fbpx

NBA: genialny debiut Kevina Duranta w Phoenix Suns || Dame Lillard namawia do modlitw

30

WTMW

Suns 105 Hornets 91

Debiut KD, czyli zupełnie nowa, prawdopodobnie najmocniejsza w historii klubu, edycja Phoenix Suns. Przeciwnika na rozruch dostali najlepszego z możliwych – szybko grające Charlotte bez siły podkoszowej i rozgrywającego (LaMelo skończył sezon). Za wcześnie by oceniać Słońca po pierwszym występie Kevina Duranta, ale dreszczyk emocji jest, bo ekipa PHX wygląda kozacko.

Śmieję się, bo wczoraj gdy rozmawialiśmy na discordzie o pierwszym występie KD w nowych barwach napisałem, że widzę go skupionego na obronie, pisałem coś o blokach, a tu sam początek meczu i od razy pyk! Zobaczcie jak biegną “tyralierą” (w komentowaniu meczów byłbym lepszym słowotwórcą niż redaktor Michałowicz) on, CP i Booker. Zobaczcie podanie w poprzek parkietu.

Już? A teraz wyobraźcie sobie pierwszą rundę playoffs Suns vs Warriors, obecnie tak to się układa w tabeli! Jak wypadł debiut? Na koncie Slim Reapera mamy tak: 23 punkty 6 zbiórek 2 asysty i 2 bloki uzyskane bez spiny, w czasie nieco ponad dwóch kwart na parkiecie. Wszystko poza tym też się zgadzało: Paul ustawiający, spowalniający grę od pierwszych minut (ideą było nie dać się rozpędzić bandytom z Charlotte, bo “run and gun” to ich jedyna szansa na zwycięstwo, zajechać ich efektywnością) dwucyfrówka asyst (klasycznie przeciwko zespołowi z kiepskim rim protection). Devin Booker jeszcze więcej miejsca niż zazwyczaj (37 punktów 15/26 z gry) do tego double-double Aytona. Jak mówię, poczekajmy parę meczów z ocenami, bo dzisiejszy przeciwnik nie stanowił wielkiego wyzwania, z całym szacunkiem dla fanów talentu np. Kelly’ego Oubre, autora 26 punktów.

Bulls 117 Pistons 115

Gospodarze mieli szansę na wyrównanie albo nawet zwycięstwo. Odrobili dwadzieścia jeden punktów deficytu, ponieważ Chicago nie ma jakości. Dobrze widzieć, że się chociaż przejmują i złoszczą na niepowodzenia:

Dziewięć sekund pozostawało do rozegrania, Pistons piłkę mieli z boku przy dwóch punktach straty. I co? Mówiłem, pisałem na temat Jadena Iveya. To jest rookie zgadza się, ale jeśli ktoś myśli uczynić go playmakerem, zawodnikiem decydującym o losach potencjalnie mistrzowskiej drużyny, to niech się dwa razy zastanowi. Młody nie mogąc wprowadzić piłki do gry poprosił o czas, którego jego drużyna już nie miała.

Zakończyło się jak widzicie. Cała pogoń psu na budę. Szefem wszystkich szefów kolega Zach LaVine: 41 punktów 14/20 z gry 6/9 zza łuku do tego 7/7 z gry, jedna zbiórka i jedna asysta w czasie 37 minut.

Cavaliers 113 Celtics 117

Wynik końcowy nie oddaje faktycznej przewagi, jaką w czwartej kwarcie osiągnęli gospodarze. Szaleńcza pogoń i kolejne trafienia zza łuku Dariusa Garlanda (szacun za walkę, doceniam) stworzyły jedynie pozory. Cavs nie byli w grze od trzeciej kwarty, którą przegrali piętnastoma punktami.

Różnicę w tym konkretnym spotkaniu stanowił weteran Al Horford, który tak się zapalił do rzutów, że nie potrafił spudłować: 23 punkty 11 zbiórek 6/8 zza łuku! Rywale oszukiwali, zostawiali mu miejsce, więc ich pokarał. Dla kontrastu: za wyjątkiem obwodowej dwójki gwiazd, gracze zadaniowi Cleveland osiągnęli 1/11 zza łuku. Chciałbym widzieć więcej zaangażowania, agresji w ataku po stronie Jarretta Allena. Póki co polega niemal wyłącznie na kreacjach obwodu, lobach słanych nad obręcz. W playoffs może być z tym krucho. Jayson Tatum po dwóch meczach poniżej kreski ładne odbicie. Za wysoki jest, zbyt sprawny, płynny w ruchach i pewny siebie dla jakiegokolwiek obrońcy: 41 punktów 11 zbiórek 8 asyst 13/21 z gry i fura rzutów osobistych.

Sixers 119 Heat 96

Joel Embiid z wozu, przeciążony. Oznaczało to przyspieszenie gry po stronie Philadelphii, co nie było w smak ekipie Erika Spoelstry. Powróciły bolączki, bokiem wylazł brak głębi i zmęczenie materiału. Pierwsza piątka 1/14 zza łuku. Wynik drugiej kwarty (37:15) na rzecz gości. W tej części meczu w pojedynkę ograł ich brodaty James Harden (23 punkty 7 zbiórek 5 asyst). Oznaczało to nieformalne rozstrzygnięcie zawodów do przerwy.

Nets 118 Knicks 142

Jalen Brunson zdobywcą 39 punktów (30 w pierwszej połowie na 12/14 z gry). Cały zespół operujący na przeszło 60% skuteczności, w tym absurdalne 20/35 zza łuku! Co tu wiele skrywać, Knicks są w największym od dekady gazie (37-27 i siedem z rzędu wygranych meczów). Nastroje w Madison Square Garden po kolejnych wygranych derbach Nowego Jorku, są pozytywne. Nikt już na trybunach nie siedzi w papierowej torbie na głowie.

Na temat Nets? Pięknie się odnajduje Cameron Johnson, wiedziałem że to będzie dobry typ: 33 punkty na 13/18 z gry. Knicks wrzucili dorobek gościa w koszty. Byli tego dnia nie do ruszenia. 56:40 w polu trzech sekund. Tom Thibodeau wciąż patrzy zza przymrużonych oczu i nie wierzy.

Grizzlies 119 Rockets 99

Dzień po dniu z zasklepionym polem trzech sekund w wykonaniu Houston, wcale nie było tak łatwo. Szczęśliwie leciał z nami “nasz człowiek” Desmond Bane, autor 30 punktów 9 zbiórek i 6 asyst. Rockets jak żaden inny zespół pozwala rozwijać się obwodowym snajperom dystansowym. Naiwnie siedzą w pomalowanym. Która to już? Jedenasta porażka z rzędu. Nikt im już pierwszego miejsca w loterii draftu nie odbierze, nie ma takiej opcji.

Magic 117 Bucks 139

Paolo Banchero zatrzymany na dziewięciu punktach bez udziału odpoczywającego Khrisa Middletona. Pytania? Szesnasta z rzędu wiktoria podopiecznych Mike’a Budenholzera. 31 punktów 7 zbiórek i 6 asyst Giannisa Antetokoumpo. Trzynastu graczy Bucks w sumie na parkiecie, starterzy dwie kwarty pracy.

Lakers 123 Thunder 117

Cieszy zwarcie szeregów LAL pod nieobecność obu liderów. LeBron wypadł na co najmniej 2-3 tygodnie, a Anthony Davis (również narzekający na ból w stopie) pauzował. Młodzież spod znaku błyskawicy nieznacznie lepsza do przerwy, powodem zapaść ofensywna Lakers w drugiej kwarcie oraz seria (13:1) Thunder tuż przed zejściem do szatni. W drugiej połowie inicjatywę mieli ponownie goście. Bohaterów było dwóch: MVP spotkania Dennis Schroder (22 z 26 punktów zdobyte po przerwie i to na podkręconej kostce) oraz latający pod koszami, agresywny, wymuszający przewinienia Austin Reaves. Oto najważniejsza akcja meczu, nikt tego nie przewidział:

Thunder osiągnęli w 2/16 zza łuku na przestrzeni trzeciej i czwartej kwarty. Co należy wziąć pod uwagę, przegrana sześcioma punktami przy tym świadczy o niewielkim marginesie błędu Lakers. Co ja bym widział na ten bieżący, przejściowy czas?

Choć wydaje się to w zamyśle nielogiczne, więcej Hachimury / mniej Vanderbilta przeciwko biegającym zespołom. Vando znacznie bardziej produktywny i przydatny jest przeciwko zespołom wolniejszym, uprawiającym half-court offense. Do tego zagrywki regularniejsze, pozwalające wejść w rytm Beasleyowi, bo to jest bajeczny strzelec, najlepszy jakim dysponują i żal go nie wykorzystywać odpowiednio. Gość musi zostać uwolniony spod kurateli, bo cisną go w każdym meczu, ciasno siedzą na nim rywale. Tym niemniej, cieszy fakt, że Lakers odnoszą zwycięstwa bez dwójki gwiazd. Młodzi gracze potrafią kreować pozycje rzutowe.

Pelicans 121 Blazers 110

Mecz dwóch smutkujących drużyn, którym na osłodę zostały popisy strzeleckie pierwszych opcji. CJ McCollum jak na uraz kciuka ręki rzucającej wciąż wygląda znakomicie: 24/7/7. Brandon “What’s Up Motherf%cker” Ingram punktów czterdzieści, miejscowy gwiazdor Dame Lillard punktów czterdzieści i jeden.

Wiecie jak można naprawić Portland? Wydraftować zaraz Bronny’ego Jamesa i czekać na pomoc, haha. Zjawi się prędzej czy później. Innej drogi nie widzę, ta organizacja jest skrzywiona niekompetencją i mamieniem kibiców. Jak wiele lat można dąć w trąbkę i stwarzać pozory walki o pierścień?

Dame ostatnio mówił tak:

Nigdy nie zostanę odpowiednio doceniony za to, co osiągnąłem. Nie docenią mnie dopóki nie wygram mistrzostwa w Portland. Hejterzy lepiej niech się modlą, żebym nie wygrał mistrzostwa. Niech się modlą.

Powinienem zrobić o tym artykuł o glinianych naczyniach. Chłop gra na maksymalnym kontrakcie, od lat zbiera ochy i achy choć NIGDY i NICZEGO nie wygrał. Żeby było jasne: to nie jest i nigdy nie będzie materiał, wokół którego można stworzyć mistrzowską układankę NBA. Gość jest wybitny w swoim fachu, jest strzelcem długodystansowym o średnich kariery 25 punktów 37% zza łuku przy dwudziestu oddawanych rzutach. W każdym z jedenastu rozegranych sezonów (!) zalicza ujemne ratingi defensywne. Co jeszcze musielibyśmy zrobić, aby poczuł się odpowiednio doceniony. A jeśli tak to za co? Módlcie się – dobre! Trzeba mieć tupet, chorobliwą pewność siebie, żeby coś podobnego wygadywać w przestrzeni publicznej.

Tymczasem widzimy 3/6 z gry, dwie straty -12 wskaźnika plus/minus Dame’a w czwartej kwarcie. Portland przez dwanaście minut uskładali dziewiętnaście punktów przegrywając spotkanie właśnie na tym dystansie. W obronie nie mają odpowiedniego gabarytu, poza tym przejmują zasłony dla sportu, z automatu i bez sensu. Idąc dalej, wiecie co się wydarzy? Portland tego lata wyprują się na kontrakt dla Jerami Granta. Nie zasługuje, ale lepszych opcji nie mają. Tym samym zagwarantują sobie trwanie w przeciętności na kolejnych pięć lat.

Dobrego dnia wszystkim, serdecznie dziękuję wspierającym serwis: Łukasz Ku. oraz Wojciech Pa. 


Dzisiejsza noc była łaskawa dla typerów, stąd na Discordzie od rana napinka. Przed nami pierwsza “integracja” trójmiejskie derby koszykówki w przyszłym weekend. Zapraszam wszystkich chętnych do grupy:

https://discord.gg/G6wWE3Xhue

30 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Trzeba przyznać KD, że umie się wszedzie dopasować jak wąż, hehe. Ale tak serio to szanuję go za to. Robi swoje, jak trzeba pójdzie w izolacje jak druzynie nie idzie, jak innym idzie nie wychyla się. Ale Dray to frajer, że rozbił taki team.
    A wracając do komentatorów – Michał łopaciński bez nadzoru od Wojtka Mihcałowicza to jest Kraken. Nie wiem, może do kogos to trafia do mnie nie. Dla mnie gada takie pierdoły, że szkoda mi jego gościa. Szczególnie Waldka Kijanowskiego. Natomiast bardzo udany jako komentator jest ten młody, chyba Bartek. W niedzielę komentował mecz Bucks. Chłopak trzyma poziom i nie odlatuje.

    (19)
    • Array ( )

      Mi w Łopacińskim najbardziej przeszkadza ta jego tania egzaltacja. Owe “łooohooo” po każdym, nawet najzwyklejszym wsadzie. 😉 No i tak, gada pierdoły niestworzone, często w ogóle nie reagując na to, co dzieje się na parkiecie.
      Ciężko mi się go słucha teraz , ciężko gdy tworzył parę z Michałowiczem.
      A ci młodzi o których wspominasz niestety też słabi – komentują mecz, jakby piłkę nożną oglądali. “Iks właśnie podał do Igreka, Igrek biegnie na lewą stronę i podaje do Zetki”
      Dobrze, że chociaż goście komentujące są ok.

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Ale Lillard akurat ma rację. Jeśli spędzi w Portland całą karierę i nie zdobędzie tytułu to nie będzie doceniony. Czy Dirk Nowitzki byłby odpowiednio doceniony bez tytułu ? Lillard ma jeszcze kilka lat , wszystko możliwe

    (0)
    • Array ( )

      my wiemy, że jesteś fanem portland ale serio wierzysz ze wygrają misia za kadencji lilarda? Większe szanse są ze lakers w tym sezonie wygraja misia.

      (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Kolejny tendencyjny tekst nt. Lillarda. Co masz na mysli, ze nic nie wygral? Ze nie wygral mistrzostwa? A ile pierscieni ma wychwalany pod niebiosa przez Ciebie Joker? Patrze sobie na statsy w land of basketball i widze, ze Lillard na 11 sezonow w NBA wprowadzil Blazers 8 razy do play offs a Joker w 8 sezonach tylko 4. To kto jest skuteczniejszym liderem patrzac na statsy?

    Prawda jest taka, ze to nie ta zawodnik wybiera sobie druzyne (moze za wyjatkiem Lebrona) a zarzad i nie jest wina Lillarda, ze ma dookola siebie taki zespol. Jego zadaniem jej wyjsc na boisko co wieczor (nie slyszalem o load management w jego przypadku) i dac z siebie wszystko z czego sie wywiazuje lepiej od wiekszosci zawodnikow w NBA. To, ze nie ma skutecznych partnerow to inna sprawa.

    Take it easy Man 😉

    Ps.

    Tak z ciekawosci dalej uwazasz, ze Budenholzer to slaby trener? Pozdrowki.

    (17)
    • Array ( )

      Jeżeli ty nie widzisz różnicy pomiędzy Lillardem, a Jokerem, to albo nie masz pojęcia o koszykówce, albo jesteś psychofanem. No przysiengam.
      Lillard, tak jak admin napisał, jest strzelcem dystansowym. Tylko tyle i aż tyle. Nie rozegra, nie zbierze, nie broni. NIe sprawia, że zawodnicy wokół niego grają lepiej. W przeciwieństwie do Jokicia.
      Lillard żeby wgle miał jakikolwiek inpakt na drużynę, to powinien stać się Currym V2. Ale się nie stanie, bo jest na to już za późno

      (24)
    • Array ( )

      @ xD i Boi: czytajcie ze zrozumieniem. Admin stwierdzil, ze Lillard nie poprowadzi Portland do sukcesow i w pelni sie z nim zgadzam bo sam tego nie zrobi. Tak jak napisalem do tego potrzeba odpowiednich partnerow, ktorych np. mial Curry w GSW. Nie jest wina Lillarda, ze w Portland nie graja Klay, Durant czy Draymond. Jesli chodzi o porownanie do Jokica to stwierdzilem jedynie, ze Jokic jak na razie Denver do zadnych sukcesow tez nie poprowadzil pomimo tego, ze jest dwukrotnym MVP. Co wiecej, porownujac Lillarda i Jokica to Lillard jest bardziej skuteczny jesli chodzi o wprowadzanie druzyny do play-offs. Moze sie to Wam nie podobac ale z matematyka nie wygracie. Moze za pare lat to bedzie wygladac inaczej i moze Jokic nawet zdobedzie mistrzostwo (czego mu serdeczenie zycze) ale poki co, nie daje im wiekszych szans przeciwko Bucks albo Celtics. Relax boys.

      (0)
    • Array ( )

      Jakby jeszcze Portland potrafiło ułożyć drużynę pod Lillarda jak Rockets pod Hardena to mogliby coś podziałać. Może nie była to najpiękniejsza koszykówka, ale ich seria z GSW pokazała, że mogli się śmiało bić o tytuły.

      W przypadku PTB nie ma o tym mowy.

      (6)
    • Array ( )

      Ziomek sam piszesz ze joker nic nie wygrał xd ktoś ci sensownie odpowiada a ty dalej lecisz swoje haha

      (1)
  4. Array ( )
    ZwykłySandacz 2 marca, 2023 at 15:06
    Odpowiedz

    Przyznam, że miałem rozdmuchane oczekiwania względem OKC przed tym sezonem ;/ ja wiem, że wypadł im Holgrem, ale miałem nadzieję, że jak Giddey dostanie więcej zaufania, Shai okrzepnie jako lider to jeszcze do spółki z mega zawziętym Dortem zrobią to co teraz robi Sacramento. A tu nie wygląda żeby przyjście Cheta mogło dużo zmienić (tak, wiem, że SGA był wczoraj nieobecny)

    Przy okazji Lilarda. Co to za rozgrywający, który nie dość, że jest ujemnym obrońcą to jeszcze zalicza 0 asyst…

    (6)
    • Array ( )

      OKC to wylęgarnia talentów, czasem coś wygrają, bo to młode sprawne chłopaki, ale większych oczekiwań wobec nich bym nie miał 🙂

      (4)
  5. Array ( )
    Marian Paździoch syn Józefa 2 marca, 2023 at 15:38
    Odpowiedz

    Nikt nie musie się modlić bo szans na mistrzostwo Portland nie ma i nie będzie miało przez najbliższe kilka lat. Do mistrzostwa to trzeba silnego wyrównanego składu z doświadczonymi gwiazdami jakie ma Bucks, Celtics, Naugets czy Suns. Zresztą przez ostatnie 20 lat to Blazers tylko trzy razy doszli dalej niż pierwsza runda a im dalej docierali tym większy łomot dostawali w ostatniej rundzie.

    (9)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    “w komentowaniu meczów byłbym lepszym słowotwórcą niż redaktor Michałowicz” – no chance Panie Redaktorze, proszę ważyć świetych

    (6)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie no ludzie:P Za dużo emocji w was tkwi… Suns wygrało z Charlotte z pośmiewiskiem ligowym Jordana . A tu takie zachwyty . Nie z nimi nikt nie wygra .. Ta a potem przychodza PO i jest szybka weryfikacja .

    (3)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    > prawdopodobnie najmocniejsza w historii klubu, edycja Phoenix Suns

    Bardzo dyskusyjne zdanie. Póki nie dojadą chociaż do NBA finals to IMO nawet na papierze są słabsi niż Suns 93′ , nawet z Durantem w składzie.

    (6)
    • Array ( )

      Też miałem to napisać. Suns ’93 to była piekielnie mocna drużyna. Wszystkie mecze finałowe na styku. Nie lubię gdybania w sporcie , ale nie mogę się powstrzymać 🙂 Gdyby Paxson nie trafił tej trójki to Suns mieliby G7 u siebie…
      Dodam jeszcze , że był to pierwszy sezon z Barkleyem i pierwszy sezon Westphala na fotelu pierwszego trenera. Więc można było powiedzieć , że zmiany w punkt.

      (3)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Lillard -12 wskaźnika +/- w czwartej kwarcie. Ale czego to dowodzi ? Jaki miał mieć wskaźnik skoro drużyna przegrała te kwartę właśnie różnicą 12 punktów ?

    (-3)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    W ogóle nie widać różnicy w Portland, gdy nie ma Dame’a na parkiecie i zazwyczaj ta drużyna bez niego nadaje się do G-league. Poza wyjątkami w tamtym sezonie, gdy Anfernee odpalał się niemożliwie 🙂

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu