnie w obronie, w której nazbyt daleko od kosza nie chodził oraz parę spudłowanych layupów wynikających z odrętwienia katowanych od lat na siłowni łap, hehe. No i na koniec jeszcze James Harden: 2/11 z gry. Nadrobił w polu: 7 zbiórek 9 asyst 8/8 FT, ale wielkiego wpływu na kształt spotkania nie miał.

Lakers 108 Pelicans 116

LeBron znów zdominował boxcore, ostatnie jego występy to 36, 38, 38 i 39 punktów dzisiaj. Jednak wynik zespołu, a w szczególności performance w drugiej połowie to żal i wymaga tłumaczeń. Te wyglądają tak:

Wszedłem w ten mecz jakby to były playoffs. Stawką była pozycja w tabeli, wiecie. Mamy jednak w zespole wiele świeżych postaci, którzy nie posmakowali jeszcze playoffs ani też nie grali dużych minut. Malik, Wenyen, Austin, Stan, rozumiecie, Talen – oni nie są do tego przyzwyczajeni [LBJ]

Co się stało tym razem? Otóż Lakers prowadzili 23 punktami po dynamicznej i obfitującej w dalekie trafienia pierwszej połowie. Następnie w trzeciej kwarcie nadziali się na mało znanego Treya Murphy’ego III (21 punktów) który powiódł gospodarzy praktycznie do remisu. W czwartej cała energia zeszła już z Jamesa (tak naprawdę ma bombę na kostce i nie jest w stanie jechać dynamicznie na obręcz) stąd na koncie LAL zobaczyliście ledwie czternaście oczek. Wyrzuceni z dala od kosza, przystawali na kolejne dalekie rzuty. Zamiast rywali docisnąć do końca, wykrzesać jeszcze więcej, wyprostowali kolana jak na osiedlowym koszu, ech.

Brandon Ingram (26/7/5) triumfalny powrót do składu, chłopak ma automat w łapie na półdystansie, na myśl przywodzi KD. Jednak jak mówię, różnicę zrobił siedemnasty pick ostatniego draftu 21-letni Trey Murphy.

Hornets 119 Nets 110

Bezpośrednia walka o układ w tabeli, obie strony wciąż mają widoki wyrwać się z grupy play-in albo chociaż pozostać na miejscach 7-8. Jak wiadomo zespoły z miejsc 7-8 muszą wygrać raz (mogą raz przegrać) by wejść do playoffs, te z 9-10 muszą wygrać dwa razy w dwóch meczach. Przy czym różnica w bilansie będzie znikoma, możecie być pewni.

Brooklyn wczoraj o czwartej nad ranem leciał z Miami do domu. Na zmęczeniu, po nieprzespanej nocy przyszło więc Kyrie Irvingowi debiutować przed własną publicznością. Dotąd grał sobie mecze w wybrane dni kalendarza, teraz go dopadło. Wyglądał źle (6/22 z gry) a akcja w której zablokował go 175 centymetrowy Isaiah Thomas to dobitne potwierdzenie tegoż faktu.

Hornets zaciukali ich z dystansu i energetycznie. LaMelo Ball nieskrępowany: 33 punkty 7/12 zza łuku. Polujący na mismatche (fajny, wyróżniający się skill) Miles Bridges dołożył 24 punkty na 24 oddanych rzutach. Cały zespół gości trafił siedemnaście trójek oraz zebrał siedemnaście zbiórek w ataku. Nie było rady!

Tym bardziej, że Steve Nash główny szkoleniowiec zostawił na placu Andre Drummonda nawet wówczas gdy rywale postawili na small-ball i pozycje generowali treningowe. Liderem miejscowych tradycyjnie Durant, ale nawet tutaj efektywności w dół: 27 punktów 9/24 z gry.

Jazz 100 Mavericks 114

Donovan Mitchell podwajany/ zneutralizowany (12 punktów 4/13 z gry). Mike Conley stary i bezzębny (-20 wskaźnika plus/minus). Rudy Gobert nieprzydatny, bo nieobecny. Jazz się posypali, potrzebny remont elewacji. Nie czytają scouting reports, zostawiali Bullocka na łuku, spieszyli z łapą do Klebera. Maxi od wielu gier przechodzi okrutny kryzys ofensywny, zapewne skrywany uraz.

Luka Doncic 32 punkty 10 zbiórek 5 asyst, znów nieźle zza luku, czyli nie do zatrzymania. Reggie Bullock siedem trójek – długo kazał na siebie czekać, pół sezonu zabrał mu powrót do formy, jaką prezentował choćby przed sezonem w Knicks, ale dziś jest rasowym 3&D, a tacy są cenni. Brunson, Dinwiddie aktywni: 34 punkty na 50% skuteczności do podziały na dwóch.

Dziękuję za uwagę, dobrego dnia. b

30 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Przecież jakby Orlando by było na pierwszym miejscu to redaktor tez by był ich fanem. Masakra co za choragiewka, wcześniej Boston mieszany z błotem, pół składu razem z Tatumem do wymiany a teraz PRZECIEZ TO JEST REWELACJA. Śmiech i tyle

    (5)
    • Array ( )

      @Bywalec
      Fan – osoba podziwiająca człowieka, grupę ludzi, dzieło sztuki bądź ideę
      Czyli – skoro jest co podziwiać, to podziwia:) Ja tu miejsca na śmiech ani chorągiewki nie widzę

      (12)
    • Array ( )

      A widziałeś jak grali w grudniu, a jak grają teraz? Wcześniej przegrywali co chwilę, teraz praktycznie nie przegrywają grając naprawdę solidne mecze. Czyli rozumiem, że Bartek mimo tego, że totalnie zmieniła się ich gra i wyniki, ma nadal pisać, że są beznadziejni, bo inaczej jest chorągiewą? :d

      (16)
    • Array ( )

      Jak myślisz, co by to oznaczało w grze Orlando, gdyby byli pierwsi na wschodzie? Hmmmm, ciekawe jakie jest to magiczne kryterium dotyczące gry, pozwalające w NBA wyhrywac (pomijam przewalony grafik gier) ? Ty – mam! To chyba dobra gra. A więc śmiało można założyć , że obserwator NBA napisze o drużynie która ostatnio wygrywa wszystko że jest Dobra, a jak grali krzaka To punktowal ich słabą grę. Pzdr trollu. 😉

      (1)
    • Array ( )

      Czy na koszykarskim portalu to jest coś złego, że komuś się podoba dobra koszykówka – w nieważne czyim wykonaniu?

      (9)
    • Array ( )

      Nooo…narracja zmienia sie tu szybciej niż trenerzy w polskiej Ekstraklapie piłki nożnej, Boston do niczego sie nie nadaje, 76ers nie ugraja nic w tym roku, Cade to przyszły kocur, na dziś juz nie. Tobias Harris przepłacony o 20mln, bo nic nie umie etc.

      (-2)
    • Array ( )

      wydaje mu sie ze chodzi o to ze fan jest z druzyna na dobre i na złe, a nie akurat jsk dobrze gra druzyna to o kibicuje jej

      (0)
    • Array ( )

      A jak dla mnie Tatum i wtedy i teraz jest przereklamowany. I tu się nic nie zmienia. Nie postawiłbym na nic na mistrza.

      (-2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Boston chce Was zobaczyć jak sobie radzicie z presją playoffów.
    Nets nie odpadajcie za wcześnie, to będzie złe dla widowiska.
    Miami, ogarnijcie się.
    Sixers pokażcie, że jesteście zespołem, a nie tylko zlepkiem indywidualności.
    Bucks, jesteście mistrzami, wiecie co macie robić.
    Chicago wróćcie do formy z początku sezonu, a Hawks do tej z poprzedniego.
    Raptors, Hornets i Cavs, bądźcie czarnym koniem.

    Po prostu dawajcie już te playoffy, zapowiadają się znakomicie w tym roku!

    (10)
    • Array ( )

      Co roku jest to samo. Kończyć sezon, dawać PO. Później jest: pierwsza czy druga runda to lipa, prawdziwe granie zacznie sie w finałach konferencji. Po zakończonym sezonie: słabe te finały były, ustawione. Kilka transferów w lecie i znowu: Kończyć ten ofseason, dawać już sezon, będzie się działo…no i później to co napisałem na początku 🙂

      (18)
    • Array ( )

      No napisał przecież, że psioczył, bo było na co. I dodał że zaadresowali problemy. Więc o co chodzi? Spytałbym czy czytałeś, ale musiałeś czytać, bo autor zaczął od tego, że Celtics grają najlepszy basket od dawna. Z tego wynika więc, że z tekstu który czytasz wyciągasz tylko to, co może Ci się przydać do poparcia jakiejś dziwnej tezy. A potem już tylko ślepo głową w mur. Współczuję, bo dla mnie te codzienny artykuły to 15 minut relaksu, mini reset. A takiego czytelnika jak Ty to musi strasznie męczyć, te głupoty, które tu czytasz, te zaprzeczenia, które tylko Ty widzisz, normalnie „śmiech i tyle”.

      (6)
    • Array ( )

      @Attack
      Ja tam się jaralem rok temu jak głupi prawie każda rundą. W każdej były fajne zacięte dobre serie. Jak kontuzje nie przeszkodza to w tym roku może być jeszcze lepiej.

      Ale co do zasady to zgadzam się, dochodzenie jest clue życia, samo szczytowanie jest fajne, ale zbyt krótkotrwałe 😉

      (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Oglądam mecze i cytując klasyka: żadne embidy jokice maseczki lebrony huje muje dzikie węże. Tylko CP3 MVP ewentualnie iako DRUGA opcja Luka Doncic…kto widzi to inaczej chyba po prostu nie ogląda….

    (2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Lebron zbyt długo przebywa z Westbrookiem bo wziął się za nabijanie statystyk. Celuje w króla strzelców. Lakers grają tragicznie, zero zespołowości.
    Za to Suns przepięknie grają, a Celtics trafili z formą w najważniejszym momencie.

    (19)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Wydaje mi się że booker nie jest brany pod uwagę przy MVP bo gra w drużynie tak dobrze ułożonej że każdy coś dokłada, więc nie jest tak wyróżniającą się postacią na tle kolegów jak np joker u siebie. Chyba ważniejszy będzie dla niego pierścień niż to mvp czy wybór do all Star, gdzie przecież nie był starterem żeby nie zabierać miejsca Wigginsowi 🙂

    (6)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Taka ciekawostka….
    Do 45 minuty meczu Celtics Wolves, w zespole z Bostonu tylko Derrick White był zawodnikiem, którego Koniczyny nie wybrały w drafcie lub poza draftem.

    W pewnym sensie zespół złożony przede wszystkim z wychowanków.

    Pozdro dla PMB i fanów Bostonu.

    (14)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Zero konsekwencji w tych tekstach. Conley zagrał dobry mecz jest profesooor, teraz stary bezębny dziadek. Generalnie ciągle tak.

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie wiem dlaczego tyle czasu na forum jest poświęcane LBJ i LAL wszystko się kończy nawet on…przyszłość to Suns,Boston ,Bucks

    (12)
    • Array ( )

      Może dlatego tyle czasu jest na to poświęcane bo osoba która pisze artykuły ma ochotę tyle czasu na to poświęcać.

      (5)
    • Array ( )

      A jakby teraz byl 2003 rok i jordan by gral w wizards którzy tez uja grali i by admin o nim pisal to bys narzekal czy nie bo to goat a tu leflop? Wybitny gracz u schyłku kariery, za chwile nr1 na liście strzelcow, gra w tym wieku jak nikt przed nim to chyba warto śledzić co tam sie dzieje

      (0)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Broker jest dla suns ważnym , ale tylko trybikiem. Dlatego nie jest wymieniany w kontekście MVP. Jest typowym strzelcem. Jeśli wypadnie , to suns przykryją to dwoma innymi graczami , którzy rzucą po 10-12 punktów. A odnośnie Lakers , jeśli Leflop nie zagra już do końca sezonu to paradoksalnie mogą awansować do PO. Ale margines błędu jest cieniutki jak polsilver. SAS już ich mają na widelcu.

    (3)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Któregoś pięknego dnia ten twój bełkot urwie się jak hejnał… Może przestaniesz się powtarzać z nudów, a może zrozumiesz jakim byłeś zjebem, a może po prostu dorośniesz ale ten dzień nadejdzie

    (2)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak sobie na szybko chciałem przejrzeć recapy i włączyłem Hornets – Nets. Pierwsza akcja Irvinga już pokazuje jak bardzo wynaturzyła się koszykówka. Zamiast zgarnąc pewną asystę i 2pkt dla zespołu lepiej ciepnąć w kontrze cegłę za 3 w przednią obręcz. Uj, że wpadła – ot, przypadek. Mózg mnie boli jak widzę coś takiego w baskecie. Gdybył był tam trenerem z miejsca sadzałbym takich kwiatów na ławce za gwiazdorstwo, samolubstwo i sabotowanie zespołu.

    (12)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Tymczasem różnica między pierwszą a dziesiątą drużyną na Wschodzie wynosi 10 zwycięstw, na Zachodzie – 30!

    (2)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    “dlaczego przy 61 zwycięstwach PHX i średniej bliskiej 30 punktów nikt go nie wymienia w konwersacji MVP?” bo nie jest nawet MVP (most valuable player – PL najbardziej wartościowy gracz) swojego zespołu (CP3 macha z uśmiechem ;))… 🙂

    (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu