fbpx

NBA: DeMarvelous DeRozan znów daje koncert | Sabonis znów pobił Davisa!

21

WTMW.

Raptors 104 Pistons 113

Dwa eksperymentalne zespoły przy czym Toronto naprawdę musi przegrywać, żeby nie stracić wyboru draftu (chronionego do miejsca szóstego, każda niższa pozycja przypadnie San Antonio). Dziś wycofali z gry RJ Barretta, który co mecz, naprzemiennie z Immanuelem Quickleyem (25 punktów 8 asyst) ganiają z piłką i “na piłce”. Mało tego, Raptors nie mają obecnie żadnego centra z gabarytem (Olynyk) a przedwczorajsza wizyta w Colorado, gdzie do ostatnich minut straszyli mistrzów NBA, kosztowała ich sporo energii. Dziś wyszli więc cienko jak naleśniczki, przez co największy atleta na placu Jalen Duren (24 punkty 23 zbiórki) już w pierwszej kwarcie miał chyba na koncie double-double.

Prawdziwą lipę odwalił jednak trener Monty Williams, który przechodzi samego siebie jeśli chodzi o żonglerkę składem. Dziś świetnie grającego Cade’a Cunninghama (19 punktów 6 asyst) przy wyrównanym wyniku nie wpuścił na parkiet na przestrzeni ostatnich… szesnastu minut. Gość naprawdę chce doprowadzić do swego zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy. On tę szatnię podpalił dawno temu, a szefowie którzy podpisali z nim sześcioletni kontrakt o wartości 78 milionów dolarów, udają że nie widzą dymu.

Nets 106 Magic 114

Wynik bliższy niż wskazywałby na to przebieg meczu, bowiem podrażnieni dwoma porażkami z rzędu Magicy wzięli się za bary z wyzwaniem i mecz kontrolowali w sposób charakterystyczny dla mistrzowskiej koszykówki. Wrócił cały gang, na parkiet wstąpili Jalen Suggs i Jonathan Isaac (dwaj kluczowi, defensywni ludzie wokół Paolo Banchero) a także Markelle Fultz i Gary Harris. Każdy coś wniósł, każdy się starał, a Banchero, który wyraźnie skupił się w tym meczu na angażowaniu kolegów, w dalszym ciągu był najlepszym strzelcem swojego zespołu. 21 punktów i 9 asyst przy 6/6 z gry i 8/9 FT to jeden z najlepszych, najbardziej efektywnych występów w karierze tegoż utalentowanego drugoroczniaka. Gdyby zechciał, trzydziestkę przytuliłby dziś z pocałowaniem rąsi, jak Joker czy młody LeBron, który aktywizować próbował Cleveland.

Brooklyn kończy sezon z niesmakiem, ale nie mogą się chyba dziwić, bo skład poskładali nieumiejętnie. Obecnie także trwa walka dwóch żywiołów, czyli względnie poukładana, ustawiana koszykówka pod batutą Dennisa Schrodera oraz streetball w wydaniu Cama Thomasa, tego się nie da pogodzić, a na dokładkę środek jest cienki fizycznie, a skrzydła chimeryczne strzelecko.

Bulls 132 Pacers 129 [OT]

DeMar DeMarvelous znów to zrobił. Mistrzowski tytuł nie jest mu w Chicago pisany, ale trzyma tę ekipę przed rozkładem przez ostatnie trzy sezony. Piękny strzelec, namiastka Kobe Bryanta, wspaniały występ. Indiana już miała mecz na widelcu, mimo zmęczenia grą dzień po dniu odnaleźli siły, czuć wkład doświadczenia Pascala Siakama, który nawet gwiazdę Haliburtona potrafi skarcić wzrokiem, gdy ten zanadto szaleje albo jest naciskany, a mimo to forsuje. Wkład kameruńskiego skrzydłowego oprócz statystyk (17 punktów 9 zbiórek 3 asysty 2 przechwyty 2 bloki) najbardziej widać w niuansach oraz tym, jak układa się gdy zespół zalicza przestój.

Jak mówię, wydawało się, że po zaciętej walce Pacers już to mają, Myles Turner dwukrotnie posiał z dystansu, trzy punkty dzieliły oba zespoły przy pięciu sekundach na budziku. W takim układzie wiadomo, że gra będzie przerwana, dwa wolne to jedyne na co może liczyć rywal i tak też się stało. DeRozan trafił raz, drugi spudłował i… znów zbrakło doświadczenia Indianie, Obi Toppin zamiast piłkę zbierać jak człowiek, w dwie łapy, wybił ją na aut. Bykom pozostały dwie sekundy, a to więcej niż trzeba, żeby DeRozan w koszu zmieścił iście jordanowski fade-away… A gdy już doprowadzili do dogrywki, poszli za ciosem, DeRozan skończył zawody z dorobkiem 46 punktów i 9 zbiórek, w tym dziewięć oczek w doliczonym czasie gry. Patrz zdanie pierwsze… i koniecznie zobacz tę akcję:

Nuggets 100 Heat 88

Nieudany rewanż za ubiegłoroczne finały NBA. Reggie Jackson większość czwartej kwarty spędził na boisku kosztem Jamala Murraya i było to z korzyścią dla obrońców tytułu. Mało tego, super ambitny Murray, który niedawno powiedział, że aspiruje do miana drugiego najlepszego gracza ligi (za Jokerem) przyklasnął temu pomysłowi, bo rozumie grę, a jego nadrzędnym celem jest wygrywać. Tym samym Denver z powrotem jest na pierwszym miejscu w tabeli zachodniej konferencji.

Po raz kolejny pokazali, że dysponują skrzynią posiadającą ekstra bieg przeznaczony na specjalne okazje. Docisnęli rywali na przestrzeni ostatnich dziesięciu minut, wyrównane zawody obracając w jednostronne. Pewne pozycje, zharmonizowane ruchy ciał, skuteczne rzuty z półdystansu, bo tam ich Miami spychało. A propos, patrzę na skuteczność Bama Adebayo spoza promienia metra od obręczy, 4/11 z gry, za mało na rasowego rywala.

Denver widzi wyraźnie ofensywne ograniczenia Miami oraz brak warunków fizycznych na nie jednej, ale paru pozycjach. Szczerze powiedziawszy, mistrzowie są potężniejsi na każdej z pięciu pozycji… stąd mają prawo czuć się pewnie. Byczek Christian Braun pcha pewnie w pomalowane, trafia oraz pokazuje Calebowi Martinowi… you’re too small. Ten nie może wiele zrobić, natury nie oszukasz. W centrum dowodzenia klasycznie Joker (12 punktów 14 zbiórek 6 asyst) dziś punktów było mniej, tym większy wkład strzelca Michaela Portera Juniora (25 punktów 5/9 zza łuku). Niuansów taktycznych klasycznie nie poruszam, zbyt wiele tego.

Hornets 110 Grizzlies 98

41 strat zaliczyły oba zespoły, a to poziom polskiej, pierwszej ligi. Byczek GG Jackson zaliczył 26 punktów przy 6/12 zza łuku. Domyślam się, że załapie się do przyszłorocznej rotacji, gdy wróci stała ekipa, ale pewności nie mam, haha. Tak samo jak młody Scotty Pippen Jr. (10 asyst) oklaskiwany przez swego znanego ojca. Po stronie Szerszeni najlepszy swój występ za oceanem zaliczył weteran parkietów Vasilije Micic (25 punktów 8 asyst). Gratulujemy panie Wasylu, ale niech pan już wraca stamtąd.

Cavaliers 116 Pelicans 95

20/45 zza łuku bije wszystko jak as w kolorze atutowym. Donovan Mitchell wrócił po siedmiu grach przerwy wywołanej urazem, zaliczył 14 punktów i 5 asyst, a cały zespół wokół funkcjonował pięknie, ciśnienie zeszło ze strzelców, już nie musieli sami rzeźbić, po prostu robili swoje. Niang 4, Garland 6, Merrill 5 trójek. Siatka płonęła i nawet 33 punkty dominującego fizycznie Ziona Williamsona były psu na budę.

Warriors 99 Mavericks 109

W najprostszych słowach: Golden State potrafi grać w obronie, ale bez udziału Stephena Curry’ego boleje ich ofensywa i tego nie przeskoczą. Daniel Gafford zaliczył 10 zbiórek 6 zbiórek 7 bloków oraz 5/5 z gry, co oznacza, że do pobicia rekordu wszech czasów należącego do Wilta Chamberlaina, pozostały trzy kolejne trafienia. Chłop nie spudłował z gry od pięciu meczów, zalicza 33/33 FG, wszystko to wsady lub półhaki spod samiutkiej obręczy, a to już efekt gry u boku Luki Doncica (21 punktów 9 asyst 30 minut). Słoweniec niestety zmuszony był opuścić parkiet przedwcześnie, narzeka na ciasnotę tylnej taśmy, którą przeciążył, naciągnął i potrzebuje odpoczynku.

Hawks 102 Blazers 106

33 punkty i 19 zbiórek DeAndre Aytona, to już druga trzydziestka chłopaka w tym tygodniu. Cieszy się trener Chauncey Billups:

Odblokowaliśmy go, uwalniamy jego potencjał, to najlepsza wersja Aytona, w takim wydaniu to prawdziwy monster.

ATL możliwie najdalej od domu. Trae, Johnson, Bey i Okongwu połamani, strzelec Bogdanovic zmagający się z infekcją, pociągający nosem (3/15 z gry). W tym układzie jeden atletyczny Dejounte (40 punktów 29 rzutów) zmagał się z całą bandą lokalnych atletów: Ayton, Camara, Simons (36/7/8) Thybulle, Henderson i ostatecznie rady nie dał.

Lakers 107 Kings 120

Gdy dwóch dominujących środkowych staje przeciwko sobie, zazwyczaj wygrywa ten zespół, którego center zaprowadził porządek pod obręczą. No to wiedzcie, że Anthony Davis jeszcze w karierze nie wygrał meczu (0-10) z Domantasem Sabonisem, co wypomina mu się przy każdej możliwej okazji. Techniczny, łokciowy styl Litwina (17 punktów 19 zbiórek 10 asyst) kompletnie nie leży AD, który nie lubi zbierać razów i gdyby to od niego zależało, w ogóle nie wstąpiłby pewnie na plac.

Taki to jest właśnie super talent, którego psychika, w nawiązaniu do niedawnej dyskusji pod tytułem “nie nadaje się na pierwszą opcję” stawia go w jednym rzędzie z Paulem Georgem, Dejounte Murrayem czy kogóż tam jeszcze wymieniałem… Tobiasem Harrisem czy Karlem Anthony-Townsem. Dopóki LeBron na chodzie kogoś tam jeszcze nastraszą, ale gdy ten zakończy karierę… dobrze, nie dramatyzujmy. D’Angelo Russell dramatyczny występ: 6 punktów 2/9 z gry. Zapytany o to, dlaczego świetnie grającego w pierwszej połowie Rui Hachimurę, Lakers tak niewiele angażowali w atak w drugiej połowie, D’Lo stwierdził:

Lepiej nie idźmy w tę stronę, bo powiem za dużo [Russell]

Tajemnicą poliszynela są napięte stosunki Russella z trenerem Darvinem Hamem. Zawodnik swego czasu narzekał na faworyzowanie Dennisa Schrodera jego kosztem, następnie na brak wsparcia podczas okienka transferowego. Jeden i drugi nie jest chyba zbyt mocny w kwestie interpersonalne, a starzejący się niezmiennie LeBron (18/13/9) czasem nie jest w stanie zespołu skleić. Wiadomo, wygrane naprawiają atmosferę, gdy pojawiają się porażki, zaczyna się wytykanie palcami.

Obrona obwodu zwyczajowo dramatyczna po stronie Lakers, prosta zasłona uwalnia ludzi na łuku, zawsze ktoś zaśpi albo zamierzenie odpuści. Rywale łapią wiatr w żagle i płyną zdobywając 120 punktów albo i lepiej. W patrzeniu na rywali dominuje James, który metryki nie oszuka. Aby pobić się na zasłonach przydaliby się Vanderbilt i Gabe Vincent, ale to na razie niemożliwe. Kings zaliczyli 19/41 zza łuku i wygrali zasłużenie pomimo znużenia grą dzień po dniu.

Dobrego dnia wszystkim. Dzisiejszy odcinek sponsorują… sam się na kawę zaprosiłem, nie szkodzi, rozumiem, czasem tak bywa. Bartek

21 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie bardzo rozumiem tę napinkę na obronę chronionego picku.
    Przecież jak w tym roku go ochronią to w następnym i tak muszą oddać bez ochrony, chociażby wypadł nr 1.
    Chyba, że się mylę, to wyprowadźcie mnie z błędu.

    (1)
    • Array ( )

      Odnośnie samych picków, to zależy wszystko od dogadania się, bo pick, który jest chroniony w jednym roku, może być również chroniony w następnym albo może być nawet zamieniony na inny pick – przykładowo z pierwszej rundy na drugą rundę.

      Toronto nie jest słabym zespołem. Ma materiał i ambicje aby szybko się odbudować, więc jeżeli stracą pick w tym roku, to będzie ich to kosztowało jeden sezon. Można gdybać czy w top 6 uda się wyrwać dobrego gracza, ale można przypuszczać, że powinno ich to wzmocnić na tyle, że będą walczyć o udział w play-offach co jest ich celem.

      (3)
    • Array ( )

      Dzięki. Nie patrzyłem na to od tej strony. W przypadku zespołu z aspiracjami rzeczywiście lepiej jest wziąć ten wysoki pick i grać normalnie od następnego sezonu.

      (2)
    • Array ( [0] => administrator )

      “b” jest obok “v” na klawiaturze mistrzu, palec mi się omsknął 😀

      (-1)
    • Array ( )

      Monty postawił u buka, zobaczył że Cade’owi siedzi to go.. posadził

      (2)
    • Array ( )

      admin, poważnie, google translator robi mnóstwo błędów gramatycznych, ale językowo da się za jego pomocą dogadać, więc skorzystaj z niego

      (2)
    • Array ( )

      Chłopie, to napisz jak poprawnie powinno to wyglądać i wytłumacz czemu taka forma jest błędna, a nie toksycznie wytykasz błędy.

      Już się ubezpieczam na odpowiedź w stylu „jak nie potrafi to niech nie pisze” – jak nie potrafi to niech się uczy na błędach i nie boi pisać. Nie każdy musi wszystko wiedzieć i być we wszystkim najlepszym. Takie wypowiedzi powodują, że ludzie mają obawy przed próbowaniem nowych rzeczy. Życzę Ci żebyś zmienił podejście i zrozumiał, że takie coś nie jest fajne.

      (9)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Za moich czasow, wuefista by gwizdnal kroki Sabonisowi w tym filmiku. Tylko, ze za moich czasow gral jego ojciec…

    (9)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    White power!!!
    Biali rządzą w nba.
    Białe bałkańskie tłuścioszki zamiatają parkiety czarnymi koksiarzami.Coś pięknego.

    (17)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Adminie, super widzieć Cię w formie – językowo petarda, nawet niektóre lakoniczne opisy mają więcej treści niż wiele szczegółowych opisów kto ile zdobył i na ilu procentach 🙂

    (-1)
  5. Array ( )
    Niesprawiedliwość 15 marca, 2024 at 15:55
    Odpowiedz

    “Sabonis znów pobił Davisa”.
    Aż dziw że Black Lives Matter nie wyszło na ulice.Przecież to niepojęta eskalacja rasizmu.
    Wstydź się Domantas upiorny rasisto!Jak śmiesz!

    (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Namiastka Kobasa, która rzuca w iście jordanowskim stylu…
    Ciekawy fikołek swoją drogą ale ie o tym. Czy po tylu latach gry, takiej powtarzalności naprawdę to nie jest po prostu typowy Derozan?
    Serio? Rozumiem porównania Edwardsa do młodego Jordana. W pełni uzasadnione bo gostek młody, zadziorny, z dynamitem w skokach etc. ale tak doświadczony gość jak Derozan?

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu