fbpx

NBA retro: nieszczęsne drugie opcje Allena Iversona

30

Nie dalej jak w niedzielę 19 grudnia minęło PIĘTNAŚCIE lat odkąd szefowie klubu Philadelphia 76ers zdecydowali się zakończyć eksperyment pod kryptonimem “The Answer”.

W wymianie z Denver Nuggets pozyskali Andre Millera, Joe Smitha i dwa wybory I rundy  draftu 2007 roku, których jednak nie udało się zamienić na nikogo szczególnego. W drugą stronę posłali Allena Iversona, zawodnika który na zawsze i wszystkim kojarzyć się będzie z Philadelphią w stopniu porównywalnym chyba tylko z Rockym Balboą. Pomnik filmowego pięściarza znajduje się przy 2600 Benjamin Franklin Parkway. Przed wejściem do Muzeum Sztuki.

Pomnika Iversona tam nie znajdziecie. Nie ma go również w Camden, przed wejściem do ośrodka treningowego Sixers, gdzie stoją Billy Cunningham, Wilt Chamberlain, Maurice Cheeks, Julius Erving, Hal Greer, Bobby Jones i Charles Barkley.

“Nie pamiętam czy kiedykolwiek byłem taki chudy…”

Powiedział ten ostatni, odsłaniając tam swoją podobiznę. Ja chyba też nie pamiętam. Pamiętam za to Allena Iversona i jego niezapomniany styl, pełen finezji, ale też zawadiactwa, cwaniactwa i gumy żutej tak wyzywająco, że chyba tylko jeszcze MJ potrafił tak głośno mlaskać. Ty też to pamiętasz.

#Zbiorowa świadomość

Przebicie się do świadomości kibiców Sixers nie jest proste. To miasto w którym grały wszystkie wymienione wyżej sławy. To także miejsce, gdzie urodził się Kobe Bryant. Allen Iverson nie ma tu swojego pomnika, bo go po prostu nie potrzebuje. Jest dokładnie odwrotnie. To inni mają statuy, bo bez tego trudno byłoby o nich pamiętać (nie przesadzam troszeczkę? Buduję patos).

Korzystając z rocznicy, jaką jest wspomniany wyżej piętnastak transferu do Denver, rzućmy okiem jak było w Philly za czasów legendarnego AI.

#A decade of franchise

Allen Iverson rozegrał w Philadelphii dwanaście sezonów, aczkolwiek do tych na pełnych obrotach zalicza się dziesięć z nich. Od wejścia do ligi i zdobycia nagrody Rookie of The Year do sezonu 2005/2006, ostatniego pełnego dla Sixers, kiedy notował 33 punkty na mecz, najwięcej w karierze. Co ciekawe, nie zdobył wówczas nagrody króla strzelców, a zdobywał ją czterokrotnie. Akurat w rekordowym dla Iversona sezonie lepszy okazał się Kobe Bryant (35.4 punktów).


Allen Iverson z nagrodą dla Debiutanta Roku. Patrząc dziś na nazwiska draftu 1996 konkurencja była spora. Niemniej, pierwsze miejsca w głosowaniu zajęli kolejno Iverson, Stephon Marbury, Shareef Abdur Rahim, Antoine Walker i Kerry Kittles.

W swoim koszykarskim resume Iverson zgromadził, oprócz wspomnianych czterech tytułów króla strzelców, jedenaście nominacji do Meczu Gwiazd, statuetkę MVP i dwie nagrody MVP All-Star Game, do tego trzy tytuły najlepszego przechwytującego i siedem nominacji do All-NBA Teams (w tym cztery do pierwszej piątki). Crossoverów, które kładły najlepszych ligowych defensorów, nie zliczę. Niestety, zabrakło pierścienia. Dlaczego?

#Co nie zagrało?

Niniejszy tekst wpisuje się niejako w ramy serii “Co poszło nie tak?” której kilka odcinków, m.in. ten o Lakers 2004 roku, mogliście już u nas przeczytać.

Los Angeles Lakers 2004: co poszło nie tak

W artykule postaram się jednak odpowiedzieć nie tylko na pytanie dlaczego Philadelphia nie zdobyła pierścienia w 2001 roku, ale również dlaczego ich sukcesu z tamtej kampanii i awansu do finału nie udało się już powtórzyć. Czy była to w głównej mierze wina Iversona czy może posunięć szefostwa klubu?

#2000/2001

Zacznijmy od sezonu 2000/2001. Sixers wygrali wówczas konferencję wschodnią, osiągając bilans 56-26. Przyjęty wtedy model ekipy zakładał ukrycie słabości defensywnych Iversona poprzez obłożenie go rasowymi obrońcami pokroju Aarona McKie, Dikembe Mutombo, Theo Ratliffa czy Erica Snowa. Był to model trudny do utrzymania, ponieważ po drugiej stronie boiska Iverson był praktycznie sam. Prócz Allena jedynie środkowy Theo Ratliff, wymieniony w drugiej połowie sezonu na Dikembe, przekraczał próg 12 ppg. Trzecim strzelcem drużyny z tamtych rozgrywek był właśnie Mutombo, a kolejnym Aaron McKie. Zgodzicie się, że byli to zawodnicy, których na żadnym etapie kariery nie rozważano jako poważnych opcji ataku.

Na tamtą chwilę koncepcja coacha Larry’ego Browna sprawdzała się całkiem nieźle, ale oparcie całej odpowiedzialności za punkty na barkach jednego człowieka musiało się w końcu zemścić. Iverson grał po 42 minuty na mecz. W playoffs 2001 nawet więcej, 46.2 mpg. A nie był to nawet jego rekord kariery! Kto dziś tyle tyra? W pierwszej rundzie lider z Philly 3-1 rozprawił się z ósmą w tabeli Indianą, ale kolejne etapy, z Toronto i Milwaukee odbyły się już na pełnym dystansie siedmiu spotkań. Łącznie daje to 18 meczów na drodze do finału, o siedem, czyli praktycznie jedną pełną serię więcej niż mieli za sobą Lakers. Ci szli jak burza. Wygrali 3-0 z Portland, 4-0 z Sacramento i 4-0 ze Spurs. To się nie mogło dobrze skończyć dla Philly. Ich pierwszy wygrany mecz był jak uderzenie grizzly dłonią w pysk. Na pewno go tym zaskoczysz, ale popatrz co będzie dalej…

#2001/2002

Sixers znali swoje bolączki, dlatego w kolejnych rozgrywkach próbowali wzmocnić atak sprowadzając do zespołu Derricka Colemana. To gość, który był jedną wielką niespełnioną nadzieją lat dziewięćdziesiątych, aczkolwiek sezony na poziomie 20/10 w dorobku miał. Kiedy jednak Philly sobie o nim przypomnieli, ten miał już 34 lata i ponad 10 wylatanych sezonów w kolanach. Owszem, wykrzesał z siebie piętnaście punktów na mecz, ale nie była to jakościowa zmiana, jakiej potrzebowali Sixers. Playoffs skończyły się dla nich na pierwszej serii, po awansie z szóstego miejsca. Ulegli Celtom 3-2.


To zdjęcie pochodzi z czasów pierwszej kadencji Colemana w Sixers. W sezonie 2001/2002 i dalej był już dobrych kilkanaście kilogramów starszy. BTW, meczowe spodenki z kieszeniami to jest to i nie dajcie sobie wmówić inaczej.

#2002/2003

W zasadzie kopiuj-wklej z poprzednich rozgrywek z tą różnicą, że Sixers udało się przebić przez pierwszą rundę z Charlotte, wygrywając 4-2, by później tym samym stosunkiem przegrać z Detroit. Punktowo standard: Iverson 31.7 punktów, a za nim Coleman 13.6 punktów. Owszem, egoistyczny styl Iversona do takiej gry pasuje, choć też ma swoje mankamenty. Jeśli jednak drugą opcją w zespole jest 35-letni Coleman a trzecią rozgrywający bez rzutu Snow, to czy można mieć do AI jakieś pretensje?


Zdjęcie pochodzi z pierwszego meczu serii z Charlotte. Iverson zdobył w nim 55 punktów, to jego rekord kariery w playoffs.

#2003/2004 i 2004/2005

W kolejnych rozgrywkach Sixers postawili na wsparcie wymęczonego kontuzjami Big Doga, Glenna Robinsona, dla którego był to ostatni “pełny” sezon w NBA. Cudzysłów, bo zagrał 42 mecze. Iverson również dostępny był w kratkę, przez 48 spotkań. Sixers nie awansowali do playoffs.

Jeśli myślicie, że ktokolwiek w zespole Philly uczył się na błędach, to… przestańcie się oszukiwać. Sixers znów zrobili dokładnie to samo co wcześniej z Colemanem i Robinsonem. Kupili kolejne duże nazwisko. Szkoda tylko że gracz, który je nosił, nie był już w tej formie, która ową renomę zbudowała. I tak w drużynie w ciągu sezonu pojawił się Chris Webber.

C-Webb w sezonie regularnym notował 15.6 punktów, w playoffs rozbujał się do 19, co może nie wygląda najgorzej, póki nie spojrzymy na skuteczność na poziomie 39%.

Jeśli idzie o playoffs 2005, to Sixers, v-ce lider Dywizji Atlantyku, w pierwszej rundzie spotkali się z Pistons i skończyło się na pięciu meczach. Iverson grał w tej serii po 47.6 minut (tak, dobrze widzicie). Nie chce mi się sprawdzać ale to chyba jakiś rekord.

No dobra, macie mnie. Nie wytrzymałem i musiałem sprawdzić. Poza sytuacjami z pogranicza ligowej prehistorii, czyli lata sześćdziesiąte, gdy goście pokroju Chamberlaina i Russella dosłownie nie siadali, a do tego grali dogrywki (Jerry Lucas i Oscar Robertson w 1965 mają średnią 48 minut i 45 sekund na mecz), to wyczyn Iversona jest rekordem. Powiem tak, od 1971 roku nikt nie grał w playoffs więcej minut niż Iverson na przestrzeni tej serii. No cóż, i tak nie pomogło.

#2005/2006 i bolesny koniec złudzeń

Kolejny sezon był nieco lepszy dla samego Webbera, który notował 20.2 punktów na skuteczności 43% z pola. W karierze Iversona był to drugi przypadek, gdy dzielił boisko z zawodnikiem rzucającym dwucyfrówkę z dwójką z przodu. Kiedy był pierwszy raz? Gdy grał razem z Jerrym Stackhousem (20.7 punktów) w rozgrywkach 1996/1997. Pamiętacie skocznego Jerry’ego?

Niestety, przebudzenie Webbera na niewiele się zdało, bo formuła sukcesu Sixers była już w tamtym momencie wyczerpana. Pod względem ataku byli dwudziestą piątą ekipą ligi. Znów nie zakwalifikowali się do playoffs, kończąc rozgrywki z bilansem 38-44.

Kolejnym etapem w zespole był ten wyznaczony przez transfer Iversona do Denver. Chociaż brzmi to niewiarygodnie, musiało minąć 10 lat, nim w zespole po raz kolejny pojawił się strzelec zdobywający już nie po 30 punktów, jak Iverson, ale taki, który przekroczyłby 20. Był nim Joel Embiid, ale to już część historii zupełnie innego Procesu.

Po Iversonie pozostały w Philly wspomnienia i niezliczone ilości efektownych akcji. Jak oceniacie karierę tego zawodnika przez pryzmat jego klubowych kolegów? Dało się z tego wycisnąć coś więcej?

[BLC]

30 comments

    • Array ( )

      Pamietam słynną wypowiedz Iversona:

      „Practice? We are talking about practice?”

      Dopiero wiele lat po tym, dokładnie po przeczytaniu książki Simmonsa zrozumiałem te wypowiedz – co z tego ze na treningu zapierdalasz jak dzik skoro na meczach masz nogi z waty i grasz gowno… Przeciwieństwem tego był Iverson – nie potrzebował mocno trenować, wolał zachować siły na mecz.

      (28)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Ale pytanie czy iverson by sie nie frustrowal ze ma kogoś komu musi oddac część rzutów zeby zdobywal te 20 pare pkt?

    (10)
    • Array ( )

      Coś w tym jest, uważam, że przeszkodą były nie tylko decyzje GM Sixers, ale też ego Iversona.

      Już widzę jakby w 2002 dostał szansę grania w “zapyziałym” San Antonio z zastrzeżeniem, że będzie oddawał 12-15 rzutów a nie 25-27 co mecz, że by z niej skorzystał 😉

      (0)
  2. Array ( )
    miś4kontratakuje 25 grudnia, 2021 at 16:07
    Odpowiedz

    przed 2000/2001
    .. pamiętamy skocznego Jerry’ego i to, że na ich dwóch jedna piłka to była za mało, i że grali ze zdrowszym wtedy Derrickiem Colemanem. Przecież zamiana assetów ofensywnych na defensywne wynikała z tego, że żadna realna druga opcja nie mogła z Iversonem grać.

    po 2006
    … było Denver – i dosyć talentu ofensywnego z Melo, czy młodym JR Smithem. Był Kenyon Martin, Marcus Camby, Nene. Niestety u Iversona ekstremalny ball-hogizm zabijał wyniki zespołowe. To jakby przeciwieństwo do CP3 jeśli chodzi o zachowanie z piłką. Wystarczyło zamienić Iversona na Billupsa i potencjał Denver na chwilę zakwitł.

    (10)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzięki BLC za a r t. Natomiast z racji, ze to mój konik i obejrzałem najwiecej meczy Philli swojego czasu dodam jeszcze kilka ciekawostek, które moim zdaniem warto nadmienić:

    Największym problemem Pilli i dlatego nie zdobyli ani jednego tytułu byl brak cierpliwości kadr zarządzającej Zmiany kadrowe wykonywali za szybko. Zaraz po sezonie, w którym odpadli np drugiej rundzie wykonywali zmiany. Gdyby cierpliwie tylko modyfikowali skład z Mutombo w składzie dokładając cegiełkę, myśle ze na pewno zagrali by w finałach jeszcze nie raz.
    Jeśli masz broń ofensywna taka historycznie przełomowa na która odpowiedz nie posiadają przeciwnicy i nie potraficie tego wykorzystać to wina leży tylko i wyłącznie w kadrze zarządzającej. Iverson był ta bronią jego szybkośćbyła ta bronią. Czekam z wielka niecierpliwością, kiedy pojawi się w lidze ktoś podobny.
    Co do określenia egoista ja się z tym nie zgadzam, owszem rzucał dużo, ale tez miał takie zadanie. Jeśli masz przewagę tak duza jaka miał Iverson nad innymi w postaci szybkości oraz kolegów, którzy nie są utalentowani rzutowo, a chcesz wygrywać to trudno nie postępować inaczej. W tamtych czasach egoista to Kobe, Murbury.

    Gdyby się tak zastanowic nad zawodnikami przełomowymi, którzy przez jakąś swoją cechę byli ponad innymi w swoich czasach, wymieniając: Wilt, Jordan, Shaq, Iverosn, Curry.

    (13)
    • Array ( )
      Real Allen Iverson 25 grudnia, 2021 at 22:42

      Dodalbym lebrona (nie wiem czemu nie wymieniles) ktory jest chyba najbardziej atletycznym koszykarzem w histori. Kto inny rozwijal takie prędkość i skakal ponad metr w górę c ważąc ponad 110kg? Tylko LBJ

      (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Allen me, myself and I verson. Świetny gracz do oglądania, ale trzebaby go obstawić gwiazdami 2 way, by wygrywać. Niska skuteczność, sporo strat i za dużo piłki w rękach.

    (2)
    • Array ( )

      Weź pod uwagę obronę w tamtych czasach. Jedynym sposobem na zatrzymanie AI były faule i to takie za które teraz ludzie wylatują z parkietu. I wiele tego nie było gwizdane, co w pewnym sensie miało wpływ na jego skuteczność czy ilość strat. Ale chłop miał wielkie serducho do gry i poobijany wstawał i zasuwał dalej, nie udawał jak niektórzy teraz

      (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Swego czasu Theo Ratlliff był moim cichym bohaterem, w sezonie 2000-2001 nie zagrał w meczu gwiazd tylko z powodu kontuzji (został chyba nawet wybrany do pierwszego składu wschodu), byłem więc niepocieszony kiedy został wymieniony i upatruję w tym braku mistrzostwa w tamtym sezonie, mimo całego mojego uwielbienia dla Dikembe Mutombo Mpolondo Mukamba Jean-Jacques Wamutombo (nie przyznaje punktów za niepełny zapis), który przyszedł w zamian. Rzeczony all-star game polecam każdemu kogo ominął blask Iversona, to taki mały pomniczek tego małego wzrostem zawodnika. W finałach może i bił się z grizzly, ale nie mogło być pewności, że tego miska nie poloży. Piękny zawodnik

    (3)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Jordan mial obok siebie Pippena I trenera. Niestety wielu innych wybitnych zawodnikow nie mialo tyle szcescia. Iverson jak najbardziej sie w to wpsiuje.

    (4)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Bez przesady z tym grizzlie. Mecz nr 2 był jak najbardziej do wyrwania. Warto też wspomnieć o kontuzji McKie w bodajże tym samym meczu; a gość był kluczowym elementem tamtej rotacji.

    (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Był po prostu zbyt samotny. Po za tym uważam że z dobrym All starem by się dogadał. Jakiś klasowy rozgrywający Kidd, Nash, Stockton czy wysoki O’Neal czy Duncan. W ogóle to jakiś dramat żeby przez tyle lat nie dostał chociaż jednego dobrego zawodnika do pomocy…

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Pod koniec kadencji sezony 04/05 i 05/06 był jeszcze jeden fajny pomagier – Andre Iguodala notujący w tamtych latach odpowiednio 9.0 i 12.3 też grając spore minuty (szczególnie jak na młodego 32+)

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu