fbpx

NBA: fantastyczny Devin Booker, Celtics biją rekordy, koniec ery LeBrona Jamesa

17

WTMW.

Hawks 101 Sixers 104

Znów to samo, przewidywalność ofensywna Atlanty pod wodzą 58-letniego Nate’a McMillana ma kończący się okres przydatności. Coś się mówi w zespole gości zmienić i zapewne będzie to trener. Trae Young i Dejounte Murray mają oczywiście swoje za uszami, wiadomo, ale weźmy tego drugiego. Przyszedł spod ręki Popovicha i choć nie jest tytanem intelektu, jego mowa ciała na boisku mówi wiele. Hawks to nie jest zespół o wysokich standardach pracy i kulturze organizacyjnej. Oba zespoły grały dzień po dniu, świeży był co najwyżej Joel Embiid (30/8/7) ale widać było przerwę w grze Kameruńczyka i to wyraźnie.

Wolves 127 Wizards 142

Święty Tryfonie patronie ogrodników. Nie chcę nic złego pisać na Minnesotę, ale sam fakt, że są w trzeciej dziesiątce ratingów defensywnych NBA zatrudniając Rudy’ego Goberta, namaszczonego trzykrotnie Defensive Player of The Year, zdradza wiele.

Przecież w Utah Jazz było podobnie, otoczenie Francuza próżno było nazywać defensywnym. Wiecie co mieli Utah, a czego nie mają w Minnesocie? Boiskowe IQ. Joe Ingles, Royce O’Neale, Mike Conley, Bojan Bogdanovic nie byli może wybitnie utalentowani, ale na swojej robocie się znali. W efekcie Jazz co roku grali obronę na poziomie:

  • 2016: siódmy rating, 103 punkty tracone na 100 posiadań rywala
  • 2017: trzeci rating, 105 punktów
  • 2018: drugi rating, 103 punkty
  • 2019: drugi rating,  105 punktów
  • 2021: czwarty rating, 107 punktów

Dość powiedzieć, że mecz otworzył Kristaps Porzingis (41 punktów) czterema celnymi trójkami, po którym Wolves już przewagi punktowej w tym meczu nie powąchali. Każdy w hali wiedział, że Łotysz będzie ciskał. Ja rozumiem, mogło zdarzyć się raz, ale nie cztery razy na przestrzeni trzech pierwszych minut. Jak spojrzysz na migawki z tego spotkania dostrzeżesz krycie na radar ze strony obu środkowych. Towns za panem Kuzmą (23 punkty 8 zbiórek 9 asyst) też nijak nadążyć nie był w stanie, a skompensować przewagi warunków… no cóż także nie potrafią w Minnesocie.

  • nie dominują wcale na atakowanej tablicy
  • w punktach drugiej szansy są na osiemnastym miejscu
  • sami tracą średnio 16 punktów z ponowienia (27. miejsce za nimi tylko Thunder, Hornets, Jazz)
  • nie wymuszają strat
  • za to sami tracą średnio 21 punktów po stracie piłki (28. miejsce przed Houston i San Antonio)

Chciałbym powiedzieć, że trwa okres zgrywania, że Anthony Edwards (29 punktów 8 zbiórek) i pomyłki przy przejęciach zasłon, że to się poprawi, ale pisząc te słowa sam w nie nie wierzę. Dobrze, że Wizards zdjęli pod koniec nogę z pedału gazu, bo 150-160 punktów traconych w meczu NBA to naprawdę źle wygląda. Zwłaszcza, że roster drogi i skonstruowany został metodycznie by walczyć o najwyższe trofea. Na dodatek KAT naciągnął łydkę i zapewne będzie pauzował przez szereg meczów.

Hornets 105 Celtics 140

Charlotte chciałbym rozgrzeszyć, bo występowali bez czwórki graczy zdolnych kreować akcje piłką: LaMelo Balla, Terry Roziera, Dennisa Smitha Juniora i Gordona Haywarda. Na rozegraniu zobaczyliśmy głębokiego rezerwowego koszykarskiej (bo przecież nie piłkarskiej) kadry Francji, czyli Theo Maledona. Na dodatek gościom przyszło mierzyć się z agregatem do zdobywania punktów. Szczerze powiedziawszy o ile od stycznia 2022 roku zachwycaliśmy się obroną Celtics (od połowy stycznia do końca rundy zasadniczej wygrali 28 z 35 meczów z czego rywale piętnaście razy nie przekroczyli setki) tak obecnie prezentują offense na miarę najlepszych okresów Golden State Warriors!

Kiedy patrzysz na tego rodzaju ruch piłki prezentowany przez rezerwowych Bostonu i porównasz to do meczu Minnesoty, to zastanawiasz się, czy NBA nie powinno się podzielić na dwie oddzielnie grupy rozgrywkowe.

  • 40 asyst (piętnaście Smart, sześć Brogdon, sześć White)
  • 46% zza łuku przy wolumenie 52 oddanych rzutów
  • dziesięciu ludzi z dorobkiem minimum ośmiu punktów
  • ośmiu z minimum jedną celną trójką

Orlando 102 Brooklyn 109

Potrzebnych było aż 45 punktów Kevina Duranta lecz Nowojorczycy biorą dwa bardzo potrzebne zwycięstwa w meczach dzień po dniu. Bilans (11-11) w dalszym ciągu pozostawia do życzenia, ale z najgorszego już wyszli. Kyrie (20 punktów 9/17 z gry) zamilkł, poważnych kontuzji nie ma, lada moment spodziewamy się powrotu strzelca TJ Warrena, no może tylko Ben Simmons poskarżył się wczoraj na dyskomfort w kolanie i mecz przedwcześnie opuścił. Trochę im brakuje fizyczności na pozycji centra, ale nadrabiają talentem i ruchliwością. Innymi słowy, Nets da się oglądać, coach Vaughn robi w zespole dobrą robotę.

Orlando zdziesiątkowane, ale Banchero (24/4/5) i Bol Bol (24 punkty 10/15 z gry) to goście o bardzo ciekawej przyszłości w lidze. Bola to trudno w jakiekolwiek ramy włożyć, skacze jak jeleń z piłką, nigdy nie wiadomo co zaraz zrobi. Niekonwencjonalny ma styl, ale zrobił ogromne postępy z piłką, ma coraz lepszą koordynację i jeśli przy wzroście 218 cm oraz rozpiętości ramion wynoszącej 234 cm nabierze “powtarzalności” będzie świetny.

Cavaliers 88 Raptors 100

Triumfalny powrót Pascala Siakama (18 punktów 11 zbiórek 5 asyst), który gdyby nie ogranicznik minut, zdominowałby zawody jeszcze mocniej. Donovan Mitchell podwajany (tzw. Luka treatment) w efekcie tylko 8 punktów przy 3/11 z gry. Ciężar odpowiedzialności przeniesiony na ziomali, z czego Darius Garland zawiódł po całości. Powiedzmy uczciwie, nie licząc pojedynczych występów, w których wybitnie czuje bluesa, DG uzależniony jest od zasłon Jarretta Allena, który pauzuje. Trener gospodarzy wie, że Garland bez Allena to przede wszystkim shooter trzypunktowy i tak go potraktowano. Akcje chłopaka trendują w dół, przy całej sympatii. Oczekiwania wzrosły, Cleveland to już nie jest przechowalnia, ani tankowiec, ale chcą uchodzić za poważny zespół.

Poprzedniej nocy zbyt długo męczyli się z Pistons zmuszając starterów do długiego pozostawania na placu, więc dziś zabrakło im baterii. Sporo mieli otwartych pozycji rzutowych, zwłaszcza na starcie meczu, ale cóż. Trzech starterów Isaac, Wade i Okoro osiągnęło 7/33 z gry.

Oklahoma City 101 New Orleans 105

Kiepski mecz po stronie Shai G. Alexandra (31 punktów 7/21 z gry 7 strat). W decydującej o wszystkim akcji nie myślał już chyba nawet o zdobyciu punków. Rozpieszczony przez gwizdki sędziowskie (16/18 FT) szukał już wyłącznie kontaktu z rywalem i było to czuć przez monitor. Pelicans bez Ingrama, McColluma i Nance’a. Mocno ograniczeni defensywnie, więc się gra wyrównała. Liczyłem na więcej od Ziona Williamsona w roli centra i się nie zawiodłem: 23 punkty 8 zbiórek 8 asyst. Korpulentny skrzydłowy jechał z pojedynczym kryciem, innym razem wiązał dwóch obrońców i oddawał na wolne pola. Dobrą chemię mają z tym zadziornym Alvarado.

Houston 113 Denver 129

Absolutna dominacja Jokera (32 punkty 12 zbiórek 8 asyst) który do podania ustawiał się na linii rzutów wolnych rozbijając pozorowaną obronę gości jak nie podaniem to punktami. Występujący po drugiej stronie środkowy Alperen Sengun (18/7/3) to okrojona wersja / wersja demo Serba, ale gdzie podróbka do autentyka. Rockets choć zdolni, bili się o drugie miejsce. Zwłaszcza, że Jamal Murray zaliczył bardzo efektywny wieczór: 31 punktów 11/17 z gry. Coś tam się facetowi przypomina, program Blue Arrow został zainicjowany. Na playoffs będzie kozak!

Chicago 114 Utah 107

Lauri Markkanen (32 punkty 7/11 zza łuku) zaczął od kopa. Goście trochę się na nogach zakołysali, ale szczęśliwie dla nich, mecz NBA trwa 48 minut. Na przełomie drugiej i trzeciej kwarty Jazz utrzymywali dwucyfrową przewagę, ale następnie otworzył się Demar DeRozan (26 punktów). Bulls aktywne ręce, im bliżej końca, tym ciaśniejsze krycie, do obrony nie mam dziś zarzutów. Zach LaVine wciąż szuka formy strzeleckiej (20 punktów 7/20 z gry)…

… ale wsparcie nadeszło ze strony graczy zadaniowych. Swoje momenty mieli Goran Dragic, Andre Drummond i Coby White. Zwłaszcza ten ostatni zasługuje na wzmiankę: 15 punktów 6/9 z gry w tym wieńcząca dzieło trójka z lewego rogu parkietu. Co oczywiście nie zmienia faktu, że obie strony czeka przebudowa, tylko Chicago jakoś tego faktu nie chcą przyjąć do wiadomości. Ciekawostkę mam dla Was taką, że Jazz na przestrzeni siedmiu dni spadli w tabeli z miejsca pierwszego na dziewiąte.

Phoenix 122 Sacramento 117

Szaleństwo z obu stron. Momenty wirtuozerii, bezczelnej partyzantki, walki o wszystko i o nic. Devin Booker w pojedynczym kryciu zmiażdżył (44 punkty 8 zbiórek 4 asysty 6 przechwytów 17/28 z gry) nie można było prosić o więcej. Rzecz w tym, że sam dynamicznych gospodarzom rady by nie dał. DeAndre Ayton skuteczny jako roll-man, ale to nie opcja, która weźmie piłkę w dłonie, gdy Book jest dojechany, podwajany albo robi za element dywersyjny.

Mikal Bridges i Cam Payne w rolach wspierających wypadli blado (8/24 z gry). W ostatnich minutach mecz, mimo koncertowej gry Bookera i drobnej przewagi, wymykał się gościom spod kontroli, bo już nawet nie De’Aaron Fox, ale świetny z ławki Malik Monk (Malik po arabsku znaczy król, wiedzieliście? ciekawie się złożyło) kosił wszystkich jak leci: 30 punktów 8 asyst 12/17 z gry.

Wszystkich pogodził i sprawę ostatecznie wyjaśnił 30-letni Damion Lee, autor sześciu trafień do kosza w czwartej kwarcie. Powiem tyle, Warriors za nim tęsknią, a co drugi trener chciałby gościa u siebie. Rzadka kombinacja ułożenia łapki i odporności psychicznej. Przy wzroście 196 cm wstydu w obronie także nie przynosi.

Indiana 116 Lakers 115

Do miasta aniołów zawitała partyzantka z Indiany, lecz zamiast zostać zdeptana na wejściu, halę opuszcza zwycięsko. Lakers prowadzili piętnastoma w czwartej kwarcie, po czym nastąpiła szarża gości zakończona rzutem na taśmę PIERWSZOROCZNIAKA nazwiskiem Andrew Nembhard, czyli po naszemu Andrzej. Był też drugi rookie Bennedict Mathurin, po naszemu Benek.

Tak więc śmiali Andrzej z Benkiem (doświadczenia w zawodzie mają tyle co LeBron w małym paznokciu) na przestrzeni ostatnich dziesięciu minut dostarczyli zespołowi szesnaście punktów. Pacers wygrali ten fragment 32:14. Wśród gospodarzy naliczyłem:

  • LeBron 2/5 z gry
  • Davis 1/2 z gry

Problem stanowiły: brak zdrowia Jamesa, który momentami nawet nie udawał, że latać zamierza za strzelcami trzypunktowymi. Najgorsze jednak w wykonaniu LBJ-a były powroty do obrony, a raczej ich brak. Wiek i gwiazdorskie nawyki po raz kolejny dały znać o sobie. Pacers w totalu oddali 105 rzutów do kosza, znacznie więcej niż LAL. Trafili siedemnaście trójek, w tym o jedną za dużo. Kończy się era wielkiego dominatora, witaj misiu z Krupówek. Ile tam jeszcze do rekordu Kareema zostało? Daarvin Ham też dobry, długo się zbierał do wzięcia przerwy widząc jak Indiana zaczyna łapać wiatr. Nunn i Schroder tragiczni defensywnie.

Najlepsza linijka tradycyjnie należy do Haliburtona: 24 punkty, 14 asyst, ZERO strat, 7 zbiórek. Chłopak uosabia dzisiejszą NBA, skrajnie ofensywną i dynamiczną. Pamiętam ostatni rok Kobe Bryanta próbującego latać za Stephem. Dziś widziałem to samo u Jamesa. Ten nie przeszedł tak poważnej jako Kobe kontuzji, więc zapewne jeszcze wiele pogra, ale… pewna era nieodwołalnie dobiegła końca.

Dziękuję patronom GWBA: r1983w oraz Bartek-M. Dobrego wtorku wszystkim. BG

17 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Chudy Kristaps złoił Goberta i KATa. Miał od nich więcej bloków, przechwytów i punktów.

    LAL i Lebrona nie ma co komentować, bo to tylko nabija puste dyskusje. Moim zdaniem i tak LAL lepiej grają i bronią bez Brona.

    (56)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Przegranie wygranego meczu, brak słów, nie trzeba było się specjalnie spinać, jak chcieli przetruchtać końcówkę meczu, to wystarczyło podać piłkę do AD i liczyć, że 1/3 wpadną…

    (10)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Era Jamesa skończyła się już dawno. I tak był fenomenem fizycznym. Ale pierwsza kontuzja w Lakers chyba pachwiny była początkiem serii urazów.

    (23)
    • Array ( )

      No nie no, jednak po tym urazie jeszcze zdobył misia i całkiem nieźle wyglądał w roli generała parkietu. Ostatnie dwa sezony jest gorzej (pomijam cały skład itd.), nie umie już włączyć turbo na zawołanie

      (11)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    LBJ nie broni juz od 4-5 lat a miska, ktorego zdobyli to bylo swietne ulozenie specjalisty w tym elemencie, czyli Vogela. Teraz a propos samego Lebrona to widac, ze juz tylko ma w glowie rekord Kareema. Forsuje rzuty, a jedyne co mu zostalo to wjazdy pod kosz i efektowne fade awaye do highlightsow, ktore niekoniecznie sa efektywne, bo wiadomo, ze wpadnie takich 2 na 5-7 prob. Basket LAL jest jednym z najgorszych do ogladania, a wszystko opiera sie na indywidualnosciach. Pozdrawiam milosnikow basketu 🙂

    (37)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Końcówka meczu i West zostawiony na rozegraniu i nikt mu nie wychodzi do podania. Lebron się kryje gdzieś po rogach. Znamy ten obrazek nie od dziś. Zegar leci więc West musi grać.
    Ok, jedną akcję Leb przepchnął, tylko czemu tylko jedną? Sędziowie by pomogli (dla dobra widowiska) tylko trzeba było grać. Obrona tragedia – wszystko już zostało powiedziane, nie ma co dodawać, a patrzeć przykro.

    Minnesota – moi pocieszni ulubieńcy-fajtłapy. Gapcio KAT doznał urazu przy próbie zrywu – facepalm.jpg
    Jednak jest to jakiś wzorzec przegrywu, jakaś stała kosmologiczna – warto mieć takie pewniki w życiu. Przekleństwo: “obyś żył w ciekawych czasach” w Minnesocie nie obowiązuje.

    (15)
    • Array ( )

      Liczysz ze zaraz na parkiet wejdzie Malone ze Stocktonem 🙂 a dzisiaj to prawie jak finały 97 i 98, tylko te białe stroje Bulls na wyjeździe nie pasują. Zawsze było ze białe to gospodarze, ciemne stroje to goście. I tylko Lakersi nie mieli białych 🙂

      (5)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Timberwolves. Organizacja od której 30% kibiców zaczyna kibicowanie w NBA. Herb robi robotę. Zostają tylko masochiści. Nie liczę tych, którzy trzymają za nich kciuki, skupiając się na podziwianiu innych. Takich są miliony

    (-1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie to jest jakaś pomyłka z tym DPOY i tytułami dla takiego Goberta. Powinni zmienić nazwę na coś w stylu „najlepszy obrońca podkoszowy” jeżeli maja to zamiar wręczać takim dryblasom. Przecież Gobert to jest zaprzeczenie obrońcy z dzisiejszego NBA, na obwodzie minie go 95% przeciwników, nie przejmie zasłony, nie wyjdzie do wysokiego z „rzutem za trzy”.
    Mimo wszystko trochę mi go żal jak patrzę na te zagrywki z Minnesoty. W wielu sytuacjach aż się prosi, żeby mu dograć piłkę do trumny i zagrać w starym stylu z fizyczną przewagą i tym ogromnym zasięgiem. Brak tu jakiejkolwiek spójności: chłop dostaje DPOY, maksymalny kontrakt, ociera się o AllStar, wbijają mu do głowy granie na dwie wieże i kluczowa role w zespole, a potem robią z niego takiego najgorszego zadaniowca od czarnej roboty, co to musi sobie zebrać piłe w ataku, żeby wogole rzucić do kosza.

    (11)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Przegrany mecz Lakers z Indianą to wypisz wymaluj zeszły sezon, w którym Lakers mieli mnóstwo meczów gdzie prowadzili wysoko i następowało rozluźnienie zwieraczy i przegrywali w końcówkach. Żenada…

    (3)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak to było: skuteczność lakers pozwala mieć nadzieję na poprawę wyników i walkę o playoffs?
    Rano pacze, Lakers w pełnym składzie, kilkanaście punktów przewagi, osiem minut do końca. Myślę, a w du… Indiana już nie odrobi. Mój błąd, mogłem sobie obejrzeć który żółty wygra. Czy contender z królem na czele, z lampasami i lamelami, 17 krotny mistrz (z czego pewnie kilka kupionych, dzięki Sacramento) czy drużyna w przebudowie grająca dzień po dniu:)

    (5)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    “Najgorsze jednak w wykonaniu LBJ-a były powroty do obrony, a raczej ich brak. Wiek i gwiazdorskie nawyki po raz kolejny dały znać o sobie. ”

    Wiek tu nie ma nic do rzeczy. Gwiazdorskie nawyki i zwyczajny tumiwisizm już jak najbardziej tak.

    (8)
    • Array ( )

      Ale to jest nieistotne. Liczy tylko pobicie rekordu Kareema. Zauważ , że jak jest kontra Lakersów to Bronek zapi@#*ala do ataku jak Ferrari . A jak trzeba wracać do obrony to zamienia się w Robura załadowanego dwunastoma tonami cementu.

      (10)

Komentuj

Gwiazdy Basketu