fbpx

Phoenix wygrywa niewygrywalny mecz | 21-4 Celtics ☘️ | niezatapialny Doc Rivers

24

WTMW.

Blazers 98 Pacers 129

Kolejny mecz z udziałem dwóch tankowców. Swoją drogą wyścig ku jak najlepszego miejsca w loterii draftu jest równie ciekawy co ten o wejście do playoffs.

Na pierwszym miejscu niezmiennie Houston Rockets z bilansem (17-54) zaliczający solidną serię pięciu porażek z rzędu. Drugie miejsce to Orlando Magic (19-53) zmuszeni ostatnio wygrywać, ale o tym za chwilę. Tuż za ich plecami Detroit Pistons z rekordem (19-52) ich styl to gra na styku oraz dysfunkcyjne zmiany gdy lecą za mocno. Czwarta lokata to Oklahoma City (20-51) tankowiec najbardziej bezczelny, szafujący absencjami i składem wedle potrzeb. Umieją się osłabić pod rywala. Są w tym piekielnie wyrachowani.

Zauważcie proszę jak wyrównane są bilanse wymienionych, a przecież zaraz za nimi lecą Sacramento (25-48 i trzy porażki z rzędu) Indiana (25-47) czy Portland (26-44 i cztery porażki). Niestety tylko trzy “najgorsze” zespoły mają maksymalne możliwe szanse w loterii, które wynoszą: 51.1% na wybór w pierwszej czwórce oraz 14% na top pick. Do końca rundy zasadniczej pozostało 12-13 meczów.

Walka trwa.

W kwestii meczu, nieszczęsne Portland z bandą żółtodziobów na rozegraniu i skrzydłach nijak nie potrafili ustać dynamice ataku Indiany. Tempo, szerokie rozstawienie, minimum czterech shooterów cały czas na placu i utalentowany Tyrese Halliburton na piłce. Po pierwszej kwarcie prowadzili trzynastoma, do przerwy przeszło dwudziestoma. Jako zespół operowali na przeszło 60% skuteczności z gry, co jest niedorzeczne i obrzydliwe. Efekt tego taki, że Rick Carlisle grał dwie kwarty dziesiątką ludzi, a ozdobą spotkania reverse dunk zawodnika nazwiskiem Oshae Brissett (24 punkty 8/10 z gry).

Brissett elegancki chłopak, trzeci rok w zawodzie, pominięty w drafcie 2019 roku. 201 centymetrów wzrostu, 213 cm rozpiętości ramion, do NBA dostał się bocznymi drzwiami, przez G-League. Pochodzi z Kanady. Biega, skacze, ma fajny ciąg na kosz i smykałkę do zdobywania punktów. Gra na obu skrzydłach, od kilku tygodni jest nominalnym power forwardem w pierwszej piątce Pacers pomimo skromnych 97 kilogramów wagi. Nadrabia mobilnością i zasięgiem. Pacers grają uptempo od transferu Sabonisa i tylko zwalniający grę Brogdon im czasem “bruździ”. Dziś nie wystąpił. Tajemnicą poliszynela jest, że dni Malcolma Brogdona w Indianapolis są policzone. Oficjalnie jego kontrakt obowiązuje do końca następnego sezonu.

Grizzlies 122 Rockets 98

Houston jak wyżej, nie są i nie byli zainteresowani wygrywaniem. Memphis choć bez Ja Moranta i wyautowanego po dwóch minutach z powodu fauli Jarena Jacksona Juniora nie mieli żadnych problemów z gospodarzami. Oddali dziesięć rzutów do kosza więcej, trafili 16 razy zza łuku, zdobyli 25 punktów z samej kontry, a w kulminacyjnym momencie przewaga gości wyniosła trzydzieści. Wizualnie znacząco więksi fizycznie oraz zdecydowanie lepiej zgrani.

Jackson co wchodził na parkiet to zaraz schodził popełniając przewinienia. W pierwszej połowie miał na koncie zero punktów, jedną próbę rzutową i cztery faule. Zakończył z piętnastoma punktami, bo się towarzystwo z obu stron wyluzowało, wliczając arbitrów. Wniosek na przyszłość: o tej porze roku nie ma co grać w obronie. W warunkach playoffs Rockets przy dzisiejszej dyspozycji i ułożeniu gry mogliby nie wyjść z osiemdziesięciu.

Pelicans 117 Hawks 112

Niniejszym zwycięstwem Pelicans łyknęli Lakers na dziewiątym miejscu w tabeli. Wiecie co jest najlepsze, może przypomnę, sezon otworzyli bilansem 1-12! Wciąż grają bez dwójki największych talentów Ziona Williamsona i Brandona Ingrama. Skład łatają dwoma centrami w wyjściowej piątce i parą combo-guardów.

Jonas Valanciunas nie podwajany tyłem do kosza, manewrujący, wychodzący do piłki, rolujący pod obręcz, obsługiwany. Dawno nie widziałem go tak aktywnego ofensywnie, ale Hawks sami się prosili. Litwin czuł się świetnie, okazjonalnie wyciągał Clinta Capelę próbami zza łuku, szedł na ofensywną zbiórkę, podobnie jak koledzy Hayes, Hernangomez czy Jones. Aż osiemnaście piłek wyłuskali z tablicy ATL, a co za tym idzie w polu trzech sekund zmiażdżyli rywala 62:42.

CJ McCollum forsujący (25 punktów przy 9/26 rzutów do kosza), ale niekiedy brakowało pomysłów. Obie strony nie popisały się skutecznością, decydowała fizyczność, a ta stała zdecydowanie po stronie Pels. Trae Young 10 asyst 7 strat, 5/14 z gry. Herb Jones to jest niewdzięczny rywal na piłce, na nogach chodzi jak sarna, a do tego ramiona rozłoży na wymiar 213 cm! Przede wszystkim Pels całkowicie zniechęcili Trae’a przed wjazdami podkoszowymi. Przypominali gęsty las ze strzelistymi drzewami i rozłożystymi gałęziami. No i co jeszcze ważne, jechali w Trae’a w ataku!

Thunder 85 Magic 90

Powróćmy do początku artykułu. Thunder zawitali w Orlando w jednym celu: przegrać. Wycofali czym prędzej Shai Gilgeousa Alexandra, który chyba zbyt krótko obciął paznokcie, a następnie hamowali ile mogli w czwartej kwarcie byle tego nie wygrać. Na siedem i pół minuty do końca OKC prowadziło dziesięcioma, po czym nastąpiła (jakże zaskakująca) seria 11:0 gospodarzy. Tyle, że Darius Bazley nieopatrznie machnął trójkę, ktoś tam trafił wolne i znów była przewaga. No to co? 8:0 Orlando, a gdy już była sprawa jasna można było znów rywali spenetrować w kolejnych akcjach, heh. Tym samym Thunder przegrali po raz dziewiąty i już za chwilę dopną swego spadając na same dno tabeli.

Suns 127 Kings 124 (OT)

Phoenix wygląda niesamowicie. Już sobie zagwarantowali pole position w playoffs, doprawdy już nic nie muszą.

  • w meczu o nać pietruszki
  • gdy gra wyraźnie nie idzie
  • gdzie rywal sieje blisko 50% zza łuku
  • kiedy kadrowo jest cienko (rozgrywający Paul, Payne oraz C-Johnson OUT)
  • kiedy Jae Crowder schodzi z urazem
  • lider składu Devin Booker zmaga się faulami
  • sędziowie nie dają grać w obronie (środkowi też łapią przewinienia)…

mogliby odpuścić. Ale oni nie odpuszczają. Organizacyjnie stoją głowę i szyję nad resztą NBA, a wolą walki mogliby obdzielić parę ekip.

Nie chcę zapeszyć, ale jak fenomenalne zdrowie ma Mikal Bridges? Chłop jest jednym z najciężej pracujących w obronie ludzi, biega po placu 50 minut, zdobywa 27 punktów, co samo w sobie potrafi dojechać, a na koniec nawet nie wydaje się zmęczony. Nie pamiętam też, aby opuścić choć mecz.

Jak mówię, arbitrzy niechętnie zapatrywali się na firmowy defense Słońc. Booker, Ayton i McGee zostali wyautowani z sześcioma faulami. Doszło do tego, że nawet miejscowa publika skandowała coś o sędziach i czynności ssania gdy Book dostał łokciem w oko.

Jeszcze raz. Słońca grały bez dwóch podstawowych rozgrywających i sixthmana. W trakcie meczu urazu doznał startujący skrzydłowy. Trzech kolejnych graczy zeszło za faule w tym dwóch środkowych i pierwsza opcja ataku. Kings trafiali 47% zza łuku oraz 36 razy stawali na linii rzutów wolnych. I mimo to przegrali. Kurtyna.

Niesamowity defense Torrey Craig pod koniec. Booker zimny skurczysyn w końcówce. Landry Shamet 5/9 zza łuku. Niebywałe.

Jazz 108 Knicks 93

Nowojorczycy chcieliby dziabnąć u siebie Utah. Szczególnie, że ci są dojechani, bez Bogdanovica czy Conleya.

Czego im braknie? Szturmowca jak D-Rose czy Kemba Walker. Jak Kyrie Irving, którego dawno temu bardzo chcieli zatrudnić. Jak Donovan Mitchell czy Jordan Clarkson. Kogoś, kto by wjechał, rozrzucił, zdobył punkty wobec niechybnie cofającej się po zasłonie obrony.

Spida i JC zdobyli w tym spotkaniu 59 punktów i 10 asyst. Gospodarze nie byli w stanie ich efektywnie podwajać. Royce O’Neale i Rudy Gay korzystali z wypracowanych pozycji (7/16 zza łuku). Pod koszami porządzili Gobert i Whiteside (14 zbiórek 7 bloków). Nawet jeśli była to gra prosta (prostacka?) indywidualna i zatomizowana, na Knicks w obecnym stanie wystarczyło.

Fournier czy Barrett zaznaczyli się z dystansu, ale pole trzech sekund i wjazdy podkoszowe zostały gospodarzom odcięte. W polu trzech sekund zdobyli łącznie 26 punktów (!) czyli niemal połowę tego, ile wynosi średnia. W tym kontekście są zresztą najgorsi w lidze. Dlaczego? Nie mają szturmowca! Bold statement: gdyby D-Rose nie doznał kontuzji, Knicks byliby w playoffs.

Celtics 124 Nuggets 104

Boston nie przestaje straszyć. Wjechali w pasmo gór Colorado, rozjechali gospodarzy, potem przejechali ich jeszcze raz dla pewności, po czym ukłonili się zebranej publiczności.

Mecz był nieformalnie rozstrzygnięty do przerwy, przewaga Celtics wynosiła 25 oczek. Joker w dużej mierze zneutralizowany, ten sam układ co ostatnio. Al Horford na plecach, Robert Williams jako defensywne free safety idący na tablicę i udzielające pomocy. Na szpicy ataku klasycznie:

  • Jayson Tatum 30 punktów 7 asyst 6/10 zza łuku
  • Jaylen Brown 30 punktów 6 zbiórek 12/19 z gry
  • oraz nieoczekiwanie Payton Pritchard 17 punktów 5/5 zza łuku!

Denver próbowało przyspieszyć tempo, atakować nieustawioną jeszcze obronę, ale C’s byli zbyt mocni, zbyt pewni siebie. W chwili obecnej Boston to zdecydowanie numer jeden wschodniej konferencji. 21-4 w ostatnich 25 meczach!

Raptors 93 Sixers 88

Bez Freda VanVleeta, bez rasowego point guarda, za to z niezwykle rosłym, wszechstronnym i mobilnym składem.

James Harden miał problemy z minięciem, popełniał straty, nie podobał mu się ciągły nacisk. Joel Embiid żywiołowo podwajany także nie miał łatwego życia. Chcąc nie chcąc pozwolili sobie wejść do głowy, narzucić intensywność, której nie lubią, a Raptors w oczach sędziów wyraźnie umościli się w roli agresora. Naciskasz, pracujesz, napadasz, koniec końców sędzia doceni twoje wysiłki, odgwiżdże błąd kroków, wysunięty w ataku łokieć podyktowany niemocą rywala. Tak to działa w koszykówce, kto gra ten wie.

Raptors są naprawdę wdzięczni do oglądania. Jako starterów wystawili CZTERECH ludzi, którzy de facto mogliby grać na centrze oraz strzelca GTJ (Gary Trent Junior). Pascal Siakam, który niedawno był nominalnym centrem – pracował na piłce. Reszta napadała jak szarańcza.

56-40 na tablicach. Dwadzieścia rzutów do kosza więcej niż Sixers. Fatalna skuteczność dystansowa, ale dzięki presji i zaangażowaniu, Sixers też wypadli fatalnie na łuku. Braki talentu nadrobili zaangażowaniem i tężyzną fizyczną. Skumajcie ten roster:

  1. Pascal Siakam 222 cm rozpiętości ramion
  2. Chris Boucher 224 cm
  3. Scottie Barnes 221 cm
  4. my Precious Achiuwa 218 cm
  5. eKhem Birch 216 cm
  6. Tadek Young 211 cm

Jak przeciwko takiemu lineupowi grać? Każdy jeden łazi na nogach, nie jest słoniem, przejmuje zasłony, blokuje. Mało tego, są doskonale przygotowani taktycznie. Zostawiali np. Tobiasa Harrisa na dystansie, bo żaden z niego spot up shooter, a z kozła przodem do kosza też jedzie co najwyżej w prostej linii.

Defense!

Oprócz wymienionej szóstki w meczu po stronie Raptors wystąpili Trent Junior i Armoni Brooks. Jednak to frontcourt gości nakreślił kształt zawodów w największym stopniu. Mimo interwencji sędziów i wielu (bardzo) spóźnionych gwizdków faworyzujących Sixers, młodzi przeważyli. Heh, to szósta z rzędu wyjazdowa wygrana Toronto, czapy z głów. Jeśli ktoś chce zobaczyć sfrustrowanego napaścią Hardena, niech odpali choć skrót. Znów poddany presji odpowiedział nonszalancją. Nie ambicją, ale mową ciała pod tytułem: nie zależy mi. Jak mi będzie zależało to zagram jak trzeba.

Ławka Sixers -56 punktów wskaźnika plus/minus. Zaraz znów się jakiś oszołom znajdzie, że jak to można krytykować Riversa, że o tej porze sezonu gra się krótką ławką.

Doc Rivers? W początkowej fazie meczu miał 16 punktów prowadzenia. Raptors wrócili do gry za sprawą pracy i energii. Co zrobił Doc? Wstawił apatycznych weteranów: DeAndre Jordana i Danny’ego Greena. Na trzy minuty wystawił Jordana i Paula Reeda razem! Obaj mają drewniane ręce. Wkrótce z prowadzenia nie zostało nic. Powrót do obrony stanowił wyzwanie. Pick and rolla nie grali, bo Raptors obronę strefową przeplatali ostatecznie przejmowaniem zasłon i nic z tego nie wynikało. Atak znów stanął. Koniec końców Sixers skapitulowali taktycznie i energetycznie.

Na koniec powiem, że Doc Rivers przy trenerach kalibru Nicka Nurse’a czy Erika Spoelstry to jest naprawdę ograniczony. Kibicom klubu z Philadelphii życzę odpadnięcia w pierwszej rundzie, co sprowokuje kierownictwo do zmiany na stanowisku głównego szkoleniowca. Tego się nie da tłumaczyć dłużej, I am sorry. Znając życie DC znów znajdzie wymówkę w postaci kontuzji albo wrzuci któregoś z graczy pod autobus.

Spurs 110 Warriors 108

Curry wyautowany. Draymond Green wyrzucony za krytykę decyzji sędziowskiej.

Klay Thompson (24 punkty 6/12 zza łuku) i Jordan Poole (28 punktów 4/9 zza łuku) bardzo się starali nawrzucać jak więcej, zwycięstwo było w zasięgu ręki, ale ostatnie sekundy Dubs zrąbali po całości.

Najpierw fatalny faul Kevona Looneya przy walce o zbiórkę w ataku na 2 sekundy do końca i prowadzeniu 1 punktem!

Potem niezastawiona tablica i Keldon Johnson dobijający niecelny rzut wolny! Auć.

Dobrego dnia wszystkim. b

24 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    JH na boisku prezentuje “mentalność pijaka”-ja wiem lepiej, wy nie rozumiecie, w domu sobie humor poprawie.
    Wychodzi, że 4 graczy frontcourt Toronto>jeden Joel z sixers. Od kontuzji Rubio to ich lubię najbardziej oglądać

    (9)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Przypominają się pieśni pochwalne pod adresem Hardena Embiida i całej philly po DWÓCH meczach od dołączenia Hardena…

    (30)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Proszę nie zaliczać Portland do tankowców. Tam po prostu połowa składu jest w szpitalu i nie ma komu grać.

    (1)
    • Array ( )

      W interesie Portland jest nie wejść do PO bo stracą wtedy swój tegoroczny pick w 1 rundzie draftu.

      (7)
    • Array ( [0] => subscriber )

      @Anonim. Ale niekoniecznie muszą go potrzebować. Mozliwe , że szykują jakąś ładną wymianę z udziałem Lillarda

      (-7)
    • Array ( )

      Jeżeli szykują wymianę za Damiana to tym bardziej będą chcieli zachować swój tegoroczny pick. Zresztą jak go wymienia to pewnie też za kolejne picki albo za jakiś młodych grajków.

      (15)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Opis tankowców pierwsza klasa! 🙂 Jak zwykle wiedza i humor na najwyższym poziomie 🙂 pozazdrościć.

    (16)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jako fan Sixers życzę sobie – wymienić Hardena, Harrisa i wyrzucić na zbyty pysk Doca. Takie moje życzenia. Aha, jeszcze menago do wymiany.

    (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    NBA potrafi wlepiać klubom kary za ‘load management’ w meczach pokazywanych w ogólnokrajowej TV, a od lat nie potrafi nic zrobić z jawnym tankowaniem i CELOWYM przegrywaniem meczów, poza czysto sportowym aspektem, to przecież śmiało można podciągnąć pod mafię bukmacherską i obstawianie meczy! A wystarczyłoby zrobić tak, że np. spośród 3 najsłabszych drużyn sezonu największe szanse na 1 pick draftu ma ta z NAJLEPSZYM bilansem i nie byłoby takich chorych sytuacji…

    (9)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda mi Warriors. Ciągły szpital. Jeszcze nikogo konkretnego na centrze. Czuję, że play-off nie zwojują.
    Chyba 2 runda max.
    Pozostanie kibicować Phoenix lub Denver.

    (8)
  8. Array ( )
    Pseudo analityk 21 marca, 2022 at 18:35
    Odpowiedz

    Embid miał być lepszy od Olajuwona bo w kilku meczach o pietruszke zdobył 35pkt ±….a wystarczy popatrzeć jakie to drewno z bardzo średnim rzutem….Derozan to już niemal był Kobe bo nawrzucal trochę punktów ogórkom…. kosz to trochę więcej niż rzucanie punktów….. np obrona organizacja gry wplyw na drużynę itp itd…. Lebron nie wraca do obrony…. Jordanowi taka myśl by nawet do głowy nie przyszła…ot taka różnica

    (14)
    • Array ( )

      Żarty żartami, brawo dla drużyny że poukładali puzzle, ale jeśli wrócisz do pierwszej połowy sezonu to ciężko było o inne wnioski. Obrona leżała, Tatum beż skuteczności, zaangażowanie na poziomie Sacramento, z tym że wyglądało to jak maszyna, w której każdy trybik jest z innego kompletu, stąd pomysł na taki trade. Obecnie widzę ich w finale konferencji – zespół się zgrał i zrozumiał priorytety. Przy okazji brawa dla trenera Udoki, myślę że 25 ostatnich meczów to już jest jakiś argument na pochwałę. Po pierwszej połowie myślałem, że na koniec sezonu ta druzyna jebnie z hukiem razem ze sztabem, a tu proszę.

      (6)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Embid miał byc lepszy niż Olajuwon….a to drewno z przeciętnym rzutem….Derozan jak Kobe….a pn tylko potrafi rzucać z półdystansu….trochę za mało na lidera…I na koniec LBJ nie wracający notorycznie do obrony…MJ nigdy by nawet nie pomyślał o takim lekceważeniu kibiców…I to jest ta subtelna różnica…

    (20)
    • Array ( )

      Ale jak to tak? Przecież świat ciągle galopuje do przodu, koszykówka też. Chłopaki z NBA potrafią teraz wszystko (zwłaszcza dużo biegać i ostrzeliwać kosz z zza łuku, a nawet z połowy). I Ty chcesz powiedzieć, że jakieś relikty przeszłości grały w kosza lepiej od współczesnych superbohaterów? Za takie herezje gimbaza spali Cię na stosie.

      (18)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Już pisałem, Doc Rivers do wyrzucenia inaczej w 76rs nie bedzie niczego. Obstawiam, że przy bardziej ogarniającym trenerze to i z Tobiasza jeszcze coś by się dało wykrzesać. Na te chwilę tak jak autor piszę, oby odpadli w pierwszej rundzie i Doca wymienili by tę drużynę obudzić na nowo.

    (2)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Bartek, świetny opis kolejki. Dziękuję, jestem codziennie pod wrażeniem szczegółów, na które zwracasz uwagę. Chociaż nie oglądam meczów od ponad 20 lat to dzięki GWBA czuję się, jakbym znał tę ligę od podszewki.
    2 dyszki ode mnie 😉

    (3)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Pisałem wcześniej, że Phila powinna pilnować tego 3 miejsca, ale nie do końca mi o to chodziło żeby tankować mecze. Nie wiem jak inaczej wyjaśnić te decyzje trenerskie, poza tym, że Rivers to mięczak, wiadomo.
    W każdy razie drużyna kończąca na miejscu 3-5 na Wschodzie najpewniej zagra w pierwszej rundzie z Chicago lub Cleveland, ewentualnie Toronto. Raptory Szóstkom nie leżą, ale reszta jest do wzięcia. Awans na miejsce 2 prawdopodobnie zostanie nagrodzony Brooklynem, i to jest w tym momencie gorące krzesło. Wygląda to jakbym szukał rozpaczliwych wyjaśnień, ale w mojej skromnej opinii jeśli kierownictwo boi się jakiegokolwiek matchupu, to niech rezerwują bilet do Meksyku już dzisiaj, to może będą tańsze.

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu